Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cześć 6

Uśmiechnełam się szatańsko i złapałam za spust mojego pistoletu. Strzeliłam prosto najpierw mu w brzuch, a potem w głowę między oczami. Upadł na ziemię z hukiem.

Odwróciłam się w stronę mojego męża i pobiegłam do niego. Szybko go odwiązałam z tych cholernych sznurów. A Andy wstał z krzesła na którym siedział. Podszedł do mnie, mnie przytulił i namiętnie pocałował w usta.

-Och kochanie, czemu to zrobiłaś? To było niebezpieczne. Mogło coś ci się stać lub naszemu maleństwu...

-Oj nie martw się już tak~machnełam lekceważąco ręką ~ Nic mi ani naszemu dziecku się nie stało i to jest najważniejsze. Ja jak się dowiedziałam o tym to byłam bardzo przerażona, zdenerwowana i wściekła. A teraz choć jedziemy do mnie i ci opatrzone rany.

Andy tylko kiwną głową i trzymając się za ręce wyszliśmy z tego budynku. Poszliśmy do mojego samochodu, wysiedliśmy do środka i ruszyliśmy z tąd, z piskiem opon. Po paru godzinach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do domu mojego brata, a kiedy weszliśmy to w salonie byli wszyscy domownicy i się dziwnie patrzyli na nas.

-Eee... kto to jest siostra? ~zapytał się mnie mój brat.

-To jest mój mąż i ojciec mojego maleństwa ~powiedziałam i uśmiechnięta pogłaskałam się po brzuchu.

-ŻE CO KURWA? JAKI MĄŻ, JAKIE DZIECKO?! TY MASZ DOPIERO 16 LAT! ~zaczął krzyczeć Steven.

-To kurwa, mój mąż i moje dziecko. I ja nie mam 16 lat tylko 18 Steven! ~wargłam na niego wściekła.

-No i co z tego, że masz 18 lat! Jesteś jeszcze gupim bahorem i powinnaś się bawić lalkami, a nie wskakiwać do łóżka jakimś obcym, starym facetom! Masz usunąć tego b...~przerwałam mu wściekła.

-NIE JESTEM GUPIM BAHOREM, NIE USUNE MOJEGO DZIECKA I GO NIE NAZYWAJ BAHOREM CHUJU!!!
NIE MASZ PRAWA TEGO ROBIĆ...A myślałam, że chcesz się zmienić, zacząć od nowa...ale jak widać wogule się nie zmieniłeś JESTEŚ PIEPRZONYM  SKURWYSYNEM i nic więcej~powiedziałam i wziełam dłoń Andyego.

Steven i jego kumple coś jeszcze gadali do mnie, ale ja nie słuchałam ich. Poszliśmy na górę do mojego pokoju i zamknełam drzwi na klucz, aby się nikt nie dostał tutaj. Andy'emu kazałam usiąść na łóżku i chwile poczekać na mnie. Poszłam szybko do łazienki i wziełam apteczke i waciki do demakijażu. Wróciłam do pokoju po dwóch minutach i usiadłam koło mojego męża.

-Daj Andy opatrze ci te rany~powiedziałam do niego.

-Ok Lilly~powiedział.

Wziełam jeden wacik i polałam na niego trochę wody utlenionej. Przyłożyłam do rany na łuku brwiowym z lewej strony i ją oczyściłam , a Andy lekko sykną przez pieczenie spowodowane tym, że dotknełam wacikiem namoczonym wodą utlenioną do rany. Z  jego wargą zrobiłam to samo co z łukiem brwiowym. Brudne waciki położyłam obok siebie i odezwałam się do mojego męża, aby zdjął zakrwawioną i pociętą podkoszulke. Oczywiście mu z tym pomogłam, bo miał mały problem przez rany cięte na swoim ciele. Wstałam z łóżka i podeszłam do Andy'ego z przodu. Ukucłam przed nim i wziełam wodę utlenioną lekko ją trząsając.

-Andy połóż się na plecach, będzie mi łatwiej opatrzyć ci te rany ~powiedziałam do niego.

On nic nie mówiąc wykonał moją prośbę i się położył na plecach. Weszłam na łóżko i usiadłam na swoich kolanach koło Andyego. Odkręciłam wodę utlenioną i ostrożnie polałam ją na wszystkie jego rany na brzuchu i klatce piersiowej. Wcześniej mówiąc "Uwaga". Sykną z dużego bólu i zacisnął mocno zęby. Z wszystkich ran po chwili zaczęło wypływać piana oznaczająca , że rany zostają odkarzane z brudu, potu i różnych bakterii. Po dziesięciu minutach znów polałam tym samym środkiem odkarzającym rany i poczekałam chwile, aby się popieniło. Kiedy już przestało się pienić wytarłam rany z zaschniętej krwi i założyłam mu opatrunki na rany. Zużyte waciki, papierki po plastrach, gazach i po bandarzu wyrzucałam do kosza na śmieci. Wodę utlenioną schowałam do mojej małej apteczki. Zaniosłam nią i waciki do łazienki, schowałam to do szafki i wyszłam z łazienki. Podeszłam do mojej garderoby i wziełam czystą bieliznę i podkoszulke Andy'ego. A Andy wstał tym czasie zdjął swoje spodnie i się położył na łóżku pod kołdrą. Poszłam szybko do łazienki, ściągnełam moje ubrania, które miałam na sobie i biżuterię. Weszłam do środka prysznica i szybko się umyłam żelem o zapachu różanym, a włosy szamponem o zapachu jabłkowym. Spłukałam powstałom pianę z mojego ciała i włosów . Wyszłam z pod prysznica, owinełam się moim czarnym ręcznikiem i podeszłam do umywalki. Wziełam moją szczoteczkę do zębów i pastę. Umyłam szybko zęby i wysuszyłam włosy. Wytarłam się do sucha i założyłam prowizoryczną piżame. Wyszłam z łazienki gasząc światło po drodze. Szybko w skoczyłam do mojego łóżka. Przykryłam się kołdrą i przytuliłam ostrożnie do mojego męża. Andy delikatnie mnie przytulił do swojej klatki piersiowej i szeptem powiedział  dobranoc koteczku, a ja mu odpowiedziałam dobranoc kotku. Pocałowałeśmy się ostatni raz przed snem. Po paru minutach myśląc o Andym, naszym maleństwie i o dzisiejszym dniu, odpłynełam do krainy Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro