Cześć 3
Obudziłam się równo z budzikiem o szóstej rano. Andy też wstał o tej godzinie co ja. Uśmiechnełam się do mojego skarba, ale po chwili jakby sobie przypomniałam, że dzisiaj lecę do mojego kochanego braciszka (wyczujcie sarkazm) to mnie jebany szlak bierze od razu mi się chumor zepsuł. A Andy to zauważył i się odezwał :
-Kochanie nie denerwuj się, będzie dobrze.
-Yhhhmmm ta jasne będzie dobrze, już to sobie wyobrażam...yhhhh ~odezwałam się
Wstałam z łóżka, podeszłam do komody i sięgnełam czarną bieliznę.
-Idę się myć, idziesz ze mną Andy? ~zapytałam się go.
-Pewnie niunia tylko wezmę czyste bokserki ~odpowiedział mi idąc po wspomnianą wcześniej rzecz.
Weszliśmy razem do naszej łazienki, ściągnełam podkoszulke i majtki ,a Andy bokserki i razem weszliśmy pod prysznic. Odkręciłam ciepłął wodę,wziełam Andyego żel pod prysznic i zaczęliśmy się myć wzajemne. On mnie , ja jego i się przytulaliśmy do siebie bardzo mocno. Kąpiel zajęła nam dwadzieścia pięć minut, ale było warto, bo Andy pieścił moją księżniczkę. Dzięki temu jestem teraz bardzo zrelaksowana. Uśmiechnięci wyszliśmy razem z pod prysznica i do sucha się wytarliśmy. Założyliśmy bieliznę i wyszliśmy z łazienki. Poszłam prosto do garderoby po ubrania i dodatki, wybrałam to :
I zrobiłam taką fryzurę :
( fryzura w lewym dolnim rogu)
A makijaż zrobiłam taki:
I wziełam do tego jeszcze czarną skórzaną kurtkę,którą później założę w samolocie. Wziełam moją czarną skurzaną torebkę i jedną z walizek i zeszłam do kuchni, a już ubrany Andy wziął dwie pozostałe walizki i zeszedł ze mną. W kuchni już była cała nasza paczka i siedzieli przy stole jedząc śniadanie. Postawiliśmy moje bagaże z boku i się z wszystkimi przywitaliśmy. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść najsmaczniejsze gofry z bitą śmietaną, owocami i nutellą. Po chwili postanowiłam się odezwać.
-Emily mam do ciebie prośbę czy dasz mi wszystkie informacje o gupim debilu zwanym moim bratem za piętnaście minut? ~zapytałam się patrząc na zegarek, była szósta trzydzieści cztery.
-Pewnie nie ma sprawy, to ja już będę brała się do pracy ~powiedziała szybko biegnąc na górę.
-Yhhhh... ja nie wiem jak wytrzymam w jednym domu z takim idiotom jak Steven i prawdopodobnie będą też jego kumple...~powiedziałam zrezygnowana.
-Będzie dobrze ,dasz rade sobie , jak nie to ich pozabijasz haha~powiedział Ashley.
-Racja hahaha ~powiedziałam się śmiejąc. Zjadłam wszystko i nalałam sobie teraz kawy, bo mi zrobi dobrze.
Zaczęłam myśleć na tym ,że to jest jednak okazja aby się zemścić na moim bracie, jego kolegach i rodzicach. Uśmiechnełam się szatańsko i złapałam łyk mojej kawy.
-O nie... już Lilcia ma jakiś pomysł, bo się szatańsko uśmiecha ~ powiedział CC robiąc przerarzoną minę.
-O taaaaaaaak mam już szatański pomysł jak się zemścić na moim braciszku i jego kumplach. I to nie będzie miłe dla nich, za to ja będę mieć bardzo bardzo bardzo dużą przyjemność z tego.~ odpowiedziałam wszystkim.
-To pewne~ powiedziała Emily.
Po chwili usłyszeliśmy wszyscy jak Emma zbiega z schodów i do nas biegnie krzycząc:
-LILCIA MAM O TO CO PROSIŁAŚ I TO BARDZO DUŻO I JEST TO BARDZO CIEKAWE!
Podeszła do mnie i mi dała bardzo dużą teczkę. A ja schowałam ją do mojej torby, będę miała co robić podczas podróży do Detroit.
-Dziękuję Emma, ale już muszę się zbierać z Andym na lotnisko. Ponieważ jest już siódma. ~powiedziałam patrząc na zegarek.
-Dobrze to do zobaczenia Lilly. Będę bardzo bardzo bardzo mocno tęsknić za tobą moja przyjaciółko. ~ powiedziała i mnie przytuliła na pożegnanie. Reszta też poszła w jej ślady i się ze mną pożegnała.
Wziełam swoją torbę i jedną walizkę a Andy wziął moje dwie walizki i wyszliśmy do garażu, weszliśmy do auta Andyego (BMW czarnego) i ruszyliśmy na lotnisko.
Postanowiliśmy podczas jazdy na lotnisko porozmawiać ze sobą:
-Andy,a co z moim samochodem?
-Ma czekać na ciebie pod lotniskiem.
-Ok
-A zapomniałem ci powiedzieć, że od poniedziałku idziesz do szkoły.
-A obowiązkowo?
-Tak i się nie wykręcaj, a i dyrektor tej szkoły cie nie wyrzuci z nie bo jest w naszym gangu. A zapisałem cie do szkoły jako Lilianna Evans.
-Czemu pod moim starym nazwiskiem?
-Bo nikt nie może się dowiedzieć jak brzmi moje i twoje prawdziwe nazwisko.
-yhh no dobrze skarbie.
I na tym się skończyła nasza rozmowa.
#25 MINUT PÓŹNIEJ
Dotarliśmy na parking lotniska i wysiedliśmy z samochodu. Andy wyciągnął moje wszystkie rzeczy z bagażnika i zamknął swój samochód. Podszedł do mnie i mnie pocałował w usta,a ja mu oddałam pocałunek. Przytuliłam się do niego,a on do mnie, staliśmy tak z dwie minuty. Po przytuleniu się do siebie poszliśmy na lotnisko, aby oddać moje rzeczy. Stanęliśmy razem i znowu się pocałowałeśmy z miłością, troską i z utęsknieniem.
-Bardzo bardzo bardzo mocno Kocham Cię Lilcia.
-Ja ciebie też bardzo bardzo bardzo mocno Kocham Andy ~
Powiedziałam i się do mojego męża przytuliłam mocno.
-Andy,a kiedy do mnie przylecisz?
-Za dwa tygodnie
-Ok
Po chwili usłyszeliśmy głos stuardesy informujący:
PASAŻEROWIE LOTU Z LOS ANGELES DO DETROIT SĄ PROSZENI DO ODPRAWY.
-To już czas się pożegnać kotku?
-Yhm , będę bardzo tęsknić za tobą Andy.
-Ja też będą bardzo tęsknił za tobą misia.
-Do zobaczenia kochanie.
-Do zobaczenia Lilly.
Ostatni raz się pocałowałeśmy i przytulaliśmy i poszłam na odprawę. Po dziesięciu minutach wsiadłam do prywatnego samolotu i zajęłam jedno z wolnych miejsc. Wziełam sięgnęłam telefon, słuchawki i teczkę z informacjami na temat mojego brata. Podłączyłam słuchawki do telefonu i puściłam moją ulubioną muzykę. Otworzyłam teczkę i zaczęłam czytać wszystkie informacje o moim gupim bracie i jego kumplach. Nawet nie zauważyłam jak mi upłynął cały czas i byłam już na lotnisku w Detroit. Wyszłam z samolotu i odebrałam wszystkie moje walizki. Wyszłam z lotniska i zaczęłam rozglądać się za moim cudeńkiem (samochodem Lamborghini Huracán LP610-4).
Kiedy zobaczyłam mój samochód , to ,że na jego masce siedzi gupi plastik i jakiś debil i się całują,a nie źle ja powiedziałam raczej oni się porzerają, a wokół nich jest grono gapiów. To mnie bardzo wkórwiło, podeszłam do nich z chytry uśmiechem i się odezwałam:
-Zejćcie z mojego samochodu!~krzyknełam.
-Odwal się to jest mój samochód i tak poza tym taka gupia dziewczyna nie powinna mieć tego cudeńka. ~wargnął.
-A chcesz się przekonać, że jednak tak? ~odezwałam się.
-A co chcesz zrobić hm? ~zapytał ten laluś.
-Lepiej ze mną nie zadzierajcie! ~odezwałam się.
-Bo co hm , nic nam nie zrobisz ? Hahaha...~powiedział plastik.
-Zrobiliście błąd, że ze mną zadarliście~wargłam.
Wyciągnełam mój pistolet z pod spódniczki, który miałam przypięty specjalnym paskiem do prawego uda. Wycelowałam nim w głowę jednego z tej dwójki,a oni się przestraszyli.
-Mam pytanie, znacie Black Princess albo Black Angel,bo to jest jedna osoba? ~zapytałam się ich.
-T..t..taak..kk... znamy ona jest najbardziej niebezpieczną i najgroźniejszą dziewczyną na świecie i jest żoną Black'a najgroźniejszego najniebezpieczniejszego gangstera na świecie...~opowiedzieli razem.
-Yhmm... a powiedzcie, a ona ma jakiś znak rozpoznawczy ?~zapytałam się ich.
-Tak ,ma ona wytatuowaną róże, którą zaprojektował jej mąż. ~ powiedział plastik.
-Ok. A czy rozpoznajecie ten tatuaż? ~zapytałam się ich z diabelskim uśmiechem i pokazałam im tatuaż ,a oni byli przerażeni tym, że co do nich przed chwilą dotarło.
-Wiec WYPIERDALAĆ z maski mojego samochodu i WARA od mojego samochodu!!!~wargłam wściekła na nich.
Siegłam kluczyki od samochodu z torebki i otworzyłam bagażnik, włożyłam moje trzy walizki do środka i go zamknełam. Następnie otworzyłam drzwi z przodu od strony pasażera i położyłam moją torebkę. Odwróciłam się do gapiów i strzeliłam z pistoletu w górę. Diabelsko uśmiechnełam się i krzykłam do nich:
-ZA PAMIĘTAJCIE BLACK PRINCESS WRÓCIŁA DO DETROIT!
Wsiadłam do mojego samochodu i z piskiem opon ruszyłam w kierunku domu mojego kochanego braciszka (wyczujcie ten sarkazm). Siegłam z torebki mój telefon i wybrałam numer do niego. Po trzech sygnałach odebrał.
(LILLY, Steven)
*Rozmowa:
-Tak słucham?
-TU LILLY, PODASZ MI SWÓJ ADRES, ABYM MOGŁA PRZYJECHAĆ DO CIEBIE?
-Tak już Ci wysyłam adres smsem.
-OK.
-A za ile będziesz?
-ZA DWADZIEŚCIA MINUT.
-Do dobrze to do zobaczenia.
Rozłączyłam się i dalej jadę po ulicach czekając jak mi wyśle swój adres. Po dwóch minutach dostałam sms.
STEVEN : Ulica Heriton 23 *
JA: Dzięki.
Po przeczytaniu smsa ruszyłam w drogę, oczywiście łamiąc wszystkie przepisy drogowe, bo jak to mam w zwyczaju. Byłam na miejscu po dziesięciu minutach i zobaczyłam wille zamiast domu. Ale i tak uważam, że moja willa w Los Angeles jest dużo dużo bardziej większa i ładniejsza od tej w której mieszka Steven i jego kumple.
Podjechałam bliżej i zaparkowałam na podjeźcie. Wziełam moją czarną skurzaną torbę na ramię i wyciągnełam kluczyki od mojego cudeńka. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Z środka słychać głośną muzykę i śmiech chłopaków i jakiejś dziewczyny. Poczekałam minute i zaczęłam walić głośno w drzwi,aż mi w końcu odworzył drzwi Zayn.
-No hej piękna, co cię tu sprowadza? ~zapytał się.
-Ja do Stevena przyjechałam. ~odpowiedziałam.
-Ok już go wołam. STEVEN CHOĆ TUTAJ, BO JAKAŚ LASKA DO CIEBIE PRZYJECHAŁA! ~krzyknął na całą wille.
Po dwóch minutach zjawił się ten idiota. Oparł się o drzwi i odezwał się pierwszy :
-Słuchaj jeśli jesteś w ciąży niby ze mną to więc ,że mi chodziło tylko o to aby cię przelecieć nic więcej. ~powiedział krzyrzując ręce na swojej klatce piersiowej.
A mi po tych słowach do głowy wpadł pomysł aby udać, że jestem w ciąży z
nim.
-Skarbie , ale ja jestem na prawdę w ciąży z tobą będziesz tatusiem! ~powiedziałam próbując się nie zaśmiać.
-Nie uwierzę w to , a tak poza tym to idź z tąd bo czekam na ważną osobę która ma przyjechać do mnie~powiedział.
-Hhhmmmm... niech się zastanowie czekasz na swoją siostrę Lilianne? ~zapytałam się go, a on spojrzał się na mnie w szoku.
-S...skąd wiesz to? ~zapytał zaskoczony.
-A z tąd bo ja nią JESTEM!!! ~wargłam na niego.
-Lilcia moja kochana siostrzyczka? ~zapytał się i chciał mnie przytulić lecz ja się odsunełam i wargłam wściekła na niego.
-NIGDY WIĘCEJ NIE MÓW DO MNIE LILCIA I MOJA KOCHANA SIOSTRZYCZKA BO JUŻ JEJ NIE MASZ STRACIŁEŚ JĄ TRZY LATA TEMU!!!
-Ale...~chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
-NIE MA ŻADNE ALE!!! ~widziałam w oczach Stevena ,że go to zabolało ,ale mam to gdzieś tak jak on mnie miał trzy lata temu.
Zakończyłam rozmowę i poszłam do mojego samochodu po walizki. Wyciągnełam je z bagażnika i wziełam dwie. Jedną z bronią, a drugą z ubraniami. Weszłam do środka willi i się odezwałam do nich
-Zaprowadzicie mnie do mojego pokoju.
Chłopaki i rodzice którzy tu byli w szoku moim wyglądem i charakterem.
-Córeczko tak bardzo za tobą tęskniłam~powiedziała moja matka płacząc a ja wybuchła śmiechem.
-Yhm ta jasne, teraz córeczko? Tęskniliście? Kłamiecie wszyscy i wam nie wierze, bo to jest gówno prawda! ~odezwałam się wrednie do wszystkich.
-Lilly proszę wybacz nam to...~powiedziała mama płacząc.
-Hahahahah śmieszni jesteście ja tu wróciłam tylko po to po pierwsze mam teraz remont domu, a po drugie mam coś tu do załatwienia. Obiecałam to sobie trzy lata temu i przyszedł odpowiedni na to czas. Sprawie , że wasze życie zamieni się w koszmar a i jeszcze jedno żartowałam, że jestem w ciąży z tobą, ale tak na prawdę jestem z moim mężem w ciąży. Z takim chujem jakim jesteś ty Steven to żadna by nie chciała być. Zaprowadzi mnie do mojego pokoju i weź trzecią walizkę. ~powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Yhhh... choć pokaże ci twój tymczasowy pokuj~powiedział zrezygnowany.
-...
☆☆☆CIĄG DALSZY NASTĄPI... ☆☆☆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro