Rozdział 21
Rhiannon
Od pięciu dni, Dean nie odezwał się choćby słowem do mnie. Nie napisał żadnej wiadomości, ani nie próbował się ze mną skontaktować. Ten czas poświęciłam na zresetowanie się. Kazałam brać Patty jeszcze więcej zleceń dla mnie. Nie chciałam o nim myśleć w każdej wolnej chwili, bo wiedziałam, że on o mnie tak nie myślał.
Tej samej nocy, po paru butelkach wina oraz tequili, zadzwoniłam do menadżerki, aby dała wiadomość do prasy, że się rozstaliśmy. Nie chciałam robić tego tak szybko, ale też nie mogłam dalej udawać, że wszystko było dobrze. Gdy już zobaczyłam rano te nagłówki, rozpłakałam się drugi raz, ale Charlotte siedziała przy mnie i tuliła do siebie. Za taką przyjaciółkę, można było oddać życie.
– Nie mogę w tym oddychać – powiedziałam do Vanessy, która ściskała mi coraz bardziej gorset sukni ślubnej.
– To nie moja wina, że sama sobie wybrałaś taką sesję – westchnęła. – Ale wyglądasz zajebiście.
– W sumie masz rację – zaśmiałam się.
Miałam na sobie piękną księżniczkę z długim trenem bez ramiączek, a gorset wysadzany był kryształkami. Przejechałam dłońmi bo gorsecie, a później tiulu, którego kilka warstw. Teraz wiedziałam, co moja mama musiała czuć, gdy mówiła mi, że chce zobaczyć mnie w sukni ślubnej. Wyglądałam na prawdę wspaniale. Wyglądałam, jak nie ja. Vanessa, dała mi jeszcze długi, katedralny welon i niemal się rozpłakałam. Szkoda, że nigdy tego nie założę na prawdę, na swój własny ślub.
– Rhiannon – po mojego pokoju weszła, Eveline.
– O, co chodzi? – spojrzałam na nią, aby się pośpieszyła.
– Pani Sophia, woła cię do siebie. Powiedziała, że to pilne.
– Teraz? – popatrzyłam na swój strój.
– Tak, teraz.
– Dobrze już idę – westchnęłam, a dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. – Przecież ja się w tym wypierdolę na środku – niemal wyjęczałam.
– Weźmiesz ją do góry i dasz radę. Tylko nigdzie jej nie zaciąg – pogroziła mi palcem.
– Będę uważać – przekręciłam oczami.
Wyszłam z mojego pokoju i zbierając w dłonie cały przód sukni, poszłam do gabinetu, pani Sophii. Wiedziała, że teraz mam sesję, więc musiało to być coś na prawdę ważnego. Zapukałam delikatnie, a kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, popchnęłam drzwi i weszłam do środka. Opuściłam suknie i otworzyłam usta w zdziwieniu. Przede mną stał Dean, ubrany w dres, a na głowie miał czapkę z daszkiem. Oboje patrzyliśmy na siebie i ilustrowali swoje osoby.
– Co ty tutaj robisz? Miała czekać na mnie twoja mama – mężczyzna, pomrugał parę razy i popatrzył na mnie tak, że od razu zorientowałam się, o co chodziło. – To ty kazałeś tak powiedzieć. Przepraszam, ale mam sesję i muszę wracać – na pięcie odwróciłam się i wyszłam z gabinetu.
Nagle zrobiło mi się duszno. Nie spodziewałam się, zobaczyć go tutaj. Nie teraz, gdy zaczynałam dawać sobie radę bez niego. Szłam, jak najszybciej umiałam w takiej ilości tiulu oraz zaczepiającym się welonie. Czułam na sobie jego spojrzenie, co mi się nie podobało. Dostrzegłam Taylora, z którym miałam pozować. Machnęłam do niego dłonią, aby do mnie podszedł.
– Przepraszam, że się spóźniłam, ale miałam pewną sprawę do załatwienia.
– Nic się nie stało, piękna – nachylił się i pocałował mój policzek. Przełknęłam nerwowo ślinę i kątem oka dostrzegłam zaciśnięte pięści Deana.
– Zaczynajmy – wzięłam go za rękę, ale została ona bardzo szybko zabrana z uścisku, Taylora.
– Rhiannon, nie przeginaj – nachylił się do mnie Dean i powiedział przez zaciśnięte zęby. – To, że ty kazałaś wszystkim przekazać, że między nami nic nie ma, to nie oznacza, że tak jest. Nie próbuj przekroczyć mojej granicy z nim, bo będzie źle.
– Zostaw mnie w spokoju – podniosłam głowę tak, że nasze spojrzenia się spotkały. – Sam chciałeś, aby to się skończyło po ostatnim evencie, więc się skończyło. Teraz muszę wracać do pracy – podniosłam sukienkę i podeszłam do Taylora, który na mnie czekał.
Ustawiłam się obok niego i położyłam dłoń na jego torsie. Widziałam spojrzenie, jakie mi posyłał Dean. Prowokowałam go, a on doskonale o tym wiedział. Miałam kilka ujęć z Taylorem, które były bardziej lub mniej seksowne. Później on odszedł i zostałam sama. Dziewczyna, której nawet imienia nie znałam, zaczęła podrzucać mi welon, aby uchwycić, najlepsze ujęcie.
– Rhiannon, baw się tą sesją! – krzyknął Jayden. – Pomyśl, że to twoja sesja. Uśmiechaj się i rób te wszystkie inne rzeczy, jakie czują panny młode w ten dzień.
– Łatwo ci mówić – westchnęłam cicho i popatrzyłam na Deana, który stał oparty o ścianę i nie spuszczał ze mnie wzroku.
Uspokoiłam siebie i swoje myśli, po czym zaczęłam robić to, co kazał mi Jayden. Brałam suknie podrzucałam ją, uśmiechałam się do tego szeroko. Po prostu zrobiłam to, co chciał. Mogłam choć ten jeden raz pobawić się w pannę młodą, którą miałam być dwukrotnie. Wzięłam welon i zakryłam sobie pół twarzy, zostawiając tylko oczy, nie osłonięte niczym. Była to niesamowita zabawa. Dostałam bukiet kwiatów, z którym miałam kilka następnych ujęć.
Kiedy w końcu zakończyliśmy moje ujęcia, nie patrząc na blondyna, przeszłam do swojego pokoju. Vansessa, przyszła i pomogła zdjąć ze mnie tą suknie. Założyłam lekki szlafrok, który był podpisany moim imieniem, a później usiadłam na krześle i zaczęłam zmywać makijaż oraz wyjmować spinki z moich włosów. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, ale nawet na nie nie spojrzałam.
– Van, zapomniałaś czegoś? – w odbiciu lustra zobaczyłam, Deana. – Wyjdź stąd. Nie powinieneś tutaj wchodzić.
– A to, dlaczego? – podszedł bliżej i oparł dłonie o moje krzesło.
– Nas już nic nie łączy. Na pewno znajdziesz kilka chętnych modelek, którym załatwiłeś tutaj pracę – wstałam z krzesła i podeszłam do swoich ciuchów.
– Jesteś pewna, że nic nie łączy? – stanął obok mnie i mruknął z seksowną chrypką do mojego ucha.
– Jestem pewna – popatrzyłam na niego. – Wyjdź z mojego pokoju – pokazałam palcem na drzwi za nim.
– Nie – pokręcił głową i zaczął przysuwać się jeszcze bliżej mnie.
– Co ty robisz?
– Ja? Nic... – czym bliżej on był mnie, tym bardziej się cofałam. – Wiesz, że wyglądasz bardzo seksownie w tym szlafroczku? – dotknął jego końca na połowie uda.
– Dean... – westchnęłam. – Nie rób tego – mój głos był na granicy płaczu.
– Tylko, że już to zrobiłem.
Położył obie moje dłonie na udach, a później mnie podniósł, dociskając do ściany. Połączył nasze usta razem. W tym pocałunku były wszystkie emocje; tęsknota, pragnienie oraz miłość. Czułam przez niego się inaczej, niż do tej pory. Oddawałam mu pocałunki z taką samą pasją. Wplotłam palce w jego włosy, pociągając za ich końcówki. Z ust Deana, wyrwał się jęk, a później przygryzł moje usta dość mocno, aż poczułam metaliczny posmak. Moja bielizna, była już całkiem przemoczona, pragnęłam go tu i teraz.
– Dean, pragnę cię – powiedziałam przez pocałunek.
– I to jest moja czarnulka – uśmiechnął się i odwiązał pasek szlafroka.
Materiał rozszedł się na dwie strony, ukazując mu mój biust. Nie miał stanika, gdyż do tej sukni nie mógł być. Jedna dłoń Deana, przesunęła się na moją pierś i ścisnął ją. Jęknęłam mu w usta i zaczęłam całować po szyi, podgryzając jego skórę. Pachniał cudownie. Papierosami, piżmem i sobą. Cholera, byłam od niego uzależniona.
Dean, przytrzymał mnie, opierając bardziej o ścianę i odpiął spodnie, wyciągając twardego członka na wierzch. Przesunął moje majtki na bok i przejechał po mojej cipce palcami. Uśmiechnął się zadowolony i wsunął dwa palce do środka, poruszając nimi, a kciukiem drażniąc moją łechtaczkę. Odchyliłam głowę i oparłam o ścianę za mą. Zaczęłam delikatnie kołysać biodrami na palcach, Deana. Sprawiało mi to przyjemność, ale chciałam poczuć jego. Byłam spragniona jego dotyku oraz kutasa.
– Dean... – westchnęłam, gdy moje mięśnie zaczęły się na nim zaciskać.
– Co, czarnulko? – przybliżył usta do mojej szyi i zaczął składać na niej pocałunki.
– Pieprz mnie. Jestem napalona na ciebie – spojrzałam na niego.
– Czekałem, aż w końcu to powiesz.
Wyciągnął ze mnie palce i poczułam główkę jego penisa przy moim wejściu. Kilka razy przejechał po mojej kobiecości, aby rozprowadzić wilgoć i wszedł we mnie. Zassałam głośno powietrze i wbiłam w jego ramiona paznokcie. Jego dłoń powędrowała na moją pierś i ściskał ją, drażniąc przy tym sutek. To tylko potęgowało moje doznania. Dean, wchodził i wychodził ze mnie coraz szybciej. Nasze oddechy zaczęły się mieszać i być coraz głośniejsze. Wsadziłam mu dłonie pod podkoszulek i dałam mu niemy rozkaz, aby go zdjął. Przestał na chwilę się ruszać i spełnił mój rozkaz. Automatycznie położyłam dłonie na jego umięśnionym ciele. Zjechałam dłońmi trochę niżej na jego mięśnie brzucha, które spięły się pod moim dotykiem. Blondyn od nowa zaczął wykonywać ruchy, które były mocniejsze, niż do tej pory. Jego jądra obijały się o moje ciało. Złączył nasze usta razem, przygryzając przy tym moją wargę. Poczułam metaliczny smak krwi.
– Cholera!
Wymsknęło się spomiędzy moich warg, gdy poczułam, że jestem już bliska osiągnięcia orgazmu, przyciągnęłam go bliżej siebie. Dean, musiał być równie blisko, gdyż przyśpieszył i położył na mojej łechtaczce palca, stymulując ją. Przysunęłam głowę do jego ramienia i ugryzłam go w momencie osiągnięcia orgazmu. Przygłuszyło to trochę krzyk, przez który pewnie połowa agencji by się zbiegła.
Dean, doszedł zaraz po mnie. Gdy nasze oddechy się uspokoiły, wyszedł ze mnie i delikatnie postawił na ziemi. Spojrzał kątem oka na swoje ramię, na którym były idealnie odbite moje zęby. Zawiązałam pasek od szlafroka i podniosłam wzrok.
– Możesz już wyjść. Odebrałeś sobie ostatnią zapłatę, więc możesz już odejść – chciałam przejść obok niego, ale szarpnięcie mnie zatrzymało. Odwróciłam się do niego przodem i zobaczyłam zdenerwowanie na twarzy.
– Rhiannon, nie po to tutaj przyszedłem. Nie chciałem nic sobie odbierać. Chciałem ciebie zaprosić na jutrzejszy mecz. Będzie o szesnastej. Jak nie masz sesji, to będzie mi bardzo miło jeśli przyjdziesz.
– Przykro mi, ale mam sesję – skłamałam, ale nie chciałam znów być tak blisko niego.
– Masz – podał mi coś z kieszeni kurtki. – To karta do sekcji WAGs. Tylko dziewczyny piłkarzy to dostają. Weź Charlotte ze sobą.
– Ale ja nie jestem twoją dziewczyną – zaprzeczyłam, a jego dłoń razem z kartą dalej była wyciągnięta.
– Czarnulko, nie rób mi przykrości – wziął moją dłoń i włożył w nią kartę. – Pamiętaj o szesnastej.
Poprawił swoje ubranie i wyszedł z mojego pokoju. Patrzyłam na kartę i na drzwi, za którymi zniknął. Zaczęłam jej się przyglądać i dopiero teraz dojrzałam swoje imię i nazwisko na niej, a pod spodem mniejszymi literkami było napisane; Parker. Chwilę jej się jeszcze przyglądałam, a później wrzuciłam do torebki.
– Nie będę robić z siebie idiotki – westchnęłam cicho i zaczęłam się ubierać.
Po chwili byłam już przebrana w swoje ciuchy. Zakładałam swój ulubiony biały płaszcz, gdy do środka weszła pani Sophia. Nic nie powiedziała, tylko zajęła miejsce przy małym stoliku, który stał przy ścianie. Przestałam zapinać płaszcz i podeszłam do niej. Zajęłam miejsce na przeciw mnie. Pani Sophia, nic się nie odezwała, tylko mnie obserwowała.
– On cię kocha – wypaliła w końcu, a ja myślałam, że dostanę zawału.
– Nie rozumiem – pokręciłam głową.
– Wiem, że mój syn musiał tobie coś zrobić, dlatego postanowiłaś wydać takie oświadczenie. Jednak widzę w nim pewną przemianę. Może ty tego nie dostrzegasz, ale ja to widzę. Chcesz spełniać marzenia, ale znajdź też w tym wszystkim czas na miłość, Rhiannon. Widzisz, moje małżeństwo nie wyszło, ale mam nadzieję, że nie będziesz brała ze mnie przykładów, tylko ze swoich rodziców – wstała z fotela i podeszła do mnie kładąc dłoń na moim ramieniu w matczynym geście. – Miłość, jest najważniejsza w naszym życiu, czarnulko – popatrzyłam na nią, a Sophia posłała mi blady uśmiech, po którym odwróciła się i odeszła.
Oparłam łokcie na stole, a później oparłam na dłoniach głowę. Jak to możliwe, że ona to zauważyła, a ja nie? Wystarczająco miałam przygotowania na ten temat po moich dwóch nieudanych związkach, a i tak nie widziałam, że patrzył na mnie z miłością. Przeniosłam wzrok na torebkę, w której była karta do sekcji dla wybrańców. Z jednej strony chciałam pójść, ale z drugiej czułam, że to tylko pogorszy chęć odcięcia się od niego.
W końcu z głową pełną myśli, wstałam z krzesła, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. O ścianę na przeciwko drzwi, opierał się Dean. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie i skierowałam się do wyjścia. Po chwili usłyszałam ciężkie kroki blondyna, który szedł za mną.
– Co chcesz? – rzuciłam przez ramię.
– Chcę odprowadzić ciebie do samochodu – nagle znalazł się obok mnie i zaplótł nasze palce razem.
– Przestań! – chciałam wyrwać rękę, ale jego uścisk tylko się nasilał. – Ludzie na nas patrzą.
– A niech patrzą – wzruszył ramionami. – W końcu jesteśmy dalej razem.
– Jesteśmy razem?
– Oczywiście, tylko ty tego jeszcze nie wiesz.
Odprowadził mnie do samochodu. Poczekał, aż znajdę kluczyki i wsiądę do środka. Gdy chciałam zamknąć drzwi, położył rękę na ramce i nachylił się do wnętrza.
– Mam nadzieję, że przyjdziesz – mrugnął do mnie okiem i odszedł w kierunku swojego samochodu.
Patrzyłam za nim, dopóki nie wsiadł do BMW i odjechał spod agencji. Zamknęłam drzwi i oparłam głowę i kierownicę. Potrzebowałam, Charlotte. Wybrałam jej numer na wyświetlaczu i po chwili usłyszałam głos przyjaciółki.
– No, co tam? – słyszałam, jak w oddali coś jej spadło.
– Jak jesteś zajęta, to pogadamy, jak wrócę do domu.
– Mów, mów.
– Potrzebne są lody i wino. Bardzo dużo wina.
– Widziałaś się z Parkerem – bardziej stwierdziła, niż zapytała. – Wszystko jest, więc przyjeżdżaj do domu i będziemy gadać o górze lodowej.
– Kocham cię.
– Wiem, a teraz odpalaj samochód i wracaj do domu.
– Już jadę.
– Też cię kocham – powiedziała i się rozłączyła.
Odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu. Włączyłam radio, ale jak na złość zaczęły lecieć same smutne piosenki. Zaczynając od Hold on, a kończąc na Let Her Go. Wszyscy zmówili się przeciw mnie. Nawet stacje radiowe. Jadąc do domu, wybrałam okrężną drogę. Musiałam chwilę pojeździć, gdyż była to następna metoda, która mnie uspokajała, zaraz po siłowni. Byłam już tak wyczulona na punkcie Deana, że wydawało mi się, iż widzę na każdym rogu jego samochód. To znaczyło, że ze mną było coraz gorzej.
Kiedy w końcu trafiłam do mieszkania, przywitała mnie Charlotte. W jednej dłoni miała butelkę wina, a w drugiej pudełko lodów. Podziękowałam jej wdzięcznym uśmiechem i poszłyśmy do salonu. Otworzyłyśmy jedno i drugie naraz. Na przemian jadłam i piłam.
– Powiesz coś w końcu? Bo jak na razie wiem tylko, że widziałaś, Parkera.
– Żebym tylko widziała – westchnęłam. – Lottie, myśmy się pieprzyli w moim pokoju! Jestem taką idiotką – przyłożyłam usta do szyjki butelki i pociągnęłam kilka łyków alkoholu.
– O kurwa – wymsknęło się mojej przyjaciółce. – Czy nie chciałaś sobie dać czasu od niego?
– Chciałam... Jestem w nim zakochana... Widzisz, wystarczyło jedno spotkanie, a ja już nie dotrzymuje słowa, jakie dałam sobie. Czemu musiałam się w nim zakochać? – popatrzyłam na nią, jakby miałami udzielić odpowiedzi. – W torebce jest jeszcze wejściówka na jutrzejszy mecz – pokazałam jej ruchem głowy na torebkę.
– No to pójdziemy.
– Czy ty się słyszysz? Jak pójdziemy? Między nami nic nie ma. To dzisiaj było tylko głupią chwilą, która się nie powtórzy.
– Głupią chwilą? – powtórzyła po mnie. – Laska, to są wejściówki do sekcji WAGs! – pisnęła uradowana, gdy spojrzała na kartę.
– I tak to nic nie zmienia – wzruszyłam ramionami.
– Pójdziemy. Choćbym miała cię tam czołgiem odtransportować. Facet się stara, bo przyniósł je, chociaż nie musiał. Zrobiłabyś z niego idiotę, gdybyś nie przyszła.
Przekręciłam oczami, gdyż nie miałam siły z nią się dzisiaj kłócić. Dopiłyśmy wino i zaczepiłam delikatnie o temat Grega, ale szybko go ucięła, machnięciem ręki. Było mi jej żal. Znalazła fajnego faceta, ale okazało się, że nie tylko kutasa mieli ulepionego z te samej gliny.
Wyszłam na balkon i oparłam się o poręcz. Patrzyłam przed siebie oraz na gwiazdy, jakby one miały mi dać odpowiedź, co ze mną i Deanem. Bałam się, że dziewczyna, którą pokochał, dalej była w jego sercu, a ja na zawsze pozostanę tą drugą. Być może on do mnie w ogóle nie czuł tego, co ja do niego. Może moje przemyślenia nie miały sensu? Pokręciłam głową i weszłam z powrotem do mieszkania.
Jednak najgorsze było to, że gdy zamykałam powieki widziałam jego. Mój zakazany owoc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro