Rozdział 18
Rhiannon
Święta minęły mi bardzo szybko. Nim się obejrzałam, był pierwszy dzień świąt i mój powrót do Londynu. Bardzo mi brakowało Chicago oraz rodziców. Tutaj była całkiem inna atmosfera, niż w Anglii, albo mi się po prostu wydawało. To tutaj był mój prawdziwy dom. Moja duża rodzina, jak zawsze przyjechała, przez co nie można było się nudzić. Juan razem ze swoją żoną i moją małą chrześnicą byli najlepszą atrakcją tych świąt.
– Słyszałem, że jesteś w dość poważnym związku z jednym z piłkarzy – mruknął do mnie wujek Mario, gdy jedliśmy wspólne śniadanie przed moim wylotem.
– Zgadza się – przytaknęłam dość szybko, a dopiero później doszło do mnie, że za szybko. Nie powinnam tak o nim myśleć. To wszystko za chwilę miało się skończyć.
– Rhiannon, jest taka szczęśliwa – wcięła się mama. – Zobaczysz, jeszcze weźmie ślub i stanie się panią Parker. Moja córeczka i bardzo sławny piłkarz, czy nie może być lepiej? On przystojny, Rhiannon piękna! A jakie piękne dzieci by z tego powstały... Mario, mówię ci, gdy na następne święta się spotkamy oni już będą zaręczeni. Musisz go do nas przywieść, nie wolno tak, aby nie poznał teściów. Właśnie mówiłaś coś o projekcie we Włoszech, ale tak bez Deana byś pojechała? A jak on sobie znajdzie inną? Rhiannon, przecież ty się załamiesz. Może lepiej, żeby najpierw było dziecko, bo wtedy ciebie w Londynie zatrzyma? Tylko, jak da tobie pierścionek, nie waż się go oddawać! Chcę ciebie w końcu zobaczyć w sukni ślubnej, a nie jako uciekająca panna młoda. To nie film z Julią Roberts, żeby na to się zgadzała....
– Mamo! – krzyknęłam, bo nigdy by nie zamilknęła. – Przestań stwarzać, jakieś dziwne scenariusze. Zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie.
– No, właśnie – wciął się tata. – Daj, Rhiannon odpocząć. Przez cały jej przyjazd, tylko wypytujesz ją o Deana.
– Dziękuję, tatusiu – wstałam z miejsca i podeszłam do niego, całując w skroń. – Ty jeden mnie tu rozumiesz.
– Tylko później nie płacz, że inni koledzy mają już wnuki – mruknęła obrażona, mama. – Spakowałam tobie trochę hallaca. Pewnie będziesz głodna, to sobie zjesz.
– Mnie też spakuj ciociu – wtrącił się. Juan.
– Ty mieszkasz w Wenezueli i Maria może tobie zrobić – przekręciła oczami. – A moja córeczka mieszka w Londynie i nie może.
– Przepraszam was, ale muszę się już zbierać. Za dwie godziny mam lot.
– Nie rozumiem, jak mogli w drugi dzień zrobić wam bankiet – westchnął, tata. – Mam nadzieję, że następnym razem zostaniesz na dłużej.
– Bardzo bym chciała, ale wiesz, że to nie zależy ode mnie – mruknęłam. – Idę, bo się spóźnię.
Wyszłam z salonu i poszłam do swojego pokoju. Moi rodzice mieszkali w małym parterowym domku na przedmieściach, Chicago. Od dnia, w którym opuściłam dom i zaczęłam żyć na własny rachunek, nic nie zostało zmienione w moim pokoju. Znów czułam, jakbym miała naście lat, a świat był piękny. Szkoda, tylko, że później okazało się inaczej, a ludzie bezlitośni. Wzięłam swoją walizkę, którą już spakowałam wczoraj i wróciłam z nią do salonu. Cała rodzina, przyszła mnie pożegnać, a w oczach mamy widziałam łzy. To również było i trudne, bo nie wiedziałam, czy nasze spotkanie znów nie będzie za kilka miesięcy.
– Bezpiecznej podróży – powiedziała mama, która przyszła pożegnać mnie razem z tatą.
– Jak dolecisz daj znać – przytulił mnie do siebie ojciec.
– Dam – wtuliłam się w jego tors. – Muszę już iść, bo za chwilę się spóźnię na samolot.
Podeszłam jeszcze do mamy, którą pocałowałam w policzki i wsiadłam do taksówki. Podałam adres lotniska, kierowcy i pomachałam rodzicom na pożegnanie. Uśmiechnęłam się do siebie, choć jedna pojedyncza łza smutku poleciała po moim policzku. Bardzo za nimi tęskniłam i tak krótko było dane nam pobyć za sobą. Zaczęłam bawić się naszyjnikiem, który dostałam od rodziców na gwiazdkę. Była to gwiazda, która w środku miała literkę; R. Tak bardzo ich kochałam...
***
Dziesięć godzin później, wylądowałam na Heathrow. Byłam zmęczona tak długą podróżą, dlatego marzyłam, aby położyć się w swoim łóżku i wyspać. Nie pocieszał mnie fakt, że za kilka godzin będę musiała szykować się do ostatniego już eventu z Deanem. Jedna część mnie się cieszyła, ale druga nie, bo to oznaczało, że już nasza znajomość się skończy. Nie chciałam tego. Przywiązałam się do niego, aż za bardzo. Nie chciałam tego, ale stało się. Przywiązałam i wręcz zakochałam. Zakochałam się w facecie, w którym nie powinnam.
Taksówkarz był na tyle miły, że wyjął moje bagaże, gdy dojechaliśmy na miejsce. Podziękowałam mu uśmiechem i poszłam do mieszkania. Jak się spodziewałam, było zamknięte, a to znaczyło, że Charlotte umówiła się z Gregiem. Zostawiłam walizkę przy drzwiach do swojego pokoju, wyciągnęłam świeżą piżamę i poszłam wziąć szybki prysznic. Po wyjściu z łazienki, od razu położyłam się do łóżka i usnęłam, niczym niemowlę.
Nie wiedziałam, ile czasu upłynęło od mojego położenia się do łózka, ale zaczął natrętnie dzwonić mój telefon. Najpierw zignorowałam połączenie, ale powtórzyło się ono jeszcze raz. Otworzyłam jedno oko, aby zlokalizować telefon, a później nawet nie patrząc kto dzwonił, odebrałam.
– Proszę – powiedziałam dalej sennym głosem.
– Rhiannon, to ja Dean.
– Czy ty wiesz, która jest godzina? Zadzwoń do mnie za kilka godzin.
– Kurwa, Rhiannon to ważne. Jestem na komisariacie.
– Co?! – momentalnie się obudziłam i usiadłam na łóżku. – Co ty tam, do cholery robisz?
– To nie rozmowa na teraz. Przyjedziesz mnie odebrać? Tylko będzie potrzebna kaucja.
– Parker, wynagrodzisz mi to. Na którym komisariacie jesteś?
– W centrum.
– Już jadę.
Wstałam z łóżka i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej pierwszy lepszy dres i ubrałam go. Z torebki wyciągnęłam portfel oraz kluczyki od samochodu i w biegu ubierałam adidasy. Wyszłam z mieszkania i poszłam na parking do samochód. Wyjechałam dość szybko z parkingu i pędziłam pustymi ulicami prosto na komisariat. Była dopiero czwarta rano, a ja jechałam ratować tyłek, Parkerowi.
– Ja po Deana Parkera – powiedziałam od razu do policjanta, który siedział za biurkiem.
– Pani...? – spojrzał na mnie znad notatek.
– Roderick. A teraz, niech pan ruszy swój tyłek, da, co mam podpisać, żeby wpłacić kaucję i chcę mojego chłopaka z powrotem – uśmiechnęłam się do niego na końcu zdania.
– Oczywiście – mruknął niezadowolony i podał mi kartki, które musiałam wypełnić.
Kaucja, wynosiła dziesięć tysięcy funtów. Nie wiedziałam, kto ją ustalił, ale zawyżył wartość góry lodowej o dobrych kilka tysięcy. Usiadłam na jednym z krzeseł przed biurkiem policjanta i czekałam, aż inny z nich go wyprowadzi z aresztu. Dałam nogę na nogę i nerwowo nią poruszałam, czekając na niego. Kiedy w końcu wyszedł zza zakrętu, poczekałam, aż policjant ściągnie mu kajdanki. Gdy to zrobił, wstałam z krzesła i pokazałam mu ruchem głowy na wyjście z komisariatu.
– Co ty sobie, kuźwa wyobrażasz?! – stanęłam na chodniku przed komisariatem i spojrzałam na niego. – Dean, to w ogóle nie jest śmieszne! – krzyknęłam, gdy zobaczyłam, że blondyn zaczął się śmiać.
– Jest, czarnulko – dotknął mojego policzka. – Jedźmy do ciebie i wszystko ci opowiem – zaczął kierować się do mojego Mercedesa.
– Boże, widzisz i nie grzmisz – westchnęłam i przejechałam rękoma po włosach.
Poszłam za nim do samochodu i odjechaliśmy spod komendy. Dean, przez cały czas był zapatrzony za okno, przez które i tak mało było widać. Teraz, gdy byłam z nim zamknięta w mniejszym pomieszczeniu, czułam od niego alkohol. Miałam nadzieję, że to była tylko pijacka awantura, ale coś czułam, że bardzo się mylę.
Kilkanaście minut później, gdy byliśmy już w moim mieszkaniu, zaprowadziłam go do kuchni, żeby na mnie poczekał, bo chciałam tylko pójść do swojego pokoju zostawić portfel oraz kluczyki. Przetarłam twarz rękoma i wróciłam do niego. Jednak, gdy weszłam do środka, nigdzie go nie widziałam. Przeszłam stół dookoła i zobaczyłam go siedzącego na podłodze. W ręce miał butelkę otwartej tequili. Usiadłam prawie obok niego, bo dzielił nas piekarnik. Podniosłam nogi i oparłam na nich łokcie. Odwróciłam twarz w jego stronę i czekałam, aż zacznie mówić. Pociągnął kilka łyków alkoholu, zanim zaczął to robić. Coś czułam, że i mi przyda się za chwilę alkohol.
– Cecylia, była moją dziewczyną. Spotykaliśmy się przez trzy lata. Pracowała u ojca jako jego sekretarka, więc często u niego byłem, choć tak naprawdę nigdy nie mieliśmy dobrych stosunków. Od zawsze czułem, że nie spełniam jego wymagań. Byłem naprawdę szczęśliwy. Lubiłem jej sprawiać niespodzianki i różne takie inne rzeczy. Pewnego dnia, ojciec oznajmił nam na kolacji, że chce rozwodu z mamą. Nigdy nie rozumiałem jego zachowania, aż do pewnego momentu. Wiedziałem, że za tym kryło się coś więcej. Ten stary chuj, wiedział, że jestem z nią szczęśliwy, ale i tak zwabił ją do łóżka. Cecylia, mnie zostawiła niedługo po tym, gdy ojciec nam to oznajmił. Na rozprawie sądowej, dowiedzieliśmy się, kim jest jego wybranka. Nie wiem, czym ją przekonał, ale coś musiał zrobić. Wiesz, że jest od niego dwadzieścia lat młodsza? – spojrzał na mnie, a później prychnął. – Kochany tatuś zaprosił mnie dzisiaj na kolację, aby oznajmić mi, że ona jest w ciąży, a później zostałem wydziedziczony. Tak, więc zostałem od dzisiaj bez ojca.
– Dean, ja... Nie wiem, co powiedzieć – wzięłam go za rękę. – Bardzo mi przykro – popatrzył na mnie wzrokiem pełnym bólu.
– Teraz już rozumiesz, dlaczego tak bardzo wypytywał się o nas, albo mówił takie bzdury. Znów chciał zniszczyć coś, co zaczęło mi wychodzić – uśmiechnął się blado.
– Nie zniszczy – pogładziłam go po policzku. – Oczywiście, dopóki oboje będziemy tak dobrze grali.
– Zgadza się. Cieszę się, że jesteś przy mnie – nachylił się do mnie i pocałował czule w usta. Nie chciałam tego. Wiedziałam, że z każdą minutą, jaką spędzimy razem, będzie jeszcze gorzej mi go opuścić.
– Mam nadzieję, że twoje święta były dużo lepsze od moich.
– Były. Jeśli pół Wenezueli zjedzie się w jedno miejsce to nie można się nudzić, hermoso – mrugnęłam do niego okiem. – Musimy iść opatrzyć tobie rękę oraz łuk brwiowy. Za kilka godzin mamy nasz ostatni event, jako para i nie możemy sobie przynieść wstydu – wstałam z zimnej ziemi i wystawiłam w jego stronę rękę, którą chętnie przyjął.
Zachwiało nas delikatnie, przez co wpadłam na jego tors. Podniosłam wyżej głowę i spojrzałam na niego. Oboje patrzyliśmy na siebie tak, jakbyśmy wiedzieli, że za chwilę wszystko się skończy. Nie chciałam, żeby widział moich łez, dlatego puściłam jego rękę i poszłam przodem. Wytarłam delikatnie policzki i weszłam do łazienki. Kazałam usiąść mu na ubikacji, a ja wyciągnęłam apteczkę.
– Może trochę zapiec – powiedziałam, gdy miałam przyłożyć wacik do jego pękniętej skóry na knykciach.
– Uwierz mi, nic nie może mnie dzisiaj bardziej zaboleć, niż wiadomości od ojca. – posłałam mu blady uśmiech i zaczęłam czyścić jego rany.
– Na szczęście nie trzeba zszywać – mruknęłam cicho. – Musiałeś się bić?
– To nie ja zacząłem, tylko tamten facet. Dziękuję – nasze spojrzenia się spotkały, a przez moje ciało przeszło coś dziwnego.
– Proszę, nie patrz się na mnie w ten sposób – powiedziałam tak cicho, że nawet nie wiedziałam, czy usłyszał.
– W jaki sposób? – wstał i położył dłonie na moich biodrach.
– Właśnie w ten. Zostaw mnie w spokoju – czułam, jak do moich oczu zaczęły napływać łzy.
– Problem w tym, że nie potrafię – połączył nasze usta razem.
To nie był nachalny pocałunek, lecz taki, jaki chciałam z nim przeżyć. Był deklaracją czegoś, co nigdy się nie wydarzy. Oddawałam mu pocałunki z taką samą pasją, z jaką on mnie całował. Wacik, który trzymałam w dłoni wypadł i spadł wprost na podłogę. Wplotłam dłonie w jego włosy, aby przysunąć go bardziej do siebie. Kochałam go. Kochałam go tak mocno, aż to mnie zaczynało boleć i przytłaczać. Chciało mi się płakać, że za chwilę już to wszystko stracę, a najbardziej jego.
Wsunął dłonie pod moją bluzę i sunął rękami, ku górze. Zahaczył o piersi, które nie miały na sobie żadnego stanika. Zaczął bawić się sutkami, które z każdym jego ruchem robiły się coraz bardziej twarde. Drugą dłoń wplótł w moje włosy i odchylił głowę do tyłu. Przeniósł usta na szyję, nie zaprzestając ruchów dłonią. Podniósł mnie i przeszliśmy do mojej sypialni. Postawił mnie na ziemi zaraz przy łóżku i odchylił się na tyle, aby ściągnąć moją bluzę oraz swoją koszulę. Przygryzł delikatnie wargę i spojrzał głęboko w moje oczy.
– Chcę, żebyś była moja, Rhiannon. Tylko moja – warknął wprost w moje usta.
Nie dał mi nawet chwili na odpowiedź, gdyż zaczął całować mnie głęboko. Oparłam dłonie na jego torsie i poruszałam nimi w górę i w dół. Czułam, jak mięśnie pod wpływem mojego dotyku napinają się. Dean, zrobił kilka kroków do tyłu tak, że opadłam plecami na materac łóżka. Stanął na końcu łóżka i zaczął zdejmować swoje spodnie wraz z bokserkami. Jego członek był już gotowy, aby we mnie wejść. Dotknął gumki od moich spodni, więc uniosłam biodra, aby pomóc mu je zdjąć. Podniosłam się na łokciach, aby móc go widzieć. Rzucił moje spodnie, gdzieś obok łóżka, a później na nie wszedł. Położyłam się i spojrzałam wprost na niego. W jego oczach zobaczyłam dziką żądzę. Nie wiedziałam, czym ona była spowodowana, ale słowa, jakie wypowiedział, dalej siedziały w mojej głowie. Nie chciałam być jego, gdyż wiedziałam, że spotka to się z wielkim rozczarowaniem z mojej strony.
Dean, połączył nasze usta razem i całował mnie zaborczo i głęboko. Jego twardy kutas, opierał się o mój brzuch, przez co stawałam się coraz bardziej spragniona. Pragnęłam jego, jak nikogo jeszcze. Chciałam, żeby mnie kochał, ale wiedziałam, że to będzie niewykonalne. Zaplotłam ręce wokół jego karku i przybliżyłam bardziej do siebie. Dean, odsunął na chwilę swoje biodra, aby mógł we mnie wejść. Westchnęłam w jego usta, gdy poczułam go w sobie. Przygryzłam mu wargę delikatnie, a on warknął w moje usta. Chwycił moje dłonie i przeniósł za głowę, dociskając do materaca. Zaplótł ze mną swoje palce i wychodził coraz szybciej.
– Dean... – jęknęłam w jego usta, co spotkało się z uśmiechem z jego strony.
– Czarnulko... Moja seksowna, nienasycona, czarnulko – mruknął i wykonał jeszcze głębsze ruchy.
Chciałam go dotknąć, ale mi nie pozwolił, tylko jeszcze mocniej złączył nasze dłonie. Podniosłam biodra, aby dać mu znać, że chcę mocniej. Dean, podniósł kącik ust i spełnił moją niemą prośbę. Jedną dłoń uwolnił z uścisku i dotknął mojej łechtaczki. Wciągnęłam powietrze i odchyliłam głowę do tyłu. Wiedział, ja sprawić kobiecie dobrze. Przymknęłam oczy i zaplotłam nogi na jego biodrach. Oboje jęczeliśmy, a w pokoju było słychać odgłos uderzanych o siebie ciał. Gdy byłam już blisko osiągnięcia orgazmu, objęłam jego policzki dłońmi i złączyłam nasze usta razem. Dean, zrobił jeszcze kilka głębokich ruchów i doszedł we mnie. Kiedy nasze oddechy uspokoiły się, położył się obok mnie i przyciągnął do siebie.
– Myślałam, że nie jesteś typem faceta, który zostaje na noc.
– Bo nie jestem – odpowiedział i położył dłoń na moich plecach. – Idź spać, bo czeka nas pracowity wieczór, czarnulko – pocałował mnie we włosy.
Mimowolnie na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Nie chciałam, aby go widział. Bałam się tego, co mogłabym przez to stracić. A mogłam stracić bardzo dużo. Mogłam stracić jego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro