3. Ecstasy
Yoongi
Nie miałem wątpliwości, kogo zastanę u Namjoona. Kiedy tylko Hoseok powiedział mi o imprezie 12 września, od razu skojarzyłem fakty, stwierdziłem jednak, że lepiej będzie, jeżeli do tego czasu zachowam to w tajemnicy. Nie pomyliłem się, dla ujrzenia i przeżycia takiej jego reakcji, naprawdę warto było milczeć. Gdy otworzył mi drzwi, miał bezcenną minę, aż żałowałem, że nie mogłem zrobić zdjęcia i zapisać w archiwum. Sam też nie potrafiłem zamaskować radości, którą wtedy poczułem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem taki szczęśliwy- było to uczucie nieporównywalne z żadnym innym. Poczułem na sobie jego ciężar, kiedy objął mnie tak mocno, że prawie zgiąłem się wpół. Rozumiałem w tamtej chwili jego emocje aż za dobrze.
- No już, już. Mamy przecież cały wieczór na czułości. - powiedziałem, na co odskoczył ode mnie, nieco speszony swoim zachowaniem. Cudowny widok. Zmierzyłem go wzrokiem od góry do dołu, dłuższą chwilę poświęcając jego długim, zgrabnym nogom, schowanym pod materiałem niezbyt obcisłego jeansu, mimo to idealnie podkreślającego ich smukłość. Musiał coś trenować- to było oczywiste. Może grał w koszykówkę? Miałem malutką nadzieje na to, że właśnie tak było, co idealnie komponowałoby się z moim hobby. Żaden z moich znajomych nie przepadał za tym sportem i kiedy udawało mi się ich na to namówić, każdego ogrywałem bez najmniejszego problemu, co nie sprawiało takiej frajdy, jak granie z kimś, kto lubi i zna się na tym tak, jak ja. Rzut do kosza z odległości dwóch metrów? Kiepsko, nie wspominając już o dwutaktach.
- Hmmm? Czyli mogę się przytulać? - zapytał nieco głupio, a ja, nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodzi, pokiwałem w odpowiedzi głową. To chyba było oczywiste. Jego reakcja nieco mnie zdziwiła. Zaśmiał się, następnie dodając głosem, który miał pewnie być nieco tajemniczy, kilka słów, które pozostawiły mnie w konsternacji. - Nawet nie wiesz, na co się piszesz, hyung.
- Aż tak bardzo lubisz się przytulać? Mam się bać? - powiedziałem, nie ukrywając zadowolonego uśmiechu. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. Objąłem go jedną ręką w talii, po czym zdjąłem buty i zacząłem iść w kierunku salonu, w którym zapewne wszyscy przebywali. Dziwiło mnie jedynie, że gesty, którymi go obdarzałem i rozmowa przychodziły mi tak łatwo, gdzie zazwyczaj sprawiało mi to niewyobrażalną trudność i było dość krępujące.
- Nie do wszystkich... Ale do ciebie chyba polubię.
- Czemu? - posłałem mu pytające spojrzenie. Może było to spowodowane tym, że praktycznie go nie znałem, a może był pełen tych małych ciekawostek, którymi zawsze będzie mnie zadziwiał.
- Bo ciebie lubię.
Zanim zdążyłem zadać kolejne z pytań, zdjął mają dłoń ze swojej talii i złapał mnie za nią, przyśpieszając kroku tak, że teraz to on ciągnął mnie długim korytarzem w stronę pomieszczenia.
- Hobi! Szybko ci poszło! - usłyszałem głos Taehyunga, siedzącego na jednej z dwóch kanap w pokoju gościnnym. Miejsce na jego kolanach grzała jego wiecznie niezadowolona dziewczyna. Cały czas zastanawiałem się czemu z nią jest- laska była naprawdę upierdliwa i zazdrosna, a jej zachowanie czasami zdawało się żenujące. Ograniczała go tak mocno, jak się dało, a on jej na to pozwalał. Był albo głupi, albo tak mocno zakochany i zapatrzony w nią, jednak obie wersje w sumie zawierały się w tej pierwszej. Zakochiwanie się to głupota.
- No widzisz? Miałeś rację. - zaśmiał się Hoseok, siadając obok niego i ciągnąc mnie na wolne siedzenie po swojej lewej stronie, nadal nie puszczając mojej ręki. Nie wiedziałem o co chodzi w ich rozmowie, ale też nie próbowałem się dowiedzieć, po prostu się jej przysłuchując. - Yoongi jest bardzo miły. Nie mam pojęcia, czemu uważasz go za takiego introwertyka. - dodał jeszcze, co poskutkowało rozwinięciem konwersacji między tą dwójką. Oj, Hoseok, Hoseok... Nawet nie wiesz, jak bardzo nie masz racji. Ale czy na pewno? Sam nie miałem pojęcia, czemu przy tym ciemnowłosym chłopaku jestem tak otwarty i zachowuję się jakbym był duszą towarzystwa, a sztukę konwersacji miał opanowaną do perfekcji. Niewyobrażalnie mocno przyciągał mnie do siebie, jak magnes, powodując, że zachowywałem się całkiem inaczej, niż zachowywałem się w każdych innych okolicznościach.
Mimo iż rozmawiał z Tae, ciągle trzymał mnie za dłoń i co jakiś czas spoglądał na mnie, jakby pilnując czy nadal siedzę obok i posyłając mi przy tym urocze uśmiechy. Nie rozumiałem tego chłopaka w ogóle, nie rozumiałem też samego siebie, kiedy tylko był w pobliżu... Nie chciałem się jednak nad tym zastanawiać i choć raz pozwolić sobie nie analizować wszystkiego logicznie i dać wydarzeniom rozwijać się tak naturalnie, jak nigdy. Byłem ciekawy, co z tego wyjdzie.
- Hoseokkie... Pójdę zobaczyć, co u innych. - powiedziałem do niego, nachylając się lekko nad jego uchem, bo muzyka w salonie była coraz głośniejsza, tak samo jak rozmowy gości, co trochę utrudniało komfortową komunikację. Spojrzał na mnie tylko, po czym wstał, zaraz ciągnąc i mnie do góry.
- Pójdę z tobą, hyung.
Nie miałem serca mu odmówić, ale też po prostu nie chciałem tego robić. Tak długo czekaliśmy na to spotkanie, że doskonale rozumiałem jego potrzebę spędzania czasu blisko mnie, bo sam taką miałem. Niby były to tylko dwa tygodnie, a nie miesiąc czy kilka lat... a ja i tak czułem, jakby od naszego pierwszego spotkania minęły całe wieki i nie mogłem przez ten czas doczekać się, aż znów go zobaczę. Teraz, kiedy to się stało, nie chciałem stracić z naszego spotkania ani sekundy i wydawało mi się, że on też.
Hoseok
Impreza się rozkręciła, kiedy tylko na stole postawiono alkohol. Miałem słabą głowę, więc nie chciałem przesadzać, na szczęście doskonale wiedziałem, kiedy powinienem skończyć. Po toaście wzniesionym za solenizanta, przez długi czas sączyłem jakieś piwo, jednak dopiłem zaledwie połowę, kiedy uleciał z niego cały gaz i nie nadawało się już do konsumpcji. Wstałem z fotela, na którym usiadłem tylko po to, aby chociaż na chwilę odpocząć od rozmów z ludźmi, po czym skierowałem się do kuchni, w której jakiś chłopak palił papierosa, zaraz jednak go gasząc, wychodząc z pomieszczenia i zostawiając mnie samego. Yoongi zniknął mi z pola widzenia chwilę temu, nie chciałem jednak narzucać się mu cały wieczór- miał tu swoich znajomych, z którymi pewnie chciał pogadać bez mojego towarzystwa, zresztą, przecież się nie zgubi. Prędzej czy później i tak się znajdziemy, znów kończąc na spędzaniu razem każdej chwili. Może było to trochę zbyt odważne stwierdzenie, ale byłem całkowicie pewny, że do mnie wróci. Po prostu czuliśmy się w swoim towarzystwie zbyt dobrze.
Podszedłem do zlewu, wspierając się o niego jedną ręką, kiedy poczułem przez chwilę lekkie zawroty głowy. Na wszelki wypadek nie zamierzałem już dzisiaj nic więcej pić, chociaż wątpiłem, żeby było to spowodowane alkoholem. Byłem już po prostu trochę zmęczony. W chwili, kiedy ostatnie krople złocistego napoju opuściły butelkę, znikając w odpływie, poczułem na talii lekki uścisk. Podskoczyłem w miejscu, upuszczając do metalowego zlewu ciemne szkło, które upadło z głośnym brzdękiem, odbijając się kilka razy, aż w końcu nie legło bez życia. Byłem nieco zdezorientowanym tym gestem, jako boidupę nietrudno było mnie przestraszyć, szczególnie, jeżeli coś działo się tak nagle. Kiedy tylko usłyszałem jednak przy uchu znajomy głos, uspokoiłem się.
- Szukałem cię. Czemu mi uciekłeś? - zapytał Yoongi, odsuwając się nieco, jednak nie puszczając mnie. Odwróciłem głowę w jego stronę i wyczułem z jego ust delikatny zapach alkoholu. Nie wyglądał na pijanego i zapewne też taki nie był, bo impreza trwała dopiero dwie czy trzy godziny, a on wydawał się być wprawiony w tym klimacie, więc niemożliwością było, aby tak szybko się upił. Nie zauważyłem zresztą, aby wlewał w siebie dużo.
- Nie uciekłem. Przyszedłem wylać szczyny i miałem wracać. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Jego ręce na chwilę spoczęły na moich biodrach, dając mi znak, że mam się odwrócić, tak więc też zrobiłem. Chwilę później położył dłonie na blacie szafki po moich obu stronach, opierając się wygodnie, zachowując przy tym jednak odpowiednią, nie nachalną odległość. Mimo iż już mnie nie dotykał, i tak trwałem w zamknięciu jego ramion, jednak czy to mi przeszkadzało? Bynajmniej.
- Nie dokończyliśmy naszej poprzedniej rozmowy. - powiedział nagle, na co posłałem mu pytające spojrzenie, nie rozumiejąc, o co chodzi, a on widząc to, szybko nakreślił mi sytuację. - Jak przyszedłem, powiedziałeś, że mnie lubisz.
- Lubię. - odpowiedziałem, na potwierdzenie kiwając głową. Zapomniałem już o tym, zresztą wydawało mi się, że tamta rozmowa dobiegła końca. Było coś, co mogło ją pociągnąć dalej? Miał jakieś wątpliwości? - Coś nie tak? Masz jakieś pytania co do tego stwierdzenia?
- Nie, wszystko w porządku. Ale w sumie mam kilka pytań.
- Jakich?
- Po pierwsze... nie rozumiem, jak to możliwe, żebyś mnie polubił, skoro mnie nie znasz. Widzieliśmy się zaledwie raz i...
- A ty mnie nie lubisz? - przerwałem mu, odpowiadając tym samym pytaniem na pytanie. Zmarszczył brwi, przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią, czekałem więc cierpliwie na jego kolejne słowa.
- Lubię. Choć tego też nie potrafię zrozumieć. - odparł w końcu, na co znów pokiwałem głową. Czy coś tu było do zrozumienia? To zwykłe lubienie, czy za tymi słowami skrywało się coś, co było trudne do pojęcia? - Może po prostu tak powinno być. - dodał jeszcze, odbijając się rękami od szafki i opierając się o nią po mojej prawej stronie.
- Masz jeszcze jakieś pytania? - zapytałem, obracając głowę, aby móc na niego spojrzeć. Obserwował mnie dłuższą chwilę, znów się nad czymś zastanawiając, tym razem wprowadziło mnie to jednak w lekkie roztargnienie. Wydawało mi się, że za dużo myślał, jakby analizował wszystko dokładnie, rozkładał w głowie każde słowo, które chciał powiedzieć, na czynniki pierwsze. Wcześniej taki nie był- wcześniej, miałem na myśli na początku imprezy, albo podczas naszego pierwszego spotkania. Może to była wina alkoholu, albo po prostu czymś się martwił- nie miałem pojęcia. - Nie rozmyślaj tyle, hyung, bo cię głowa rozboli. Jeżeli nie masz już pytań, wracajmy. - zaśmiałem się, chcąc rozładować atmosferę, na co pokiwał głową. Standardowo już, splotłem swoje palce z jego, nie będąc w stanie policzyć, który już raz tego wieczoru to robię, ale tak długo, jak nam to nie przeszkadzało, nie było to dla mnie istotne.
W salonie, pierwsze co zauważyłem, to leżąca na kanapie dziewczyna Taehyunga, przy której siedział jej chłopak, głaszcząc ją po głowie. Nie zastanawiając się długo, podszedłem do nich i przykucnąłem przy przyjacielu, robiąc zmartwioną minę, chcąc nie chcąc ciągnąc za sobą też białowłosego, który nie wydawał się z tego faktu zbyt zadowolony. Z jednej strony przykucnięcie było dla mnie trochę na rękę, bo zbyt długie stanie mogło być mierne w skutkach. Laska nie wyglądała zbyt dobrze, miała bladą twarz, bardziej nienaturalną, niż wszyscy ci wybieleni idole na okładkach gazet czy na zdjęciach w tv.
- Co się stało? Za dużo wypiła? - zapytałem, przykładając dłoń do jej czoła z nadzieją, że to coś pomoże , bo zazwyczaj miałem zimne ręce. Była rozgrzana, a czerwone policzki kontrastowały z wręcz szarą skórą. Musiała się czuć naprawdę kiepsko, tylko tyle byłem w stanie zauważyć.
- Za dużo? Praktycznie nic, ale pewnie znów nic nie jadła cały dzień i takie są skutki. - westchnął Taehyung. Był widocznie zmęczony tą sytuacją, czemu się wcale nie dziwiłem. Musiał robić za niańkę na urodzinach swojego najlepszego kumpla. Pokręciłem w odpowiedzi głową ze zrezygnowaniem, nie wiedząc, jak mogę pomóc.
- Każ jej to wyrzygać. Nie powinno sprawić jej to problemu, nastolatki teraz rzygają po wszystkim. Przynajmniej powinna poczuć się lepiej. - wtrącił się nagle Yoongi, patrząc to na nią, to na Kim'a. W sumie miał rację, jednak wydawało mi się, że w jego słowach był jad, który nie do końca rozumiałem, nie miałem zamiaru jednak w to wnikać. - No, chłopie, rusz się i zaprowadź ją do kibla, bo inaczej spędzisz na kanapie cały wieczór. Albo zamów taksówkę i odwieź ja do domu.
Tae westchnął, pochylając się nad dziewczyną i mówiąc jej coś do ucha, na co pokiwała słabo głową i zamknęła z powrotem oczy, które otworzyła na chwilę, słysząc głos blondyna, którego trzymałem za rękę.
- Hoseok, możesz nastawić wodę i...
- Ja to zrobię. Tylko co dokładnie?
Rozejrzałem się wokół, nie poznając głosu, który znikąd usłyszałem obok siebie. Do naszego kółeczka wzajemnej adoracji podszedł jeden ze znajomych Namjoona, zapewne Jungkook, jak mogłem stwierdzić po twarzy, jednak nie byłem tego stu procentowo pewny, bo zamieniłem z nim dzisiaj zaledwie kilka niezobowiązujących słów.
- O, Kookie... Dzięki. Zrób jakąś herbatę, dodaj tylko dużo cukru. Tak ze trzy łyżki. - poprosił Tae, na co młodszy pokiwał głową i zaraz zniknął w kuchni. Yongi z niewiadomych mi powodów pokręcił głową i wstał, zmuszając mnie, abym zrobił to samo. Nie chciałem go puszczać, więc pomachałem ślęczącemu przy dziewczynie chłopakowi, zapisując w myślach, by mieć tę dwójkę na oku. Martwiłem się o nią, choć była nieco wredna i nie za bardzo ją lubiłem. Było mi jej po prostu szkoda, bo była tutaj najmłodsza, z czym pewnie nie za dobrze się czuła i skoro nic nie jadła- miała też pewnie kompleksy związane ze swoim ciałem, jak zresztą większość ludzi, nie tylko kobiet. Rozumiałem to i chociaż nie pochwalałem takich drastycznych metod odchudzania, starałem się jej nie oceniać. Ale tak w sumie... to co ja sam dzisiaj zjadłem? Nie zdążyłem się nad tym dobrze zastanowić, bo zaraz usłyszałem kolejny głos, tym razem dużo bardziej znajomy.
- Yoongi! Hoseok! Widzę, że się zaprzyjaźniliście. - zaśmiał się Namjoon, podchodząc do nas. W jednej dłoni trzymał butelkę z nieznanym mi alkoholem, drugą zaś obejmował swojego chłopaka, który nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Westchnął cierpiętniczo i spojrzał na mnie błagalnie, wskazując wzrokiem na butelkę. Zrozumiałem przekaz, jednak musiałem pomyśleć, jak to rozegrać, a myślenie niestety zajmowało mi coraz więcej czasu, bo robiłem się zmęczony. Z tego co pamiętam... Nam miał po prostu słabość do alkoholu. Korzystał z każdej możliwej okazji, aby się napić i nigdy nie zwracał uwagi na umiar... Wszystko jasne.
- Oczywiście, Yoongi to świetny chłopak. - odpowiedziałem, przysuwając się bliżej niego. Ręka Mina znów wylądowała na mojej talii, ale przez ten czas zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. - Co pijesz? - zapytałem, snując w głowie małą intrygę i mając nadzieję, że mój pomysł zadziała bez szwanku.
- Whiskey. - odpowiedział, śmiejąc się pod nosem. - Nigdy nie piłeś, nie? Nawet piwa nie lubisz. Chcesz spróbować? Oryginalna! Prosto z Ameryki. Tylko pić i się zachwycać. - zaczął się przechwalać, ku mojej uciesze proponując mi spróbowanie. Wypicie całości nie wchodziło w grę, bo butelka była pełna w dwóch trzecich swojej objętości, musiałem więc rozegrać to dość szybko. Pokiwałem głową i chwyciłem za szklaną szyjkę. Powąchałem zawartość, zanim spróbowałem, po czym rzuciłem w jego kierunku jakieś słabe pytanie, dotyczące jej pochodzenia i sposobu, w jaki ją zdobył. Kiedy się rozgadał, pociągnąłem łyka i szybko ulotniłem się z miejsca, ciągnąc za sobą Yoongiego. Zanim Nam zorientował się, co właśnie miało miejsce, Jin pociągnął go w przeciwną stronę, a ja posłałem mu buziaka. Wszedłem do pierwszego lepszego pokoju za zakrętem kolejnego, tym razem niewielkiego korytarzyka, zamykając za sobą drzwi. Zapaliłem światło i podszedłem do kredensu, aby postawić na nim butelkę, jednak w takim miejscu, aby ciężko było ją dostrzec. Zanim zdążyłem się obrócić, znów poczułem na sobie dłonie towarzyszącego mi chłopaka. Tym razem jednak po prostu bezprecedensowo przytulił się mi do pleców, przykładając policzek do mojego ramienia. Nie ruszałem się, czekając na rozwój wydarzeń. Było trochę... dziwnie. Nie źle, po prostu dziwnie.
- Świetnie to rozegrałeś. Jin z wdzięczności postawi ci za to ołtarzyk. - usłyszałem, na co zaśmiałem się cicho, nie wiedząc za bardzo, co odpowiedzieć. Drzwi były zamknięte, a światło nieco przygaszone, rolety zasunięte, a nieco zbyt intensywny zapach róż drażnił nos. To wszystko, chociaż mogło wydawać się całkiem przyjemną kompozycją, w aktualnych warunkach było trochę... krępujące. - Hoseokkie... przypomniałem sobie kolejne pytanie. - usłyszałem nagle. Tym razem to ja musiałem chwilę pomyśleć, zanim w końcu zrozumiałem, że chodzi mu o rozmowę z samego początku imprezy. Pokiwałem głową, na znak, że może je zadać, bo chyba na to właśnie czekał. - Może najpierw się napijemy? - zapytał, puszczając mnie jedną ręką i sięgając po butelkę, którą przed chwilą odłożyłem.
- Nie lubię pić... zresztą to jest ohydne. - odpowiedziałem, przypominając sobie jej smak sprzed chwili.
- Dobrze, więc ja się napiję. Mogę? - zapytał. Znów pokiwałem głową i udałem się za nim w stronę łóżka, na brzegu którego się rozsiedliśmy.
Nie wiedząc co robić, rozejrzałem się po pokoju. Był urządzony w starym, nieco antycznym stylu. Meble były wiekowe, ale eleganckie, wyglądały na drogie. Na otapetowanej w pastelowe róże ścianie wisiał obraz, przedstawiający jakiś siedemnastowieczny piknik. Łóżko było wielkie, dwuosobowe, więc zapewne trafiliśmy do sypialni rodziców Namjoona. Nie byłem pewny, czy powinniśmy tu wchodzić, ale aktualnie liczyło się dla mnie to, że mogłem usiąść i chwilę odpocząć. Wlepiłem wzrok w blondyna, który właśnie pociągnął łyka z butelki. Nie wiem czemu, zrobiło mi się trochę głupio, zważywszy na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, więc wyciągnąłem rękę. Whiskey była okropna, ale tak na rozluźnienie... Bez słowa podał mi ją, a kiedy położyłem dłoń na zimnym szkle, przez przypadek dotknąłem tej jego. Niby cały wieczór przechodziliśmy, trzymając się za ręce, albo po prostu będąc blisko, ten przypadkowy dotyk był jednak nieco inny, niż się spodziewałem. Przez chwilę żaden z nas się nie ruszył, jednak w końcu Yoongi puścił butelkę, pozwalając mi się napić. Ciągnąc łyka z gwinta i wiedząc, że się mi przygląda, poczułem się znów głupio, pozwoliłem więc sobie na nieco głębszy. Odsuwając szyjkę od ust, nie skrzywiłem się, wytrzymując palenie w gardle z poker face'm, po czym oddałem mu butelkę. Może jednak ten łyk był zbyt głęboki. Pieczenie, zamiast rozejść się bez echa, zaczęło zalewać delikatnym ciepłem całe moje ciało, w szczególności głowę.
- O co chciałeś się jeszcze zapytać? - powiedziałem w końcu, bo cisza, która między nami zapadła, zaczęła robić się krępująca i dzieląca nas butelka wcale mnie w tym nie wspomagała, tak jak myślałem. Było wręcz gorzej, kiedy znów poczułem lekkie zawroty głowy, nie chciałem dać jednak nic po sobie poznać.
- Powiedziałeś, że mnie lubisz... - zaczął w końcu, na co pokiwałem głową, słuchając go uważnie, aby nagle nie stracić sensu jego słów. Nie chciałem odwracać wzroku, ale to było silniejsze ode mnie. Spojrzałem na dłoń, którą trzymał szkło, czekając na jego pytanie, które padło niedługo potem. - Chciałem się dowiedzieć, jak bardzo.
- Co jak bardzo? - zapytałem, znów nie wiedząc, o co mu chodzi. Zbił mnie tym pytaniem z tropu. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób powinienem je interpretować. Co chciał mi przez to zakomunikować?
- Jak bardzo mnie lubisz. - sprostował spokojnie, odkładając butelkę na podłogę. Śledziłem uważnie drogę, którą przebyła jego ręka, nie wiedząc, na czym innym mogę się skupić. Następnie położył ją na swoim udzie, stwierdziłem więc, że wlepienie wzroku z to miejsce nie będzie jednak zbyt dobrym rozwiązaniem. Przeniosłem wzrok na jego czarny, cienki krawat, który idealnie wkomponowywał się w jego czerwoną koszulę i jasne włosy. - A może raczej... w jaki sposób mnie lubisz?
Poczułem, jak mój żołądek przewraca się do góry nogami, kiedy Yoongi przysunął się do mnie, po czum palcem wskazującym delikatnie uniósł moją głowę, zmuszając mnie, abym na niego spojrzał. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć, szczególnie, że przez ułamek sekundy widziałem go podwójnie.
- Yoongi... Chyba się nie upiłeś? - zapytałem ostrożnie, kiedy dotarło do mnie, do czego zmierza ta rozmowa. Z jednej strony nie miałem nic przeciwko, wręcz wyczekiwałem rozwoju akcji z niecierpliwością, jednak z drugiej... nie pamiętam, kiedy ostatni raz stresowałem się tak, jak teraz. Nie mówiąc już o tym, że oskarżałem go o wzmożone upojenie alkoholowe, kiedy to ja czułem się, jakbym właśnie wypił o łyka za dużo, co właściwie chyba było racją.
- Tylko trochę. Ale jestem trzeźwy i pytam całkiem poważnie. - odpowiedział, uświadczając mnie uśmiechem, którego nie sposób zapomnieć. Mógłbym patrzeć się na jego wygięte w tym grymasie usta całymi latami, on jednak miał widocznie całkiem inne plany i szybko, nieco zniecierpliwiony, przerwał moje obserwacje. - Więc, w jaki sposób?
- Po prostu... lubię cię. Czy muszę to tłumaczyć? - zapytałem w końcu, pocierając lekko spoconymi dłońmi o materiał spodni. Nie miałem pojęcia, jak poprawnie odpowiedzieć na jego pytanie. Czy to w ogóle da się ubrać w jakiekolwiek słowa? W takich chwilach najlepszą odpowiedzią były gesty, mnie jednak nie było stać na żaden.
- Nie musisz tłumaczyć... ale możesz pokazać. - powiedział nagle, jakby czytał mi w myślach, przez chwilę więc zastanawiałem się czy przypadkiem nie powiedziałem tego wszystkiego na głos. Nawet jeżeli... cóż, nieistotne.
Czy to możliwe, aby alkohol tak mocno na mnie zadziałał? Wypiłem zaledwie kieliszek wódki, pół piwa i dwa łyki whiskey... Miałem aż tak słabą głowę? Poczułem na dolnej wardze lekki dotyk, więc przymknąłem oczy. Najpierw przesunął po niej kciukiem, aby później ją odchylić i zjechać niżej- przez brodę i podbródek, zatrzymując się na grdyce i naciskając na nią delikatnie. Usta miałem suche jak wiór i przeciągnięcie po nich językiem okazało się nie być żadnym rozwiązaniem.
- Yoongi...
- Hmm?
Moje serce przyśpieszyło, kiedy poczułem na twarzy jego włosy. Krew zaczęła szybciej płynąć w moim ciele i choć doskonale wiedziałem, co powinienem teraz zrobić, nie mogłem się ruszyć. Świat zaczął wirować z chwilą, kiedy zamknąłem oczy, jakbym wychlał całą butelkę wódki, nie mogłem jednak ich otworzyć. Poczułem przymus położenia się, zanim jednak udało mi się to zrobić, poczułem na swoich ustach jego miękkie wargi, co tylko wzmogło zawroty głowy. Przez myśl mi przeszło, że w tej butelce wcale nie była tylko whiskey.
- Yoongi... słabo mi... - powiedziałem cicho, czując się jak jakaś wstydliwa panienka, nie będą już w stanie myśleć o tym, jaką polewkę ktoś mógłby mieć, gdyby był świadkiem tej sytuacji. Blondyn złapał mnie za ramiona, pchając delikatnie do tyłu. Nie stawiałem się. Opadłem plecami na łóżko, przytrzymywany jego rękami, jednak myliłem się, bo to wcale nie pomogło.
- Tylko nie rzygaj. - usłyszałem jego głos gdzieś blisko, zabarwiony nutą rozbawienia, kiedy zawisł nade mną. Nie miałem sił otworzyć oczu, uchyliłem więc je tylko lekko, aby spojrzeć na niego akurat w momencie, gdy jedną ręką rozpinał dwa górne guziki mojej granatowej koszuli, abym mógł swobodniej oddychać. Ta sama ręka zaraz wylądowała na moim policzku, więc znów zamknąłem oczy, skupiając się na jego dotyku. - Już lepiej? - zapytał, na co pokręciłem przecząco głową.
Wcale nie było lepiej. Było mi cholernie gorąco, kręciło mi się w głowie, a kiedy poczułem na obojczyku delikatne muśnięcie, przez myśl mi przeszło, że moja głowa zaraz eksploduje. Nie wiedzieć czemu, cała ta mieszanka reakcji była... przyjemna.
- Więc jak z odpowiedzią...?
Trochę czasu mi zajęło ponowne zrozumienie, o co mu chodzi, w końcu jednak uniosłem swoją ciężką jak tona gruzu głowę i odpowiedziałem na jego gest sprzed chwili, tym razem będąc tym, który inicjuje pocałunek. Jego ręka szybko wsunęła się w moje włosy, za co byłem mu wdzięczny, bo przytrzymywał mi przy tym głowę, a bałem się, że zaraz opadnie mi w tył i skrecę sobie kark. Nic takiego się jednak nie stało, bo nie pozwolił je na to. Zamiast tego zwilżył moje usta swoim językiem, następnie rozchylając je lekko. Ustąpiły szybko, wpuszczając go do środka i pozwalając siać w nich spustoszenie równie wielkie, co te, które rozchodziło się teraz po moim organizmie. Byłem trzeźwy, jednak kiedy dotknąłem dłonią jego karku, doszło do mnie w końcu, jaki błąd popełniłem. I co najdziwniejsze, nie skojarzyłem tego wcześniej, a przecież miałem do czynienia z podobną sytuacją jakieś pół godziny temu. Już wcześniej usiłowałem się nad tym zastanowić, jednak jak sobie teraz przypomniałem, przeszkodził mi w tym Namjoon. Tak w sumie to... ja też nic dzisiaj nie jadłem. Po prostu nie miałem kiedy. Gdybym wiedział, że skutki tego będą tak marne, może pomyślałbym o tym dużo wcześniej.
Nasz pocałunek nie trwał długo, ale ze względu na alkohol, który buzował w naszej krwi, był nawet nieco zbyt namiętny, jak na pierwsze podobne temu zbliżenie. Dopiero kiedy zajęczałem mu w usta, zdałem sobie sprawę, że najwyższy czas przestać, zanim zrobimy coś, czego moglibyśmy żałować. Starałem się zwolnić pocałunek, unieruchamiając biodra, którymi zacząłem się, nie wiedząc kiedy, o niego ocierać. W tym samym momencie i on chyba wyczuł, że coś jest nie tak, oblizał więc zaraz moje mokre usta , odsuwając najpierw krocze, którym dociskał mnie do łóżka, a następnie twarz, jakby chciał przyjrzeć się swojemu dziełu. Ze wstydu paliły mnie policzki, jednak oczy starałem się zachować otwarte, aby móc na niego patrzeć. Oddychał równie szybko, a w jego przymkniętych oczach migały iskierki pożądania. Mogłem się założyć, że patrząc na mnie widział dokładnie to samo.
Nie byłem w stanie stwierdzić, ile czasu patrzyliśmy tak na siebie, jednak upłynęło wystarczająco dużo chwil, abyśmy mogli się uspokoić, przez ten czas nie spuszczając z siebie wzroku ani na chwilę. Nadal kręciło mi się w głowie, jednak chyba zdążyłem się przyzwyczaić do tego uczucia, bo znoszenie go przychodziło mi jakoś tak łatwiej.
- Naprawdę dobrze całujesz. - powiedziałem w końcu, aby rozładować napięcie, które się między nami wytworzyło. Ciepło w podbrzuszu zaczynało się zmniejszać, co przyjąłem z ulgą, tak samo jak stwierdzenie, że nie zdążyło dojść do niczego więcej.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. - zaśmiał się, kładąc się po mojej prawej stronie i łapiąc mnie za rękę. Żaden z nas nie wspominał o tym, co się przed chwilą stało, ewentualnie o tym, co mogło się stać. Trwaliśmy w ciszy, a ja pozwoliłem swoim powiekom opaść. Przewróciłem się na bok, w jego stronę, kuląc się w sobie, bo odwrotnie do sytuacji sprzed kilku minut, gdy całe moje ciało przeszywało gorąco, teraz zaczynało mi się po prostu robić zimno. Yoongi objął mnie ramieniem, częstując mnie delikatnym buziakiem w czoło, po czym jego usta opuścił cichy śmiech.
- Z czego tak rechoczesz? - zapytałem, nie ukrywając, że nie to chciałem w tej chwili usłyszeć z jego ust. Uniosłem wzrok, aby móc spojrzeć na jego twarz, jednak nie zauważyłem w niej nic niepokojącego.
- Tak po prostu, jestem szczęśliwy. No i... - zrobił krótką pauzę, na co zmarszczyłem brwi, widząc to jednak nie trzymał mnie dłużej w niepewności. - Przed chwilą pytałeś się mnie, czy się upiłem, a wychodzi na to, że jednak nie ja.
- Jestem trzeźwy. - powiedziałem, chowając twarz w kołdrę, na co on znów się zaśmiał. Musiałem przyznać, że polubiłem ten dźwięk... Szczególnie, kiedy zauważyłem, że jest on zarezerwowany tylko i wyłącznie dla mnie. Chodząc za nim przez cały wieczór, zdążyłem zauważyć, w jaki sposób rozmawia z innymi znajomymi, a w jaki sposób zwraca się do mnie. Różnica była naprawdę wielka... I nie powiem, naprawdę mnie to cieszyło. Czułem się wyjątkowy, a chyba każdy lubi się czuć w taki sposób.
- Ależ oczywiście.
- Mówię ci, w tej butelce coś było. - powiedziałem, przysuwając się do niego jeszcze bardziej, na co tylko mocniej mnie przytulił.
- Hmmm... ciekawe, co? Może extasy? - powiedział. Aż zakaszlałem, słysząc to słowo i przypominając sobie, a jaki amok wpadłem, kiedy mnie całował. Teraz jednak byłem praktycznie pewny, że akurat to nie było winą żadnego narkotyku. Nie miałem jednak sił na dłuższe rozmowy, więc wzruszyłem ramionami.
- Może... - szepnąłem, czerpiąc głęboko powietrza. - Hyung, zgasisz światło? - poprosiłem cicho, zbyt rozleniwiony, aby zrobić to samemu. Znów moich uszu doszedł jego śmiech, po czym wstał i chwilę później w pokoju zapanowały ciemności, chociaż światło z przydymionej żarówki i tak nie było jakoś szczególnie jasne. Zanim się spostrzegłem, na moich ramionach wylądował puchaty koc, który wcześniej zauważyłem na jednym z foteli. Yoongi wsunął się pod niego obok mnie, znów mnie przytulając, wcześniej jednak odgarnął grzywkę z mojego czoła i znów złożył na nim delikatny pocałunek. Skłamałbym, gdybym powiedział, że w tamtej chwili nie byłem jednym z najszczęśliwszych, choć nieco najebanych i zmarzniętych pedałów na ziemi. A jeżeli nie na ziemi, to na pewno w Korei, albo chociaż w Daegu. Bardziej skłaniałbym się jednak ku pierwszej opcji.
- Śpij, Hoseokkie, dobranoc. Niedługo cię obudzę i wtedy będziesz musiał wrócić do domu. Gdzie mieszkasz?
Nie marnując czasu, podałem mu swój adres i posłuchałem się jego słów, od razu zapadając w sen. Właśnie w taki sposób spędziliśmy naszą pierwszą, wspólną noc. W sypialni rodziców Najmjoona, w dzień jego urodzin, na szczęście w ubraniach i w miarę trzeźwi. W miarę.
______________________________________________________
uwaga, rozdział ma 4612 słów, to mój dotychczasowy rekord
przepraszam za wszelkie powiewy nudy
nie odpowiadam za skargi odnoście straconego czasu
kocham was, bąbelki i dziękuję za all stars
za komentarze nie dziękuję, bo ich nie ma keke ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro