Część 8
#Lilly
Po śniadaniu wraz z Andy'm poszłam do mojej sypialni w domu "Mojego Kochanego Braciszka" (wyczujcie ten sarkazm).
-Kotku ubierz się w jakąś przepiękną i elegancką sukienkę. ~powiedział po chwili Andy.
-A po co? ~zapytałam się go.
-Zobaczysz księżniczko. ~powiedział z tajemniczym uśmiechem.
-No dobrze skarbie. ~odpowiedziałam.
Poszłam do mojej garderoby i zaczęłam szukać odpowiedniej sukienki. Zajęło mi to aż z pół godziny. Wybrałam taką sukienkę i zrobiłam taką fryzurę i makijaż jak na poniższym zdjęciu.
A do tego takie buty wybrałam.
Po perfumowałam się jeszcze moimi perfumami i byłamjuż gotowa. Spojrzałam się na zegarek w moim telefonie i była już dwudziesta.
Całe szykowanie zajęło mi z nie całe dwie godziny.
Kiedy wróciłam do mojej sypialni na łóżku siedział Andy. Był on ubrany już w czarny garnitur,czarną koszule i czarny krawat. A wyglądał on tak:
-Jak pięknie wyglądasz koteczku.~powiedział podchodząc do mnie i pocałował mnie w usta.
-Dziękuję ty też bardzo dobrze wyglądasz. A skąd masz garnitur, koszule, krawat i eleganckie buty? ~zapytałam się go.
-Kiedy się szykowałaś wziełem kluczyki od twojego samochodu i pojechałem po garnitur i te dodatki.~powiedział i znów mnie pocałował.
-Ok, to jedziemy?~zapytałam.
-Tak. ~odpowiedział krótko i delikatnie mnie pogłaskał po już zaokrąglonym brzuchu.
Uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłam jego uśmiech.
Wziełam mój telefon i kluczyki od mojego cudeńka. Trzymając się za ręce wyszliśmy z domu. Weszliśmy do środka mojego cudeńka. Andy usiadł za kierownicą, a ja obok na miejscu pasażera. Zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy w drogę.
Jechaliśmy już pół godziny.
-Andy gdzie my tak wogule jedziemy?~zapytałam się go.
-Pamiętasz jak mówiłem dzisiaj o misji? ~zapytał się.
-Tak i co z tego?~odparłam.
-No to właśnie jedziemy na nią. Twoim zadaniem będzie uwieść syna gangu Skorpiona. A później go zabić. A ja w tym czasie rozprawie się z jego ojcem.~powiedział.
-Hmmm... a mogę się z nim pobawić? ~zapytałam się go.
-W jakim sensie pobawić?~zapytał.
-Nooo wiesz... najpierw go uwieść, potem podniecić, następnie połamać jego "Przyjaciela" a później go pociąć nożem i zabić? ~zapytałam.
-Ok. Na tylnich siedzeniach masz swoją broń i masz tu zdjęcie jak wygląda syn szefa tego gangu. ~odpowiedział.
A tak wygląda ten syn szefa gangu Skorpiona:
GODZINA PÓŹNIEJ...
Jesteśmy już na miejscu. Andy zaparkował mój samochód. Zanim wyszliśmy z niego to podał mi moją broń i nóż,schowałam je pod sukienką na udach. Przymocowane były specjalnymi paskami. Andy pierwszy wyszedł z samochodu. Podszedł do drzwi z mojej strony i je otworzył. Z jego pomocą wyszłam z samochodu,a on go zablokował kluczykami. Mój telefon zostawiłam w samochodzie. Trzymając się za ręce weszliśmy do środka ogromnej villi.
Było tu bardzo dużo ludzi.
Weszliśmy w głąb villi i kierowaliśmy się do sali na której ma się odbyć przyjęcie z okazji czterdzie stulecia założenia gangu Skorpiona. I wszyscy znajomi tego gangu i jego członkowie są zaproszeni. Kiedy byliśmy w odpowiednim miejscu to nas poczęstowano szampanem. Andy wziął kieliszek z alkoholem,a ja odmówiłam ze względu na dziecko.
-Wiesz kochanie co robić?~zapytał się.
-Tak. Tylko gdzie jest ten debil hm?~zapytałam się go i zaczęliśmy się oboje rozglądać za naszym celem.
-Tam jest.~powiedział.
Andy i kiwnął głową w stronę naszego celu. Stał on oparty przy barze i pił alkohol.
-Doskonale, a mocno mam to zrobić czy lekko? ~zapytałam się go z szatańskim uśmiechem.
-Obojętnie, ważne aby tylko nie żył. Masz tu truciznę. Podaj go mu,a on po paru minutach umże. Jak skończysz robotę to tu przyjdź. Będę czekał na ciebie kotku.~powiedział.
Podał mi potajemnie mały flakonik z trucizną. Schowałam go za moim dekoltem.
Pocałował mnie w usta, a ja odwzajemniłam pocałunek.
Powolnym krokiem podeszłam do mojego celu z sensownym uśmiechem na swoich ustach. Wcieliłam się w swoją rolę i z łatwością mi pójdzie,zresztą jak zawsze.
-Cześć misiu,co tu robisz sam?~zapytałam zmysłowym głosem.
-Siema piękna, jakoś tak, a ty co tu robisz sama? ~zapytał się mnie uwodzicielskim tonem głosu.
Napił się swojego drinka i szeroko się uśmiechnął do mnie.
-No widzisz, tak jakoś wyszło. A co powiesz na to, abyśmy razem zatańczyli?~zapytałam zagryzając dolną wargę.
-To dobry pomysł kochaniutka. ~powiedział i złapał mnie za dłoń.
Poszliśmy na parkiet i zaczęliśmy razem tańczyć. Celowo zaczęłam się o niego opierać, a po chwili z jego ust wylatywały jęki. Złapałam go za jego przyjaciela i ścisnełam go mocno na co bardzo głośno jęknął, że prawie wszyscy słyszeli to. Uśmiechnełam się szatańsko do Andy'ego, a on się pod nosem zaśmiał.
-CHOĆMY SIĘ ZABAWIĆ!~wargnął mi do ucha ten debil.
-No dobrze skarbeńku...~powiedziałam.
Złapał mnie mocno za rękę i wyszliśmy z sali na której było przyjęcie. Poszliśmy na górę po schodach. Weszliśmy do jednego z sypialni,a ona była w kolorach białym z akcentami czarnymi.
Jak weszliśmy do środka sypialni to od razu mnie rzucił na łóżko. Zaczoł całować po szyi i dekolcie. Ściągnął z siebie marynarkę i koszule. Na moment odsunęłam go od siebie.
-Hm a może się najpierw napijemy bo mi zaschło w gardle? ~zapytałam.
-Yhhhh no dobra, szampan może być? ~zapytał się mnie.
-Poproszę sok pomarańczowy, albo ja przyniosę nam coś do picia. Poczekaj tutaj zaraz wracam.~powiedziałam i szybko wyszłam z tam tąd.
Poszłam do baru i wziełam sobie soku pomarańczowego, a temu debilowi białe wino. Po tajemnie do jego napoju wlałam truciznę. Wymieszałam i poszłam do tej przeklętej sypialni.
Kiedy weszłam do środka to zobaczyłam jak ten debil już był goły i zaczoł się masturbować. Ochyda...
Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i przestał to robić. Szybko wstał i podszedł do mnie.
-Proszę dla ciebie wziełam białe wino, a dla mnie sok pomarańczowy.~powiedziałam i mu wręczyłam napój z trucizną.
-Dziękuję, a możemysię już zabawić? Odłożył na bok alkohol i się mnie zapytał.
Yhhh... co za dupek. Niech już pije to i zdechnie, bo jeszcze chwila i ja tu zwariuje.
-Ale może się najpierw napijemy,aby to uczcić. Lepsza będzie wtedy zabawa. ~powiedziałam umysłowym tonem głosu.
-Ok, to się napijmy. ~powiedział.
Ale on gupi, już nie długo i zdechnie. Hahaha...
Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy pić nasze napoje. Zauważyłam, że on się zaczoł zachowywać. I zaczoł robić się blady jak ściana.
-Ale tu gorąco... ~powiedział.
-O czym ty mówisz? Nie jest tu bardzo gorąco.~powiedziałam.
-AAA! Tu jest przede mną śmierć!~powiedział przerażony.
Czas zacząć dalszy krok.
Wziełam mój nóż i podeszłam do niego. Złapałam go za twarz. Nożem przejechałam mu po całej twarzy.
Potem zrobiłam kilka cięć na jego ciele. Na brzuchu, ramionach, klatce piersiowej, nogach i szyi. Trucizna go całkowicie wykończyła.
Haha... no i zadanie wykonane.
Rozebrałam go zostawiając tylko w bokserkach i spodniach. Kieliszek po winie z trucizną wziełam i potłukłam, a następnie spuściłam w kiblu. Swój nóż wyczyściłam pod kranem i ręce. Na moim ciele nie było widać żadnej krwi. I dobrze. Wziełam moją szklankę i poszłam do baru.
-Dobry wieczór proszę o szklankę wody i wisky. ~powiedziałam do barmana. Po pięciu minutach dostałam to o co prosiłam.
Poszłam z napojami do mojego kochanego męża. Stał i czekał na mnie cały czas.
Podeszłam do niego uśmiechnięta i mu dałam szklankę z wisky.
-Już to zrobiłaś?~zapytał się mnie.
-Pewnie. Było to łatwizna. ~powiedziałam.
-To super! Możemy się już zbierać z tąd.~powiedział i mnie objął.
-Jak dojedziemy do domu, to muszę wziąść kąpiel. Yhhh ochyda jak mnie całował po szyi, dekolcie i w usta. ~powiedziałam.
-Dobrze. A dziś wylatujemy do naszego domu? ~zapytał się mnie.
-Taaaaaaaak!~powiedziałam radosna, a Andy się ze mnie zaśmiał.
Wyszliśmy z tej jebanej villi i wsiedliśmy do mojego auta.
Andy odpalił silnik i ruszyliśmy z tąd.
PÓŁTOREJ GODZINY PÓŹNIEJ...
Dojechaliśmy wreszcie do tymczasowego naszego domu. Weszliśmy do środka trzymając się za ręce. W salonie siedział Steven i jego kumple. Oglądali telewizję i pili piwo.
Na chwilę się spojrzeli na nas, a później wrócili do oglądania filmów.
Ja z Andy'm weszłam na górę do naszego pokoju. Wziełam czystą bieliznę i poszłam się umyć.
Całe moje ciało umyłam szybko żelem o zapachu różanym, a włosy szamponem o zapachu jabłkowym. Spłukałam powstałom pianę z mojego ciała i włosów. Wyszłam z wanny i wytarłam się czarnym mieciutkim ręcznikiem aż do sucha. Założyłam czystą bieliznę i wyszłam z łazienki gasząc za sobą światło.
Poszłam do mojej garderoby i wybrałam sobie takie ciuchy jak krótkie czarne spodenki, szary krótki top, taką dugą białą narzutkę i buty.
I takie buty :
Włosy wysuszyłam, rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam sobie jeszcze makijaż i byłam już gotowa. Spojrzałam się na zegarek na moim telefonie. Była już dziewietnasta.
Spakowałam się całkowicie. A Andy mi pomagał. Zniósł moje walizki do samochodu. Spojrzałam się ostani raz na tą bandę debili i wyszłam z domu. Wsiadłam do środka samochodu i dojechaliśmy z piskiem opon.
Po pół godziny byliśmy na lotnisku. Oddaliśmy swoje bagaże i udaliśmy się do naszego prywatnego samolotu.
Żegnaj Detroit!!!~pomyślałam.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
🌹🌸🌹🌸🌹🌸🌹🌸🌹🌸🌹🌸🌹🌸🌹
1448 SŁÓW!
Proszę o komentarze i gwiazdki... Pozdrawiam Olciaaa 😍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro