5. Morphine
Yoongi
- Czemu wybrałeś akurat plenetarium?
Nie chciałem, aby między nami nawet na krótką chwilę zapadła cisza, więc zadałem pierwsze pytanie, które przyszło mi na myśl. Słuchanie głosu Hoseoka było jednym z najbardziej magicznych doświadczeń w moim życiu, nie miałem więc zamiaru sobie tego żałować. Dobraliśmy się idealnie- on lubił rozmawiać, był typem gaduły, ekstrawertyka, uwielbiającego głośno wyrażać to, co myśli, a ja wolałem słuchać, zadawać pytania i analizować odpowiedzi, które dostawałem. Nie lubiłem za to, gdy ktoś mówił dużo, szczególnie, jeżeli były to nie warte słuchania pierdoły, wyrażane bez najkrótszego przemyślenia- ta zasada jednak nie tyczyła się jego, zresztą, opowieści Hoseoka zazwyczaj miały konkretny sens i nie były zlepkiem przypadkowych słów. Tego, o czym mi opowiadał, mogłem słuchać godzinami i nie miałbym dość. Nawet, jeżeli w którymś momencie bym się wyłączył i nie docierałyby do mnie jego słowa, w co śmiałem wątpić, słuchanie jego głosu było teraz jedną z moich ulubionych rozrywek.
- Nie wiem w sumie, kiedyś usłyszałem, że tu jest... - zaczął po chwili zastanowienia, a ja dokładnie przysłuchiwałem się temu, co mówi. Sposób, w jaki modelował głos, był bardzo charakterystyczny; nie miałem pojęcia, jak to robił. Z jednej strony wydawało się, że mówi wysoko, prawie piszcząc, z drugiej- nisko, głęboko, wręcz mrucząc. Dopiero po wyraźnym wsłuchaniu się można było zauważyć tę rozbieżność, z której on sam raczej nie zdawał sobie nawet sprawy. Nie działało to w ten sposób, że zmieniał tonację co chwilę- on mówił dwoma tonacjami na raz, jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało, i to ode mnie zależało, w którą aktualnie bardziej chciałem się wsłuchać. Magiczne. - Kiedyś trochę interesowałem się astronomią, jak byłem młodszy. Uczyłem się na pamięć nazw planet i gwiazd, chociaż patrząc się w niebo nie miałem pojęcia, która jest która, albo czy stoję chociaż po odpowiedniej stronie ziemi, aby móc ją widzieć. Uwielbiałem wpatrywać się w niebo nocą, gwiazdy są takie piękne... Myślałeś kiedyś nad tym? Co się tam na górze znajduje? Ludzie odkryli już prawie wszystko, co znajduje się na ziemi, ale tam...
Nie mówił szybko, co mnie zdziwiło. Powoli, jakby myślał nad każdym słowem, przypominał sobie sukcesywnie swoje stare wspomnienia, do których nie wracał, zdawało się, od lat. Miałem wrażenie, jakby zwierzał mi się z czegoś naprawdę intymnego, prywatnego... słuchałem dzięki temu tylko z jeszcze większą ochotą i skupieniem. W końcu doszliśmy do planetarium, gdzie kupiłem bilety. Chciał płacić za siebie, ale złapałem go za rękę, którą wyciągnął portfel i przybliżyłem się do niego, łapiąc pod ramię. Nie obchodziło mnie to, że wyglądaliśmy jak jakaś zakochana para, a kasjerka spojrzała się na mnie z niesmakiem, teraz liczyła się dla mnie tylko osoba, która stała obok.
- Nigdy mnie nie interesowało co jest tam na górze. Zawsze liczyło się dla mnie tylko to, że niebo jest piękne. - powiedziałem, opierając się o jedną ze ścian. Wszędzie było ciemno, a stanęliśmy na tyle daleko, by nikt nas dokładnie nie zauważył. Dodatkowo zasłaniał nas filar stojący przy ścianie, więc wyciągnąłem zapraszająco ramiona w jego stronę. To w końcu miała być randka, nie mogło zabraknąć czułości. Hoseok podszedł do mnie i objął w talii ramionami, składając głowę na moim ramieniu. - Jak ty.
- Hmm? - wymruczał cicho, unosząc głowę, za delikatną pomocą mojej dłoni. Patrzył się na mnie tak słodko... Nie mogłem się oprzeć przed złożeniem na jego wykrzywionych w radosnym uśmiechu wargach krótkiego pocałunku. Nie obchodziło mnie to, że jesteśmy w miejscu publicznym. Do seansu zostało jeszcze dobre dwadzieścia minut, nie chciałem przez ten czas stać i się gapić na ścianę. Nie po to tutaj przyszedłem.
- Jesteś tak samo piękny, jak niebo nocą. - powtórzyłem, przenosząc dłoń z jego brody na tył głowy, aby wsunąć palce w jego włosy, które były tak delikatne, że bardziej przypominały pióra. Idealny w każdym calu. - Chociaż... bardziej przypominasz niebo za dnia. Takie karmelowe, kiedy słońce dopiero zaczyna zachodzić, ale jest jeszcze przez chwilę widoczne w całości tuż ponad horyzontem. - wyszeptałem mu do ucha, chociaż musiałem w tym celu odrobinę zadrzeć głowę. Nie był dużo wyższy ode mnie, może maksymalnie cztery centymetry, ale jednak robiło to lekką różnicę. Sprawę nieco ułatwiał mi fakt, że miałem adidasy o wysokiej podeszwie.
- Yoongi, przestań...
- Nie chcesz, abym tak mówił? - zapytałem, nie kryjąc zdziwienia w głosie. Byłem przekonany, że sprawię mu tym przyjemność, czyżbym się mylił...?
- Bardzo chcę... ale jesteśmy w planetarium. - powiedział cicho, na co jedynie się zaśmiałem pod nosem. Wstydził się ludzi? Nie zabolało mnie to, rozumiałem go doskonale, zresztą nawet nie byliśmy parą, więc... no właśnie.
- Dobrze, przestanę. Ale najpierw musisz mi coś powiedzieć.
Spojrzał na mnie nieco zdziwiony. Nie zaczynałem, dopóki nie skinął mi głową na znak, że mogę mówić. W sumie... nie, nie stresowałem się. Po tym wszystkim byłem całkowicie pewny odpowiedzi, po prostu oboje potrzebowaliśmy czegoś na kształt... dopełnienia formalności.
- Chcesz być ze mną, Hoseokkie? - zapytałem prosto, nie szczędząc mu spojrzenia, uśmiechu, ani czułości, głaszcząc go delikatnie palcami w rejonie dołu pleców, tam, gdzie spoczywały w tej chwili już obie moje ręce. Nie zdziwił się. Prostu jak zwykle się wyszczerzył, a jego oczy zaświeciły się jak dwa węgielki, co w ciemności było jeszcze bardziej zauważalne. Chyba przestało przeszkadzać mu to, że jesteśmy w planetarium, bo po chwili przyciskał już swoje usta do moich, nadal patrząc mi w oczy. Czułem, że ciągle się uśmiecha, jego usta były rozciągnięte i lekko uchylone i choć te delikatne pocałunki, którymi się obdarowywaliśmy, były bardziej romantyczne, nie mogłem się powstrzymać przed pogłębieniem ich. Nie czekałem długo na pozwolenie, bo od razu mocniej uchylił wargi, wpuszczając mnie na chwilę w ich wnętrze. Zaśmiał mi się cicho i niekontrolowanie w usta, kiedy zacząłem badać jego podniebienie. Już wcześniej zauważyłem, że był bardzo wrażliwy na dotyk, co tylko rozbudzało moją ciekawość, jednak nie pozwoliłem swoim rękom ruszyć się ani o centymetr. Nie chcieliśmy przecież takiego finału, jak w niedzielę. W sumie to wtedy był już poniedziałek... Cholera, o czym ja myślę?
Położył dłoń na moich policzkach, dając mi subtelnie znać, żebym skończył. Fakt, to był bardzo dobry pomysł. Ucieszony jak nigdy, oblizałem jego usta i zakończyłem pocałunek, nie dałem mu jednak odsunąć się dalej. To była nasz chwila, chciałem mieć go blisko, najbliżej, jak teraz mogłem, najbliżej, jak pozwalało nam na to otoczenie i warunki.
- Mam to uznać za odpowiedź twierdzącą, rozumiem? - powiedziałem, na co znów cicho się zaśmiał, kiwając głową. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że w tej chwili się rumienił i żałowałem, że nie mogłem tego widzieć. Chociaż z drugiej strony, gdyby nie te ciemności, nie moglibyśmy być tak blisko... Wszystko miało swoje plusy i minusy.
Znów przytulił się do mnie, kładąc policzek na moim ramieniu, przez co mocniej go przytuliłem. Nawet nie zauważyłem kiedy podwinąłem jego koszulkę na plecach o dosłownie trzy centymetry, aby móc choć przez chwilę dotykać palcem jego skóry, na co bez słowa mi pozwolił. Chciałem mu pokazywać, jak bardzo zawrócił mi sobą w głowie, jak bardzo w tej chwili byłem szczęśliwy, pokazać mu wszystkie uczucia i emocje, które uznały moje serce za boisko i urządziły na nim mecz, w której wygraną było moje... nasze szczęście. Tak, teraz już nic nie będzie "moje". Wszystko, co mam, jest nasze, wspólne. Z jednym wyjątkiem. Jung Hoseok od teraz należy tylko i wyłącznie do mnie.
W głośnikach rozległ się ciche i spokojne nagranie, ogłaszające, że sala numer dwa jest już wolna i goście mają zająć swoje miejsca. Hobi chwycił mnie za rękę i szepnął tylko, żebyśmy poszli, zanim zbierze się tłum. Nie czekając dłużej, dałem mu się pociągnąć w stronę sali, skazując się tym samym na prawie godzinę nudy w swojej najczystszej postaci. Mimo to, cieszyłem się. Mając przy sobie Hoseoka, nawet będąc w takiej ciemnicy, wszystko wydawało się być kolorowe, a ja w końcu miałem swoje światło, które będzie mnie prowadzić.
***
Hoseok
Leżeliśmy na łóżku i w ciszy słuchaliśmy muzyki, którą włączył na swojej pokaźnych rozmiarów wieży stereo. Wyglądała na wiekową, jednak wydawało mi się, że była tak tylko stylizowana, bo było na niej zbyt wiele guzików i lampeczek z przeróżnymi funkcjami, jak na tamte czasy. Próbowałem wsłuchać się w słowa, jednak były one wypowiadane zbyt szybko, a głośność była ustawiona prawie na minimum, więc zadanie było trudniejsze, niż na początku sądziłem. Nie starałem się jednak dłużej zrozumieć przekazu włączonej piosenki, całą swoją uwagę poświęcając jego dłoni, która od jakiegoś czasu wygładzała materiał zielonej koszulki na moim brzuchu. Zamknąłem oczy, pozwalając mu na to i nie udając, że jego dotyk nie sprawia mi przyjemności i jest mi obojętny. Mruczałem za to co jakiś czas pod nosem, dając muz znać, że podoba mi się to, co robi, nie protestowałem też, kiedy po jakimś czasie ta sama dłoń, powoli i nie nachalnie wsunęła się pod materiał, dając mi sukcesywnie przyzwyczaić się do jej niskiej temperatury. Najpierw wodził po mojej skórze opuszkami, aby następnie zacząć głaskać ją palcami, wieńcząc tę grę położeniem całej dłoni na moim brzuchu, przez co i tak lekko się wzdrygnąłem, bo nadal była chłodna. Kiedy przejechał po moim boku, spiąłem się nieco, czując dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Nie miałem pojęcia, w jakich miejscach moje ciało jest najwrażliwsze, teraz jednak znałem już jedno z nich i nie byłem pewny czy mi się taki obrót spraw podoba, bo takie informacje można wykorzystać na różne sposoby. Szczególnie, że byłem bardzo podatny na łaskotki, o czym na razie wiedzieć nie musiał.
Obróciłem się w jego stronę i spojrzałem mu w oczy, jednak jego skupione spojrzenie trochę zbiło mnie z tropu. Lustrował mnie chwilę wzrokiem, a przez moją głowę przeszła nagle myśl, że zrobiłem coś nie tak. W końcu odważył się jednak przerwać ciszę, która trwała między nami już od dłuższej chwili.
- Chciałbym Cię zobaczyć, Hoseok.
Westchnąłem cicho, przygryzając wargę. Jego twarz była blisko, bardzo blisko, ale mimo to nie ruszał się, nie przybliżał się bardziej, jakby bojąc się, że tym gestem zaważy na mojej decyzji, której mógłbym żałować. Sęk w tym, że podjąłem ją, zanim jeszcze zdążył to powiedzieć. To było przecież oczywiste, że się zgodzę. Dla niego byłbym w stanie zrobić niemal wszystko, choć patrząc na to racjonalnie, było to idiotyczne, nie rozsądne i przeczyło ludzkiej logice. A raczej mojej. Ale chwila, chwila... czy można przeczyć czemuś, co nie istnieje?
Patrzył na mnie z uczuciem, którego jeszcze nigdy nie widziałem w żadnych innych oczach skierowanych w moją stronę, co tylko upewniało mnie w fakcie, jak bardzo mu ufam, choć znaliśmy się dopiero dwa tygodnie, a widywaliśmy się jeszcze krócej. Pokiwałem głową, nie spuszczając wzroku ani na sekundę, chociaż czułem na policzkach nieprzyjemne ciepło, świadczące o wstydzie, który zaczynałem czuć. To nie była uległość. Naprawdę tego chciałem.
Usiadł na łóżku, więc podniosłem się zaraz za nim. Zamknąłem na chwilę oczy, kiedy pochylił się, aby je ucałować. Jego usta zjechały jeszcze na moje policzki, nos i dopiero po tym na sekundę zatrzymując się na moich wargach. Chciałem na niego spojrzeć, ale zamiast tego spuściłem wzrok, gryząc od wewnątrz policzek. Denerwowałem się, ale tylko trochę. To było do zniesienia, przecież nie miałem dwunastu lat, a on nie miał zamiaru zrobić nic, czego nie chciałem.
- Hoseok. - poczułem jego palce na brodzie, którymi uniósł lekko moją głowę, nakłaniając mnie tym samym do spojrzenia sobie w oczy. Popatrzyłem na niego pytająco, czekając na to, co chce mi powiedzieć. Zastanawiał się przez chwilę, ale w końcu oznajmił mi coś, na co w odpowiedzi tylko pokiwałem głową, nie wiedząc, jaka inna reakcja byłaby odpowiednia. - Proszę, patrz na mnie, kochanie.Jeżeli odwrócisz wzrok, będzie to dla mnie znak, że mam przestać. - powiedział czule, uśmiechając się przy tym tak, jakby chciał mnie podnieść na duchu, chociaż to w jego oczach widziałem niepewność. Musiałem wyglądać na przestraszonego, inaczej chyba nie zastanawiałby się nad tym czy robi dobrze, prosząc mnie o coś takiego. Tak przynajmniej interpretowałem jego słowa i wzrok, musiałem więc to jakoś odkręcić, albo sprawić, aby przestał się o obawiać.
- Dobrze, Yoonngi hyung. Pamiętaj, że ci ufam. - odpowiedziałem, uśmiechając się najpiękniej, jak tylko potrafiłem. Uśmiech potrafił zdziałać cuda i jak zwykle w tej kwestii miałem rację. Zresztą... każdemu robi się lepiej kiedy usłyszy takie hyung albo oppa.*
Pierwszym elementem, który opuścił moje ciało, była koszulka. Zdjął ją delikatnie, nawet przez ułamek sekundy nie muskając mojej skóry, a mimo to jego wzrok przesuwający się po moim ciele dawał mi tyle przyjemności, co jego dotyk, który czułem jeszcze kilka chwil temu. Zgodnie z umową, przez cały czas patrzyłem na niego, ani na sekundę nie spuszczając wzroku, aby nie zepsuć tego, co właśnie miało miejsce, choć czułem, jak twarz mnie pali. Słońce powoli zachodziło za horyzont, przypominając mi o słowach, które usłyszałem w planetarium. Nadchodził wieczór, więc w pokoju panował półmrok, co sprawiało, że krępowałem się odrobinę mniej. Nieznacznie, ale zawsze coś.
Yoongi błądził wzrokiem po moim torsie, ramionach, okrytych delikatną, gęsią skórką i szyi, w której dokładnie czułem przepływającą w zdecydowanie przyśpieszonym tempie, krew. Nie byłem w stanie opisać, jak bardzo w tamtej chwili pragnąłem, aby mnie dotknął, a z drugiej strony, jak bardzo się tego obawiałem, zdając sobie sprawę, w jaki sposób mogłoby się to skończyć. Wiedziałem, że nie potrafiłbym protestować, chociaż nie byłem do końca pewny czy byłaby to odpowiednia decyzja. Wyciągnął dłoń w stronę mojego ramienia, chcąc zapewne dać mi do zrozumiennia, abym się położył, jednak w połowie drogi zrezygnował, przygryzając usta.
- Połóż się, kochanie. - poprosił cicho, rozwiewając moje wątpliwości co do swojego zamiaru, na co tylko skinąłem głową i powoli spełniłem jego prośbę, skupiając się ciągle na tym, aby nie zapomnieć się nawet na chwilę i nie odwrócić wzroku. To wszystko tylko uświadomiło mnie w fakcie, że i on nie chce tego zepsuć, chociaż z drugiej strony... ja ufałem jemu, więc chciałem, aby on zaufał sobie i nie bał się dotknąć mojego pieprzonego ramienia. Zachowałem jednak te myśli dla siebie, wiedząc, że i tak nie uda mi się nic wskórać. Kiedy leżałem, sięgnął palcami mojego rozporka, robiąc to jednak na tyle ostrożnie, aby nie dotykać mojego krocza. Ta delikatność była nie do zniesienia, jednak nie protestowałem, dając mu robić wszystko w taki sposób, w jaki uważał za odpowiedni i sam chciał. To dla dobra sytuacji, Hoseok. Uspokój się.
Uniosłem biodra, ułatwiając mu tym pozbycie się moich spodni, walcząc przy tym z nieodpartą pokusą zakrycia twarzy. Odłożył moje jeansy na bok, uprzednio składając je równo, a na nie odkładając złożoną w kostkę koszulkę. Nie sądziłem, że to zrobi, jednak chwilę później sięgnął też po moje skarpetki i zdjął je z moich stóp, kładąc na resztę ubrań.
Jego wzrok ślizgał się po moich nogach niczym język, rozpalając moje ciało na tyle mocno, bym nie odczuwał już zimna, choć w pokoju było chłodno. Po raz pierwszy w życiu czułem się piękny. Nie przystojny, nie ładny, nie niczego sobie. Widząc w jego oczach odbicie swojego nieidealnego ciała, wydawało mi się ono być piękne, jak greckie posągi, które można było podziwiać w muzeach.
Nie potrafiłem porównać tego uczucia do niczego innego, nie miałem też wpływu na to, co działo się z moim organizmem. Spaliłem buraka, kiedy poczułem, jak podniecenie zaczyna zawładać moim ciałem. Tak, stanął mi. Stanął mi, właśnie teraz, stanął mi, chociaż Yoongi nie dotknął mnie ani razu. Musiałem zacisnąc mocno usta, aby zachować resztki swojej silnej woli i nie zamknąć oczu speszony swoją reakcją. Z jednej strony chciałem skończyć na tym momencie, choć nie miało to najmniejszego sensu, bo i tak nie udałoby mi się tego ukryć, z drugiej jednak chciałem pójść jeszcze dalej, będą spragniony i ciekawy rozwoju sytuacji, w której znajdowałem się pierwszy raz w życiu. Mój umysł był gotów pozwolić mu na wszystko, zawładnięty pożądaniem, które pierwszy raz w życiu odczuwałem tak silnie. Patrząc mi nadal w oczy, dotknął materiału mojej bielizny. Przez chwilę moje serce jakby się zatrzymało; wiedziałem, że wystarczyło tylko odwrócić wzrok, aby to wszystko przerwać, ale nie byłem w stanie tego zrobić, zahipnotyzowany jego spojrzeniem. W końcu zsunął ze mnie bokserki, a gumka, która przesunęła się po moim członku, wywołała u mnie dreszcze, tak samo jak jego ręce, które nie dbały już o nadmierną delikatność i przesunęły się po moich nogach. Zostawił za sobą ideę prób nawet przypadkowego niedotykania mnie, na rzecz patrzenia mi w oczy, kiedy pozbywał się ostatniej części mojej garderoby. Westchnąłem cicho, kiedy dotarło do mnie, że teraz leżę przed nim całkiem nagi. Znów zostałem pozbawiony tej namiastki jego dotyku, który mogłem poczuć i tak jedynie przez kilka przerywanych sekund. Twarz paliła mnie niemiłosiernie, tak samo, jak reszta mojego ciała. Jeszcze przez chwilę patrzył mi w oczy, po czym zsunął wzrok po moim torsie aż do krocza, na którym się zatrzymał.
Szalałem.
Nie potrafiłem dłużej tego wytrzymać. Dosłwnie rozbierałem go wzrokiem, pragnąc skosztować i jego widoku, moje zmysły doprowadzały mnie do gorączki, szczególnie kiedy zauważyłem, że i on jest podniecony. W pokoju było już dużo ciemniej i tak gorąco, że nawet wrześniowy wiatr wiejący za oknem nie byłby w stanie zmniejszyć tej temperatury. Zanim się zorientowałem, Yoongi zawisnął nade mną i choć miał zamknięte oczy i wydawał się być spokojny, czułem, że mnie pożądał. Pożądał mnie tak mocno, jak ja w tamtej chwili pożądałem jego. Dopiero po chwili zauważyłem, że miał rozchylone usta i oddychał ciężko, jakby prowadził właśnie trudną walkę. Chciałem mu w tym pomóc, ale nie potrafiłem. Nie potrafiłem poruszyć ani jedym palcem, nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego słowa.
W końcu otworzył oczy, przez co moje pożądanie nieco wystygło. To nie tak, że się przestraszyłem, po prostu... sam nie wiedziałem, czym to było spowodowane. Ufałem mu i choć myślałem, że byłbym w stanie zrobić dla niego wszystko, w tamtej chwili zaczynałem mieć wątpliwości... W jego oczał płonął ogień. Ogień, który zdawał mi się wyrwać spod jego kontroli, ogień, który byłby w stanie spalić w kilka sekund wszystko wokół nas, łącznie z nami samymi. Bałem się tylko tego, że paląc nasze ciała, spaliłby także wszystkie uczucia, którymi siebie obdażyliśmy. Nie chciałem tego.
- Yoongi... - wyszeptałem w końcu niepewnie, wbijając się mocniej w materac. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, co było nieco uspokajające. Nie byłem pewny, czy potrafiłbym go tak po prostu odepchnąć, jeżeli chciałby czegokolwiek więcej. Nadal mu ufałem, ufałem mu jak nikomu i nigdy przedtem, jednak nie mogłem opanować strachu przed tym, że mogę go stracić.
- Nie bój się, kochanie. Jest dobrze. - wychrypiał w końcu, schylając głowę i opierając czoło o moje ramię. Trwał tak przez chwilę, a ja wsłuchiwałem się w nasze oddechy, które zwalniały coraz bardziej, gdy nasze pożądanie gasło. Wiedziałem jednak, że ono nie znika. Wycisza się, usypia na jakiś czas, jednak któregoś razu znów przecież wróci, znów wystawi nas na próbę, znów każe nam wybierać... Nie chciałem jednak myśleć o tym, jaką decyzję podejmiemy następnym razem. Byłem pewny tylko tego, że będzie ona właściwa i niezależnie od tego, jak będzie brzmieć, obaj podejmiemy ją zgodnie.
- Ufam ci, Yoongi. - powtórzyłem swoje wcześniejsze słowa, na co uniósł głowę. Jego spojrzenie było już dużo bardziej trzeźwe i spokojnie, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech, który uradował mnie bardziej, niż wszystko, co dzisiaj zobaczyłem. Pożądanie, które przed chwilą obserwowałem na jego twarzy i w jego oczach było cudowne, jednak jeszcze cudowniejsza była miłość, którą mogłem widzieć tuż po nim. I wiedziałem, że jeszcze nie raz ujrzę ten piękny widok.
- Jesteś piękny, Hoseok. Po prostu piękny. - wyszeptał nagle i choć robił to bardzo cicho, każde jego słowo odbijało się echem w mojej głowie, zagłuszając nawet dźwięk bicia mojego serca i pulsu krwi. - Twoje ciało to sztuka. Sztuka, którą chcę analizować, aż nie poznam i nie zrozumiem każdej, najmniejszej z jej części, od prologu do exodusu.
- Kiedyś poznasz ją całą. - obiecałem, nie potrafiąc ukryć jak bardzo poruszyły mnie jego słowa. Miałem tylko nadzieję, że nie zauważył łez, które kręciły się w kącikach moich oczu. - Odkryję przed tobą wszystkie didaskalia, szkice i rękopisy, które powstały. - dodałem, w końcu obejmując go lekko. Nasze usta połączyły się na chwilę, w spokojnym i krótkim pocałunku, który był zwieńczeniem całej dzisiejszej historii. Potrzebowałem tego, oboje tego potrzebowaliśmy.
Nadal go obejmowałem, kiedy przewrócił się na bok i położył, chowając mnie w swoich ramionach. Znów zaczynało się robić chłodno, jednak nie miałem ochoty się ruszać, moja głowa znajdowała zbyt blisko jego klatki piersiowej, wgłąb której czułem wybijany spokojny i cichy rytm. I choć jeszcze kilka godzin temu wiedziałem, że Yoongi kocha mnie całym swoim sercem, teraz uległo to pewnej zmianie. To już nie było jego serce, które biło tylko dla mnie . Teraz to było moje serce, które trzymało mnie przy życiu, bo swoje oddałem jemu.
_____________________________________________________
* cytat z opowiadania The Art of Attraction roz. 12, na blogu http://opowiadania-kuroshitsuji.blogspot.com/. Nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem tego. Opowiadanie jest świetne i wszystkim je polecam, jest istną skarbnicą złotych myśli i dla nich samych warto je przeczytać.
_____________________________________________________
no i jestem, córa marnotrawna, dzień i dwie godziny po obiecanym terminie
mam nadzieję, że czekaliście wytrwale, a teraz czas na moje wytłumaczenia i przeprosiny odnośnie rozdziału
nie umiem pisać smutów, naprawdę, nie umiem po prostu, jestem wstydliwe stworzenie
planuję, ale pewnie będzie zjebany, no cóż
jeżeli chodzi o ten rozdział, to planowałam go takim od początku, więc to nie jest tak, że po prostu zjebałam dobrze prosperującego (jaka skromność) smuta, chciałam, aby wyszło słodko i romantycznie
w tym opowiadaniu stawiam głównie na fluffiastość, choć nie wiem czy mi wychodzi
na tym zakańczam swoje tłumaczenia, następny rozdział nie wcześniej niż za tydzień-dwa, przepraszam, studia tak bardzo, ale spodziewajcie się przez ten czas małej niespodzianki, przynajmniej jednej
baju baj, dziękuję za all stars, kocham was mocno i bardzo się cieszę, że nagle wszystko tak podskoczyło ;_; jest już ponad 1.1k view, to jest tak dużo, jak to możliwe ;_;
ps. jak zauważyliście, pozmieniałam tytuły i zdjęcia tytułowe (te drugie mogą jeszcze ulec zmianie) więc się nie przestraszcie
♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro