Rozdział 23
Dean
Patrzyła na mnie wzrokiem, którego nie chciałem u niej zobaczyć. Wiedziałem, że co bym nie powiedział, sprawię jej ogromny ból. Dzięki niej Rose, zaczęła odchodzić na dalszy plan, ale jednak coś mnie trzymało, aby powiedzieć Rhiannon słowa, których oczekiwała. Potrzebowałem Rhiannon, bardziej, niż powietrza. Zaczynała mnie ratować z tej pętli, w której się znalazłem. Moje rany zaczynały się zrastać i przestawały krwawić. Nie chciałem się jeszcze przed sobą przyznać, gdyż było to dla mnie zbyt dziwne, ale zakochiwałem się w niej. Była przeciwieństwem Rose i chyba właśnie tego chciałem. Dopiero teraz, zaczynałem sobie to uświadamiać.
– Lepiej wyjdę – powiedziała cicho, nie doczekując się odpowiedzi z mojej strony.
Minęła i zmierzała do wyjścia z balkonu. Spojrzałem za nią i zacisnąłem szczękę. Nie mogłem jej dać tak po prostu odejść. Dogoniłem ją, zanim z niego wyszła i chwyciłem za rękę. Odwróciła się w moim kierunku i przekrzywiła głowę, czekając na jakikolwiek ruch z mojej strony. Zamiast tego pchnąłem ją na ścianę obok drzwi balkonowych. Położyłem obok jej głowy dłonie i spojrzałem głęboko w oczy. Jej oddech stał się urwany i językiem zwilżyła wargi.
– Por favor... – szepnęła cicho.
– Uwielbiam, kiedy mówisz po hiszpańsku, czarnulko – dotknąłem jej policzka, zahaczając o wargi.
– Dean, zostaw mnie w spokoju.... Proszę – westchnęła.
Widziałem jednak po jej zachowaniu, że wcale tego nie chciała. Walczyła ze sobą, choć oboje bardzo dobrze wiedzieliśmy, co się stanie. Zniżyłem głowę i pocałowałem ją. Najpierw nie oddawała pocałunków, ale czym dłużej go pogłębiałem, tak w końcu go odwzajemniła. Zaplotłem palce w jej włosy i odchyliłem głowę do tyłu. Z jej ust wydobył cichy jęk. Uśmiechnąłem się przez pocałunek i podniosłem ją, chwytając za pośladki. Zaniosłem Rhiannon do wnętrza sypialni i położyłem na wielkim łożu. Uniosła się, aby zdjąć ubranie. Przez cały czas miałem utkwiony w niej wzrok. Dokładnie przyglądałem się jej, gdy zdejmowała bluzkę, a później zdejmowała stanik. Mój kutas od razu obudził się do życia i zaczął twardnieć. Ścisnąłem go przez materiał spodni. Zdjąłem swoją koszulkę i podszedłem do łóżka. Rhiannon, przez cały ten czas mnie obserwowała.
– Zabawimy się tak, jak przy pierwszym razie – szepnąłem do jej ucha, podgryzając delikatnie jego płatek.
Jej sutki pod moim wzrokiem zaczęły twardnieć. Musnąłem je i stały się jeszcze bardziej nabrzmiałe. Uśmiechnąłem się i pocałowałem krótko Rhiannon. Sięgnąłem do szafki nocnej i wyciągnąłem z niej opaskę na oczy. Rozpiąłem pasek od spodni i wysunąłem go ze szlufek. Przeplotłem przez ramę łóżka i zapiąłem go na nadgarstkach, czarnulki.
– Jesteś idealna – schyliłem się i zassałem jej sutka. – I cała moja, prawda? – dotknąłem dłoni jej już mokrej kobiecości.
– Tak, Dean. Jestem twoja – niemal wyjęczała.
– Cieszę się, że do tego doszliśmy.
Musiałem to usłyszeć, aby być pewnym, że mnie nie zostawi. Bardzo bałem się, że ją stracę i nie odzyskam. Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni, szukając świeczki. Gdy ją znalazłem wróciłem do sypialni. Wyjąłem z kieszeni spodni zapalniczkę i podpaliłem gnat.
– Spodoba ci się – powiedziałem, gdy zobaczyłem zaniepokojony wyraz twarzy dziewczyny.
– Ja chyba jednak tego nie chcę – zaczęła szarpać nadgarstkami, ale nic to jej nie dawało.
– Zostaw, bo zrobisz sobie krzywdę – położyłem dłoń na jej rękach. – Uwierz mi, że będziesz chciała tego więcej.
Stanąłem bliżej niej i gdy zauważyłem, że wosk zaczyna się topić, nachyliłem świeczkę i pozwoliłem woskowi skapać na jej sutki.
– Kurwa, to jest gorące! – krzyknęła, Rhiannon.
– Wiem, ale za chwilę będzie tobie dużo bardziej przyjemnie.
Dopiero, gdy oba sutki były pokryte białym woskiem, zgasiłem świeczkę i postawiłem ją na szafce nocnej. Wziąłem z niej za to opaskę i założyłem jej na oczy. Przejechałem palcem od szyi dziewczyny, po samo złączenie ud. Ścisnęła nogi, a jej piersi unosiły się i opadały szybko. Uśmiechnąłem się do siebie i wszedłem na materac. Rozpiąłem spodnie i wyciągnąłem na wierzch twardego kutasa. Podszedłem jeszcze bliżej i na jej kobiecości położyłem dłoń, drażniąc łechtaczkę. Gdy chciała ścisnąć nogi razem, położyłem na jednej rękę, aby to jej się nie udało. Zaczęła poruszać się na mojej dłoni. Jej jęki wypełniały wnętrze sypialni, a mnie to tylko nakręcało jeszcze bardziej.
Poczułem, że była już blisko, więc wziąłem dłoń i rozsmarowałem wilgoć na jej wargach. Pochyliłem się i pocałowałem ją. Złączyła nasze języki i chciała wygrać tą walkę o dominację, ale jej się nie udało. Ugryzłem delikatnie jej wargi i przejechałem po nich językiem. Wróciłem do swojej poprzedniej pozycji i pocałunkami zszedłem, aż do cipki. Delikatnie przejechałem po niej językiem, a później zacząłem coraz mocniej ssać. Wolną dłonią mocno ścisnąłem sutka, a wosk, który na nim był zaczął pękać. Rhiannon, wygięła plecy w łuk i przylgnęła jeszcze bardziej do moich ust, szukając spełnienia. Wsadziłem dwa palce do jej wnętrza i poruszałem, aby dać jej jeszcze więcej przyjemności.
– Dean... – wyjęczała moje imię, gdy była na skraju orgazmu.
Uwielbiałem, gdy jęczała moje imię. Kurwa, nawet to kochałem. Chwyciłem między wargi łechtaczkę i pociągnąłem ją, podgryzając na zmianę. Zgiąłem w jej wnętrzu palce, aby dać jej więcej przyjemności. Wiła się i jęczała na zmianę. Chciała wyrwać ręce z paska, ale nie udawało się to jej. Wyciągnąłem z niej palce i chwilę patrzyłem na nią. Napawając się widokiem takiej nagiej i zdanej na moją łaskę.
– Puta! Dean, zerżnij mnie w końcu – powiedziała zła i podniosła biodra, szukając mojej ręki.
– Uwielbiam cię taką – powiedziałem ochrypłym głosem.
Chwyciłem w dłoń kutasa, przejechałem kilka razy po nim ręką i nakierowałem na jej wejście. Była bardzo spragniona, bo sama, gdy wyczuła penisa, wsunęła go w siebie. Z jej ust wydobył się głośny jęk zadowolenia. Nachyliłem się i obiema dłońmi ścisnąłem jej piersi. Mówiła coś do siebie po hiszpańsku i poruszała biodrami, aby w końcu dostać spełnienie. Najpierw moje ruchy były powolne, ale z każdą chwilą zwiększałem je. Nie mogłem się już sam powstrzymać. Złapałem za ramę łóżka i w szaleńczym tempie zacząłem w nią wchodzić i wychodzić. Oplotła moje biodra nogami i lekko się podniosła, aby było jej lepiej. Pieprzyłem ją mocno, czyli tak jak oboje lubiliśmy. Kilka ruchów później, oboje doszliśmy, krzycząc swoje imiona nawzajem. Poczekałem, aż nasze oddechy się uspokoją i wyszedłem z niej. Rozpiąłem pasek, a później zdjąłem jej opaskę. Kilka razy pomrugała, ale spojrzała na mnie zadowolona.
– Witaj, piękna – nachyliłem się i ją pocałowałem.
Obszedłem łóżko dookoła i położyłem się obok Rhiannon. Przyciągnąłem ją do siebie i bawiłem się kosmykami włosów. Zaplotła nogi razem z moimi i położyła głowę na moim torsie. Uśmiechnąłem się sam do siebie i przyciągnąłem ją jeszcze bardziej do siebie. Była idealna.
– Kochasz ją jeszcze? – usłyszałem jej cichy głos.
– Co to za pytanie? – spiąłem całe ciało.
Nie chciałem poruszać tego tematu, a na pewno nie teraz. Rose, była po prostu... Rose. Ale Rhiannon, nie była tylko Rhiannon. Ona była moją czarnulką. Po prostu kimś, kim nie była Rose.
– Zapomnij – chciała się odwrócić, ale przytrzymałem ją za biodro w miejscu.
– Rhiannon... – westchnąłem. – Powiem ci o niej, ale jeszcze nie teraz, dobra? Po prostu sam przed sobą najpierw muszę coś przyznać, a później ci wszystko wyjaśnię.
– Dobrze – odpowiedziała cicho i wróciła na swoje miejsce.
Przymknąłem oczy i napawałem się tą chwilą. Chciałem, aby tak było już do końca. Ona była moją ostoją, gdy nawet moje wkurwienie sięgało zenitu. Choć przez jej hiszpański temperament też zbytnio nie mogłem narzekać na nudę. Przymknąłem na chwilę powieki i starałem się zapamiętać tą chwilę na długo. Oparłem swoją głowę na jej i wciągnąłem jej unikalny zapach. Dzwonek mojego telefonu przerwał ten moment. Z ociąganie wstałem z łóżka i wyciągnąłem go z kieszeni kurtki. Na wyświetlaczu zauważyłem numer Willa. Zanim odebrałem, wziąłem jeszcze paczkę papierosów, zapalniczkę i wyszedłem na balkon.
– Co się stało? – zapytałem się od razu, nie siląc się na żadne uprzejmości.
– Miły, jak zawsze – zaśmiał się. – Razem z Rose zapraszamy ciebie na parapetówkę połączoną z Sylwestrem. Tak już oficjalnie będziemy mieszkać w domu.
– Nie wiem, czy przyjdę – westchnąłem.
– Weź ze sobą Rhiannon. Polubiły się z Rose i Emmą. Na pewno będzie chciała z nimi pogadać – spojrzałem na czarnulkę, która teraz siedziała na łóżku w mojej bluzce i przyglądała mi się. Poczułem nagły uścisk w piersi i odwróciłem się z powrotem. Wciągnąłem papierosa i go odpaliłem, zaciągając się mocno.
– Przyjdziemy. O której mamy być?
– Bardzo się cieszę! – zapiszczała mi do słuchawki blondynka. – Bądźcie o dwudziestej. Przekaż Rhiannon, że nie mogę się doczekać, aby ją znów zobaczyć!
– Rose, uspokój się, bo zaraz urodzisz – usłyszałem głos Willa w słuchawce.
– Właśnie, słuchaj Willa. Przekażę Rhiannon. Na razie.
Rozłączyłem się szybko. Schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni i zaciągałem się pomału papierosem. Nie wiedziałem, czy to będzie dobre posunięcie, żeby one znów się spotkały. Bałem się, że Rose może coś jej powiedzieć. Tym razem poczułem dziwny ucisk w piersi, gdy pomyślałem o Rose. Jednak to nie było to samo uczucie, gdy dowiedziałem się, że jest w ciąży z Willem. Wtedy miałem jeszcze głupią nadzieję, że będziemy razem, ale teraz było inaczej. Bałem się, że Rhiannon nie dowie się całej prawdy ode mnie, ale od kogoś innego. Musiałem jej to powiedzieć jak najszybciej. A najlepiej będzie, gdy wrócimy od Rose i Willa. Chciałem w Nowy Rok wejść z czystą kartą.
Nagle poczułem, jak para rąk oplata mnie od tyłu. Nic nie powiedziała, tylko przytulała się do moich pleców. Chociaż był koniec grudnia, to na dworze była już ciepło w porównaniu do wcześniejszych lat. Wypaliłem spokojnie papierosa i odwróciłem się do niej.
– Mamy zaproszenie na Sylwestra do Willa i Rose. Mam nadzieję, że nie masz innych planów.
– Nie – pokręciła głową. – Pewnie poszłabym, gdzieś z Charlotte i wróciła pijana do domu – wzruszyła ramionami.
– To teraz już wiesz, że nie wrócisz – nachyliłem się i pocałowałem ją delikatnie w usta.
Popatrzyła na mnie swoimi prawie czarnymi oczami, które miały w sobie iskierkę szczęścia. Mama chyba miała rację, ale jeszcze nie chciałem jej tego przyznać. Znała mnie bardziej, niż ja siebie. Rhiannon była moją przyszłością. Zaczynałem być coraz bardziej tego pewien. Przytuliłem ją do siebie i położyłem głowę na czubku jej, uśmiechając się do siebie.
Rhiannon
Kilka dni później, stałam przed lustrem i dokonywałam ostatnich poprawek. Założyłam czarną sukienkę do połowy uda, która była zrobiona z lekkich piór do tego czarne szpilki oraz torebkę. Ja kończyłam makijaż, a Charlotta zajmowała się moimi włosami, robiąc na nich lekkie fale. Ostatni raz przejechałam po wargach czerwoną szminką i uśmiechnięta spojrzałam w odbicie lustra na przyjaciółkę.
– Jesteś pewna, że mogę iść? – zapytałam, bo jednak szkoda mi było zostawiać jej samej.
– Idź – odpowiedziała z uśmiechem. – Umówiłam się z kilkoma koleżankami i wyjdziemy do klubu, a ty masz spędzić niesamowity wieczór z Parkerem – dokończyła kręcić moje włosy i ładnie je ułożyła. – No, teraz wyglądasz ślicznie.
– Charlotte, trochę głupio mi zostawiać ciebie. Wiem, że wychodzisz z koleżankami, ale jednak...
– Uspokój się. Jeszcze nie jeden Sylwester przed nami – ścisnęła moje ramiona i posłała mi pewne spojrzenie. – Jeśli Deanowi nie stanie na twój widok, to z nim będzie coś nie tak.
– Charlotte! – krzyknęłam i zaczęłam się śmiać.
– Sorry, laska, ale gdybym była facetem, to bym cię zerżnęła – wzruszyła ramionami. – Twój Romeo powinien za chwilę tutaj być – powiedziała, sprawdzając godzinę na telefonie.
– To nie jest mój Romeo – przewróciłam oczami.
– Oczywiście, że jest – poruszyła brwiami. – Czarnulko.
– Oj, przestań z tym – odwróciłam się i uderzyłam ją żartobliwie w ramię. – Dobra, a wracając do przyziemnych spraw, to ten dupek powinien już tutaj być. Przejmuje się, jakby to byli moi przyjaciele – westchnęłam i położyłam dłoń na czole.
– Bo w połowie nimi są – wzruszyła ramionami. Miałam jej odpowiedzieć, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. – Widzisz? Romeo w BMW do ciebie przyjechał.
Przejrzałam się ostatni raz w lustrze, wzięłam płaszcz i wyszłam z pokoju. Zauważyłam Deana w salonie. Stał do mnie tyłem, przez co mogłam mu się przyjrzeć. Miał na sobie czarne eleganckie spodnie oraz skórzaną kurtkę, a w ręce trzymał kluczyki do samochodu, którymi się bawił. Nabrałam więcej powietrza i doszedł do mnie zapach jego perfum, których używał. Uśmiechnęłam się do siebie i podeszłam do niego. Położyłam mu dłoń na ramieniu.
– Możemy jechać – Dean, spojrzał na mnie i pocałował w policzek.
– Ślicznie wyglądasz – powiedział z błyskiem w oku.
– Mówiłam, że diabeł wyjdzie ze swojej groty – odezwała się ze spokojem przyjaciółka.
– Kuźwa, Charlotte!
– No, co? A to niby nie prawda? – wzrok blondynki poleciał na krocze Deana.
– Chodźmy, bo się spóźnimy – wzięłam mojego towarzysza za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.
– Mamy jeszcze dwadzieścia minut – przekręcił oczami.
– Wolę być wcześniej – podeszłam do Charlotte. – Dobrej zabawy i szczęśliwego Nowego Roku.
– Wzajemnie.
Uścisnęła mnie, a później wyszłam z domu. Dean, podał mi dłoń, abym nie przewróciła się na schodach, a później otworzył mi drzwi do samochodu. Podziękowałam mu i wsiadłam do wnętrza auta. Zastanawiałam się, czym było spowodowane jego zachowanie. Doświadczyłam kilka razy kulturalnego Deana, ale dzisiaj wydawał się inny. Obserwowałam go przez całą drogę, ale nie umiałam rozpoznać, co by to mogło być.
Pół godziny później dojechaliśmy pod ładny parterowy dom, przed którym stało już zaparkowanych kilka samochodów. Wysiadłam pierwsza i poczekałam przed maską na blondyna.
– Mówiłam, że się spóźnimy – mruknęłam cicho, gdy był obok mnie.
– Tylko dziesięć minut. I tak impreza pewnie dopiero się rozkręca – położył dłoń na dole moich pleców i pchnął lekko do przodu.
– No na reszcie jesteście! – krzyknęła szczęśliwa, Rose. – Już się bałam, że jednak Dean mnie oleje.
– To wszystko przez niego. Jak się czujesz? – zapytałam, gdy weszliśmy do środka.
– Super i już nie mogę się doczekać, żeby wziąć na ręce mojego synka. Jeszcze tylko kilka dni i będzie wśród nas – dotknęła swojego brzuszka. – W salonie jest reszta towarzystwa oraz Emma. Na pewno się ucieszy, jak cię zobaczy. A ja jeszcze skoczę do kuchni po ciasteczka.
– Zawsze taka była? – zapytałam, gdy blondynka od nas odeszła.
– Zawsze – odpowiedział mi Dean, ale szybko uciekł wzrokiem.
Coś mi tutaj śmierdziało na kilometr, ale nie wiedziałam, co. Od kilku dni był dziwny, ale teraz to już przekroczył tą granicę dziwności. Nie chciałam teraz poruszać tej kwestii, dlatego poszłam do salonu. Nie znałam tam nikogo oprócz przyjaciół blondyna. Gdy tylko zauważyłam Emmę, poszłam w jej stronę. Po drodze zdjęłam płaszcz i zawiesiłam go na ręce.
– Cześć – przywitałam się, a Emmę uścisnęłam.
– Miło zobaczyć kogoś znajomego – widziałam po niej ulgę.
– Mam takie same odczucia – uśmiechnęłam się. – Jak tam Cassidy?
– Świetnie – na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, na wspomnienie córki. – Zostawiłam ją na noc u brata i jego dziewczyny. Znając ich, to pewnie teraz dają jej jeszcze słodycze i pójdzie spać za dwie godziny.
– Jesteś z Samem?
– Przyjechałam z nim – kiwnęła głową. – Ten pomarańczowy drink jest bardzo dobry – szybko zmieniła temat i potrząsnęła szklaneczką, którą miała w dłoni.
– Muszę sobie wziąć – rozglądnęłam się za alkoholem i poszłam do stołu, aby przyrządzić drinka.
Gdy wróciłam, Dean rozmawiał z Archiem oraz jakimś innym facetem, którego nie znałam. Widać było, że był bardzo pochłonięty rozmową, a w dłoni miał już butelkę z piwem. Zaczęłam rozmawiać z Emmą na luźne tematy, które odbiegały od Samuela. Nie raz posyłała mu krótkie spojrzenia, ale on tego nie widział.
Do Nowego Roku zostało już kilka minut, a Emma stawała się coraz bardziej pijana. Chwilami zabierałam jej kubek, aby nie przekroczyła swojej granicy. Dean, doszedł do naszego stolika, który był ustawiony na środku stolika.
– Tylko się nie upij, bo musisz mnie odwieść – nachyliłam się w jego stronę.
– Spokojnie, to dopiero drugie piwo – mrugnął okiem i położył dłoń na moim biodrze.
Nagle muzyka ucichła, a na wielkim telewizorze pojawiły się numerki, które odliczały sekundy do Nowego Roku. Każdy chwycił w dłoń alkohol i zaczął głośno krzyczeć.
– 10....9.....8.....7.....6.....5.....4.....3 – spojrzałam na Deana, a on na mnie. – 2....1..... Szczęśliwego Nowego Roku! – wszyscy naraz krzyknęliśmy. Dean, zniżył głowę i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i oddawałam je z taką samą pasją.
– Proszę wszystkich o uwagę! – krzyknął Will, gdy wszyscy się uspokoili i pociągnął Rose za sobą na środek salonu, a później uklęknął. – Nie mógłbym zrobić tego inaczej, niż w towarzystwie naszych przyjaciół. Rose, wiem, że nie znamy się długo, ale już a chwilę zostaniemy rodzicami. Kocham ciebie, jak nigdy nikogo nie kochałem. Wiem, że jesteś na zawsze tą jedyną. Jesteś moją Barbie, która pierwszego dnia przewróciła moje życie do góry nogami. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
– Tak – odpowiedziała blondynka ze łzami w oczach i przytuliła Willa.
Tą chwilę nagle przerwał dźwięk spadającego szkła. Spojrzałam na Deana, a później na butelkę po piwie, która rozbiła się w drobny mak. Przeniosłam wzrok na jego przyjaciół, którzy wyglądali tak, jakby się tego spodziewali. Wszystko, jakby zaczęło dziać się w zwolnionym tempie. Ich głowy przekręcające się w moją stroną, a później w stronę Willa i Rose. Popatrzyłam na Deana, ale jego wzrok był utkwiony w blondynce. Wtedy zaczęło dopiero do mnie docierać, co się stało. To była ona. Moje spojrzenie padło na Rose, która patrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem.
Przyszedł do mnie pijany i powtarzał jej imię, później mówił, że kogoś kocha, Will próbujący mi to powiedzieć, później Rose, a na końcu obawa, że coś mi powiedziała.
Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. Musiałam stąd wyjść i to jak najszybciej. Odstawiłam szklankę i podeszłam do Willa oraz Rose.
– Życzę wam wszystkiego dobrego – przytuliłam ich i odwróciłam się.
Wyszłam z ich domu i ubrałam płaszcz. Moje łzy zaczęły płynąć jedna za drugą. Skierowałam się w stronę, z której przyjechaliśmy. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć, że to była ona? Głupia Rhiannon. Po raz pierwszy to ktoś złamał mi serce, a nie na odwrót. Szłam szybko na tyle, na ile pozwalały mi szpilki. Chciałam jak najszybciej dojść do bardziej ruchliwej ulicy, wsiąść do taksówki i pojechać do domu.
– Rhiannon! – usłyszałam jego krzyk, ale nie zatrzymywałam się. Szłam jeszcze szybciej i modliłam się, żeby mnie nie dogonił, ale i tak wiedziałam, że nie mam z tym szans. – Rhiannon, stój! – chwycił mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.
– Co ode mnie chcesz, Dean?! Co?! Byłam głupia, że wcześniej się nie zorientowałam. Widziałam, jak na nią dalej patrzyłeś! Ty ją kochasz, chociaż jest z twoim przyjacielem. Czemu się do mnie przyczepiłeś, jak i tak wiedziałeś, że nigdy nie będziesz ze mną na poważnie?! Dlaczego mi to zrobiłeś...? – uderzyłam pięściami w jego klatkę piersiową. Nie hamowałam już łez, tylko pozwoliłam im płynąć.
– Chciałem ci powiedzieć, ale tchórzyłem za każdym razem, gdy miało do tego dojść. Rhiannon, proszę spójrz na mnie – podniósł mój podbródek, ale nie popatrzyłam na niego. – Pozwól to wszystko ci to na spokojnie wytłumaczę.
– Złamałeś mnie, Parker – uniosłam wzrok na niego. – Złamałeś mnie pierwszy. Przynajmniej teraz mogę poczuć to, co czuli ci, których ja zostawiałam. Zakochałam się w tobie, ty pieprzony egoisto! Chciałam, żebyś dał mi spokój, ale mnie nie słuchałeś! Chciałeś zobaczyć, jak wyglądam w takiej chwili? – oddaliłam się o krok od niego. – Proszę! Patrz i podziwiaj. Dziękuję ci, bo w końcu przejrzałam na oczy. Nie waż się iść za mną – wycelowałam w niego palec. – Wracaj do domu i patrz, jak twoja ukochana układa sobie życie z kim innym.
Odwróciłam się i odeszłam od niego. Spełnił moją prośbę. W środku liczyłam, że jednak za mną pójdzie i powie, że mnie kocha. Niestety to nie była ta bajka, w której to się miało zadziać. Starałam się uspokoić, ale nie mogłam. Jedne łzy, zastępowały się następnymi i tak w kółko. Wyciągnęłam telefon z torebki i wybrałam odpowiedni numer. Miałam nadzieję, że akurat nigdzie nie spędzała Sylwestra. Pociągając nosem czekałam, aż osoba po drugiej stronie nareszcie odbierze połączenie. Kiedy usłyszałam dźwięk odebranego połączenia, powiedziałam pewnym głosem;
– Lecę do Mediolanu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro