Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Dean

Dean Parker. To nazwisko zawsze się liczyło. Najpierw na studiach, gdy grałem w uczelnianej drużynie, teraz, gdy byłem jednym z lepszych zawodników Charlton Athletic. Zawsze miałem wszystko, co chciałem. Byłem mężczyzną, który od dziecka miał wszystko, czego zapragnął. Każdą nową zabawkę, później najnowszy samochód, a to przekładało się na powodzenie u kobiet. Większość z nich leciało na kasę. Moi rodzice rozwiedli się, ale nic się przez ten czas nie zmieniło. Może oprócz tego, że miałem teraz dwie nowe rodziny. Henry Parker, mój ojciec, posiadał sieć hoteli na terenie całej Anglii, a matka, Sophia Campbell, prestiżową agencję modelek. Wiele dziewczyn, żeby choć szepnąć słowo na ich temat mojej matce, szło ze mną do łóżka. Część tych telefonów tam trafiało, ale większość nie.

No, właśnie. Dean Parker, mógł mieć wszystko, oprócz niej. Seksowna blondynka z niewyparzonym językiem, była już zajęta przez jego przyjaciela, a w dodatku była z nim w ciąży. Kurewsko trudno, było na to patrzeć, gdy wiedziałeś, że kobieta, w której się zakochałeś nie będzie twoja. Codziennie widziałem ich szczęście, które mnie jeszcze bardziej dobijało. Kilka miesięcy temu, Will kupił dla nich dom, aby mieli, gdzie stworzyć prawdziwe rodzinne gniazdko. Nawet pieprzony Samuel, zaczął układać sobie życie ze swoją dziewczyną, z którą miał dziecko. To wszystko było ponad moje siły, dlatego też postanowiłem kupić swój apartament. Robienie dobrej miny do złej gry, już mi się znudziło. I tak dom, w którym teraz mieszkaliśmy należał do jego ojca, więc w każdej chwili mógł nas wypieprzyć za drzwi. Był początek grudnia, a za dwa tygodnie miałem odebrać swoje mieszkanie. Jednak liczyłem się z tym, że muszę je jeszcze wyremontować, więc dopiero po nowym roku miałem się tam wprowadzić. Aby zapomnieć o blondynce, która nigdy nie miała być już moja, wychodziłem coraz częściej z kumplami do klubów.

Ostatniego wieczoru znów tak zrobiłem. Zebrałem kilku przyjaciół, których znałem jeszcze z czasów studenckich i poszliśmy do klubu. Kiedy jesteś zawodnikiem w jednym z klubów, albo masz bogatych rodziców, nie musisz czekać w wielkiej kolejce przed wejściem. Zajęliśmy lożę w sekcji VIP. Nie czekaliśmy długo na kelnerkę, która miała odebrać nasze zamówienie. Otworzyliśmy rachunek i na pierwszy ogień poszła butelka whisky. Po chwili, koło naszego stolika zaczęło roić się od napalonych dziewczyn. Uśmiechnęliśmy się tylko do siebie i patrzyliśmy na dziewczyny. Jednak moją uwagę przykuła ciemnowłosa dziewczyna, która tańczyła na środku klubu, a wszyscy faceci, którzy byli w jej zasięgu wzroku, gapili się na nią. Przechyliłem whisky, którą miałem w szklance i wstałem z kanapy, kierując się w jej stronę. Greg, jedynie rzucił ze śmiechem, że idę po pewny seks. Machnąłem na to ręką i poszedłem do niej.

Miał rację. Dziewczyna była zniewalająco seksowna. Miała czarne włosy, prawie czarne oczy i zajebistą sylwetkę. Posiadała też coś, czego, niektóre dziewczyny, czy kobiety, z którymi się otaczałem nie miały. Była to świadomość tego, że jest seksowna i umiała to wykorzystać. Widziałem po niej, że była tak samo napalona, jak ja. Zabrałem ją do hotelu mojego ojca, który był niedaleko. Miałem w nim swój pokój, więc to był ogromy plus dla mnie. Często zabierałem tam dziewczyny, które miały być jednonocną przygodą. W tym przypadku miało być tak samo.

Następnego dnia, gdy obudziłem się, dziewczyny już nie było. Byłem nieco zdziwiony tym faktem, bo większość dziewczyn zostaje, jak najdłużej się da w moim towarzystwie.

Rhiannon.

Miała ładne, niecodzienne imię. Na wspomnienie dziewczyny, mój penis zaczął robić się twardy. Zagryzłem wargi i przeciągnąłem się. Usłyszałem dźwięk telefonu, więc nieśpiesznie wstałem z łóżka i starałem się zlokalizować moją skórzaną kurtkę, w której on był. Popatrzyłem na wyświetlacz i przeciągle westchnąłem.

– Tak, mamo?

– Dean, synku – zaczęła słodkim głosem. Ten ton nigdy nie zwiastował czegoś dobrego. Moja mama była z tych nadopiekuńczych, ale czasami umiała przemówić mi do rozsądku, szczególnie, gdy rozstała się z ojcem, a ja wtedy byłem na studiach, gdzie działo się bardzo wiele nieciekawych rzeczy. – Potrzebuje cię. Jeden z moich modeli zachorował, a to ma być sesja do katalogu, który wychodzi w tym tygodniu. Dean, proszę przyjedź.

– Mamo, ile razy mam tobie powtarzać, że nie jestem żadnym modelem, tylko piłkarzem? – przeszedłem do komody, w której trzymałem czystą bieliznę.

– Latasz za tą piłką, masz kontuzję, a tak? Mógłbyś pracować u mnie w agencji, jako pełno etatowy model. Jesteś przystojny, wysoki, czego chcieć więcej?

– Tylko, że to twoje wyobrażenie na moją przyszłość.

– Deanku, proszę. Jak ciebie potrzebuję, to nigdy nie masz dla mnie czasu. Jestem twoją mamą! Kiedy ostatni raz mnie odwiedziłeś? Za niedługo zaczniesz mnie odwiedzać na cmentarzu z kwiatami, albo i tam nawet zapomnisz do mnie przychodzić....

– Zgadzam się. Przyjdę – wszedłem jej w słowo, ubierając spodnie i rozglądając się za bluzką.

– Widzisz, kochanie? Jak chcesz to potrafisz być miły dla mamy. Bądź za pół godziny w agencji. Całuję – rozłączyła się, nie dając mi nawet dojść do słowa.

To był już, któryś raz z kolei, gdy dałem się nabrać na jej czuły ton. Ubrałem podkoszulek, a później kurtkę i wyszedłem z pokoju. Zjechałem windą na parter i podszedłem do kontuaru, za którym stała recepcjonistka.

– Podstawcie kierowcę z samochodem przed wejście – powiedziałem bez jakiejkolwiek formy grzecznościowej.

– Oczywiście, panie Parker – odezwała się młoda dziewczyna i chwyciła za telefon. – Kierowca powinien już na pana czekać – odezwała się, odkładając telefon.

– Dzięki, Beth – mrugnąłem okiem i odszedłem od niej.

Po drodze kilka pracowników, przywitało się ze mną kiwnięciem głowy. Dobrze było być synem, właściciela hotelu. Tak, jak mówiła kobieta, samochód stał już przed wejściem. Kierowca zawiózł mnie do domu, w którym mieszkałem z przyjaciółmi oraz Rose, która zostawała w nim na noc, coraz częściej.

Wszedłem do niego i wbiegłem, co dwa schody na górę. Gdy przechodziłem obok pokoju Willa, akurat wychodziła z niego Rose. Miała na sobie piżamę, która podkreślała już jej dużych rozmiarów brzuch. Jej włosy były w nieładzie, co dodawało jej atrakcyjności. Kurwa, dalej ją kochałem.

– Cześć, Dean – powiedziała ziewając.

– Cześć – odpowiedziałem cicho i odwróciłem wzrok.

– Masz może chwilę? Chciałabym z tobą porozmawiać – popatrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami. Spojrzałem na jej usta, których smak czułem do dzisiaj. Przełknąłem ślinę i wróciłem wzrokiem do jej oczu.

– Sorki, Rose, ale śpieszę się. Przyszedłem tylko się przebrać. Innym razem pogadamy – odwróciłem się i poszedłem do swojego pokoju.

– Jak zawsze – usłyszałem jeszcze jej zawiedziony ton, zanim zamknąłem drzwi.

Oparłem się o ich powłokę, przetarłem twarz dłońmi i przymknąłem oczy. Chociaż wiedziałem, że była już niedostępna dla mnie, to i tak dalej do niej coś czułem. Od pierwszej chwili wiedziałem, że ona jest inna, a moje serce przyśpieszało na jej widok. Zakochałem się w niej, jak gówniarz. Może, gdybym nie był tak zamknięty na otoczenie, widziałbym, że między nią, a Willem, coś zaczęło się dziać.

– Weź się w garść, Dean – mruknąłem cicho do siebie.

W drodze do łazienki, zdjąłem wszystkie ciuchy i po drodze zabierając czyste ubrania. Odkręciłem gorącą wodę, do której po chwili dodałem zimnej. Wszedłem pod strumień wody i chwilę pozwoliłem jej spływać po sobie. Zamknąłem oczy, ale szybko je otworzyłem, gdyż zobaczyłem obraz, Rose. Byłą idealna pod każdym względem. Była piękną nieznajomą, która stała się zakazanym owocem. Aby skrócić swoje cierpienie, zacząłem się myć. Nie wiedziałem ile czasu miałem jeszcze do wyjścia, ale wiedziałem jedno. Byłem spóźniony.

Wyszedłem z pomieszczenia, wziąłem klucze od mojego BMW z szafki i opuściłem pokój. Przechodząc obok kuchni, w której byli wszyscy, rzuciłem szybkie: cześć i już mnie nie było w domu. Wsiadłem do samochodu i odjechałem w stronę agencji modelek mojej mamy. Nie miałem do niej daleko, ale przez korki, jakie zaczęły się tworzyć, z dwudziestu minut zrobiło się czterdzieści, nim tam dojechałem.

– Nareszcie jesteś! – krzyknął Jayden, który był fotografem.

– A, co? Pali się, czy jak?

– A idź w cholerę, Dean. Stylistka już na ciebie czeka – popchnął mnie w stronę przymierzalni.

Kiedy wszedłem do środka, Violetta pociągnęła mnie w stronę wieszaków, gdzie były powieszone garnitury. Zaczęła zdejmować jeden po drugim, przykładając do mnie. Rozglądałem się po przymierzalni, ale nigdzie nie widziałem modelki, z którą będę pozował, albo robił coś podobnego do tego.

– Co to w ogóle za sesja? – zapytałem w końcu, gdy Viola podała mi do ręki garnitur od Armaniego.

– Do katalogu ze zmysłową bielizną. Wiesz, ma być pożądanie, seks i inne emocje widać na zdjęciu.

– To czemu, ja sam nie jestem w bokserkach?

– A o to pytaj się już swojej mamy. Dobra, przebierz się – wyszła z przebieralni, ale usłyszałem jeszcze jej krzyk. – Czy dziewczyna jest już gotowa?!

Spojrzałem jeszcze raz na garnitur, który trzymałem w dłoniach i pokręciłem głową, że znów dałem się w to wciągnąć. Zdjąłem swoje rzeczy i przebrałem się w Armaniego. Mógłbym przysiąść, że matka sobie to wcześniej wymyśliła, gdyż leżał jak ulał. Poprawiłem się jeszcze przed wyjściem, odpiąłem dwa górne guziki i wyszedłem z pomieszczenia. Przeszedłem do pokoju, gdzie był fotograf, chłopak od światła oraz dziewczyna, która musiała być modelką. Była wysoka, długie nogi oraz równie długie włosy. Podszedłem do niej i poczułem intensywnie waniliowy zapach.

– Jak się domyślam jesteś modelką, z którą mam pozować – odezwałem się do czarnowłosej dziewczyny. Odwróciła głowę w moją stronę. Jej oczy z każdą chwilą stawały się coraz większe ze strachu i z zaskoczenia. Powróciła wzrokiem przed siebie.

– Dean, usiądź na szezlongu, a ty Rhiannon stań przed nim i patrz mu się w oczy – powiedział fotograf.

Rhiannon.

Dziewczyna, z którą spędziłem noc. Jaki ten świat był mały. Teraz już rozumiałem, dlaczego miała takie ciało. Podrapałem się po brodzie i lekkim krokiem przeszedłem na miejsce. Usiadłem na szezlongu i popatrzyłem na nią.

– Witam, Rhiannon. Nie zostałaś do rana, a szkoda, bo byśmy produktywnie zaczęli ten dzień – jej wzrok, który mi posłała, mógłby mnie zabić.

Nic się nie odezwała, tylko przyjęła taką pozę, jak powiedział Jayden. Nachyliła się w moim kierunku i wzrok miała skupiony na mnie. Miała na sobie krótki czarny szlafrok i tego samego koloru koronkową bieliznę.

– Rhiannon, ja chcę widzieć seks w twoich oczach! Seks, pożądanie, pragnienie, uwodzenie! A nie jakbyś go chciała zabić i zakopać. Kochanie, postaraj się. Bądź moją kocicą, jak wczoraj z Taylorem – podszedł do nas chłopak i zaczął wymachiwać ręką z aparatem.

– No właśnie, Rhiannon. Pokaż mi siebie. Pokaż mi tą dziewczynę, którą byłaś w nocy. Tą, która chciała mojego kutasa – powiedziałem cicho, ale na tyle głośno, żeby usłyszała. Przymknęła oczy, wzięła głęboki wdech i odwróciła się do niego.

– Już jestem gotowa.

Powróciła do mnie wzrokiem i mogłem przysiąść, że wszystkie te emocje zobaczyłem w jej oczach. Delikatnie otworzone usta, patrzenie się spod rzęs, położenie ręki na moim torsie.

Kurwa.

Poczułem, jak mój kutas zaczął twardnieć. Dziewczyna miała w sobie niesamowity erotyzm, który działał na każdego faceta, który był hetero. Kiedy w końcu Jayden zrobił perfekcyjne ujęcie, zmienił naszą pozę. Rhiannon, stała przy moim boku, a ja położyłem dłoń na jej biodrze. Posłała mi szybkie spojrzenie, ale wróciła wzrokiem na obiektyw. Miałem ochotę znów ją pieprzyć. To był zły pomysł zgadzać się na tą sesję.

W końcu czarnowłosa, miała kilka ujęć sama. Wtedy mogłem ją podziwiać. Idealnie sprawdzała się w roli modelki. Najpierw było kilka pozycji stojących, a później położyła się na łóżku. Zaplotła nadgarstki razem i dała je nad głowę. Zacisnąłem mocno szczękę, aby za chwilę nie przewiesić ją przez ramię, zanieść do łazienki i pieprzyć. Wyglądała, kurewsko, gorąco.

Po dwóch godzinach, w końcu skończyliśmy. Popatrzyliśmy jeszcze na nasze zdjęcia i zdjąłem marynarkę. Violetta, pojawiła się obok mnie, odbierając ją ode mnie. Podziękowałem jej kiwnięciem głowy i przeniosłem wzrok na Rhiannon. Zmrużyła oczy, przygryzła wargę i odwróciła się z zamiarem wyjścia. Uśmiechnąłem się do siebie i ją dogoniłem.

– Jakie miłe spotkanie, prawda? – zatrzymała się gwałtownie i popatrzyła na mnie.

– Kim ty jesteś, że nachodzisz mnie w pracy? Jesteś jakimś zboczeńcem, czy chuj wie kim?

– Chyba tak pięknej dziewczynie nie przystoi przeklinać, choć gdy robiłaś to w nocy, zajebiście mnie to podniecało – przybliżyłem się do niej.

– Nie naruszaj mojej strefy osobistej, chłoptasiu. To, co było wczoraj, zostało wczoraj. Uprawialiśmy seks, okej zdarzyło się, ale dzisiaj jesteśmy już dwójką nieznajomych, więc zostaw mnie w spokoju.

– Zajebisty seks, czarnulko. Może idź na wybieg i wyrzuć z siebie trochę tej energii.

– Ja nie jestem modelką wybiegową, tylko komercyjną! – odwróciła się w moją stronę i dźgnęła palcem w tors.

– Dla mnie żadna różnica – cmoknąłem ustami.

– Jak ty zostałeś modelem? – pokręciła głową.

– Synku, przyszedłeś! – zobaczyłem mamę na końcu korytarza. Podniosłam oczy, ku górze i westchnąłem przeciągle. – Deanku, myślałam, że jednak nie przyszedłeś. Dzwoniłam do ciebie jeszcze później, ale nie odbierałeś – odwróciła się w stronę dziewczyny. – O! Widzę, że miałeś sesję z naszą najlepszą modelką, Rhiannon – powiedziała z dumą.

– Dzień dobry, pani Campbell – przywitała się z moją matką.

– Rhiannon, miałaś do mnie mówić; Sophio – wróciła wzrokiem na mnie. – Nie będę ci już przeszkadzać. Mam nadzieję, że zobaczymy się nie długo. Pa! – pocałowała mnie w policzek i odeszła od nas.

– Pa, mamo.

– Sophia Campbell, to twoja mama? – zapytała zdziwiona, dziewczyna.

– Zgadza się.

– Ja pierdziele. Chyba muszę się napić – dotknęła ręką czoła i poszła do swojego pokoju.

Zacisnąłem palce na nasadzie nosa i poszedłem w stronę swojego. Zdjąłem koszulę oraz garniturowe spodnie i przebrałem się w swoje rzeczy. Poprawiłem jeszcze włosy i wyszedłem z pomieszczenia. Wyciągnąłem klucze od samochodu z kieszeni kurtki i oparłem się o ścianę zaraz koło drzwi, gdzie weszła, Rhiannon. Czekałem na nią kilka minut, zanim wyszła z pomieszczenia.

– Jezu, ty dalej tutaj jesteś – przekręciła oczami, gdy mnie zobaczyła.

– I nigdzie nie zamierzam odchodzić od ciebie.

– A rób, co chcesz – machnęła ręką i zaczęła iść. Dogoniłem ją i zrównałem krok.

– Cześć, Dean – powiedziała jedna z dziewczyn, która nas mijała. Mrugnąłem do niej okiem i przeszedłem dalej. Starałem sobie przypomnieć jej imię, ale na marne. Wiedziałem jednak, że była z tych dziewczyn, których numer trafił do agencji. Idąc przez hol, spotkałem jeszcze kilka dziewczyn, które ze mną się przywitały.

– Kim ty jesteś, że znają ciebie tutaj prawie wszystkie dziewczyny? – spojrzała na mnie, ubierając na nos okulary przeciwsłoneczne, gdyż na dworze świeciło słońce.

– Dean. Dean Parker, czarnulko.

– Nie nazywaj mnie tak – obniżyła okulary i posłała mi groźne spojrzenie. Wyszliśmy na zewnątrz.

– To, który samochód może należeć do takiej słodkiej dziewczyny – zacząłem się rozglądać po parkingu, ale nie mogłem zidentyfikować żadnego pojazdu z nią.

– I tak nie zgadniesz – poszła w stronę najnowszego Mercedesa. Zagwizdałem w podziwie.

– Masz u mnie dużego plusa.

– Nie potrzebuje go! – otworzyła drzwi od strony kierowcy.

– Oboje dobrze wiemy, że tak, czarnulko – dodałem uszczypliwie.

– Przestań – zdjęła okulary i popatrzyła na mnie.

– Dobrze... Czarnulko – zmrużyła oczy, pokazała mi środkowego palca i wsiadła do samochodu.

Oparłem się o swoje BMW i poczekałem, aż odjedzie. Przejeżdżając koło mnie, popatrzyła w moją stronę, ale nie mogłem zobaczyć jej oczu, gdyż z powrotem założyła okulary przeciwsłoneczne. Podobała mi się. Jej charakter oraz seksowne ciało, grało ze sobą piękną harmonię. A to, jakie miała umiejętności w łóżku tym bardziej.

Miałem wsiadać do samochodu, ale zmieniłem plan. Wszedłem z powrotem do budynku agencji i przeskakując, co dwa stopnie, udałem się do gabinetu mojej mamy. Zapukałem, ale nikt nie otwierał, więc wszedłem do środka. Nikogo nie było, przez co się ucieszyłem. Włączyłem laptopa, wpisałem hasło, którego nie zmieniała na przestrzeni lat; Dean i zacząłem szukać kartoteki, Rhiannon. Miałem utrudnione zadanie, bo nie wiedziałem, jak się nazywała. Kiedy w końcu ją znalazłem, zrobiłem parę zdjęć na szybko i wyłączyłem laptopa. Wyszedłem z biura, a później odjechałem spod agencji.

Podjechałem do sklepu po parę piw, a stamtąd prosto do domu, w którym mieszkałem z kumplami. Na podjeździe stało Audi, Willa. Zacisnąłem trochę mocniej ręce na kierownicy, ale musiałem się opanować.

Uspokój się, Dean. Uspokój się, Dean.

Powtarzałem kilkukrotnie w myślach, zanim wysiadłem z samochodu. Wszedłem do domu i skierowałem się w stronę schodów na piętro. Nie chciałem być blisko Rose i Willa. Chociaż powiedziałem im, że było już ze mną dobrze, tak na prawdę nie było. Polska Barbie – jak nazywał ją Will – wdarła się do mojego serca i nie chciała już stamtąd wyjść.

– Cześć, Dean – odezwała się Emma, która była ze swoją córką u nas. Jeśli była tu Emma, to znaczyło, że Rose też. Popatrzyłem na kanapę w salonie i się nie myliłem.

– Cześć – kiwnąłem głową w przywitaniu i chciałem pójść w końcu sprawdzić, co kryła w sobie osoba Rhiannon, ale wtedy mała Cassidy do mnie przybiegła.

– Wujek – wyciągnęła do mnie ręce do góry, co oznaczało, że chciała, żebym ją podniósł. Przekręciłem oczami, odstawiłem piwo na stół i wziąłem ją na ręce. – Ciocia dała mi dużo czekolady – pokazała swoje dłonie, które były w niej umazane. – Dzidzia cioci też się ruszała. A ty, co masz dla mnie?

– Cassidy, nie wolno tak! – popatrzyła na nią karcąco, Emma.

– Nic się nie stało – mrugnąłem do niej okiem i wróciłem spojrzeniem do małej. – A mam coś dla ciebie, tylko to jest w moim pokoju. A mama ciebie tam raczej nie puści.

– Mamo! Mamo... – przeciągała literki.

– Idź z wujkiem, tylko nic nie zepsuj.

– Dobze – popatrzyła na mnie. – Idziemy.

– To idziemy – dotknąłem jej policzka.

– Już nawet moją córkę udało tobie się poderwać – zaśmiał się Samuel, który wyszedł z kuchni w towarzystwie Willa.

– Widzisz? Ma się ten magnetyzm na kobiety – zaczęli się jeszcze bardziej śmiać.

Wszedłem do swojego pokoju i wyciągnąłem pudełko, które było schowane w szufladzie. Mała Cassidy, umiała tak sobie mnie okręcić wokół palca i nauczyła się, że zawsze, kiedy przychodziła miałem dla niej prezent. Otworzyłem jedną z szuflad i wyciągnąłem pudełko, w którym była lalka. Podałem je dziewczynce.

– Dziękuje, wujku! – przytuliła się do mnie.

– Nie ma za co, mała.

Pomogłem jej otworzyć opakowanie i podałem lalkę. Przytuliła ją do siebie i zaczęła bawić. Wystarczał mi taki kontakt z dziećmi, jaki mi dawała. Nie musiałem mieć swoich. Mogłem być wujkiem, który rozpieszcza. Podczas zabawy do pokoju zaglądnął, Samuel.

– Przyszedłem po małą, bo idziemy do Emmy – popatrzył na lakę, a później na mnie. – Widzę, że wujek znów tobie coś kupił – westchnął. – Nie wypłacisz się, gdy urodzi, Rose.

– Nie martw się o to – spiąłem się na jego słowa. Nie chciałem o tym myśleć.

– Cassidy, idziemy. Pożegnaj się z wujkiem.

Córka Samuela, podeszła do mnie przytuliła, a później poszła do przyjaciela. Wziął ją na ręce i wyszli z mojego pokoju. Wyciągnąłem telefon i wszedłem na galerię. Powiększyłem zdjęcia i dokładnie przejrzałem informacje na temat czarnowłosej dziewczyny. Urodziła się w Chicago – teraz zacząłem rozumieć jej inny akcent – była jedynaczką, miała dwadzieścia pięć lat oraz zapełnioną kartotekę odnośnie występów w modelingu. Rhiannon Roderick. Piękna czarnulka. Jeśli nie miała nikogo, a jednonocne przygody nie były jej obce, być może zawrzemy razem układ, który przyniesie nam obojga korzyści. Zacząłem pocierać policzek w zamyśleniu. Kiedy spojrzałem na adres, uśmiechnąłem się sam do siebie. Mieszkała po drugiej stronie ulicy, gdzie kupiłem apartament. Los się do mnie uśmiechnął. Nawet, jak będzie chciała uciec, nie za bardzo jej się to uda.

Czarnulko, nie uciekniesz ode mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro