Rozdział 14
Rhiannon
Leżałam w łóżku i patrzyłam na drzwi łazienki, za którymi zniknął, Dean. Zastanawiałam się, co to miało znaczyć? Dotknęłam swoich warg i delikatnie przejechałam po nich. Nie wiedziałam, jak mam to odczytać. W końcu byliśmy ze sobą na niby, a to, że tutaj się znalazłam, to był zwykły przypadek. Przykryłam się kołdrą i dalej o tym myślałam. Gdy usłyszałam, że zakręcił wodę, przymknęłam oczy udając, że już spałam. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a następnie zamykanych. Przez chwilę była cisza w pokoju i dopiero po jakimś czasie poczułam, jak łóżko się ugina. Nie zbliżył się do mnie, dopóki nie spałam. W końcu westchnęłam cicho, odwróciłam się do niego tyłem i poszłam spać, choć sen w ogóle nie chciał nadejść. Pół nocy przewracania się z boku na bok. Dopiero, gdy na dworze zaczynało świtać, udało mi się zasnąć.
***
Po paru godzinach snu, obudziłam się i dotknęłam ręką jego strony łóżka. Była zimna, dlatego otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam Deana, jak stał przy oknie i palił papierosa. Miał na sobie dresy i bluzę, co znaczyło, że był już po porannym biegu. Wstałam po cichu z łóżka i podeszłam do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się w moją stronę, parę sekund popatrzył i odwrócił wzrok.
– Odwieziesz mnie, czy mam zamówić sobie taksówkę?
– Odwiozę – mruknął i wyrzucił niedopałek. Odszedł ode mnie, ściągając po drodze bluzę, przez co mogłam podziwiać jego grę mięśni.
– Coś zrobiłam? Bo traktujesz mnie, jak intruza – zaplotłam ramiona na piersi, a mój ton podniósł się o kilka skali.
– Nie – w końcu spojrzał na mnie dłużej, niż kilka sekund. – To we mnie jest problem. Rozumiesz?! – podszedł bardzo blisko mnie. Musiałam podnieść głowę, aby połączyć nasze oczy. – Kocham inną dziewczynę, ale ty.... – dotknął mój policzek.
– Ale ja? – starałam się go zrozumieć.
– Kurwa, Rhiannon. Nie umiem... – zaczął mnie gwałtownie całować.
Nie wiedziałam, o co mogło mu chodzić, ale zapomniałam w chwili, gdy nasze języki połączyły się. Całował mnie z namiętnością, jakiej dotąd nie doświadczyłam. Cofał mnie do tyłu, aż uderzyłam nogami o łóżko, a później na nie opadłam plecami. Nie przerywając naszego pocałunku, wsunął swoje dłonie pod podkoszulek i dotknął mojego brzucha, a później kierował się coraz wyżej. Chwycił moje piersi w obie swoje dłonie i ściskał je, bawiąc się na przemian sutkami. Bezwstydnie jęczałam mu w usta. Rozdzielił nasze wargi na tyle aby zdjąć mój podkoszulek i rzucić go, gdzieś obok na podłogę. Zaplótł nasze palce razem i położył dłonie obok mojej głowy. Znów zaczął mnie całować gwałtownie i głęboko, przygryzając od czasu do czasu moje wargi. Czułam na brzuchu jego twardego kutasa. Zaczęłam się delikatnie poruszać, aby dać mu znak, że dłużej już nie wytrzymam. Byłam już tak spragniona jego, że bałam się, iż zaraz wybuchnę.
– Jesteś nienasycona – warknął w moje usta i wziął jedną dłoń.
Wyciągnął członka na wierzch i parę razy pojeździł nim po mojej spragnionej kobiecości. Wydawałam z siebie dźwięk rozpaczy. Bardziej nie mogłam już być gotowa, niż byłam teraz. Uniosłam biodra w niemej prośbie, aby w końcu we mnie wszedł. Koniuszek jego kutasa zatopił się we mnie, ale chciałam więcej. Pragnęłam więcej.
– Dean, proszę – zaczęłam błagać.
– Na to czekałem – uśmiechnął się kącikiem ust i wszedł we mnie cały.
Odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy. Dean, wchodził i wychodził ze mnie bardzo szybko. Czułam, jak jego kutas, idealnie trafia w mój czuły punkt. W całym pokoju można było usłyszeć odgłos obijanych o siebie ciał. Otworzyłam oczy i trafiłam na jego tęczówki o kolorze lodu. Patrząc się na nie, odczuwałam wszystko dwa razy bardziej. Położyłam mu dłonie na ramionach, wbijać w nie paznokcie. Blondyn, nawet się na to nie skrzywił, tylko dalej mnie pieprzył. Na naszych ciałach, zaczęła pojawiać się warstwa potu. Zaplotłam nogi w pasie, a wtedy jego członek, wszedł we mnie jeszcze głębiej. Położył dłoń na mojej piersi i ściskał ją, niemal boleśnie.
– Dean – jęczałam pomiędzy pchnięciami.
Rama łóżka, zaczęła rytmicznie uderzać o ścianę za nią. Dean, zaczął całować mnie od szyi po dekolt, wracając z powrotem do ust. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam jego. Jeszcze z żadnym facetem nie pieprzyło mi się tak dobrze. Nawet z moimi byłymi. Blondyn, odchylił się i oparł dłońmi o ramę za moją głową, nie przestając we mnie wchodzić i wychodzić. Położyłam dłonie na jego torsie, przesuwając po nim rękoma. Poczułam, jak orgazm zaczął wzrastać w moim ciele. Odchyliłam głowę do tyłu i jęczałam słowa, których sama nie rozumiałam.
– Dojdź, Rhiannon – przeniósł dłoń na łechtaczkę i zaczął zataczać na niej kręgi.
Po jego słowach i dotyku, przepadłam. Moim ciałem wstrząsnął orgazm. Wykrzyczałam jego imię i opadłam na poduszki. Dean, zrobił jeszcze kilka ruchów i doszedł we mnie. Opadł zmęczony na mnie, podtrzymując się na łokciach, zaraz obok mojej głowy. Popatrzyłam na niego, ale nie mogłam odgadnąć o czym myślał. Odgarnął mi włosy z twarzy i wtulił nos w zagłębie mojej szyi.
– Zajebiście pachniesz – przejechał nosem parę razy po mojej szyi.
– Stary, potrzebna mi twoja pomoc – usłyszałam, jak drzwi do pokoju otwierają się, a moje ciało ogarnęła panika.
– Kurwa. Sam, nie teraz! – krzyknął Dean, ale wtedy drzwi się otworzyły i stanął w nich wysoki brunet. Starałam się przykryć kołdrą, która była, gdzieś skopana, ale nie udawało mi się, dlatego przytuliłam do siebie Deana, żeby się nie odsunął.
– Ja pierdole. Sorry, Dean – powiedział zmieszany.
– Jak, kurwa widzisz, jestem zajęty – warknął, nie patrząc w jego stronę. – Ale dla ciebie zrobię wyjątek. Poczekaj w salonie za chwilę przyjdę.
– Jeszcze raz przepraszam – drzwi się zamknęły i dopiero wtedy puściłam blondyna.
– Mam sprawę do załatwienia – mrugnął i wyszedł ze mnie. – Pogadam z Samuelem i odwiozę ciebie.
Wstał z łóżka, podszedł do szafy i wyjął z niej bieliznę, a później spodnie oraz koszulkę. Wychodząc z pokoju, posłał mi jeszcze swój seksowny uśmiech i już go nie było. Położyłam ręce na twarz i westchnęłam. Lepszego pierwszego wrażenia nie mogłam zrobić. Odgarnęłam włosy i wstałam z łóżka. Wzrokiem przeszukałam swoich rzeczy i poszłam je ubrać. Wczorajszą bieliznę schowałam do torebki, ubrałam sukienkę, szpilki, włosy poprawiłam rękami, wiążąc je w koka i wyszłam z jego pokoju, zabierając kurtkę oraz szpilki.
Będąc na ostatnim stopniu, przewiesiłam kurtkę na poręczy i poszłam w stronę głosów. Zatrzymałam się w progu do salonu i patrzyłam na Deana oraz jego kolegę. Brunet, siedział na fotelu, a blondyn przed nim na kanapie i coś mu tłumaczył. Weszłam do salonu i oboje na mnie spojrzeli.
– Cześć. Jestem, Rhiannon – wyciągnęłam do tamtego dłoń.
– Samuel – podał swoją i uśmiechnął się. – Więc, to ta sławna, Rhiannon – przeniósł wzrok na Deana.
– Zgadza się – odpowiedział mu cicho. – Wróćmy do tematu, Sam – poczułam się tam niechciana.
– To ja może pójdę, a wy dokończcie rozmowę – popatrzyłam na Deana.
– Zostań – odezwał się, Samuel. – Potrzebuje też poznać zdanie kobiety na ten temat – pokazał na kanapę, żebym usiadła obok mojego udawanego chłopaka.
– Jaki ten temat – rozsiadłam się wygodnie.
– Mam dziewczynę, Emmę. Zrobiłem jej coś strasznego kilka lat temu i od tej pory nie może mi wybaczyć. Nie dawno dowiedziałem się o istnieniu mojej córki, Cassidy. Emma, próbuje mi wybaczyć, ale jej się nie udaje. Jest dobrze, ale za chwilę coś się stanie i znowu jest źle. Sam już nie wiem, co mam robić.
– Zostaw ją samą na kilka dni. Ona musi pomyśleć – powiedział, Dean.
– Bzdura – odezwałam się i oboje spojrzeli na mnie. – Ile już trwa teraz wasza przerwa?
– Cztery dni.
– To jej wystarczy. Chodź do niej, przynoś kwiaty i inne te bzdety, które lubi każda dziewczyna. Macie córkę, więc masz pretekst, żeby spędzać z nią każdą chwilę. Wystarczająco miała już wolnego. Gdy zobaczy, że tobie już nie zależy, to być może zacznie sobie szukać nowego faceta – wzruszyłam ramionami.
– Żadnego nowego faceta! – obruszył się, Samuel.
– To zacznij coś robić, bo tak może się stać.
– Lepiej daj jej jeszcze kilka dni wolnego – wtrącił się, Dean.
– W żadnym wypadku! – popatrzyłam na niego, jak na kogoś chorego psychicznie. – Dziewczyny są z natury pamiętliwe. Emma, zawsze to będzie pamiętać. Nawet, jak będzie razem. Musisz stworzyć nowe, lepsze wspomnienia.
– Myślisz, że to się uda? – popatrzył się na mnie blondyn.
– A czemu by nie, panie mądralo? – położyłam dłoń na oparciu kanapy i patrzyłam na niego.
– Bo jesteście skomplikowane. Raz będzie dobrze, a za chwilę już nie.
– I dlatego ma nie próbować walczyć? – pokazałam na Samuela. – Mają córkę, więc tym bardziej powinien walczyć.
– Ale widzisz, jaka jest Emma...
– Jak taka, jak każda inna. Myślisz, że jakby mnie takie coś spotkało, to bym od razu jakiemuś facetowi wybaczyła? Jesteś w błędzie, Dean. Musiałbyś być kobietą, aby to zrozumieć.
– Czyli, jak jestem facetem to tego nie zrozumie? Rhiannon, nie bądź śmieszna. Niech da jej jeszcze kilka dni.
– A wiesz, co? Pieprz się – popatrzyłam na jego kolegę, który skakał wzrokiem pomiędzy nim, a mną. – Zrób, jak uważasz, ale pamiętaj, że każda kobieta chce być doceniana i czuć, że jesteś obok, choć ciebie odtrąca. Nie znam Emmy, ale z tego, co mówisz, wybaczy tobie, tylko potrzebuje trochę więcej czasu, niż inna dziewczyna.
Wstałam z kanapy, dotknęłam jeszcze delikatnie jego ramię, aby dodać mu otuchy i poszłam po swoją kurtkę. Ubrałam ją i wyszłam przed dom. Momentalnie tego pożałowałam.
– Ja pierdole, jakie zimno.
Zapięłam kurtkę i zaczęłam iść w stronę swojego domu. Czekało mnie dobre czterdzieści minut marszu, ale nie miałam zamiaru zostać dalej w tym domu, gdzie moje zdanie było zrównane z ziemią. Musiałam bardzo dziwnie wyglądać dla kogoś z boku. Szpilki, krótka sukienka i kurtka, która nie nadawała się na połowę grudnia. Zaplotłam ramiona na piersi i szłam przed siebie, patrząc, żeby nie wywrócić się przypadkiem na chodniku. Koło mnie zatrzymał się samochód. Nie musiałam być jasnowidzem, aby wiedzieć kto to był.
– Rhiannon, wsiadaj do samochodu! – krzyknął przez opuszczoną szybę, Dean.
– Dzięki, przejdę się – podniosłam głowę i szłam wyprostowana, jak struna.
– Nie pierdol głupot, tylko wsiadaj! – zatrzymałam się i popatrzyłam na niego.
– Odwieziesz mnie tylko przez to, że jest mi zimno.
Wsiadłam do samochodu, zapięłam pas i nie patrząc się na niego, kazałam mu ruszać. Zauważyłam kątem oka, jak przez chwilę na mnie patrzył, ale nic się nie odezwał. Po chwili włączył się do ruchu i pojechaliśmy w stronę mojego apartamentu. W połowie drogi zadzwonił jego telefon. Odebrał go na zestawie głośnomówiącym w samochodzie.
– Witaj, synu – ciało Deana, od razu całe się napięło.
– Ojcze – przywitał się sztywno. – Po co do mnie dzwonisz?
– Z taką kulturą do ojca się odnosisz? Chyba nie tak cię wychowałem.
– Masz rację. Wychowałeś mnie na zimnego sukinsyna. Czego ode mnie chcesz?
– Cecylia, zaprasza ciebie do nas na święta. Masz przyjść w pierwszy dzień świąt.
– Może mam inne plany? – odburknął. Teraz dostałam potwierdzenie, że coś musiało się zdarzyć na linii; ojciec/syn.
– To te plany właśnie się zmieniły. Osiemnasta. Tylko się nie spóźnij – rozłączył się, a ja niepewnie popatrzyłam na Deana.
Zaciskał miarowo szczękę i palce na kierownicy. Jego knykcie robiły, aż się z tego powodu białe. Chciałam coś zrobić, żeby go uspokoić, ale nie wiedziałam, za bardzo co, dlatego patrzyłam się przed siebie. Chciałam, aby sam poruszył ten temat, ale tego nie zrobił. Dojechaliśmy pod mój apartament i dopiero wtedy na mnie popatrzył.
– Najbliższy bankiet w poniedziałek? – zamrugałam parę razy, gdyż nie spodziewałam się takiej zmiany tematu.
– Tak. W poniedziałek. Dzięki za podwózkę.
– Jesteś pewna, że Charlotte, będzie już w domu? – dotknął mojego ramienia.
– Jestem pewna. Jeszcze raz dzięki – wysiadłam z samochodu.
– Do zobaczenia, czarnulko – usłyszałam jego cichy głos, gdy zamykałam drzwi.
Nie zareagowałam już na to, tylko nie patrząc się za siebie weszłam do apartamentowca. Portier przywitał mnie skinieniem głowy, na co mu odpowiedziałam. Będąc na swoim piętrze, delikatnie zapukałam do drzwi, mając nadzieję, że faktycznie Charlotte już była w mieszkaniu. Usłyszałam po drugiej stronie drzwi kroki, więc oddychnęłam z ulgą. Po chwili otworzyła mi przyjaciółka, która wyglądała, jakby czołg po niej przejechał. Jej idealne – zawsze – włosy odstawały teraz w każdym kierunku świata, a makijaż miała na całej twarzy.
– Nawet nic nie mów – zagroziła mi palcem i wpuściła do środka.
– Musiałam spędzić noc u góry lodowej, bo zapomniałam, że wzięłaś klucze – powiedziałam, kierując się do kuchni po herbatę.
– Góra lodowa? – usłyszałam głos Grega za sobą. Prawie z wrażenia się przewróciłam na środku kuchni.
– Ja pieprze, co ty tutaj robisz? – odwróciłam się do niego przodem.
– Co ja tutaj mogę robić, Rhiannon? – oparł ręce na biodrach.
– Mam nadzieję, że chociaż nie pieprzyliście się na tym stole. Nie mam zamiaru zamiaru jeść tam, gdzie był twój chuj – uśmiechnęłam się do niego miło, a później odwróciłam i wzięłam szklankę.
– Spokojnie. Ta sfera jest wolna od mojego plemnika, ale za inne nie obiecuję.
– Przestań, bo się porzygam – udałam odruch wymiotny. – Gdyby Dean wiedział, że tu jesteś pewnie by wszedł na górę, a tak odjechał.
– Nic się nie stało – kątem oka zauważyłam, jak podszedł do Charlotte i pocałował ją w usta. To było tak gorące, że musiałam odwrócić wzrok. – Będę leciał, dziewczyny. Trzymajcie się.
Odwróciłam się z kubkiem w dłoni i kiwnęłam mu głową z uśmiechem. Obserwowałam go, dopóki nie wyszedł z mieszkania. Poczekałam, aż odejdzie, a do kuchni wróci przyjaciółka. Stanęła na przeciw mnie i wzięła z moich dłoni szklankę z gorącą herbatą i upiła kilka łyków.
– No co chcesz wiedzieć? – westchnęła w końcu.
– Jak to co? Wszystko! – odebrałam od niej szklankę i postawiłam obok siebie na blacie. – Dobrze się pieprzy? Jakiego ma?
– Powiem tyle, Rhiannon. Jeśli on stał w kolejce po kutasy z Deanem, to mogę sobie wyobrazić, że twój jest tak samo dobry, jak mój. Ma długiego, bez żadnego włoska, a jak się pieprzy... – zaczęła się wachlować dłonią. – Na samo wspomnienie robi się gorąco.
– Ale ci dobrze – pchnęłam ją delikatnie za ramię. – Zrobiło mi się gorąco przez ciebie!
– Nie wątpię. A jak tam u ciebie i twojego chłopaka z cudownym diabelskim kutasem?
– Bez zmian – westchnęłam i moja mina od razu zrzedła. – Powiedział mi, że kocha inną dziewczynę – wzruszyłam ramionami.
– Moje biedactwo – przytuliła mnie do siebie. – A to suchy kutas z niego.
– Masz rację. Suchy kutas.
Przytuliłam ją do siebie mocniej. Charlotte miała rację. Zaczynałam się w nim zakochiwać, ale nie wiedziałam czemu. To nie tak miało się wszystko potoczyć. To miała być tylko zabawa, której chcieliśmy. Dean, był pierwszym facetem, do którego poczułam to, czego nie poczułam do swoich byłych narzeczonych. Zaczynałam rozumieć, o co chodziło mojej mamie, gdy mówiła, że jak spotkam prawdziwą miłość, będę widziała tylko tą osobę, a reszta świata zniknie, jak we mgle. Oficjalnie mogę powiedzieć, że Rhiannon Roderick się zakochała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro