Część 18
#Lilly
Przekręciłam się na drugi bok w celu przytulenia się do mojego męża, ale nie stety nigdzie go nie wyczułam. Otworzyłam swoje zaspane oczy i się rozejrzałam w poszukiwaniu Andy'ego. Po chwili zobaczyłam go jak stroi na balkonie w pół ubrany i palił papierosa. Miał on na sobie bokserki, czarne spodnie i skarpetki. Na dworze było już trochę jasno. Spojrzałam się na zegarek i była już piąta rano.
Ostrożnie wstałam z łóżka i trzymając się za brzuch wyszłam na balkon. Podeszłam do mojego kochanego męża i się w jego plecy wtuliłam składając na nich drobne pocałunki. Andy odrócił się w moją stronę i mnie przytulił do swojej nagiej klatki piersiowej. A po chwili się odezwał z uśmiechem oraz troską.
-Dzień dobry moja kochana księżniczko. Jak się czują moje dwie księżniczki? ~zapytał się.
-A dobrze tylko, że mnie boli kręgosłup...~powiedziałam.
-Oj kotku... to czemu wstałaś? Powinnaś się jeszcze położyć na naszym łóżku. ~powiedział.
-Wstałam,bo nie było Cię obok mnie, a ja chciałam się do ciebie przytulić i dalej iść spać. ~powiedziałam.
-No dobrze skarbie, to chodźmy położymy się jeszcze spać, bo jest dopiero piąta rano. ~powiedział.
Razem przytuleni do siebie weszliśmy do środka naszego pokoju. Ja się delikatnie i ostrożnie położyłam na łóżku, a Andy się rozebrał zostając tylko w bokserkach. Ja jestem tylko w bieliźnie i jest mi na szczęście wygodnie. Po chwili Andy też się położył na naszym łóżku i mnie przytulił do swojej klatki piersiowej, a następnie nas przykrył kołdrą. Po paru minutach wreszcie oboje odpłyneliśmy do krainy Morfeusza.
#SIEDEM I PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ...
Śpię sobie spokojnie, kiedy czuje jak ktoś składa pocałunki na mojej szyi i delikatnie głaszcze mnie po brzuchu.
I już wiem doskonale, kto to jest...
Na moich ustach pojawił się bardzo szeroki uśmiech. Nie otwierając oczu
wtuliłam się w mojego kochanego męża i chciałam jeszcze iść spać, lecz ktoś nie powiem kto zaczął dobijać się do drzwi.
Andy wstał z łóżka i podszedł do drzwi, a następnie je otworzył. Za drzwiami stały Emma, Emily i Ash. Byli przerażeni i bardzo zdenerwowani.
-Co się dzieje? ~zapytał się Andy.
-Gang Sander nas atakują! Musimy uciekać! Zwłaszcza Lilly! ~zaczęli wszyscy troje bardzo krzyczeć.
-Co kurwa jebana mać?! O nie,zadarli z nie właściwą osobą. Zabierzcie jak najdalej z tąd Lilly. Spotkamy się za jakiś czas. ~wargnął wściekły,a następnie z troską o mnie
odezwał się Andy.
-Dobrze Andy! ~zawołaliśmy razem.
Szybko wstałam z łóżka,ale z trudem i podeszłam do mojego męża.
-Kocham Cię Andy i błagam uważaj na siebie ty i reszta osób z naszego gangu. ~powiedziałam.
-Ja ciebie też księżniczko kocham i to bardzo mocno. Oczywiście, że będę ja i reszta osób uważał. To do zobaczenia kochanie! ~zawołał ubierając się i szybko wybiegł z pomieszczenia.
Podeszłam do mojej garderoby i szybko z nie wielką pomocą dziewczyn założyłam zwykły t-shert,ciążowe spodnie z kieszeniami oraz buty. Włosy tylko palcami rozczesałam i byłam już gotowa. Wziełam mój telefon i wszystkie moje dokumenty, pieniądze,rzeczy dla dziecka oraz kilka moich rzeczy i tyłem pobiegliśmy do garażu, a następnie wsiedliśmy szybko do samochodu. Zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy bardzo szybko z tąd.
Kurwa jak oni nas znaleźli? Chyba mamy zdrajce lub zdrajców w naszym gangu. A jak Andy się dowie, kto nim jest to już po nim.
Jechaliśmy bardzo szybko, a za nami jechały dwa samochody wrogiego nam gangu i strzelali do nas.
Ja z dziewczynami siedziałam z tyłu i byłyśmy bardzo pochylone, aby żadna kula nas nie trafiła, a Ashley siedział za kierownicą i prowadził nasz samochód.
Kiedy my wyjeżdzaliśmy z tamtej posesji to do nas dołączył CC i w czasie tej szybkiej ucieczki strzelał do naszych wrogów z karabinu.
Wreszcie po czterech godzinach udało nam się ich pozbyć i jechaliśmy dalej.
-Lilly jak się czujesz? Nic tobie, ani wam dziewczyny sięnie stało? ~zaczął zadawać pytania CC mi i dziewczynom.
-Nic nam nie jest. Oprócz tego, że bardzo boli mnie kręgosłup i jestem bardzo głodna i spragniona wszystko jest okej CC. ~odparłam.
-Za dwadzieścia minut jest stacja benzynowa. Zatrzymamy się tam i coś zjemy. A potem dalej jedziemy. ~powiedział Ashley.
-Ale do kąd? ~zapytała się Emily.
-Do Forks, koło Seattle. Tam na pewno nas nie znajdą. ~odpowiedział Ash.
-A co z Andy'm i resztą? ~zapytałam się go.
-Jak już będziemy na miejscu to dam im znać, gdzie jesteśmy. ~powiedział tym razem CC.
-No dobrze...~westchłam głośno.
Po dwudziestu minutach byliśmy już na stacji benzynowej. Wyszliśmy z samochodu i wszyscy poszliśmy do środka małego sklepu. Wziełam trzy świeże kanapki z jajkiem, kiszonym ogórkiem, sałatą, serem i szynką.
A do tego dwie duże butelki soku pomarańczowego oraz pięć paczek kwaśnych żelek i kilka różnych batonów z czekoladą. Zapłaciłam za wszystko i poszłam jeszcze do łazienki załatwić się. W tym samym czasie chłopaki zatankowali samochód i byliśmy gotowi. A potem z resztą osób wsiedliśmy do środka samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę.
CDN...
Przepraszam za to, że jest krótki ten rozdział, ale za bardzo nie mam ostatnio weny. Pozdrawiam Olciaaa ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro