Część 2
Oddałam pocałunek Andy'ego i wstałam ,aby się ubrać. Poszłam do garderoby po ubrania i wybrałam to
Poszłam z tymi ubraniami do łazienki, załatwiłam sprawy fizjologiczne i wziełam prysznic. Głowe umyłam szamponem o zapachu jabłkowym, a ciało żelem o zapachu różanym (moim ulubionym). Zrobiłam także taki makijaż i taką fryzurę :
(Taki makijaż i włosy rozpuszczone)
Po ogarnięciu siebie poszłam pościelić moje i Andy'ego łóżko. Także posprzątałam w naszej sypialni i zeszłam na dół do kuchni w której był Andy robił mi jedzenie. Pachniało niesamowicie. Podeszłam do niego i od tyłu się przytuliłam i uśmiechnełam do jego pleców , delikatnie je całując.
-Misiu co robisz do jedzenia? ~zapytałam się.
-A robie jajecznice z kiełbasą i szczypiorkiem i do tego wyciskany sok pomarańczowy ~powiedział uśmiechnięty.
-Mniaaaam ~odpowiedziałam mu.
-Hahahahah - zaczął się śmiać.
-Z czego się śmiejesz kochany, hm?~zapytałam się jego.
-Z twojej reakcji ~odpowiedział wciąż się śmiejąc ze mnie.
-Nooo haha ,ale śmieszne...~powiedziałam bez krztu radości.
Podeszłam do stołu i usiadłam na krześle podpierając się rękami. Cały czas patrzyłam na Andy'ego jak nakłada na talerze porcję przygotowanego dania. Andy położył mi tależ na stół i sobie też, i nalał nam soku do szklanek. Zjedliśmy i mieliśmy już sprzątać ,kiedy po chwili jakby coś goniło ich,przebiegła reszta naszych współlokatorów Ash,Emma, Emily, CC, Jake, Jinxx i Nicolas.
-Hej, hejka, cześć, siema, siemanko ,dobry,hej~przywitali się wszyscy.
-hej,siema ~odpowiedziałam równo z moim mężem.
-A dla nas coś zostawiliście chociaż zakochańce? ~odezwał się Ashley.
-Tak mój kochany Ashleyku ~odezwałam się i chytrze uśmiechając.
-To gdzie jest to jedzenie? ~zapytał się mnie Ashley.
-Hmmm...w moim brzuchu...ale było przepyszne ~odezwałam się śmiejąc.
-Lilianna Biersack już po tobie, że mi nic nie zostawiłaś !!!Masz 5 sekund na ucieczkę! ~odezwał się i zaczął mnie gonić,a ja uciekać po całym domu, a raczej willi.
To zdjęcia u dołu to nasza willa :
(To są zdjęcia jednej willi tylko ,że każde z innej strony, jest ona bardzo bardzo bardzo duża)
Zapomniałam wam powiedzieć teraz mieszkam z Andy'm i resztą w Los Angeles ,a wcześniej ja mieszkałam w Detroit. Cały czas Ashley mnie goni więc postanowiłam uciec do mojej i Andyego sypialni i się tam zamknąć. I tak właśnie jestem w mojej sypialni od dziesięciu minut i leżę na łóżku a Ash cały czas próbuje mnie wyciągnąć z tego pokoju,ale nie udaje mu się. Haha...
-Kurwa Lilly wyjdzi już z tego pokoju! ~odezwał się, a raczej krzyknął do mnie za drzwi.
-Hahahahah... i co hm? ~odezwałam się śmiejąc z niego.
-Nic ja się podaje,bo z tobą nie wygram...yhhh...~powiedział zrezygnowany.
Nic nie odpowiedziałam tylko się bardzo szeroko uśmiechnełam.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Do sypialni wszedł Andy z Ashley'em.
-Dobra koniec tego już, Lilcia możemy porozmawiać razem bardzo poważnie w moim gabinecie? ~zapytał się mnie Andy.
-Dobrze ,ale o co chodzi? ~zapytałam się go.
-Powiem Ci w gabinecie i odrazu mówię ,że ja tego nie chce ,ale nie mam innego wyboru zwłaszcza ,że będziemy mieli dziecko. I chodzi tu o twoje i dziecka bezpieczeństwo. ~powiedział poważnym głosem i mnie przytulił do swojej klatki piersiowej.
-Ok ~odpowiedziałam mu i się mocno przytuliłam do niego.
-To idziemy teraz czy później porozmawiać? ~zapytałam się.
-Teraz. ~odpowiedział mi krótko.
Nie odpowiedziałam nic tylko złapałam go za rękę i zaczęłam iść w kierunku gabinetu Andyego. Po nie całych trzech minutach byliśmy na miejscu. Weszłam pierwsza,a Andy za mną, usiadłam na skórzanym krześle za biurkiem ,a on oparł się o swoje biurko. Spojrzeliśmy na siebie i ja postanowiłam pierwsza się odezwać.
-To o czym chciałeś porozmawiać ze mną?~zapytałam się jego.
-Bomusiszleciećdobrata...~ powiedział na jednym tchu i nie zrozumiale.
-Co?Po pierwsze mów wolniej , a po drugie co mam zrobić?!~odezwałam się już troszkę zła.
-Lilcia bo musisz lecieć do swojego brata, do Detroit ponieważ Lukas chce się zemścić i chce Cię za to zabić za to, że zabiłem jego żonę rok temu. Ale ja ciebie tylko broniłem,bo ona chciała ciebie zabić, a ja na to nie pozwolę bo jesteś moja aniołku...~powiedział smutnym głosem.
-ŻE CO DO JASNEJ CHOLERY?!JA MAM KURWA LECIEĆ DO TEGO IDIOTY, BO TEN CHUJ LUKAS CHCE SIĘ ZEMŚCIĆ? NIE MA MOWY, JA NIGDZIE NIE LECĘ!~zaczęłam bardzo krzyczeć.
-Kochanie proszę uspokuj się, zrozum to dla twojego dobra...Będziesz ty i nasz maluch bezpieczni...Ja sobie tego nie wybacze jak wam się coś stanie. ~powiedział uspokajającym głosem,podszedł do mnie i mnie przytulił. -Shhh...będzie dobrze...
-Wiem...yhhh...dobrze zgadzam się na to, polecę do tego idioty , ale robie to tylko dla ciebie Andy . A na ile mam niby tam lecieć? ~zapytałam się zrezygnowana.
-Na miesiąc i jutro o ósmej rano masz samolot. Powinnaś zadzwonić do tego pajaca i go uprzedzić, że będziesz~powiedział wyjmując z teczki kartkę z ciągiem liczb.
-Nooo dobra...ale jest jeden warunek ~powiedziałam stanowczo.
-Wiedziałem, że będziesz chciała jakieś warunki, wiec jaki to warunek? ~zapytał się mnie krzyrzując ręce na swojej klatce piersiowej.
-Nie będę nosiła tamtych starych szmat i koniec kropka. ~ powiedziałam mój warunek,a Andy kiwną głową na zgodę. Wziełam od niego kartkę z numerem mojego kochanego braciszka (wyczujcie sarkazm) i wpisałam w mój telefon.
Po chwili zadzwoniłam do niego,jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał już miałam się rozłączyć kiedy odebrał. Wreszcie do jasnej ciasnej anielki yhhh...
(LILY,Steven)
-Czego? !-wargnął
-NIE WARCZ NA MNIE IDIOTO, SŁUCHAJ MAM SPRAWĘ MOGĘ NA MIESIĄC U CIEBIE BYĆ? ~spytałam się już trochę zirytowana.
-Lilianna Lilcia to ty ?O borze na prawdę dzwonisz do mnie ?~zadawał mi pytania zszokowany.
-TAK TO JA...WYŚLESZ MI NA TEN NUMER ADRES GDZIE MIESZKASZ? BO JA BĘDĘ JUTRO MIEĆ SAMOLOT O ÓSMEJ RANO WIĘC BĘDĘ WIECZOREM U CIEBIE ~powiedziałam.
-... ~ cisza po drugiej stronie telefonu.
-HALO JESTEŚ TAM? ~zapytałam się.
-Hm? A tak tak jestem i oczywiście że możesz u mnie być na miesiąc i ci później wyślę adres ok?~zapytał.
-OK JA MUSZE JUŻ KOŃCZYĆ TO NARA~powiedziałam i się szybko rozłączyłam.
Schowałam telefon do kieszeni i podeszłam do Andyego ,i się w niego mocno wtuliłam. A on mnie mocno przytulił. Delikatnie głaskał moje plecy i rysował na nich różne wzory. Tak bardzo nie chce lecieć do Detroit ponieważ znów wracają mi wspomnienia i mi przypominają powód mojej ucieczki, ale nie żałuję tego co zrobiłam,bo dzięki temu mam przyjaciół, mężczyznę którego kocham ponad życie, rodzinę ,którą oni są właśnie i gang,a w dodatku za parę miesięcy malutkiego dzidziusia o którym się dowiedziałam miesiąc temu. Ja i Andy jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. No nic musze iść się spakować...ale mi się nie chce... yhhh...
-Andy pomożesz mi z pakowaniem? ~zapytałam się.
-Pewnie niunia~powiedział i się uśmiechnął do mnie.
Wyszliśmy z jego gabinetu i skierowaliśmy się do naszej sypialni. Andy sięgnął mi komplet walizek takich jak na dole i sam zaczoł pakować mi walizkę z bronią (tą mniejszą walizkę).
Spakowałam ciuchy, które będę nosiła, bieliznę, skarpetki, rajstopy , siedem ręczników (dwa małe,dwa średnie,dwa duże + jeden plażowy wszystkie w kolorach bordowo-czarnym, kosmetyczka z kosmetykami do makijażu, kosmetyczka z : szamponem , żelem, gąbką, pumyksem , balsam do ciała, odżywka do włosów, szczoteczka do zębów, pasta , szczotka do włosów,
biżuteria i takie buty jak
lity, szpilki, trampki, japonki, zandały na koturnie, buty na wysokim i grubym obcasie, na cienkim obcasie.
Jeszcze spakowałam do walizek mój czarno-biały koc , piżama (koszulka Andyego) , skórzany plecak z ćwiekami. Po spakowaniu wszystkich rzeczy spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechneliśmy do siebie a ja po chwili spojrzałam na zegarek który jest na szawce nocnej i wskazywał godzinę dwudziestą trzecią dwadzieścia cztery. Wow szybko miną ten czas na pakowaniu rzeczy do walizek. Wziełam jedną podkoszulke Andyego i czyste majtki i poszłam się kompać, wytarłam się do sucha i ubrałam w prowizoryczną piżame. Wróciłam do sypialni , nastawiłam budzik na szóstą i położyłam się na łóżku , w tym czasie Andy poszedł się myć. Po piętnastu minutach wrucił tylko w czystych bokserkach i się położył koło mnie. Wtuliłam się do mojego męża i jeszcze zanim odpłynełam do krainy snów powiedziałam do niego :
-Dobranoc misiu
-Dobranoc misia ~odpowiedział mi i zgasił lampkę nocną, która się paliła. Wtuliliśmy się do siebie i oboje usneliśmy.
🌸🌹🍀🌸🌹🍀🌸🌹🍀🌸🌹🍀
I jak wam podoba się ten rozdział moi kochani?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro