Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Rhiannon

Patrząc na Deana, zaczynałam w nim dostrzegać fajnego faceta. Ciekawiło mnie, co poróżniło go tak z ojcem, że ledwo się tolerowali w swojej obecności. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego. Umiał mnie uspokoić, jak nikt wcześniej. Charlotta, była moją przyjaciółką, która wiedziała, jak obchodzić się z panikarą, ale potrzebowałam właśnie jego. Zaczynało mnie to lekko przerażać, ale w większości przypadkach szybko potrafiłam się do kogoś przyzwyczaić.

– Nie patrz tak na mnie – warknął przez zaciśnięte zęby.

– Jak? – pomrugałam parę razy i wstałam z krzesła.

– Właśnie tak, Rhiannon. Wyglądasz, jakbyś się we mnie zakochała. Ja chcę tylko przyjaźni z bonusem. Kocham kogoś innego.

Poczułam się, jakbym właśnie teraz boleśnie spadła na ziemię. Chociaż wiedziałam, że nic poza seksem w tej relacji nie będzie, to i tak to zabolało. Przybrałam na twarzy mój najbardziej szczery uśmiech i dotknęłam jego umięśnionego torsu.

– Spokojnie, Parker. Nie chcę, żebyś został narzeczonym numer trzy – zaśmiałam się. – Chodźmy dokończyć śniadanie.

Podeszłam do drugiego blatu, na którym zostawiłam następną porcję bułeczek do pieczenia. Oparłam się dłońmi o blat i zatopiłam się w swoich myślach. Byłam ciekawa, kim była dziewczyna, która zawładnęła jego sercem. Teraz już rozumiałam, dlaczego nie chciał związków, tylko pieprzenia. Jednak w dalszym ciągu zastanawiałam się, dlaczego to właśnie ze mną chciał udawać ten związek. Jaki miał w tym cel? Odwróciłam się do niego przodem. Zauważyłam, że mi się przyglądał. Podszedł do mnie powolnym krokiem i przyparł do blatu za mną. Położył dłonie na moich biodrach, a czoło oparł o moje.

– Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, ale to niestety prawda. Nie mogę dać tobie, ani innej dziewczynie czegoś więcej, niż mój kutas, czarnulko.

– Nawet o niczym więcej nie myślałam, Dean – odparłam i podniosłam na niego wzrok.

Niebieskie oczy o barwie lodu, dokładnie mi się przypatrywały. Oblizałam delikatnie wargi, nie odrywając mojego wzroku od jego. Podniósł mnie za uda i posadził na kuchennym blacie. Przybliżył swoje usta do moich. Smakował papierosami. Bardzo rzadko widziałam, żeby palił. Ciekawiło mnie, czy może w ogóle palić, będąc jednym z piłkarzy. Chwycił mnie za kark i jeszcze bardziej przybliżył do siebie. Całował mnie głęboko, a chwilami zahaczał zębami o wargi, żebym szerzej je otworzyła. Położyłam na jego ciele dłonie. Poczułam pod nimi jego wyrzeźbione mięśnie i sunęłam coraz niżej, aż do gumki jego bokserek.

– Nie mam nic przeciwko takiemu widokowi, ale nie mam ochoty w swoim śniadaniu znaleźć twojej spermy, Parker – oderwałam swoje usta i spojrzałam na Charlotte, która właśnie weszła do kuchni.

– Ciebie też miło widzieć, Charlotto – popatrzył się na nią Dean i posłał szeroki uśmiech. – Nie chcesz spróbować takich pyszności? – odszedł ode mnie i usiadł na przeciwko niej przy stole.

– Nigdy w życiu – przyłożyła palec do ust udając, jakby miała wymiotować. – Wolę nie zatruć się czymś, co było w większości lasek w Londynie.

– Rhiannon, jakoś nie narzeka – odgryzł się jej.

Zaczęłam kaszleć i popatrzyłam się na nich. Choć widziałam plecy Deana, mogłam przysiąść, że się uśmiechał. Zmrużyłam oczy, zabijając go tym wzrokiem. Przyjaciółka spojrzała na mnie i dwuznacznie poruszyła brwiami. Bezgłośnie powiedziałam; zabije cię i odwróciłam się do piekarnika, aby wyciągnąć pierwszą partię pieczywa.

– Uwaga, gorące – powiedziałam, kładąc blachę na stół.

– Czy to nie arepa?! – zapiszczała Charlotta, jak małe dziecko.

– Dokładnie tak, przyjaciółko – podeszłam do niej i pocałowałam ją w policzek. – To moje Wenezuelskie tradycyjne śniadanie. Mieszkając w Chicago, mama bardzo często je robiła – wytłumaczyłam Deanowi, widząc jego niezrozumiały wzrok.

– Już nie mogę się doczekać, żeby to spróbować – sięgnął po jedną i chciał ją od razu wkładać do ust.

– Nie! – krzyknęłam i wyrwałam mu bułkę z rąk. – Pokaże tobie, jak to trzeba jeść – przekroiłam ją na pół, a później dodałam sera żółtego i pomidora. – Teraz spróbuj.

– Mnie też tego uczyła jeść – odezwała się Lottie, odgryzając kawałek. Posłałam jej buziaka w powietrzu.

Wzięłam swoje pieczywo i zrobiłam je dokładnie tak samo, jak Deana. Uśmiechnęłam się do niego, gdy zobaczyłam, że sięga po następną bułkę. Jedliśmy wszyscy w ciszy. Zauważyła, jak czasami wzrok przyjaciółki, przeskakiwał ode mnie do blondyna. Nie wiedziałam, o co mogło jej chodzić. Podałam wszystkim herbatę i siedzieliśmy przy stole. Zaczynałam czuć się normalnie w towarzystwie Deana. Nawet mógłby być moim przyjacielem.

Po godzinie, blondyn zaczął się zbierać. Wrócił do mojego pokoju, gdzie zostawił rzeczy, a ja zaczęłam sprzątać. Charlotta, zniknęła w swoim pokoju, tłumacząc, że musi dopracować sukienkę dla koleżanki. Kiedy włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki, Parker wyszedł z pokoju. Był już ubrany w swoje ciuchy.

– Będę się zbierał. Do zobaczenia – podszedł do mnie i pocałował w czoło.

– Do zobaczenia, mój chłopaku – uśmiechnął się kącikiem ust i wyszedł z mojego apartamentu.

Wzięłam kubek gorącej herbaty i wyszłam na balkon. Patrzyłam za nim przez cały czas. Obserwowałam go, jak otworzył samochód, później do niego wsiadł i odjechał. Stałam tak chwilę, dopóki nie zniknął za najbliższym zakrętem. Upiłam niewielki łyk i dalej stałam w tym samym miejscu. Znów zaczęłam myśleć nad słowami, które wypowiedział. Chciałam spotkać tą dziewczynę i nas porównać, co miała ona, czego ja nie miałam. Kątem oka zauważyłam, jak na balkon weszła Charlotta z kieliszkiem w ręku, który był wypełniony winem.

– Ciężka noc? – zapytałam, gdyż przy śniadaniu wydawała się normalna.

– Ciężkie życie – westchnęła i popatrzyła na mnie. – Nie rób tego, Rhiannon. Nie rób tego.

– Czego? – odwróciłam głowę w jej stronę.

– Właśnie tego. Nie zakochuj się w takim dupku. Widziałam, jak na niego patrzyłaś przy śniadaniu. Rhiannon, nie chcę, żebyś później przez niego płakała. Już cię trochę znam i widzę, kiedy coś się święci.

– Charlotta, przesadzasz – dotknęłam jej ramienia. – Nic takiego się nie stanie – odwróciłam się, żeby wrócić do mieszkania i zobaczyłam jego papierosy oraz zapalniczkę. Wzięłam je ze sobą i poszłam do pokoju. Usłyszałam jeszcze, jak przyjaciółka powiedziała cicho.

– Tylko, że to już się stało.

Zignorowałam jej słowa i weszłam do swojego pokoju. Jego papierosy położyłam na komodzie i wzięłam pierwsze ciuchy z brzegu, jakie wisiały w szafie. Zdjęłam swój dres, który miałam na sobie i założyłam bardziej wyjściowe ciuchy. Miałam dzisiaj nakręcić reklamę perfum, których nawet nigdy w życiu na oczy nie widziałam. Cieszyłam się, że niedługo święta i będę mogła odpocząć. Czasami męczyło już mnie nieustające pozowanie, ale kochałam to. To było coś, co mogłabym przez cały czas robić. Moją idolką od zawsze była Joanna Krupa i ją też chciałam naśladować.

Wzięłam torebkę oraz klucze od Mercedesa i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam na miejsce kręcenia reklamy. Dziękowałam naturze, że chociaż była połowa grudnia, to na dworze było nad wyraz ciepło. Miałam nadzieję, że w Chicago będzie równie ciepło, co tutaj. Pojechałam do starego zamku, w którym mieliśmy nakręcić reklamę.

Po prawie pół godzinnej jeździe, zaparkowałam przy innych samochodach z agencji. Obok stały dwa kampery. W jednym były ciuchy, a w drugim makijażystka oraz fryzjer. Przywitałam się machnięciem ręki z Jaydenem oraz Vanessą i poszłam to pierwszej przyczepy.

– Cześć – powiedziałam do młodej dziewczyny, która stała przy sukienkach.

– Cześć. Eveline – podała mi rękę. – Jestem stażystką i mam tobą się dzisiaj zająć.

– Dobrze – usiadłam na obrotowym fotelu i patrzyłam, jaką sukienkę mi wybierała.

Wyciągnęłam telefon i zaczęłam czytać wiadomości na mój temat oraz Deana. Nie znalazłam niczego ciekawego. Miałam wyłączać stronę plotkarską, gdy zobaczyłam wielki nagłówek: HENRY PARKER; – RHIANNON, BĘDZIE IDEALNĄ SYNOWĄ.

Co kurwa?!

Nacisnęłam i czekałam, aż artykuł się otworzy. Zaczęłam nerwowo stukać paznokciami o blat toaletki. W końcu zaczęłam czytać artykuł: Henry Parker, ojciec Deana Parkera, sławnego piłkarza jednej z drużyn w Londynie, skomentował jego związek z Rhiannon Roderick, sławną modelką, która w krótkim czasie zrobiła wielką karierę w branży modelek w Londynie. Przypomnijmy, że właścielką agencji modelek jest Sophia Campbell, matka Deana Parkera i była żona Henrego Parkera. Biznesmen oraz właściciel sieci hoteli w całej Anglii, skomentował związek syna z modelką; – Rhiannon, będzie idealną synową. Nigdy nie wierzyłem, że mój syn będzie w związku, ale teraz stało się niemożliwe. Życzę im szczęścia i jak najszybszego ślubu. Czy to oznacza, że playboy Londynu zamierza się ożenić?

Zablokowałam telefon i rzuciłam nim przed siebie, prawie trafiając w Eveline. Dziewczyna spojrzała na mnie, ale pokręciłam głową, żeby nic nie mówiła. Zacisnęłam pięści i starałam się uspokoić. Coś z ojcem Deana, było ewidentnie nie tak. Parker, mówił, że nie mam się czym martwić, a tutaj było coś całkiem innego na rzeczy. Po nakręceniu reklamy, musiałam zadzwonić do Patty i z nią porozmawiać na ten temat.

– Rhiannon? – zapytała niepewnie Eveline, jakby się bała, że na nią wybuchnę. – Mam już gotową pierwszą sukienkę. Musisz się przebrać i pójść do drugiego kampera.

– Już idę – podniosłam się z fotela i wzięłam od dziewczyny sukienkę, która miała dużą ilość tiulu i była w pudrowo różowym kolorze.

Przeszłam do prowizorycznej przebieralni i zdjęłam swoje rzeczy. Założyłam tą wielką sukienkę, w której nie widziałam końca i wyszłam z pomieszczenia. Odwróciłam się do Eveline, żeby pomogła mi ją zapiąć. Gdy to zrobiła zaczęłam się rozglądać za swoim telefonem, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć w gąszczu tych sukienek i falban.

– Jak znajdę, to ci go przyniosę – odpowiedziała na moje nieme pytanie.

– Dzięki – uśmiechnęłam się do niej, a później wyszłam z przyczepy, prawie przewracając się na ostatnim stopniu tylko po to, żeby przejść do drugiego, gdzie dziewczyny będą mnie malować.

Całe moje przygotowania trwały jeszcze godzinę. Miałam rozpuszczone i pofalowane włosy, a makijaż w kolorach różu. To był wyjątek, gdzie dałam się pomalować innej dziewczynie. Gdy byłam gotowa, podeszłam do scenarzysty, tego całego projektu. Pokazał nam na wielki stary ogród, żebyśmy tam przeszli. Moim partnerem był początkujący model, dla którego ta reklama miała być drogą do wielkiej kariery. Scenariusz na reklamę był bardzo prosty. Musiałam przebiec parę metrów oglądając się za siebie, a Kris miał mnie gonić. Później miało być przeniesienie do wnętrza zamku i wielkiej sypialni, w której miałam usiąść na łóżku i odchylić się do tyłu, jakbym czekała na seks. Z planu wszystko było bardzo proste, oprócz tego, że facet musiał sobie zapomnieć, iż byliśmy na dworze w grudniu. Owszem było ciepło, ale nie na sukienkę na ramiączkach. Starałam się robić wszystko najlepiej, jak umiałam, abyśmy przenieśli się do ciepłego wnętrza zamku. Ale po piątej powtórce tego samego ujęcia miałam dość.

– Rhiannon, biegnij wolniej! – krzyknął facet od reklamy.

– Jak chcesz wolniej to sobie daj slow motion – odgryzłam się w jego stronę cicho, żeby się do mnie jeszcze nie przyczepił.

Kris, zaśmiał się pod nosem, ale posłałam mu takie spojrzenie, że zaraz zamilknął. Podniosłam tą jebaną sukienkę i wróciłam na moje początkowe miejsce. Usłyszałam; akcja! I zaczęłam od nowa biec najwolniej, jak umiałam. Odwróciłam się, zaczęłam biec tyłem dosłownie parę sekund i się wywróciłam.

– Kurwa! – krzyknęłam, gdy przewróciłam się na plecy.

– Pomogę tobie wstać – podał mi rękę, Kris.

– Nie. Ja tu teraz będę leżeć – położyłam dłonie wzdłuż ciała. Odwróciłam wzrok i popatrzyłam na faceta, który był za to odpowiedzialny. – Widzisz?! To twoje pieprzone slow motion na mnie tak podziałało! Wykorzystaj, któreś z innych ujęć, bo już więcej tobie nie będę biegać, jak idiotka.

Podniosłam się bez niczyjej pomocy, wzięłam cały dół sukienki w ręce i oburzona wróciłam do pierwszej przyczepy. Całą siłą zamknęłam drzwi od niej i wydałam z siebie nieokreślony dźwięk i wyrzuciłam ręce, ku górze. Spojrzałam w lewą stronę i zauważyła Eveline, która na mnie się dziwnie patrzyła.

– Twój telefon – podała mi go i szybko cofnęła dłoń, jakby bała się, że za chwilę ją straci.

– Dziękuje, Eveline – odblokowałam telefon, żeby zobaczyć, czy przypadkiem nie dzwonił Dean.

– Pani Rhiannon – niepewnie zaczęła. – Bo gdy pani nie było, zadzwonił pani chłopak, pan Parker i odebrałam.

– Co zrobiłaś?! – podniosłam głos. – Ja pierdole, Eveline – oparłam głowę o drzwi za mną. – Nie trzeba było tego robić. Co chciał?

– Pytał się, gdzie pani jest. Powiedziałam mu, ale on nic nie odpowiedział, że przyjedzie.

– Bo nie musiał – westchnęłam. – To Dean – wróciłam do niej wzrokiem. – Skończyliśmy nagrywać ten bieg, więc przygotuj mi tą drugą sukienkę.

– Już szykuje – podeszła do wieszaka, szukając następnej kreacji. Wybrałam numer Patty i czekałam, aż odbierze.

– Domyślam się, że widziałaś artykuł – zaczęła, nie siląc się na powitanie.

– Widziałam i dlatego do ciebie dzwonie. Trzeba to jakoś odkręcić, a nie mam pomysłu, jak.

– Za godzinę powinnaś już skończyć nakręcać reklamę, więc umówmy się w naszej kawiarni z widokiem na Tamize. Przyjdziesz i na spokojnie to wszystko omówimy, dobra?

– Dobra.

– Zacznę przygotowywać sobie artykuły i inne swoje papierzyska. Do zobaczenia, hiszpańskie słońce.

– Do zobaczenia – rozłączyłam się, a stażysta podała mi sukienkę. – Dzięki.

Pomogła mi zdjąć to tiulowe coś, a później zapięła mi sukienkę, która była przylegająca i w czarnym kolorze. Stylistka poprawiła mi lekko włosy i kazała się pośpieszyć. Powiedziała, że już wszyscy na mnie czekają.

A niech sobie poczekają.

Mogliśmy po tysiąc razy kręcić scenę biegu, tak teraz mogą poczekać kilka minut. Specjalnie zwolniłam kroku i rozglądałam się po otoczeniu. Mogłam stwierdzić, że było to piękne miejsce, chociaż był grudzień i zima w pełni. Weszłam do wnętrza wielkiego zamku i skierowałam się w stronę, z której dochodziły odgłosy rozmów.

– No nareszcie – westchnął scenarzysta.

– Jak tobie się coś nie podoba, to mogę stąd iść – uśmiechnęłam się do niego szeroko.

– Nie! Idź i połóż się na łóżku. Będziesz w powolnym tempie odwracała się w moją stronę, patrząc na kamerę. Później dojdzie do ciebie Kris i zbliżycie do siebie wargi. Tylko tyle musicie zrobić i będziemy mogli się rozejść.

– Cudownie.

Poszłam tak, jak mi powiedział. Położyłam się na boku i pomału przekręcałam. Dawałam z siebie, jak najwięcej. Te perfumy miały rozbudzić nasze zmysły i ja to właśnie robiłam. Przygryzłam delikatnie wargę i patrzyłam w obiektyw kamery z wyrazem twarzy; pieprz mnie. Na szczęście to ujęcie powtórzyliśmy tylko dwa razy i mogliśmy iść dalej. Kris, położył dłoń na moim policzku i w bardzo powolnym ruchu, przybliżał twarz do mojej. Kiedy nasze wargi prawie się stykały nastąpił koniec ujęcia. Odchyliłam się od niego i uśmiechnęłam.

– Dobrze tobie poszło, jak na pierwszą reklamę.

– To zasługa mojej partnerki – puścił do mnie oczko.

– Raczej twojego talentu – dotknęłam jego ramienia, a później odwróciłam się w stronę scenarzysty. – Powtarzamy jeszcze?

– Nie. Wyszło bardzo dobrze, Rhiannon – wstał ze swojego krzesła i popatrzył na nas. – Dziękuje, że wzięliście udział w tej reklamie. Efekty możecie obejrzeć już za tydzień na BBC o dwudziestej.

– Żegnam – machnęłam ręką i prawie biegiem rzuciłam się w stronę przyczepy, gdzie były moje rzeczy.

Popatrzyłam na zegarek i okazało się, że zostało mi tylko dziesięć minut do spotkania z menadżerką. Nie było szans, żebym zdążyła. W zaskakująco szybkim tempie zmieniłam swoje rzeczy, wzięłam torebkę i pożegnałam się z dziewczyną, która tam była przez cały czas. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Jak zawsze miałam wielkiego pecha, bo musiałam stać w wielkim korku. Zamiast piętnastu minut drogi, jechałam trzydzieści. W biegu opuściłam Mercedesa, zamknęłam go i wbiegłam do kawiarni.

– Wiem, spóźniłam się – powiedziałam, siadając przed Patty i głośno oddychając.

– Widzę. Masz szczęście, że dzisiaj jestem w dobrym humorze. Zamów coś sobie, bo musimy na kogoś jeszcze poczekać.

– Kogo? – zapytałam i zawołałam kelnerkę.

– Sorry za spóźnienie, ale trener nie chciał mnie puścić wcześniej. Za tydzień mamy mecz – odwróciłam głowę i zobaczyłam Deana, który siadał na krześle obok. Jego blond włosy przylepiły się do czoła. Miał na sobie ubrany dres oraz bluzę z kapturem, który miał w dalszym ciągu na głowie.

– Zdejmij to – ściągnęłam mu kaptur. Posłał mi dziwne spojrzenie. – Co on tutaj robi? – wróciłam wzrokiem na Patty.

– Jesteśmy tutaj z powodu, Parkerów – posłała spojrzenie, Deanowi. – Jeden Parker, coś wymyślił, a drugi w cale nie był lepszy. Teraz ty, młody Parkerze zrobisz wszystko, żeby to odkręcić. Nie obchodzi mnie jak, ale ma to być zrobione. Rhiannon, jest dla mnie bardzo cenna. Jesteście teraz twarzą kampanii, więc masz szansę, aby to odkręcić i chcę to widzieć we wtorek rano na pierwszej stronie plotkarskiej, jaką zobaczę.

– Waniliowe latte – powiedziałam do kelnerki.

– Rhiannon! – krzyknęła, Patty.

– Tak? – popatrzyłam na nią szybko.

– To nie czas na latte. Jak tam z reklamą? Kris, był miły? To nowy towar w tej branży i trochę bałam się z nim występować, ale było dobrze. Za to ten scenarzysta...

– Jest jakimś idiotą! Kazał mi biegać w koło po ogrodzie w sukni, która miała więcej tiulu, niż w całej fabryce! Jeszcze na domiar złego, wypieprzyłam się w niej! – usłyszałam śmiech, Deana. – Przestań! To nie tobie kazali biegać w różowych falbanach – zaplotłam ramiona na piersi.

– O Boże! – usłyszałam bardzo głośny pisk i zaczęliśmy się wszyscy rozglądać. Dojrzałam dziewczynę, która zaczęła wymachiwać rękoma i pokazywać na mnie. – Jesteś, Rhiannon Roderick! Ta sławna modelka! O Boże jestem w niebie. Mogę z tobą zrobić sobie zdjęcie?! – stanęła przy stoliku. Uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła. Zrobiła zdjęcie i jeszcze się do mnie przytuliła. Mogła mieć mniej więcej z szesnaście lat. – W przyszłości chciałabym być taka, jak pani. Moje przyjaciółki będą zazdrosne. Kocham panią! – przytuliła się ostatni raz i odeszła. Musiałam pomrugać parę razy, żeby otrząsnąć się z tego oszołomienia.

– A mnie to już nie poprosiła o zdjęcie – mruknął rozbawiony, Dean.

– Widać, kto w tym związku jest bardziej rozpoznawalny, kochanie – posłałam mu szeroki uśmiech i popatrzyłam na Patty. – Będę się zbierać. Jestem wykończona dzisiejszym dniem.

Podeszłam do Patty, którą pocałowałam w policzek, a później – nawet nie wiedziałam, dlaczego – przysunęłam się do Deana i pocałowałam go w kącik usta. Odeszłam od nich i dopiero wtedy do mnie doszło, co zrobiłam. Tłumaczyłam sobie przez cały czas, że to było pod publikę. Nigdy nie było wiadomo, kto siedział obok. Tylko był jeden problem. Zaczynałam się gubić, czy chciałam przekonać samą siebie, czy innych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro