Część 14
#Lilly
Podeszłam do dziewczyn. Siedziały one na białych fotelach.
-I co?~zapytała się Emily.
-Mam iść do gabinetu numer jedenaście. ~powiedziałam.
-To idź! ~zawołała Emma.
Poszłam szybko pod gabinet dokturki. Delikatnie zapukałam w drzwi. Kiedy usłyszałam proszę, weszłam do środka.
Pokój jest bardzo duży. W kolorach białym i bordowym. Jest w nim białe biórko, specjalna leżanka, kilka krzeseł,maszyna do robienia USG i też specjalny fotel dla ciężarnej. Też jest okno i drzwi. A wygląda on tak:
Ostrożnie i delikatnie otworzyłam drzwi. Weszłam do środka gabinetu ginekologicznej. Stanęłam przy drzwiach i się odezwałam.
Przy biurku siedziała starsza ode mnie kobieta. Ma na oko z trzydzieści pięć lat. Jest szczupła i ma brązowe włosy i oczy. Ma opaloną skórę i jest ubrana w fartuch lekarski.
-Dzień dobry proszę pani. Dzisiaj dzwoniłam do pani w sprawie badania USG. ~powiedziałam.
-Dzień dobry proszę pani. Tak zgadza się. Proszę niech pani wejdzie do środka i usiądzie na krześle obok biurka. ~powiedziała z uśmiechem na ustach.
Podeszłam do biurka i usiadłam na krześle.
-Nazywam się doktor Maria Rodriguez, a pani to chyba Lilianna Biersack? Zgadza się? ~zapytała się.
-Tak. ~powiedziałam krótko.
-Z kąd pani Lilianno jest? ~zapytała się mnie.
-Z Los Angeles, ale się tymczasowo przeprowadziłam tutaj. ~powiedziałam.
-Dobrze, a jak się pani czuje? ~zapytała się mnie.
-Dobrze się czuje. ~odparłam.
-A w którym tygodniu jest pani ciąży?~zapytała się mnie i zaczęła zapisywać wszystkie informacje.
-18 tydzień. ~odpowiedziałam krótko.
-To może przejdzimy do badania USG. Proszę się położyć na leżance.~powiedziała.
-Dobrze. ~powiedziałam krótko.
Wstałam z krzesła i ściągłam moją skurzaną czarną kurtkę. Kurtkę i torbę położyłam na krześle, gdzie siedziałam.
Podeszłam do leżaki i delikatnie położyłam się na niej.
Doktorka usiadła na stołku i się odezwała do mnie.
-Niech pani delikatnie podniesie sukienkę do góry. ~powiedziała.
Wykonałam to co powiedziała. Przy moich majteczkach położyła dwa ręczniki papierowe. Po to, aby ich nie umazać. Delikatnie na mój brzuch polała przeźroczysty krem, który pomaga zrobić badanie USG.
Przyłożyła do mojego brzucha sondę (chyba tak sie to nazywa) i zaczęła delikatnie tym jeździć po moim brzuchu.
Bardzo uważnie się przyglądała ekranowi. Po paru minutach się do mnie odezwała.
-Chce pani zobaczyć maleństwo? ~zapytała się mnie.
-Tak. ~odparłam krótko.
Ostrożnie na łokciach się podparłam i spojrzałam na ekran.
-Tu jest pani skarb. ~powiedziała i wskazała ręką gdzie jest moje maleństwo.
Przyglądałam się uważnie obrazowi na ekranie.
-Dokturko, a czy z dzieckiem jest wszystko dobrze? ~zapytałam się jej.
-Wszystko jest dobrze z dzieckiem. ~odpowiedziała.
Po chwili znowu się mnie zapytała.
-Chce pani poznać płeć maleństwa?~zapytała się mnie.
-Tak. ~powiedziałam podekscytowana.
-To jest dziewczynka. ~podpowiedziała z uśmiechem na ustach.
-Na prawdę? ~zapytałam się jej.
-Tak naprawdę. ~powiedziała.
Po chwili obie się zaśmiałyśmy.
-To jest już pani wolna. Tylko wydrukuje zdjęcia USG. A tu proszę ma pani więcej ręczników papierowych do wytarcia brzucha. ~powiedziała i mi podała.
-Dziękuję. ~powiedziałam z uśmiechem na swoich ustach.
Wytarłam się i delikatnie wstałam z leżanki na nogi.
Ostrożnie poprawiłam całą swoją sukienkę. Podeszłam z powrotem do biurka. Wziełam moją czarną skurzaną kurtkę i ją szybko założyłam.
Wziełam moją torbę i usiadłam na krześle. Po chwili doktorka dała mi zdjęcie USG. Wziełam je od niej.
W moich oczach pojawiły się łzy, lecz im nie pozwoliłam wyjść na wierzch.
-Dziękuję dokturko za badanie USG. ~powiedziałam.
-Nie ma za co, taka jest moja praca. ~powiedziała.
-Do widzenia! ~zawołałam na pożegnanie i wyszłam z gabinetu lekarskiego.
Kiedy już wyszłam z gabinetu na korytarz. Z moich oczu popłyneły łzy. Łzy szczęścia.
Delikatnie pogłaskałam się po brzuchu i się odezwałam do mojej córeczki.
-Hej moja mała księżniczko, teraz już wiem kim jesteś. Ponieważ do tej pory nie wiedziałam jaką masz płeć. Nawet jeśli byś była chłopcem i tak bym bardzo mocno ciebie kochała.
Schowałam zdjęcia USG do mojej torebki i poszłam do dziewczyn, które na mnie czekają.
Kiedy mnie zobaczyły szybko do mnie podbiegły.
-Co się stało? Czemu płaczesz Lilly? Wszystko jest ok? ~zalały mnie pytaniami.
Z uśmiechem na ustach odpowiedziałam im.
-Nic się nie stało. To ze szczęścia płacze i tak jest wszystko okej. Nawet lepiej. ~powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-A czemu płaczesz ze szczęścia? ~zapytała się mnie Emma.
-Dziewczyny już za parę miesięcy z nami zamieszka kolejna dziewczyna. Nie będziemy same. ~powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Co?! To znaczy, że będzie dziewczynka? ~zapytała się mnie Emily.
-Tak to jest dziewczynka. Moja mała księżniczka. ~powiedziałam.
-To co idziemy do Starbucks'a świętować? ~zapytała się Emma.
-To świetny pomysł Emma! ~zawołałam podekscytowana.
Wszystkie się we trzy zaśmiałyśmy i wyszłyśmy z przychodni ginekologicznej.
Poszłyśmy do mojego auta i weszłyśmy do środka. Zapiełyśmypasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy z tąd w nasz cel.
Po około dwudziestu minutach wreszcie dojechałyśmy na miejsce.
Wyszłyśmy z mojego samochodu. Zamkłam swój samochód i kluczyki włożyłam do mojej torby.
We trzy weszłyśmy do środka budynku. Podeszłyśmy do kas i zamówiłyśmy nasze napoje.
Ja wziełem sobie dwa orzechowe late z bitą śmietaną i mufinką. Emily wzieła sobie caramel frappuccino, a Emma wzieła shejk truskawkowy z bitą śmietaną.
Lilly:
Emily:
Emma:
Kiedy zamówiłyśmy sobie nasze napoje usiadłyśmy przy wolnym stoliku, przy oknie.
Po pięciu minutach przyniesiono nasze zamówienie. Siedziałyśmy wszystkie we trzy rozmawiając i się śmiejąc. Pokazałam też im zdjęcia USG z dzisiejszych badań.
Były zachwycone! Tak samo jak ja.
We Starbucksie siedziałyśmy z dwie godziny rozmawiając, śmiejąc się i plotkując.
Kiedy już postanowiłyśmy wracać do domu, poszłam kupić sobie zimną lemoniade o smaku truskawek i z trzydzieści ciasteczek.
Jedne takie:
A drugie takie:
Ze względu, że jestem w ciąży wszyscy mnie jako pierwszą przepuścili do kasy,abym mogła sobie coś zamówić.
Zapakowali mi te wszystkie ciasteczka,które wybrałam do torebki papierowej z ich logo.
Nalali mi moje zamówione picie.
Zapłaciłam za wszystko i wróciłam do dziewczyn, które na mnie czekają.
Wyszłyśmy ze Starbucks'a i wsiadłyśmy do mojego auta. Zapiełyśmy pasy bezpieczeństwa. Chwilę poczekałyśmy na to abym mogła się napić?,bo mi się bardzo chce pić, a raczej mojej córeczce.
Szybko się napiłam i postawiłam to na specjalnym miejscu do tego przeznaczonym. Do mojej torby schowałam ciasteczka ze Starbucks'a.
Kiedy już byłam gotowa wreszcie ruszyłyśmy do naszego tymczasowego domu.
#PÓŁ GODZIN PÓŹNIEJ...
Wreszcie dojechałyśmy na miejsce. Wyszłyśmy z mojego samochodu. Zamkłam swój samochód i schowałam kluczyki do torebki.
Nagle usłyszałyśmy bardzo bardzo bardzo głośny wrzask.
I wiem już do kogo on należy...
Andy.
Spojrzałam się na dziewczyny. Szybko poszłyśmy do środka domu.
Kiedy już byłyśmy w domu, zobaczyłyśmy jak Andy kucił się i bił tego chłopaka co mnie rano obudził i wyzywał.
Wokół było dużo osób. Wszyscy się tylko patrzyli ze strachem w oczach.
-JAKIM KURWA PRAWEM WYZYWASZ MOJĄ ŻONĘ OD DZIWEK I GUPICH GRUBYCH ŚWIŃ,KURWA JEBANA MAĆ!!!
-Sssszefi...e...e ja przepraszam, j...ja nie wiedziałem....Błagam...m wybacz mi to!~powiedział ten chłopak.
-DOSYĆ! ~zawołałam i zwróciłam tym na siebie uwagę.
-Kochanie! ~zawołał do mnie Andy i szybko do mnie podbiegł.
-Black! Jak ja za tobą bardzo bardzo bardzo mocno tęskniłam! ~powiedziałam i się bardzo mocno do niego przytuliłam.
-I ja tak samo moja księżniczko.~powiedział Andy.
CDN.
1150 SŁÓW!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro