Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Rhiannon

W poniedziałek, gdy ja sobie smacznie spałam, cały Londyn już wiedział, że jestem z Parkerem. Przez jego ojca, we wszystkich czasopismach, czy stronach plotkarskich, byliśmy już na pierwszych stronach. Wiedziałam, że mogłam zaprzeczyć, ale nie chciałam już z tym walczyć. Patty, była teraz bardzo czujna, żeby nic, co miałoby mi zaszkodzić nie ujrzało światła dziennego. Przyzwyczaiłam się, że od czasu do czasu byłam na okładce gazet, bo taka rola modelki komercyjnej, ale nie na każdej, którą minęłam po drodze w sklepie. Miałam dzisiaj zdjęcia do katalogu z eleganckimi garniturami dla kobiet. Gdyby nie to, że ten kontrakt był najlepiej opłacalny, zadzwoniłabym i powiedziała, że coś mi jest.

Gdy pół godziny później, stałam w kuchni i mieszałam kawę, Charlotta czytała mi same informację na temat Deana. Musiałam wiedzieć, czy jest poruszany jakiś temat, który musielibyśmy omówić. Nie byliśmy prawdziwą parą, ale musieliśmy się tak zachowywać. Nie wiedziałam, czy ktoś przypadkiem o coś nie zapyta, a ja nie będę wiedziała, co odpowiedzieć.

– Twój chłopak, zwany inaczej górą lodową, ma dość ciekawą przeszłość – zaczęła, przyjaciółka.

– Co to znaczy? – usiadłam obok niej przy stoliku.

– Ponad siedemdziesiąt procent populacji kobiet w Londynie z nim spało. Nigdy nie pokazał się z żadną publicznie. To były tylko jednonocne przygody. Jego rodzice rozwiedli się, ale utrzymują ze sobą kontakt. Ma kasy, jak lodu. Gra w Charlton Athletic. Dwadzieścia sześć lat.

– Nic poza tym nie ma?

– Z tego, co znalazłam nie – zamknęła laptopa, wzięła z moich rąk kawę i upiła parę łyków. – Dalej nie mogę wyjść z szoku, że jesteś z górą lodową.

– Cholernie przystojną, górą lodową – poprawiłam ją i zaśmiałam się. – Uwierz mi, że ja też nie. Oczywiście to fałszywy związek, tylko tyle, że musimy pokazywać się od czasu do czasu razem – wzięłam z jej rąk kubek i zaczęłam pić, gorący napój.

– I się z nim pieprzysz.

– I się z nim pieprzę – powtórzyłam. – Czy ja zwariowałam? Nie znam go prawie w ogóle, a zawarłam z nim seks układ.

Charlotta, znała dokładne szczegóły naszej relacji, jaką postanowiliśmy zawrzeć. Była moją przyjaciółką i mogłam jej zaufać. Wiedziała, że pieprze się z Parkerem za to, że on będzie pojawiał się na eventach. Była to dla mnie absurdalna sytuacja, ale sama się na nią zgodziłam. Zostały jeszcze trzy spotkania, a po tym ogłosimy nasze wielkie rozstanie. Przynajmniej w moich planach tak było.

– Jakiego ma? – zapytała podekscytowana. – Takiego? – odsunęła od siebie dłonie i pokazywała długość.

– Większy – przesunęła znów o kilka milimetrów dłonie. – Większy – przygryzłam wargę na to wspomnienie. – O taki – rozsunęłam jej dłonie, na jego długość.

– No nie pierdol! – krzyknęła i otworzyła szeroko buzię.

– Wyrzeźbiony przez samego demona seksu. Jeszcze żaden facet nie umiał się tak pieprzyć, jak on.

– Jest dziesiąta rano, ale muszę się napić – wstała od stołu i poszła do kuchni. Wróciła po chwili z butelką wina. – Czemu tobie się trafiają sami fajni faceci, a mi nie? – udała, że szlocha.

– Tobie też się trafi. Tylko pamiętaj, że ja z nim jedynie się pieprzę.

Z tymi słowami wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju wybrać ciuchy. Dopadła mnie niemoc znalezienia niczego fajnego. Ta sytuacja, w którą wpędził nas Dean, nie była dla mnie. Miałam jej dość już na początku. Usiadłam na łóżku położyłam dłonie na twarz i zaczęłam spokojnie oddychać, żeby zacząć racjonalnie myśleć. Teraz nie tylko ja musiałam się zacząć pilnować, gdzie i z kim przebywam, ale on też.

– Czemu jeszcze nie wychodzisz? – weszła do pokoju, Charlotta. – Co się stało? – usiadła obok mnie i otoczyła ramieniem.

– Cholera, boje się, że on może coś odpieprzyć. Wiesz, że chcę wspiąć się wyżej, a on mi może to wszystko zepsuć. Mój Mediolan... – westchnęłam.

– Nie zakochaj się w tym dupku, a wszystko będzie dobrze.

– Lottie, przestań – popatrzyłam na nią i wstałam. – Ubiorę się i już pójdę.

– Nie chcesz zdenerwować teściowej? – zaśmiała się, przyjaciółka. Chwyciłam poduszkę i rzuciłam w drzwi, za którymi zdążyła zniknąć.

– Wariatka – powiedziałam do siebie i zaczęłam przeglądać zawartość szafy.

Spojrzałam przez okno i westchnęłam z ulgą, że nie było śniegu. Nigdy nie byłam fanką tej pory roku. Wybrałam zwykłe jeansy, do tego czarny golf i lekką zimową kurtkę. Poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Nie malowałam się, tylko spięłam włosy w kucyka i opuściłam pomieszczenie. Wybrałam koturny od Isabel Marant, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Nigdzie nie widziałam Charlotty, więc musiała być w swoim pokoju. Wyszłam z apartamentu, później wsiadłam do Mercedesa i pojechałam do agencji.

Szłam przez główny hol, gdy dobiegła do mnie jedna z modelek. Znałam ją tylko z widzenia. Nie potrzebowałam tutaj przyjaciółek, które były tobie w stanie rzucić kłody pod nogi.

– Cześć, czemu nic nie mówiłaś, że jesteś z Deanem? – spojrzałam na nią kątem oka i szybko wróciłam wzrokiem przed siebie.

– Nie było o czym mówić – wzruszyłam ramionami.

– Dostałaś się tutaj tak, jak większość z nas? – zmarszczyłam brwi i stanęłam.

– Co to znaczy? – dziewczyna przekręciła oczami.

– Większość z nas dostało się tutaj po przespaniu z Deanem. Nie wiedziałaś o tym? – popatrzyła się na mnie takim wzrokiem, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. – Myślałam, że ty tak samo.

– Nie muszę dawać komuś dupy, aby zobaczył mój talent – powiedziałam i odeszłam od niej.

Zacisnęłam zęby i weszłam do swojego pokoju. Zamaszystym ruchem odłożyłam torebkę na fotel i usiadłam obok.

Ja pierdole.

Moim chłopakiem został właśnie największy playboy w Londynie. Byłam ciekawa ile dziewczyn, które tutaj były znalazły się właśnie w taki sam sposób. Czułam, jak wściekłość tylko wzrasta w moim ciele. Spojrzałam na rzeczy, które miałam dzisiaj ubrać, ale nie mogłam do nich dojść. Najpierw musiałam się uspokoić, a to nie było łatwe. Zaczęłam chodzić po pokoju i się wachlowałam rękoma. W czasie mojej kolejnej rundy, do pokoju weszła pani Sophia. Najpierw spojrzała na mnie, a później na ciuchy, które powinny być już na mnie.

– Pani Sophio... – zaczęłam, ale uspokoiła mnie podniesieniem ręki.

– Wiem wszystko, Rhiannon – zamknęła drzwi i usiadła na kanapie, na której siedziałam. – Zadzwoniłam do Deana i wszystko mi powiedział – założyła nogę na nogę i spojrzała na mnie matczynym wzrokiem. – Obie bardzo dobrze wiemy, jaki jest mój syn. Czasem do głowy przychodzą mu głupie pomysły, jak ten. Na czas promocji kolekcji, możecie udawać parę. Może choć trochę zmienisz, Deana. On nie jest stały uczuciowo, ale wydaje mi się, że nauczysz go tego – wstała i podeszła do mnie, chwytając na dłonie. – Teraz jesteś moją przyszłą synową.

– Udawaną – dodałam.

– Tak, udawaną – uśmiechnęła się do mnie. Miałam wrażenie, że za tym wyrazem twarzy stało coś więcej. – Mówiłam Deanowi, żeby dzisiaj do mnie przyjechał, ale go dalej nie ma. Mogłabyś po niego pojechać?

– Ale mam sesję – pokazałam na sukienkę.

– Spokojnie – machnęła ręką. – Powiem, że się spóźnisz. Do dwunastej musicie się wyrobić – popatrzyła na zegarek, który miała na ręce.

– Dobrze, pani Sophio.

– Bez "pani" – uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju.

– Zajebiście – mruknęłam do siebie. – Jeszcze muszę, górę lodową niańczyć.

Wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Zobaczyłam, że przy dziewczynie, z którą wcześniej rozmawiałam, stały teraz inne i o czymś mówiły. Kiedy mnie zobaczyła zamilknęła na chwilę. Zignorowałam je i skierowałam się do wyjścia z agencji. Wsiadłam do samochodu i go odpaliłam. Parker, mi za wszystko zapłaci. Docisnęłam pedał gazu do podłogi, żeby być po jego tyłek, jak najszybciej. Byłam wdzięczna teraz mojej pamięci, że nie musiałam prosić o jego adres, pani Sophii.

Po dwudziestu minutach dotarłam na miejsce. Zaparkowałam na podjeździe obok Audi oraz jego BMW i wysiadłam z auta. Podeszłam do drzwi i zaczęłam w nie walić. Miałam nadzieję, że ktoś był w domu. Oparłam się ręką o futrynę i czekałam, aż ktoś łaskawie podejdzie. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, sprawdzając godzinę. Zostało trzydzieści minut. Jak tak dalej pójdzie, to moja udawana teściowa mnie wywali. Znów zaczęłam głośno pukać na zmianę dzwoniąc. Miałam odejść od drzwi, ale wtedy one się otworzyły. Jeśli dobrze kojarzyłam, to był Will.

– Cześć. Gdzie znajdę tą pieprzoną górę lodową? – zapytałam, nie siląc się nawet na miły ton.

– Rhiannon Roderick?

– Tak, to ja. Udawana dziewczyna – posłałam mu wymuszony uśmiech. – Więc, gdzie znajdę tego pieprzonego, chuja Parkera?

– Jest na górze. Ostatnie drzwi – otworzył szerzej drzwi.

– Dzięki – przeszłam obok niego.

– Ale on... – zaczynał coś mówić, ale już go przestałam słuchać.

Wbiegłam po schodach, pokonując po dwa stopnie na raz i otworzyłam drzwi, które wskazał mi jego kolega.

– O kurwa! – krzyknęłam w osłupieniu. Zobaczyłam, jak w jego łóżku leżała inna dziewczyna, która była do niego przytulona. Ten widok mnie delikatnie zabolał, bo sam wciągnął nas w ta farsę, a teraz odpieprzał taki teatrzyk. Podeszłam do niego dużo bliżej i nachyliłam się nad łóżkiem. – Wstawaj ty jełopie! Twoja matka mnie tu przysłała, ty pieprzony dupku!

Dziewczyna podniosła się gwałtownie i popatrzyła najpierw na mnie, a później na Parkera. Zaczął się przeciągać, naprężając mięśnie. Zaplotłam ramiona na piersi i czekałam, aż wstanie.

– A pani kim jest? – zapytała się dziewczyna, przysuwając do piersi kołdrę.

– Jego dziewczyną, dziwko – zaczynałam być coraz bardziej wkurwiona.

– Jak ty się do mnie odnosisz?!

– Tak! – powróciłam wzrokiem do Parkera. – Ubieraj się, dupku. Za dziesięć minut na dole i ani kurwa minuty dłużej! – wyszłam z jego pokoju, trzaskając drzwiami.

Zeszłam na dół i stanęłam na ostatnim stopniu schodów, oddychając głęboko. Nie wierzyłam, że ten idiota, mógł mi coś takiego zrobić. Sam wymyślił to przedstawienie, a teraz pieprzył jakąś dziewczynę. Za dużo zaczęłam przeklinać, za dużo, ale właśnie takie też miałam skutki, gdy ktoś mnie zdenerwuje.

– Co się stało? – stanął przede mną ten sam facet.

– Will? – zapytałam dla pewności, a on kiwnął głową. – Ten idiota, najpierw powiedział wszystkim, że jesteśmy razem, a teraz sprowadził sobie jakąś panienkę. Rozumiesz, że to wszystko wpływa na moją karierę? Obiecał mi, że nic nie zrobi, a teraz odpieprza takie coś – podczas mówienia, wykonywałam nieokreślone ruchy rękoma.

– Przykro mi, Rhiannon – położył dłoń na moim ramieniu. – Wiem, dlaczego on się tak zachowuje – westchnął.

– Dlaczego? – chciałam znać odpowiedź na to pytanie, gdyż wiedziałabym, na co mam zwracać uwagę.

– Dean – popatrzył nad moim ramieniem.

Zeszłam ze stopnia i popatrzyłam na niego. Miał założone dresy, lekką kurtę, a na nosie okulary przeciwsłoneczne. Zaraz zanim szła ta dziewczyna. Zaplotłam ramiona na piersi i czekałam, aż coś się odezwie, ale tego nie zrobił. Byłam pewna, że przypatrywał mi się, ale na szczęście tego nie widziałam.

– Dean, odwieziesz mnie? – zapytała się, kładąc dłoń na jego torsie.

– Odwieźć, to cię może karawan na twój pogrzeb. Spieprzaj stąd – kiwnęłam głową w stronę drzwi.

– Ty mi karzesz? – prychnęła. Podeszłam do niej bardzo blisko. Byłam wyższa od niej o kilka centymetrów.

– Uważaj sobie, dziewczynko. Nie wiesz z kim rozmawiasz – posłałam jej szeroki uśmiech. – A teraz stąd spieprzaj, jak jeszcze ciebie ładnie proszę, bo za chwilę nie będę już taka miła.

Dziewczyna powiedziała coś jeszcze pod nosem, ale przeszła obok nas i wyszła z ich domu. Wróciłam wzrokiem na Parkera. Miałam się odezwać, ale w końcu to przełknęłam i odwróciłam się z zamiarem wyjścia z tego domu. Jeśli Sophia, myślała, że będę jej synka niańczyć, to była w wielkim błędzie.

– Miło było cię poznać, Will – uśmiechnęłam się do niego, przechodząc obok.

Oglądnęłam się przez ramię i sprawdziłam, czy Dean szedł za mną. Zobaczyłam, jak wymienia kilka słów z brunetem i kierował się w moją stronę. Wyszłam z domu i otworzyłam Mercedesa. Wsiadłam do niego i czekałam, aż pieprzona góra lodowa dowlecze tutaj swój tyłek. Kiedy w końcu dotarł, odpaliłam samochód i wyjechałam z podjazdu. Włączyłam radio, żeby się uspokoić. Leciała akurat piosenka Ava Max – Kings & Queens. Pogłośniłam ją i zaczęłam sobie cicho nucić. Starałam się uspokoić, a nie wybuchnąć.

– Głowa mnie boli – mruknął i przyciszył. Zacisnęłam szczękę i znów pogłośniłam. Zobaczyłam, jak jego ręka zmierzała do radia, aby pogłośnić. Uderzyłam ją swoją.

– Nawet się nie waż. To mój samochód – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

– A ja powiedziałem, że mnie boli głowa.

– To trzeba było tyle nie pić, a później pieprzyć tą dziewczynę.

– Jesteś zazdrosna? – ściągnął okulary i popatrzył na mnie.

– Zazdrosna? Nie, Parker. Ja jestem wkurwiona na ciebie! Umawialiśmy się, że masz nie zrobić nic, przez co moja kariera mogłaby zawisnąć na włosku, a ty? Ty bierzesz dwa dni później odkąd powiedziałeś całemu światu, że jesteśmy parą, jakąś obcą sukę i ją pieprzysz. Jeśli ktoś się o tym dowie, zrobię wszystko, żebyś skończył swoją karierę w reprezentacji. Dobrze wiedziałeś, że nie umiesz trzymać chuja w spodniach, więc, dlaczego powiedziałeś takie wielkie kłamstwo w sobotę? – spojrzałam na niego, ale wróciłam wzrokiem przed siebie. – Na dodatek, twoja matka karze mi ciebie niańczyć. Kurwa, nie wytrzymam! – zjechałam na parking i weszłam do sklepu, który znajdował się zaraz obok. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam dzwonić do pani Sophii.

– Rhiannon? Coś się stało? – zapytała kobieta.

– Pani Sophio, bardzo panią przepraszam, ale źle się zaczęłam czuć. Nie będę mogła dzisiaj zrobić sesji do katalogu – mówiłam najbardziej przekonującym tonem, na jaki było mnie stać. – Przywiozę Deana do agencji.

– Oj kochana – westchnęła. – Pewnie mój syn ciebie zdenerwował czymś. Jedź do domu, a sesją się nie przejmuj. Jayden, musiał wyjść, bo coś się stało u jego rodziny. Jak spotkam się z Deanem, to z nim porozmawiam.

– Dziękuje, pani.

– Sophio, Rhiannon. Sophio.

– Dziękuje, Sophio – poprawiłam się i rozłączyłam.

Poszłam do półki, gdzie były wystawione różnego rodzaju alkohole. Wzięłam dwie butelki czerwonego wina. Nie wytrzymam z nim. To nie dla mnie, użeranie się z takim wielkim dzieckiem. Zapłaciłam za alkohol i wróciłam do samochodu. Parker, najpierw spojrzał na mnie, a później na alkohol w moich dłoniach.

– Będziesz pić w pracy?

– Nie. Odwiozę ciebie i wracam do domu – odjechałam z piskiem opon.

– A co z sesją?

– Nie twój interes – sarknęłam w jego stronę.

– Jesteś moją dziewczyną – zaczęłam się śmiać na to stwierdzenie.

– Twoją dziewczyną? Czy pamiętałeś o tym, gdy pieprzyłeś tamtą dziewczynę? Czy pamiętałeś o obietnicy, jaką mi złożyłeś? Bo coś mi się wydaje, że nie. Nie mów mi, że jestem twoją dziewczyną. Sam to wszystko wymyśliłeś, więc zachowuj się, jak przystało. – zatrzymałam się pod budynkiem agencji. – Zapamiętaj to.

– Do zobaczenia, Rhiannon – wysiadł z samochodu i miał zamykać drzwi, ale jeszcze go zawołałam.

– Aha, Parker! – zajrzał do środka. – Trzymaj już swojego chuja w spodniach do czasu zakończenia tej farsy.

Nic nie odpowiedział, tylko zacisnął szczękę i trzasnął drzwiami. Patrzyłam się za nim, dopóki nie wszedł do budynku. Oparłam głowę na kierownicy, ale nacisnęłam przez przypadek klakson i szybko się poderwałam. Rozejrzałam się, ale na nikim to nie zrobiło wrażenia. Odgarnęłam włosy z twarzy i skierowałam się w stronę domu. Miałam nadzieję, że Charlotta była w domu, gdyż potrzebowałam jej teraz.

Weszłam do mieszkania i zobaczyłam ją w salonie, jak zaznaczała coś na manekinie. Była tak skupiona, że dopiero, jak trzasnęły drzwi, spojrzała na mnie. Popatrzyła na zegarek na ścianie, a później na mnie. Zmarszczyła brwi na widok butelek z winem.

– Jest dwunasta trzydzieści, a ty jesteś w domu z winem. Ktoś ci coś zrobił – wzięła manekina i zaniosła go do pokoju. – Siadaj, a ja przyniosę kieliszki – odsunęła mi krzesło.

Usiadłam przy stole i położyłam na nim wino. Oparłam się o krzesło i czekałam, aż przyjaciółka wróci z kuchni. Kiedy stanęła na obok mnie, położyła kieliszki i odkorkowała alkohol, nalewając nam. Uniosłam kieliszek i wypiłam na raz jego zawartość. Charlotta, pomrugała parę razy w zdziwieniu i wypiła kilka łyk wina. Nalałam sobie następną porcję i dopiero wtedy się odezwałam.

– Mówiłam tobie rano, że boję się, co będzie z tym fałszywym związkiem i Parkerem. Sophia, wysłała mnie po niego, bo nie zjawił się w agencji. Gdy weszłam do pokoju, w łóżku tego idioty, chuja, dupka, pieprzonej góry lodowej, była dziewczyna! Wiedział, że ma nie odpieprzać takich numerów, to ledwo, gdy oświadczył światu, że jest ze mną w jakimś rzekomym związku, poszedł i pieprzył inną! A prosiłam go, żeby nic nie odjebał! – uniosłam kieliszek i wypiłam kilka dużych łyków.

– O kurwa. Laska, aż mi cycki opadły – powiedziała, będąc w szoku.

– A, żeby jemu odpadło, co innego. Rozumiesz?! Dopiero, co o tym rozmawialiśmy, do cholery!

– Jesteś zazdrosna?

– Ja nie jestem zazdrosna, Charlotta. Ja jestem wkurwiona! Mój Mediolan wisi na włosku teraz przez niego! Sophia, przyjmując mnie do agencji powiedziała, że zrobi wszystko, abym była w Mediolanie. A teraz przychodzi taki idiota Parker i wszystko mi burzy! On jeszcze przyjdzie do tych drzwi – pokazałam na wejście. – I będzie prosił, żebym z nim, gdzieś wyszła. On jeszcze przyjdzie... – wychyliłam do końca kieliszek. Odłożyłam go na stół i przyłożyłam do usta otwartą butelkę.

– Ja pierdziele. Będę czekać na dzień, w którym góra lodowa przyjdzie tutaj na klęczkach – powiedziała i wzięła ode mnie butelkę.

O, tak. Ja też będę czekała, bo w końcu będzie musiał to zrobić. Parker, będzie musiał przełknąć swoją dumę i przyjść do drzwi, panny Roderick. Sam wymyślił tą bajkę, więc niech on ją teraz ciągnie. Sam, albo beze mnie. Ja byłam skłonna przełknąć swoją dumę i na to przytaknąć, więc on może przełknąć swoją i tutaj przyjść. I tak będziemy musieli się widzieć, przez eventy. Zostały jeszcze trzy. Już pragnęłam, aby był ostatni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kochani, 

jak wiecie, mamy do wykorzystania dwa bonusy. Jedna z czytelniczek zaproponowała, aby na weekend pojawił się jeszcze jeden rozdział. Tak więc, dajcie znać w komentarzach, czy chcielibyście bonus, a ten pojawi się po wybiciu 50 gwiazdek jutro. Enjoy ;)

Całusy, K 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro