Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 2

Oddałam pocałunek Andy'ego i wstałam ,aby się ubrać. Poszłam do garderoby po ubrania i wybrałam to

Poszłam z tymi ubraniami do łazienki, załatwiłam sprawy fizjologiczne i wziełam prysznic. Głowe umyłam szamponem o zapachu jabłkowym, a ciało żelem o zapachu różanym (moim ulubionym). Zrobiłam także taki makijaż i taką fryzurę :

(Taki makijaż i włosy rozpuszczone)

Po ogarnięciu siebie poszłam pościelić moje i Andy'ego łóżko. Także posprzątałam w naszej sypialni i zeszłam na dół do kuchni w której był Andy robił mi jedzenie. Pachniało niesamowicie. Podeszłam do niego i od tyłu się przytuliłam i uśmiechnełam do jego pleców , delikatnie je całując.

-Misiu co robisz do jedzenia? ~zapytałam się.

-A robie jajecznice z kiełbasą i szczypiorkiem i do tego wyciskany sok pomarańczowy ~powiedział uśmiechnięty.

-Mniaaaam ~odpowiedziałam mu.

-Hahahahah - zaczął się śmiać.

-Z czego się śmiejesz kochany, hm?~zapytałam się jego.

-Z twojej reakcji ~odpowiedział wciąż się śmiejąc ze mnie.

-Nooo haha ,ale śmieszne...~powiedziałam bez krztu radości.

Podeszłam do stołu i usiadłam na krześle podpierając się rękami. Cały czas patrzyłam na Andy'ego jak nakłada na talerze porcję przygotowanego dania. Andy położył mi tależ na stół i sobie też, i nalał nam soku do szklanek. Zjedliśmy i mieliśmy już sprzątać ,kiedy po chwili jakby coś goniło ich,przebiegła reszta naszych współlokatorów Ash,Emma, Emily, CC, Jake, Jinxx i Nicolas.

-Hej, hejka, cześć, siema, siemanko ,dobry,hej~przywitali się wszyscy.

-hej,siema ~odpowiedziałam równo z moim mężem.

-A dla nas coś zostawiliście chociaż zakochańce? ~odezwał się Ashley.

-Tak mój kochany Ashleyku ~odezwałam się i chytrze uśmiechając.

-To gdzie jest to jedzenie? ~zapytał się mnie Ashley.

-Hmmm...w moim brzuchu...ale było przepyszne ~odezwałam się śmiejąc.

-Lilianna Biersack już po tobie, że mi nic nie zostawiłaś !!!Masz 5 sekund na ucieczkę! ~odezwał się i zaczął mnie gonić,a ja uciekać po całym domu, a raczej willi.

To zdjęcia u dołu to nasza willa :

(To są zdjęcia jednej willi tylko ,że każde z innej strony, jest ona bardzo bardzo bardzo duża)

Zapomniałam wam powiedzieć teraz mieszkam z Andy'm i resztą w Los Angeles ,a wcześniej ja mieszkałam w Detroit. Cały czas Ashley mnie goni więc postanowiłam uciec do mojej i Andyego sypialni i się tam zamknąć. I tak właśnie jestem w mojej sypialni od dziesięciu minut i leżę na łóżku a Ash cały czas próbuje mnie wyciągnąć z tego pokoju,ale nie udaje mu się. Haha...

-Kurwa Lilly wyjdzi już z tego pokoju! ~odezwał się, a raczej krzyknął do mnie za drzwi.

-Hahahahah... i co hm? ~odezwałam się śmiejąc z niego.

-Nic ja się podaje,bo z tobą nie wygram...yhhh...~powiedział zrezygnowany.

Nic nie odpowiedziałam tylko się bardzo szeroko uśmiechnełam.

Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Do sypialni wszedł Andy z Ashley'em.

-Dobra koniec tego już, Lilcia możemy porozmawiać razem bardzo poważnie w moim gabinecie? ~zapytał się mnie Andy.

-Dobrze ,ale o co chodzi? ~zapytałam się go.

-Powiem Ci w gabinecie i odrazu mówię ,że ja tego nie chce ,ale nie mam innego wyboru zwłaszcza ,że będziemy mieli dziecko. I chodzi tu o twoje i dziecka bezpieczeństwo. ~powiedział poważnym głosem i mnie przytulił do swojej klatki piersiowej.

-Ok ~odpowiedziałam mu i się mocno przytuliłam do niego.

-To idziemy teraz czy później porozmawiać? ~zapytałam się.

-Teraz. ~odpowiedział mi krótko.

Nie odpowiedziałam nic tylko złapałam go za rękę i zaczęłam iść w kierunku gabinetu Andyego. Po nie całych trzech minutach byliśmy na miejscu. Weszłam pierwsza,a Andy za mną, usiadłam na skórzanym krześle za biurkiem ,a on oparł się o swoje biurko. Spojrzeliśmy na siebie i ja postanowiłam pierwsza się odezwać.

-To o czym chciałeś porozmawiać ze mną?~zapytałam się jego.

-Bomusiszleciećdobrata...~ powiedział na jednym tchu i nie zrozumiale.

-Co?Po pierwsze mów wolniej , a po drugie co mam zrobić?!~odezwałam się już troszkę zła.

-Lilcia bo musisz lecieć do swojego brata, do Detroit ponieważ Lukas chce się zemścić i chce Cię za to zabić za to, że zabiłem jego żonę rok temu. Ale ja ciebie tylko broniłem,bo ona chciała ciebie zabić, a ja na to nie pozwolę bo jesteś moja aniołku...~powiedział smutnym głosem.

-ŻE CO DO JASNEJ CHOLERY?!JA MAM KURWA LECIEĆ DO TEGO IDIOTY, BO TEN CHUJ LUKAS CHCE SIĘ ZEMŚCIĆ? NIE MA MOWY, JA NIGDZIE NIE LECĘ!~zaczęłam bardzo krzyczeć.

-Kochanie proszę uspokuj się, zrozum to dla twojego dobra...Będziesz ty i nasz maluch bezpieczni...Ja sobie tego nie wybacze jak wam się coś stanie. ~powiedział uspokajającym głosem,podszedł do mnie i mnie przytulił. -Shhh...będzie dobrze...

-Wiem...yhhh...dobrze zgadzam się na to, polecę do tego idioty , ale robie to tylko dla ciebie Andy . A na ile mam niby tam lecieć? ~zapytałam się zrezygnowana.

-Na miesiąc i jutro o ósmej rano masz samolot. Powinnaś zadzwonić do tego pajaca i go uprzedzić, że będziesz~powiedział wyjmując z teczki kartkę z ciągiem liczb.

-Nooo dobra...ale jest jeden warunek ~powiedziałam stanowczo.

-Wiedziałem, że będziesz chciała jakieś warunki, wiec jaki to warunek? ~zapytał się mnie krzyrzując ręce na swojej klatce piersiowej.

-Nie będę nosiła tamtych starych szmat i koniec kropka. ~ powiedziałam mój warunek,a Andy kiwną głową na zgodę. Wziełam od niego kartkę z numerem mojego kochanego braciszka (wyczujcie sarkazm) i wpisałam w mój telefon.

Po chwili zadzwoniłam do niego,jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał już miałam się rozłączyć kiedy odebrał. Wreszcie do jasnej ciasnej anielki yhhh...

(LILY,Steven)

-Czego? !-wargnął

-NIE WARCZ NA MNIE IDIOTO, SŁUCHAJ MAM SPRAWĘ MOGĘ NA MIESIĄC U CIEBIE BYĆ? ~spytałam się już trochę zirytowana.

-Lilianna Lilcia to ty ?O borze na prawdę dzwonisz do mnie ?~zadawał mi pytania zszokowany.

-TAK TO JA...WYŚLESZ MI NA TEN NUMER ADRES GDZIE MIESZKASZ? BO JA BĘDĘ JUTRO MIEĆ SAMOLOT O ÓSMEJ RANO WIĘC BĘDĘ WIECZOREM U CIEBIE ~powiedziałam.

-... ~ cisza po drugiej stronie telefonu.

-HALO JESTEŚ TAM? ~zapytałam się.

-Hm? A tak tak jestem i oczywiście że możesz u mnie być na miesiąc i ci później wyślę adres ok?~zapytał.

-OK JA MUSZE JUŻ KOŃCZYĆ TO NARA~powiedziałam i się szybko rozłączyłam.

Schowałam telefon do kieszeni i podeszłam do Andyego ,i się w niego mocno wtuliłam. A on mnie mocno przytulił. Delikatnie głaskał moje plecy i rysował na nich różne wzory. Tak bardzo nie chce lecieć do Detroit ponieważ znów wracają mi wspomnienia i mi przypominają powód mojej ucieczki, ale nie żałuję tego co zrobiłam,bo dzięki temu mam przyjaciół, mężczyznę którego kocham ponad życie, rodzinę ,którą oni są właśnie i gang,a w dodatku za parę miesięcy malutkiego dzidziusia o którym się dowiedziałam miesiąc temu. Ja i Andy jesteśmy z tego powodu bardzo szczęśliwi. No nic musze iść się spakować...ale mi się nie chce... yhhh...

-Andy pomożesz mi z pakowaniem? ~zapytałam się.

-Pewnie niunia~powiedział i się uśmiechnął do mnie.

Wyszliśmy z jego gabinetu i skierowaliśmy się do naszej sypialni. Andy sięgnął mi komplet walizek takich jak na dole i sam zaczoł pakować mi walizkę z bronią (tą mniejszą walizkę).


Spakowałam ciuchy, które będę nosiła, bieliznę, skarpetki, rajstopy , siedem ręczników (dwa małe,dwa średnie,dwa duże + jeden plażowy wszystkie w kolorach bordowo-czarnym, kosmetyczka z kosmetykami do makijażu, kosmetyczka z : szamponem , żelem, gąbką, pumyksem , balsam do ciała, odżywka do włosów, szczoteczka do zębów, pasta , szczotka do włosów,
biżuteria i takie buty jak
lity, szpilki, trampki, japonki, zandały na koturnie, buty na wysokim i grubym obcasie, na cienkim obcasie.
Jeszcze spakowałam do walizek mój czarno-biały koc , piżama (koszulka Andyego) , skórzany plecak z ćwiekami. Po spakowaniu wszystkich rzeczy spojrzeliśmy na siebie i się uśmiechneliśmy do siebie a ja po chwili spojrzałam na zegarek który jest na szawce nocnej i wskazywał godzinę dwudziestą trzecią dwadzieścia cztery. Wow szybko miną ten czas na pakowaniu rzeczy do walizek. Wziełam jedną podkoszulke Andyego i czyste majtki i poszłam się kompać, wytarłam się do sucha i ubrałam w prowizoryczną piżame. Wróciłam do sypialni , nastawiłam budzik na szóstą i położyłam się na łóżku , w tym czasie Andy poszedł się myć. Po piętnastu minutach wrucił tylko w czystych bokserkach i się położył koło mnie. Wtuliłam się do mojego męża i jeszcze zanim odpłynełam do krainy snów powiedziałam do niego :

-Dobranoc misiu

-Dobranoc misia ~odpowiedział mi i zgasił lampkę nocną, która się paliła. Wtuliliśmy się do siebie i oboje usneliśmy.

🌸🌹🍀🌸🌹🍀🌸🌹🍀🌸🌹🍀
I jak wam podoba się ten rozdział moi kochani?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro