Część 4
W poprzedniej części...
"-Chodzi pokarze ci twój pokuj. ~powiedział zrezygnowany.
-..."
-Yhm~powiedziałam.
Wziełam moje rzeczy i poszłam na górę za Steven'em. Podeszliśmy pod drzwi mojego tymczasowego pokoju i on otworzył mi drzwi, a to co zobaczyłam mnie wmurowało. Ponieważ ten pokuj jest cały różowy.
I wygląda tak:
I taka garderoba i łazienka :
YYhhhh koszmar, po prostu koszmar.
-CZY JA JESTEM MAŁĄ DZIEWCZYNKĄ DO CHOLERY, ŻE TAK URZĄDZIŁEŚ MI KURWA POKUJ?!~krzyknełam.
-Myślałem, że ci się spodoba. Chciałem dobrze. ~powiedział smutnym głosem.
-To ci się nie udało~powiedziałam.
-To ja już będę iść z tąd ~powiedział i wyszedł z pokoju.
Yhhhh co ja z nim mam do cholery, owszem kiedyś lubiłam ten kolor, ale teraz już nie. Jutro mam dużo do zrobienia, wiec jakoś wytrzymam tą noc tutaj. Sięgnełam czystą bieliznę i podkoszulke Andy'ego z walizki i wziełam rzeczy do mycia i poszłam pod prysznic. Kąpiel zajęła mi dziesięć minut. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Wziełam mój telefon i wybrałam numer Andy'ego. Po trzech sygnałach odebrał.
#Rozmowa (LILLY, Andy)
-Cześć niunia co u ciebie?
-HEJ KOCHANIE YHHH...
-Co jest, słyszę po twoim głosie, że jesteś zdenerwowana?
-TEN PAJAC I MOI RODZICE MNIE ZDENERWOWALI. ONI JAK MNIE ZOBACZYLI TO OD RAZU KOCHANA CÓRECZKO, KOCHANIE , SKARBIE I LILCIA I TYN PODOBNE ZACZĘLI MÓWIĆ. A DO TEGO JESZCZE TEN IDIOTA URZĄDZIŁ MI POKUJ CAŁY RÓŻOWY, KOSZMAR!
-Nooo nieźle, ale nie denerwuj się już, bo nie powinnaś tego robić ze względu na dziecko.
-WIEM, A DZWONIE DO CIEBIE, BO CHCIAŁAM CI POWIEDZIEĆ, ŻE JUŻ JESTEM W DETROIT.
-Ok Lilly powinnaś iść spać bo słyszę, że jesteś bardzo zmęczona.
-DOBRZE I IDĘ SPAĆ. DOBRANOC SKARBIE.
-Dobranoc kotku.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon pod poduszkę. Położyłam się na poduszkę i przykryłam kołdrą. Po chwili jednak wstałam i wziełam mój pistolet pod poduszkę, położyłam się na łóżku, przykryłam się kołdrą i po paru minutach myśląc o Andy'm usnełam.
#Następnego Dnia
Wstałam o godzinie dziewiątej siedem, postanowiłam jeszcze chwile poleżeć i wstać z łóżka. Po paru minutach wstałam, wziełam jedną z walizek i ją otworzyłam po to,aby wybrać czystą bieliznę i ciuchy na dziś. Wybrałam to:
I do tego takie buty :
Zrobiłam taki makijaż i taką fryzurę :
(Fryzura ta w prawym górnym rogu)
Skierowałam się do łazienki wziąć szybką kompiel i załatwić sprawy fizjologiczne, ubrałam przygotowane rzeczy, zrobiłam jeszcze makijaż i fryzurę taką jaką zaplanowałam. Mój pistolet schowałam za spodenki i zakryłam go moją bluzką, którą mam na sobie. Po perfumowałam się jeszcze moimi perfumami i wziełam telefon. Spakowałam w moją torebkę portfel, słuchawki, chusteczki, telefon i kluczyki od samochodu. Skierowałam się do kuchni,aby napić się wody. W kuchni byli Steven i jego kumple, kiedy mnie zobaczyli odezwali się do mnie:
-Cześć Lilly. Jak się spało?
-Taa cześć i gówno was to powinno obchodzić jak mi się spało.
Siegłam szklankę i nalałam sobie wody. Wypiłam całą wodę, którą sobie nalałam, a wszyscy się cały czas patrzą na mnie.
-Czego się tak gapicie? ~wargłam na nich i wziełam moją torebkę i wyszłam z domu.
Podeszłam do mojego skarba i go odblokowałam, a tamci wyszli z domu za mną i się patrzą zszokowani na mój samochód i na mnie, a ja się uśmiechnełam do nich. Wsiadłam do środka mojego cudeńka i odjechałam z podjazdu, z piskiem opon. Pojechałam do galerii na zakupy aby kupić nowe meble, farby, dodatki do mojego pokoju i parę innych rzeczy. A później na śniadanie do MC'a. Całe te zakupy mi zajęły sześć godzin, ale się opłacało. Kupiłam to:
(Te wszystkie podkoszulki)
I
taką
Różne kosmetyki do makijażu takie jak :
Bordowa szminka
Paleta z czterema kolorami (czarnym,szarym , srebrnym i białym)
Podkład
Puder i tusz do rzęs. Jeszcze sobie kupiłam takie ciuchy:
Do garderoby kupiłam takie rzeczy i meble jak :
A do sypialni meble.
I też kupiłam dwa duże wiaderka czarnej farby ,aby ściany w sypialni pomalować + pędzle do malowania. A do łazienki wziełam niektóre meble.
Po zakupach poszłam do MC'a, aby coś zjeść. Jest teraz godzina szesnasta czterdzieści dwa. Pora już wracać do domu tych idiotów i przeremontować mój pokuj, łazienkę i garderobę. Osoby, z sklepu w którym kupiłam wszystkie meble już złożone mają je przywieźć o siedemnastej i mi pomóc je ustawić tak jak ja chce. Wszystkie torby z zakupami mam w bagażniku. Wsiadłam do środka mojego cudeńka i odjechałam z piskiem opon , z pod galerii. Miałam gdzieś wszystkie przepisy drogowe.
#10 minut później
Jestem już w domu i przyniosłam wszystkie rzeczy, które kupiłam. I od czterdziestu siedmiu minut składają i ustawiają moje nowe meble tam gdzie chce. Po paru godzinach wszystko było gotowe ściany były czarne i meble takie jak chce. Rozpakowałam wszystkie moje rzeczy, broń schowałam pod poduszkę, do szafki nocnej, do szafek w łazience i garderobie. Po rozpakowaniu się, co mi zajęło pół godziny ,zeszłam na dół do kuchni aby coś zjeść. W kuchni był Harry.
-Ale się zmieniłaś Lilly~powiedział.
-No i co z tego, to was gówno powinno obchodzić~wargłam na niego.
Zrobiłam sobie naleśniki z bitą śmietaną i owocami, a kiedy chłopaki poczuli zapach to od razu przybiegli do kuchni.
-Naleśniki! Lilcia prosimy podziel się z nami wszystkimi, prosimy? ~odezwał się Steven.
-Yhhhh macie ręce to sami sobie zróbcie ja jestem głodna i moje maleństwo też ~powiedziałam.
Poszłam na górę do mojego pokoju wziełam czystą bieliznę i podkoszulke Andy'ego. Miałam już iść się kompać kiedy zadzwonił do mnie Nicolas,odebrałam szybko telefon i zaczęłam rozmowę.
(Nicolas, LILLY)
-HEY CO JEST?
-Hejka słuchaj mamy mały problem...
-JAKI ZNOWU BROBLEM?
-Tylko błagam nie denerwuj się.
-POWIEDZ MI DO CHOLERY O CO CHODZI!
-Bo...ooo Lukas porwał Andyego...
-ŻE CO KURWA?!
-Lilly to jest pułapka,Lukas chce ciebie złapać i zabić.
-MU SIĘ NIE UDA TO ZROBIĆ BO JA TO ZROBIĘ, ZABIJE TEGO SKURWYSYNA JEŚLI COŚ ZROBI MOJEMU MĘŻOWI!
-Błagam nie denerwuj się, Andy da sobie radę. Nie raz już był porywany i mu się udawało wyjść z tego cały. I pamiętaj o dziecku, denerwując się możesz je skrzywdzić.
-WIEM, NIE ZAPOMNIAŁAM O DZIECKU I CO Z TEGO, ŻE NIE RAZ JUŻ BYŁ PORYWANY. JA I TAK BĘDĘ SIĘ O NIEGO MARTWIĆ BO JEST MOIM MĘŻEM I OJCEM NASZEGO DZIECKA I BARDZO GO KOCHAM.
-Rozumiem Lilly.
-DOBRA JA KOŃCZĘ JUŻ, MACIE WYSZTKO ZROBIĆ, ABY GO URATOWAĆ BO JEŚLI TEGO NIE ZROBICIE TO POŻAŁUJECIE!~wargłam i się rozłączyłam.
Zdenerwowana położyłam się na łóżku i przytulam się do mojego koca, którego wziełam z Los Angeles. Dopiero usnełam o szóstej rano, bo cały czas myślałam o Andym.
🌸❤🌸❤🌸❤🌸❤🌸❤
Jak myślicie co będzie dalej? Pozdrawiam i liczę na gwiazdki Olciaaa ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro