Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Rhiannon

– Dean, proszę pośpiesz się! – krzyknęłam z sypialni.

Dzisiaj był ślub Willa i Rose. Nie chciałam być tą jedyną osobą, która spóźni się na ich wielką uroczystość. Wiedziałam, że to Samuel ma być świadkiem, ale jednak nie chciałam zrobić złego wrażenia. Dean, siedział już od pół godziny w łazience, a ja musiałam jeszcze się pomalować i ubrać. Zaczęłam chodzić już wkoło po sypialni i co chwilę patrzyłam na zegarek. Mieliśmy pół godziny do rozpoczęcia mszy, a tyle samo zajmowała nam sama droga.

– No nareszcie! – krzyknęłam, gdy zobaczyłam otwierające się drzwi.

Jednak zatrzymałam się w miejscu, gdy zobaczyłam za nimi Deana, wyszykowanego w garnitur. Miał rozpięte dwa guziki u koszuli, przez co widziałam skrawek jego ciała. Poczułam się, jakbym widziała go po raz pierwszy. Cholera, czułam, jak ogrania moje ciało pożądanie. Bezwstydnie pożerałam jego ciało wzrokiem.

– Kochanie, rusz się, bo tym razem przez ciebie się spóźnimy – pomachał mi przed twarzą ręką.

– Już idę – pomrugałam parę razy oczami i weszłam do łazienki.

W pomieszczeniu unosił się zapach jego perfum. Uwielbiałam je. Powiesiłam sukienkę na haczyku i zajęłam się robieniem makijażu. Przez to, że nie miałam jeszcze toaletki, musiałam malować się w łazience. Dwa tygodnie temu oficjalnie wyprowadziłam się od Charlotte i mieszkałam z Deanem. Nie mieszkałyśmy jednak nie wiadomo, jak daleko od siebie, dlatego codziennie i tak się widywałyśmy. Greg z Charlotte mieli luźny związek, choć widziałam, jak ona przez to cierpi. Wspominałam nieraz Deanowi, żeby może porozmawiał ze swoim przyjacielem, ale powiedział, że nie będzie się wtrącał. Charlotte, dostała też propozycję stażu we Francji, bo w końcu dostrzegli jej talent.

Gdy skończyłam się malować ubrałam sukienkę. Była ona czerwona, aż do ziemi z lekkim trenem, głębszym dekoltem, a do tego miała srebrny pasek w talii i rozcięcie na nodze. Włosy spięłam w delikatnego koka i wyszłam z łazienki. Podeszłam do łóżka i założyłam szpilki, które przy nim stały. Deana nie było w sypialni, więc miałam czas na dokonanie ostatnich poprawek. Gdy zapinałam kolczyk do środka wszedł mój facet. Przystanął w miejscu i zagwizdał.

– Rose, miała być dzisiaj gwiazdą, ale widzę, że stanowisz dla niej konkurencję – podszedł bliżej i położył dłonie na moich biodrach.

– Na pewno to ona skradnie show. Ale jeśli tak mówisz, to może się przebiorę? – spojrzałam na jego odbicie w lustrze.

– Nie przebieraj – przycisnął mnie bliżej się i poczułam, jak jego członek wbija mi się w plecy. Przeniósł jedną dłoń na moje udo i zaczął podwijać materiał sukienki.

– Dean, nie możemy – przytrzymałam jego dłoń swoją. – I tak jesteśmy spóźnieni.

– To nie zaszkodzi nam jeszcze kilka minut – odwrócił mnie do siebie gwałtownie i oparł o lustro.

– Dean... – jęknęłam, gdy jego usta znalazły się na mojej szyi.

– Lubię, gdy tak mówisz.

Zaczął ją delikatnie pogryzać i ssać. W moim ciele zaczynało wzrastać pożądanie, a przyjemny dreszcz przeszedł przez całe ciało. Wplotłam dłoń w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam. To było bardzo przyjemne uczucie. Deana usta na mojej skórze, lecz ja chciałam czegoś innego. Podniosłam jego głowę i złączyłam nasze usta razem. Całowaliśmy, jak szaleni nastolatkowie, którzy nie mogą sobą się nasycić. Prawda była taka, że ja to właśnie czułam. W szybkim tempie zdjęłam mu marynarkę i zaczęłam odpinać guziki u koszuli. Blondyn, odsunął moje majtki na bok, a później przejechał palcami kilka razy po mojej już mokrej kobiecości. Miał odrzucać marynarkę na łóżko, gdy wtedy zadzwonił jego telefon.

– Nie odbieraj – powiedziałam przez pocałunek. Posłuchał mnie, ale gdy połączenie ponowiło się, odchylił się, aby wyciągnąć telefon i odebrać.

– Emma... – prawie wydyszał do telefonu.

Zagryzłam wargę i klęknęłam przed nim. Odpięłam pasek, a później zamek od spodni i zdjęłam je razem z bokserkami na wysokość kolan. Od razu chwyciłam w dłoń jego twardego członka i pochyliłam się, aby włożyć go do ust.

– Kurwa! – krzyknął do telefonu. – Nie, to nie do ciebie.....Yhy, spóźnimy się.....Tak, będziemy.... Wiem..... Na razie – odrzucił telefon do tyłu i wplótł w moje włosy dłoń.

Przytrzymał moją głowę nieruchomo i sam zaczął pieprzyć moje usta. Wpychał swoje kutasa, aż do końca. Odchylił moją głowę i uśmiechnął się do mnie kącikiem ust. Wzięłam jego przyrodzenie w dłoń i poruszałam po nim coraz szybciej. Pierwsze oznaki orgazmu zaczęły pojawiać się na końcówce penisa, dlatego podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Przesunął na bok moje koronkowe majki i wszedł we mnie. Oparł o ścianę i zaczął szybko pieprzyć.

– Kocham cię – powiedziałam, nim połączyłam nasze usta razem.

Ramiączka sukienki opadły, przez co Dean zbliżył usta do mojej szyi, składając na niej tysiąc pocałunków. Przy, niektórych również podgryzał moją skórę. Wbiłam paznokcie w jego ramiona dość mocno. Z jego ust uciekł pomruk aprobaty. Chwycił mocniej mnie za pośladki i rozchylił je delikatnie, drażniąc moją tylną dziurkę.

– Dojdź! – rozkaz uciekł z jego ust.

Nie mogłam się już dłużej powstrzymywać i doszłam z głośnym okrzykiem. Położyłam głowę na jego ramieniu i wdychałam jego zapach. Perfumy połączone z papierosami. Dean, przycisnął moje plecy jeszcze bardziej do ściany, aby mógł mocniej mnie pieprzyć. Doszedł, mrucząc coś pod nosem.

Gdy nasz oddech się unormował, Dean odchylił mnie od siebie i postawił na ziemi. Oparłam się o ścianę, gdyż moje nogi dalej drgały po rozkoszy, jaką mi dał. Uśmiechnęłam się do niego i położyłam dłoń na jego policzku. Byłam szczęśliwa.

– Musimy się zbierać, bo za chwilę się spóźnimy jeszcze bardziej i Rose nas zabije – mruknął i pocałował wnętrze mojej dłoni.

– Jeszcze się poprawię i wychodzimy.

Stanęłam przed lustrem i poprawiłam makijaż oraz włosy. Wzięłam jeszcze torebkę i wyszliśmy z mieszkania. Dean, podał mi swoje ramię i w pewnym sensie pomógł mi zejść po schodach, gdyż sukienka przez tren przeszkadzała mi w chodzeniu. Otworzył mi drzwi do samochodu i poczekał, aż wsiądę. Podziękowałam mu uśmiechem. Dean, obszedł samochód i usiadł na swoje miejsce. Odjechaliśmy spod jego apartamentu. Chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce razem. Zagryzłam wargę, aby po raz kolejny głupio się nie uśmiechać i odwróciłam głowę w stronę szyby.

Byliśmy i tak spóźnieni, więc dodatkowe kilka minut nie robiło nam różnicy. Dean, zatrzymał się pod hotelem Ritz. Zmarszczyłam brwi, a później na niego spojrzałam.

– To nie jedziemy do kościoła?

– Jakiego kościoła? – popatrzył na mnie zdziwiony.

– Ślub powinien być w kościele.

– A czy ja tobie coś wspominałem o kościele? – wyjął klucze ze stacyjki. – Biorą ślub w Ritzu. Mają tutaj sale, gdzie można ich udzielać. Chodź, bo za chwilę nawet na obiad się nie załapiemy.

Pierwszy wysiadł blondyn, a ja będąc dalej w szoku po prostu siedziałam na miejscu. Gdy dopiero ktoś odchrząknął, otrząsnęłam się z tego stanu i wysiadłam z samochodu. Boy hotelowy odwiózł auto na parking, a my poszliśmy na ceremonię. Od wejścia prowadziły nas drogowskazy w kolorze bladego różu do miejsca, gdzie był udzielany ślub.

Weszliśmy akurat, kiedy przyszedł moment przysięgi. Stanęliśmy już z tyłu, żeby nie robić zbędnego zamieszania. Zauważyłam, że ksiądz udzielał im ślubu, a nie urzędnik. Myślałam, że nie jest to dozwolone, ale widocznie za każde pieniądze da radę wszystko. Rose, miała na sobie śliczną suknie ślubną z długim trenem oraz welonem katedralnym. Jeszcze takiej nigdzie nie widziałam, dlatego po ceremonii musiałam jej się zapytać od jakiego projektanta jest.

Blondynka, mówiąc swoją przysięgę zaczęła płakać. Pomrugałam szybko, abym i ja też nie zaczęła, ale było za późno. Kilka łez mimowolnie potoczyło się po moim policzku. Zauważyłam, jak stojący obok mnie Dean, podaje mi chusteczkę.

– Dziękuję – powiedziałam ruchem warg.

Część ceremonii odbywała się w języku angielskim, a część w polskim, aby wszyscy zrozumieli. Strona panny młodej była tak samo wypełniona, jak pana młodego. Zauważyłam, że świadkiem został Samuel, a kilka ławek dalej siedziała Emma z Cassidy. Zrobiło mi się przykro, gdyż czułam, że między nimi dalej nie było dobrze. Gdy ksiądz pozwolił pozwolił pocałować pannę młodą, Will przechylił ją i delikatnie pocałował. Uśmiechnięci przeszli przez środek tej sali i skierowali się do następnej dużo większej, gdzie odbywało się przyjęcie. Poszliśmy za nimi i na tablicy, gdzie były wypisane stoliki i nazwiska, znaleźliśmy swoje.

Siedzieliśmy przy stoliku razem z Archiem, który przyszedł sam oraz kilkorgiem innych osób, których nie kojarzyłam. Samuel razem z Emmą siedzieli stolik bliżej, jak i świadkowa od Rose. Wystrój sali był zachowany w tylu glamur w kolorze pudrowego różu. Widać było, że wszystko było dopracowane.

– Rodzice Willa nie przyjdą? – nachyliłam się do Deana, gdy młodzi wznosili toast.

– Nie mają najlepszych stosunków.

– Rozumiem.

Mama Rose, trzymała wnuczkę na rękach przez cały czas, gdy oni pili szampana oraz dzieli się chlebem. Widziałam kilka różnic do naszych ślubów, ale wszystko bardzo ładnie się komponowało. Po toaście był czas na dawanie prezentów. Stanęliśmy w kolejce, gdyż osób naprawdę było dość sporo, ale to bardziej ze strony pana młodego. Samuel, jako świadek pana młodego trzymał przeźroczystą skrzynkę na koperty, a świadkowa zbierała kwiaty, jak ktoś miał, albo prezenty. Kolejka szła dość pomału, ale w końcu po kilku minutach byliśmy już zaraz koło nich.

– Szczęścia, kochani – nachyliłam się i najpierw pocałowałam Rose w policzek, a później Willa i przytuliłam.

– Szczęścia – powtórzył po mnie Dean i przytulił Rose, a z przyjacielem wykonał męski uścisk.

Stanęłam z boku i patrzyłam, jak coś mu mówił jeszcze na ucho, a później dawał kopertę od nas. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Emma siedziała na swoim miejscu i patrzyła z matczyną miłością na córkę. Czułam, że nic dobrego się nie stało i nie wróciła do Samuela. Było mi jej bardzo szkoda, lecz miałam nadzieję, że wszystko dla nich skończy się szczęśliwie.

– Cześć – podeszłam do Emmy i ją przytuliłam, a zaraz potem jej córeczkę. – Wydaje się większa, niż ją widziałam wcześniej.

– Rosnę, prawda kochanie? – nachyliła się brunetka do niej.

– Po tacie – odpowiedziała dumnie. – Będę o taka duża! – pokazała wysokość ręką nad sobą.

– Emma, mogę ciebie na chwilę prosić? – podeszła do niej dziewczyna w dość zaawansowanej ciąży.

– Już idę – spojrzała na nas. – Przepraszam. Możecie na chwilę spojrzeć na Cassidy?

– Pewnie – uśmiechnęłam do niej i usiadłam na jej miejscu, gdy wstała.

Patrzyłam jak dziewczynka je rączkami jakieś cisto, którym była już cała ubrudzona. Wzięłam serwetkę i zaczęłam wycierać jej buzię. Dean, nachylił się do niej i coś powiedział, na co Cassidy pokiwała głową.

– Ciociu? – popatrzyła na mnie dużymi pięknymi oczami.

– Tak, kochanie?

– Jesteś już moją plawdziwą ciocią, jak ciocia Osi? Też będziesz taką księżniczką jak ona i miała dzidzia? Julia jest fajna, tylko malutka i nie mogę się z nią bawić – zrobiła smutną minkę. – A wiesz, że moja dluga ciocia Jen, też będzie miała dzidzia z wujkiem?

– O jeju, ale masz dużo kuzynek. Jestem twoją prawdziwą ciocią, ślicznotko. A co do tego, że będę księżniczką, albo dzidzia to zobaczymy, dobra?

– Dobla! – krzyknęła dość głośno, przez co kilka osób spojrzało na nas. – Dlaczego moi rodzice nie mieszkają razem? – popatrzyła na Deana, a ja wstrzymałam oddech. – Dzieci na ulicy idą z mamą i tatą, a ja nie idę. Mama płacze, gdy tata nie widzi. Tata zrobił coś mamie?

– Cassidy... – zaczęłam, ale Dean uciszył mnie ruchem ręki.

– Widzisz, kochanie... Czasami starsi, tak jak mama i tata, czy inni wujkowie i ciocie mają takie gorsze dni, że muszą się wypłakać, ale to nic strasznego. To nie przez ciebie, ani przez tatę. Widocznie teraz oboje mają gorszy czas, ale obiecuję, że będzie wszystko dobrze.

– Obiecujesz? – powiedziała głosem pełnym nadziei, aż zrobiło mi się jej trochę żal.

– Obiecuję – przybił z nią piątkę, a później wytarł dłoń.

– Mam nadzieję, że nie zmęczyła was? – do stolika wróciła Emma, więc wstałam z jej miejsca.

– Nie, spokojnie – zaśmiałam się. – To wracamy do siebie, ale później jeszcze porozmawiamy.

– Dobrze – odpowiedziała mi i wróciła spojrzeniem do córki.

Gdy przyszedł czas po pierwszym daniu ciepłym, które było z Polski, Will razem z Rose wstali z miejsca i wyruszyli na parkiet. DJ, który prowadził imprezę zapowiedział pierwszy taniec. Wszyscy wstaliśmy od stolików i przeszli do drugiej sali, która była przeznaczona tylko do tańca. Will razem z Rose stanęli na jej środku i poczekali, aż wszyscy zajmą miejsca wokół sali. Prowadzący jeszcze raz ich zapowiedział i zaczęli tańczyć. Ich pierwszy taniec odbył się do piosenki Angel of Wishes – Sanavé i był to walc wiedeński. Suknia Rose pięknie wirowała przy obrotach lub podnoszeniach. Byłam pod wrażeniem umiejętności tanecznych Willa. Nie wyglądał na takiego, co lubił tańczyć. Pięknie wyszedł im cały walc. Jeszcze takiego dobrego nie widziałam.

– Nagrodźmy państwo młodych brawami! – krzyknął do mikrofonu DJ.

Wszyscy zaczęliśmy bić brawo, a później dołączyliśmy na parkiet. Rose poszła do mamy po małą i tańczyli razem we trójkę. Przytuliłam się do Deana i patrzyłam na to z uśmiechem. Tym razem piosenka była wolniejsza, dlatego nasz taniej bardziej był bujany, niż układem. Blondyn, położył ręce na moich plecach i docisnął bardziej do siebie.

– Kocham cię – powiedział i pocałował w czoło.

– Ja ciebie też – podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy.

– My też będziemy mieć taki ślub, tylko może nie walc, bo mam go dość.

– Czemu? – zmarszczyłam brwi.

– Gdy Rose wyjechała do Polski na dwa miesiące za suknią ślubną Will ćwiczył z każdym, kogo miał na swojej drodze. Ze mną, Samuelem, Archiem, czy nawet Emmą. Rose mu zagroziła, że jeśli nie będzie dobrze, to nie będzie nocy poślubnej.

– Dobrze zrobiła – zaśmiałam się, a Dean wykonał obrót.

– Jeszcze może weźmiesz z niej przykład.

– Nigdy nic nie wiadomo – mrugnęłam.

– Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.

– Ty również.

Po tańcu wróciliśmy do stołu, gdzie podali ciepłe danie, tym razem Brytyjskie. Podobało mi się to mieszanie kultur, bo można było spróbować dań z różnych krajów. Przy naszym stoliku zaczęły się rozmowy, ale Archie mało co się w nich udzielał. Przyszedł też sam na wesele. Wiedziałam, że był najbardziej wycofany z nas, ale w jakimś stopniu było mi go żal, że jest sam. Dean, uspokoił mnie, że to jest jego normalne zachowanie. Jego światem były gry oraz spokój. Gdy ojciec Willa zażądał, żeby się wyprowadzili, wtedy stał się jeszcze bardziej cichy. Za tym musiała stać jego przeszłość, którą bardzo głęboko w sobie ukrywał.

– Idę zapalić – wstał mój chłopak od stolika i pokazał na drzwi.

– A ja pójdę do Rose.

Rozdzieliliśmy się i poszliśmy w różne strony. Rose, akurat usiadła do stolika razem z Julią, a Will był na końcu sali i rozmawiał z jakimś kolegą. Podeszłam do niej i usiadłam na miejscu pana młodego.

– Pięknie to wszystko zorganizowałaś.

– Na prawdę? Bałam się, że o czymś zapomniałam, ale jak na razie wszystko idzie dobrze – rozglądnęła się po sali.

– Julia, też jest spokojna.

– Wie, że dzisiaj ważny dzień rodziców – pocałowała główkę dziewczynki. – Najbardziej się bałam, że Will pomyli kroki w tańcu.

– Słyszałam tą historię – zaśmiałam się. – Od jakiego projektanta jest ta suknia?

– Tom Sebastien. Specjalnie jechałam po nią do Polski. Od samego początku wiedziałam, że to właśnie od niego będę mieć suknie.

– Śliczna.

– Miło słyszeć pochwałę z ust drugiej kobiety – Julia, zaczęła gaworzyć, dlatego wstała z nią. – Niczego wam nie brakuje?

– Nie, spokojnie. Twój mąż wraca – wskazałam na Willa, który kierował się w naszą stronę.

– Piękne panie – przywitał nas i Rose pocałował w usta. – Jak to zwyczajem mojej żony, musimy się napić razem.

– Nie mam kieliszka.

– Już masz – Rose dała mi swój. – Ja i tak nie piję.

– Widzisz? Moja żonka już wie, co dla ciebie dobre.

Nalał nam po kieliszku i wznieśli toast. Jeden, drugi, trzeci, aż w końcu chyba wzniosłam toast nawet za drzewo na ulicy. Musiałam przyznać, że Will miał dobrą głowę do picia, albo ja tak szybko odpadłam. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie do stolika podszedł Dean. Wypiliśmy jeszcze jeden toast wraz z Samuelem i wróciliśmy do swoich stolików. Blondyn raz musiał mnie podtrzymać, bo bym się przewróciła. Gdy zegary wybiły północ zaczęła się zabawa. Najpierw było rzucanie bukietem. Trochę już wytrzeźwiałam, więc poszłam na salę i stanęłam obok kilku innych dziewczyn.

– Chodź! – machnęłam ręką w stronę Emmy.

– Nie – pokręciła głową.

– Emma, no... – podeszłam do niej i pociągnęłam na moje poprzednie miejsce.

– Drogie panie, zobaczymy, która będzie miała szczęście i zostanie następną panną młodą! – odezwał się prowadzący. – Proszę ustawić się za Rose, a pana młodego poproszę, żeby zakrył pani młodej oczy – Will, podał Julię Deanowi, gdyż Sam trzymał już swoją córkę. Stanął za blondynką i położył dłonie na jej oczach. – Odliczamy! 1...2...3! – Rose, rzuciła bukietem kwiatów, który idealnie leciał w naszą stronę.

– Nie, nie, nie – słyszałam ciche niemal błagalne słowa ze strony Emmy. – Rhiannon, weź to! – wciskała mi do rąk bukiet.

– Ale to ty go złapałaś.

– Rhiannon, proszę.

Jednak nim zdążyłam coś zrobić, wodzirej wziął już bliżej siebie Emme i gratulował. Widziałam tylko wymianę spojrzeń między Rose i Willem. Doskonale wiedzieliśmy, że to nie był odpowiedni czas na to. Z fałszywym uśmiechem przyjęła gratulacje i odeszła na koniec sali. Później przyszedł czas na rzucanie muszką. Byłam mile zaskoczona, gdy wśród kawalerów pojawiły się trzy pudełka, a w jednym z nich była muszka. Gdy piosenka się zatrzymała, otworzyli pokrywki. Muszka znalazła się w pudełku, które trzymał Dean.

– Przynajmniej masz znanego przyszłego męża – zaśmiałam się do brunetki.

– Bardzo śmieszne – westchnęła.

– Jest bardzo źle u ciebie?

– Nie wiem, czy źle – zacisnęła na chwilę usta. – Dzisiaj powiedziałam Samuelowi, że potrzebuje czasu. Ja nie umiem Rhiannon – położyła głowę na moim ramieniu.

– Rozumiem cię doskonale – w kojący sposób zaczęłam ją głaskać po plecach. – Jestem pewna, że Sam zrozumie. Jak potrzebujesz mieszkania, to Charlotte będzie wyjeżdżała do Paryża, a szkoda jej go sprzedawać. Możesz tam zamieszkać.

– Myślisz, że się zgodzi?

– A czemu nie? Moja sypialnia i tak już stoi pusta, więc to będzie idealne mieszkanie dla was z Cassidy.

– Jutro do niej pójdę i się zapytam.

– Później koniecznie daj mi znać, co wyszło z waszej rozmowy.

Godzinę później przy naszym stoliku dosiadł się Samuel oraz kuzyn Rose, Krystian. Musiałam przyznać, że był fajnym facetem. Umiał człowieka rozbawić do łez. Przynajmniej większość, bo Archie przez cały czas miał poważną minę. Podczas naszej rozmowy nagle Dean zastygł i popatrzył, gdzieś przed siebie.

– O kurwa!

– Co się stało? – zapytałam i starałam się dojrzeć to samo, co on.

– Samuel, leć do Willa. Jego matka przyszła – Parker, szybko wstał od stołu i poszedł w stronę kobiety, a Sam, Willa.

Widziałam, jak oboje rozmawiają, a później brunet zaczął iść w stronę wyjścia razem z Rose. Ich stosunki musiały być bardzo ciężkie. Stali zaraz za wejściem do sali, gdzie siedzieliśmy, więc miałam idealny widok na nich. Sam i Dean nie odeszli zbyt daleko, jakby się bali, że za chwilę Will może wybuchnąć. Trwało to kilka minut, a na końcu matka Willa przytuliła ich i rozeszli się.

Kiedy Dean usiadł do stolika nie pytałam o nic, bo to nie była moja sprawa. Po prostu wróciliśmy do tematu, który był wcześniej, jakby nigdy nic. Spletliśmy razem palce i nie odchodziliśmy od siebie na krok, aż do końca wesela.

Na dworze był już wschód słońca, gdy wracaliśmy do domu. Jechaliśmy przez most, na którym miałam najlepsze wspomnienie. Zagryzłam wargę i popatrzyłam na mojego chłopaka, którego kochałam ponad wszystko. Na prawdę byłam w nim zakochana.

– Zatrzymaj się.

– Tutaj? – spojrzał na mnie kątem oka, a później w lusterka.

– Tak, tutaj.

Zatrzymał się bliżej krawężnika i włączył awaryjne. Wysiadłam z samochodu i tak jak wtedy stanęłam na środku chodnika, kręcąc się dookoła, tylko teraz była jedna różnica, bo nie padał deszcz. Dean, stanął przede mną, a później podchodził coraz bliżej.

– Zatańczmy – chwycił mnie i zaczął tańczyć walca.

Nie takiego, jak Willa i Rose, ale naszego. To była chwila tylko nasza. Byłam zakochana. Kochałam go, całym sercem. Zawsze myślałam, że nie byłam zdolna do miłości, gdyż odrzuciłam zaręczyny, ale teraz wiedziałam, że po prostu nie byłam gotowa. Musiałam poznać dopiero kogoś, kto to zmienił. Przystojnego blondyna, który był moją górą lodową oraz ostoją. Byliśmy dla siebie idealnie, nieidealni. Połączyła nas przygoda, później udawany związek, tylko po to, by na końcu była prawdziwa miłość. Już nigdy nie będziemy sami, bo oboje mieliśmy osoby, które kochaliśmy i o które troszczyliśmy się. Ja byłam jego, a on był mój.

– Kocham cię, Rhiannon. Kurewko mocno cię kocham – powiedział i mnie pocałował. To była tylko deklaracja tego, co powiedział.

– Też cię bardzo kocham, Deanie Parkerze – położyłam dłonie na jego policzkach i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. To była nasza chwila. Tylko nasza.

I wtedy zaczął padać deszcz.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I tak oto kochani doszliśmy do końca historii naszej pary Rhiannon i Dean. Mam nadzieję, że wam się podobała i dostarszczyła równie dużo emocji, co poprzednie części. W sobotę pojawi się epilog, a w niedzielę prolog czwartej części, ale o tym bliżej w sobotę ;)

Całusy, K

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro