Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

***Dwie godziny później

- To wszystko, co mamy w naszej szkole. - odezwała się Mia. Właśnie stali przy wyjściu ze szkoły, gdzie zakończyli oprowadzać Ellie. Pokazali jej wszystko, co wydawało im się ważne. Czyli między innymi wszystkie sale, pokoje nauczycieli, pokój pielęgniarki, halę sportową i szatnie.

- Macie dużo lepszą szkołę od mojej poprzedniej. Cieszę się, że będę tu uczęszczać. - oznajmiła ciepłym głosem Ellie.

- My też się cieszymy. - rzekła Mia, po czym dodała. - Ej, skoro skończyliśmy przed końcem lekcji, to może zerwijmy się i chodźmy na przykład na shake'a.

- Ja i tak nie wiem jeszcze, jakie lekcje mam. - stwierdziła Ellie, co w jej języku oznaczało zgodę.

- No nie wiem... Ostatnio mam dosyć duże braki w nauce... - powiedział Peter. Chciał iść z dziewczynami na shake'a, ale też nie chciał opuszczać szkoły bez powodu.

- Kupimy shake'i, a później pójdziemy do wieży mojego ojca... - wymamrotała Mia zachęcającym głosem. Wiedziała, że Peter nie da się długo przekonywać. Lubi chodzić do wieży, dlatego za każdym razem, kiedy zdarzy się okazja, idzie tam ze swoją przyjaciółką.

- No wiesz! Tak się nie robi Mia! Doskonale wiesz, że nie przepuszczę okazji pójścia do wieży Avengers. Zgoda, idziemy na shake'a. - Stark wydała z siebie zadowolony okrzyk i łapiąc dwójkę przyjaciół za nadgarstki, wyszła ze szkoły. Od razu skierowali swoje kroki w stronę najbliższego miejsca, gdzie kupią swoje ulubione shake'i. Po drodze rozmawiali o wszystkim i o niczym. W końcu, kiedy mieli w rękach shake'i o swoich ulubionych smakach, skierowali się w stronę Avengers Tower, które było stosunkowo blisko. Postanowili, że Ellie opowie Peterowi o swoich umiejętnościach dopiero w wieży. Nie chcieli, by jakiś przypadkowy przechodzień lub jak to ujęła Mia, jakiś random usłyszał, że Ellie posiada moce, tak samo jak Peter. Droga do wieży, w porównaniu z drogą na shake'a, nie zajęła im dużo czasu. Po zaledwie kilku minutach, stali już w windzie i jechali na piętro mieszkalne. Parker, jak zawsze był zafascynowany nowoczesnością i wyglądem wieży. Wyszli z windy i stanęli w salonie, w którym Steve Rogers, Clint Barton i Bruce Banner oglądali wiadomości. Mia pokazała jej towarzyszom, że mają być cicho i zaczęła się skradać w stronę mężczyzn siedzących na kanapie. Wiele razy próbowała przestraszyć Rogersa i Bartona, ale nigdy jej się to nie udawało, dlatego miała nadzieję, że teraz jej się to uda. Była już przy kanapie i kiedy miała krzyknąć do trójki bohaterów, Steve się odezwał.

- Wybacz Mia, ale nie uda ci się to. - oznajmił Kapitan, wstając z kanapy.

- Nas nie wystraszysz zachodzeniem od tyłu. Musisz się bardziej postarać młoda. - dodał Clint, również wstając na proste nogi. Bruce również wstał i cała trójka odwróciła się przodem do złej brunetki.

- Widzę, że przyprowadziłyście gościa. - odezwał się Banner. Uśmiech rozkwitł na jego twarzy, kiedy zobaczył Petera. Polubił go, gdyż kiedy tylko chłopak przychodził do wieży, pomagał mu w różnych eksperymentach i zawsze pomagał uprzątnąć pomieszczenie. Ogólnie był dla wszystkich bardzo miły i starał się pomagać, kiedy tylko była okazja. Peter lubił to, a jeszcze fakt, że Avengersi go lubią i punktuje u nich, sprawiał, że czuł się bardzo dumny z siebie.

- Dzień dobry panie Banner, panie Barton, panie Rogers. - przywitał się szatyn. Mężczyźni podeszli do ich gościa i nowej współlokatorki i przywitali ich.

- Witaj Peter, witaj Ellie. - odezwał się Rogers, a jego śladami poszli Clint i Bruce.

- Jak ci się podoba nowa szkoła, Ellie? - zapytał Hawkeye. Był ciekaw, co młoda blondynka myśli o Midtown.

- Jest bardzo ładna i dużo większa od mojej poprzedniej. Cieszę się, że będę do niej uczęszczać. - powiedziała z uśmiechem Puth.

- Tylko jest mały problem. - dodał Peter. - Jej rodzice muszą jutro przyjść i podpisać papiery. Macie kogoś na zastępstwo, prawda?

- Ja pójdę. - oznajmił Clint. Miał już doświadczenie z dziećmi, więc mógł spokojnie zapisać nastolatkę do szkoły. Wiedział też, jak sobie poradzić w razie, gdyby Ellie sprawiała jakieś problemy w szkole.

- Przedstawisz się jako rodzic, opiekun, czy inny wujek? - zaciekawiła się Mia.

- Jako opiekun. Ewentualnie wujek. - uśmiechnął się ciepło łucznik. Lubił odgrywać rolę dobrego wujka.

- Dziękuję panie Barton. - podziękowała Ellie. Była naprawdę wdzięczna mężczyźnie. Dzięki niemu będzie mogła spokojnie chodzić do szkoły i nie martwić się brakiem opiekuna.

- Wystarczy Clint. Przecież mieszkamy teraz razem. Nie będziesz się zwracać do mnie per pan. - stwierdził mężczyzna. Rogers i Banner mieli to samo zdanie na ten temat. Mia stwierdziła, że muszą już iść, dlatego złapała przyjaciół za ręce i pociągnęła w stronę swojego pokoju.

Przechodzili obok dużej ilości drzwi, kiedy w końcu skręcili w lewo i weszli do pokoju o trzech jasno błękitnych ścianach i jedną czarną, otaczającą drzwi wejściowe. Znajdowały się tam głównie czarne meble. Nad łóżkiem z pościelą czarną niczym nocne niebo, wisiało zdjęcie ze znajomymi Mii, Avengersami i Tony'm. Widać było, że właścicielka pokoju jest związana z osobami mieszkającymi w wieży i jej znajomymi.
Trójka przyjaciół podeszła do łóżka i usiadła na nim. W rękach dalej trzymali chłodne napoje. Mia poprosiła Jarvisa, aby włączył jej ulubioną playlistę i już po chwili rozbrzmiała muzyka.

- To... Co byś chciał dokładnie wiedzieć Peter? - spytała Ellie sącząc pomału swój ulubiony shake czekoladowy.

- Jakie masz moce? - zadał jedno pytanie zapytany, również sącząc swój ulubiony shake o smaku truskawkowym. Ellie postanowiła nie mówić, tylko zademonstrować. Na zawołanie, w jej wolnej dłoni, zaczęła się tworzyć kulka śniegu. Następnie zamroziła i odmroziła swojego shake'a i sprawiła, że w pomieszczeniu zaczął padać śnieg, a z jej ciała emanowała błekitno srebrna poświata. Chłopak wydał z siebie ciche "wow" i zaśmiał się, kiedy płatek śniegu wylądował na jego nosie.

- Okay, to już mam odpowiedź. - rzucił szatyn. - Jak zyskałaś swoje moce?

- Nie wiem. One same się pojawiły kiedy skończyłam dwa miesiące. Od tamtej pory potrafię, to co zobaczyłeś. - oznajmiła blondynka. Twierdziła, że skoro Mia mu ufa, to ona również może mu zaufać.

- Serio? Moje moce się pojawiły kilka dni po tym, jak ukąsił mnie pająk z Oscorp. - Ellie rozszerzyła oczy słysząc to. Od razu skojarzyła fakty.

- Jesteś Spider-manem. - powiedziała zafascynowana.

- Szybko skojarzyłaś fakty. - stwierdził człowiek-pająk spoglądając na milczącą Stark. - Mój przyjaciel, Ned, wie jeszcze o tym, a reszcie się tłumaczę, że to staż u Starka. Ciocia May też myśli, że to staż. Nie wie kim jest Spider-man pod maską i lepiej, żeby tak zostało.

- Rozumiem. Nikomu nic nie powiem. Obiecuję. - rzekła przykładając prawą rękę w miejsce, gdzie powinno być serce. Peter powrócił do niej wzrokiem i uśmiechnął się serdecznie.

- Wierzę ci. - rzucił krótko i położył się na łóżku swojej przyjaciółki. Wsłuchał się w muzykę lecącą w tle i zaczął rozmyślać nad swoim sekretem, jego relacjami z córką Tony'ego Starka i jego nową przyjaciółką. Z jednej strony czuł obawę, że kolejna osoba zna jego sekret i w każdej chwili może, nawet niechcący i nieświadomie, go wyjawić, a z drugiej cieszył się, że poznał kolejną osobę, która również ma moce i również trzyma je w sekrecie.

Podczas, kiedy Parker rozmyślał, młode kobiety zaczęły rozmawiać.

- Na jakie przedmioty się zapisałaś, bo nie patrzyłam? - zapytała zaciekawiona Stark.

- Umm te cztery główne i do tego hiszpański, chemia, biologia, muzyka i psychologia. - odpowiedziała zgodnie z prawdą zapytana, po czym również spytała. - A ty na jakie chodzisz?

- No matma, angielski, historia, wf, fizyka, chemia, psychologia, biznes i hiszpański. - Mia uśmiechnęła się delikatnie widząc lekki szok na twarzy przyjaciółki.

- Będziemy mieć jakieś lekcje razem, czy będziemy miały wszystkie oddzielnie? - Ellie bardzo chciała mieć jakieś lekcje z brunetką. Nie chciała być w nowej szkole całkiem sama. Nikogo tam nie znała oprócz dwójki osób znajdujących się z nią w pokoju młodej Stark.

- Nie wiem, jak ci rozłożą zajęcia. Możliwe, że coś będziemy miały razem, ale nie mam pojęcia co. - stwierdziła brunetka, na co jasnooka spuściła wzrok.

- Nie chcę być tam sama... Boję się... A jeśli zrobię coś nie tak? - wyrzuciła z siebie blondynka.

Mia spojrzała na nią wzrokiem pełnym troski, a Peter podniósł się, słysząc, co mówi jego nowa przyjaciółka. Oboje przytulili przestraszoną dziewczynę, chcąc dodać jej otuchy. Ellie od razu poczuła ciepło na sercu i chłód na policzkach. Śnieżynki pojawiły się na jej czerwonych policzkach, wprawiając w zachwyt Spider-mana. Oderwali się od siebie i zaczęli we trójkę rozmawiać i opowiadać o sobie. Ellie opowiadała o sobie Peterowi i niektóre nieznane fakty Mii, a Mia i Peter opowiadali o sobie Ellie. W tamtym momencie postanowili, że zostaną przyjaciółki na wieki. Nie porzucą siebie, bez względu na wszystko. Będą się nawzajem wspierać w trudnych chwilach i opiekować się sobą wzajemnie.

- Ells, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Będziemy się widzieć na przerwach. Może będziemy mieć jakieś lekcje razem? A nawet jeśli nie, to nie będziesz sama. Znajdziesz jakiegoś przyjaciela. - pocieszała ją Mia. Nie chciała widzieć, jak jej przyjaciółka się boi i smuci.

- Podczas przerwy na lunch będziemy razem, Ellie. Nie musisz się martwić o to, że będziesz sama, bo nie będziesz. - dodał Peter.

- Dziękuję wam za wsparcie. Jesteście kochani. A teraz, skoro już wszystko o sobie wiemy, sprawa ze szkołą jest już załatwiona, to może w coś zagramy? Albo wyjdziemy gdzieś? - zaproponowała blondynka.

- Lubisz Star Wars? - zapytał ciekawskin tonem Peter, na co Mia przyłożyła prawą dłoń do czoła i jęknęła.

- Boże, Peter... Ty znowu o tym... - wyjęczała brunetka. Nie bardzo lubiła te filmy. Oglądała je już kiedyś i nie przypadły jej do gustu.

- No co? Star Wars to najlepsze filmy jakie wyszły! - bronił się chłopak. Następnie spojrzał ponownie na Ellie, oczekując od niej odpowiedzi.

- Obejrzałam kiedyś jeden film... Nie spodobało mi się to. Wiem tylko, że jest tam jakiś Darth Vader, Skywalker, Chubaka i Artudittu. A najbardziej mi się podoba z całego filmu muzyka. - wyraziła swoją opinę Puth. Jej ojciec był fanatykiem Star Wars. Jej matka nie miała zdania na temat tych filmów, a Ellie ich po pristu nie lubiła. Zdecydowanie bardziej wolała serię filmów o Harry'm Potterze, niż Star Wars.

- No nie... Kolejna, która nie lubi Star Wars... Co z wami nie tak, ludzie? - narzekał chłopak.

- Wszystko z nami jest tak, jak powinno, Peter. Każdy może mieć swoje zdanie i nie każdy musi lubić wszystko. Pamiętaj o tym. - przypomniała mu Mia.

- Dobra, dobra, pamiętam. - burknął szatyn. Nagle do drzwi pomieszczenia, ktoś zapukał. Stark krzyknęła "Proszę", na co drzwi uchyliły się ukazując Anthony'ego Starka. Peterowi od razu zaświeciły oczy. Uwielbiał Iron Mana. Był jego idolem. Podziwiał go.

- Witajcie młodzieży. O czym plotkujecie? - spytał mężczyzna.

- O wszystkim i o niczym, a co by dusza chciała? - odezwała się jego córka.

- Thor był w Asgardzie i właśnie wrócił. Prosił abym zawołał do niego Ellie, dlatego zabieram ciebie i Petera do warsztatu. - oznajmił.

- Gdzie jest teraz Thor? - dopytała Puth. Była lekko zdziwiona, że bóg piorunów prosił Starka, aby zawołał ją do siebie. Ciekawiło ją, co by chciał od niej.

- U siebie w pokoju. Znajdziesz po tabliczkach na drzwiach. - poinformował Iron man, za co otrzymał szybkie "Dzięki" i już po dwóch sekundach, Ellie nie było w pokoju.

-To co, młodzież? Idziemy do warsztatu! - oznajmił i wyszedł z pokoju Mii, na co dwójka przyjaciół wstała z wygodnego łóżka i popędziła za nim.

***

Asgardczyk siedział na swoim łóżku, chowając twarz w dłoniach. Rozmyślał nad tym, co usłyszał w swojej rodzimej krainie. To go przytłaczało i potrzebował z kimś porozmawiać. Nie wiedział, dlaczego akurat poprosił Starka o zawołanie nowej mieszkanki wieży, ale czuł, że to z nią najlepiej będzie mu się rozmawiało. Czekał już kilka minut, rozmyślając nad sytuacją, kiedy nie wytrzymał i wstał z łóżka, zaczynając chodzić po pomieszczeniu. Nie mógł przyjąć do wiadomości tego, co powiedział jego ojciec.

~W Asgardzie

Umięśniony blondyn wszedł do królewskiego zamku i od razu skierował swe kroki w stronę salo tronowej, gdzie w zwyczaju miał przesiadywać Odyn. Martwiło go, co było takie ważne, by musiał od razu, wszystko rzucić i lecieć do Asgardu. Przecież już zapanował spokój w dziewięciu krainach. Mógł zostać dłużej na Midgardzie, bez obaw o pozostałe krainy. Wszedł do sali tronowej, gdzie na swym złotym tronie siedział Wszechojciec i władca Asgardu oraz pozostałych krain. Ukłonił się, po czym się wyprostował i nie owijając w bawełnę, zapytał.

- Cóż to się stało Wszechojcze, że mnie wezwałeś? - jego głos rozniósł się echem po ogromnym pomieszczeniu. Odyn wstał i trzymając ręce za plecami, podszedł do syna.

- Synu. Muszę ci przekazać, bardzo ważną informację. - oznajmił Asgardczyk.

- Jaką, ojcze? - dopytywał Thor.

- Thorze, twój brat, Loki, zostanie wysłany do Midgardu, do czasu, aż nie zmieni swego postępowania. - w sali tronowej rozbrzmiała cisza. Bóg piorunów nie wiedział, co powiedzieć. - Nie chcę skazywać Lokiego na karę śmierci, dlatego przekazuję go pod twoją opiekę, w nadziei, że ty i twoi przyjaciele pomożecie mu się zmienić. Jeśli tak się nie stanie... Będę zmuszony skazać go na śmierć, aby więcej nie zagroził żadnej z dziewięciu krain. - rzekł twardo, lecz ze smutkiem w oczach. Bolało go to, że jego adoptowany syn trzyma w sobie całą nienawiść do niego i kieruje ją na niewinne istoty. To on zawinił, nie mówiąc Lokiemu prawdy na samym początku, tylko ukrywając ją przed nim. I dopiero teraz to widzi. Kiedy jest za późno na wybaczenie.

- Ojcze, jesteś pewny, że to dobry pomysł? Przecież wiesz, jak on nienawidzi Midgarczyków! - syn Odyna obawiał się, że pobyt jego brata na Ziemii, może się źle skończyć dla jej mieszkańców.

- To ostatnia szansa. Wiem, jak bardzo kochasz Lokiego, ale jeśli się nie zmieni, nie będę miał wyboru. Tylko ty możesz mu pomóc. Ja... Ja już nie mam tej możliwości. Straciłem ją dawno temu, kiedy dowiedział się o ukrywanej, przez tyle lat, prawdzie. - smutek w głosie wszechojca był aż zanadto wyczuwalny. Bardzo żałował podjętych kiedyś decyzji. W tamtej chwili, chciał tylko odzyskać swojego drugiego syna.

- Zrobię, co tylko w mojej mocy, ojcze. Nie pozwole mu, zaprzepaścić szansy na naprawę błędów z przeszłości. - w głosie Odinsona było można wyczuć ogromną determinację i pewność siebie.

- Dziękuję Thorze. - podziękował Asgardczyk, kładąc swoją prawą dłoń na lewym ramieniu syna. Był dumny z tego, na kogo wyrósł jego starszy syn. - Jutro będziesz mógł zabrać swego brata na Midgard. Zostajesz, czy wracasz? - Odyn odwrócił się tyłem do boga piorunów i zaczął wracać na swój tron.

- Wrócę na Midgard i uprzedzę moich przyjaciół, że będziemy mieli gościa. - odpowiedział.

- Dobrze, więc... Idź i pamiętaj o swoich słowach. - Thor ukłonił się ponownie i ruszył z powrotem na tęczowy most, by wrócić na Midgard.

~Wieża Avengers

Bóg piorunów nie wiedział, jak przekonać swojego brata do zmiany, ale postanowił, że pomoże mu, choćby miał przypłacić za to życiem. Nie mógł stracić Lokiego. Nie wybaczyłby sobie tego. Mimo innej krwi, innych genów, byli braćmi. Wychowali się razem. Kochał go, jak brata.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę! - krzyknął Thor, by osoba stojąca za drzwiami usłyszała jego głos. Drzwi uchyliły się, a do środka pomieszczenia weszła drobna dziewczyna o jasnych oczach i falowanych blond włosach.

- Pan Stark mówił, że chciałeś mnie widzieć. - odezwała się niepewnie.

- Tak, dziękuję, że przyszłaś. Potrzebuję z kimś porozmawiać i nie mam pojęcia dlaczego, ale czuję, że z tobą najlepiej uda mi się porozmawiać na ten konkretny temat. - przyznał bóg. Ellie od razu zamknęła za sobą drzwi i podeszła do mężczyzny.

- Co się stało? - zapytała, patrząc mu prosto w oczy.

- Pamiętasz atak na Nowy Jork? - blondynka zmarszczyła brwi, ale pokiwała twierdząco głową. - Osoba, która to wszystko urządziła, to mój brat. Loki.

- Czytałam coś o nim w książce o mitologii Nordyckiej. - stwierdziła dziewczyna. - Jest bogiem kłamstw i psot, prawda?

- Dokładnie i jest taka sprawa, że... - tu się zawahał. Bał się tego, co może się stać, kiedy jego brat będzie mieszkał w wieży.

- Spokojnie. Weź głęboki oddech i powiedz. - mężczyzna dostosował się do rady i odetchnął głeboko.

- Chodzi o to, że... Od jutra Loki będzie mieszkał u nas w wieży. - wyrzucił z siebie bóg. Puth patrzyła na niego z niedowierzaniem.

- Tutaj? W tej wieży? - dopytywała.

- Tak. Odyn poprosił mnie, bym pomógł mu się zmienić. - dodał.

- On zabił osiemdziesiąt osób. Wiesz o tym, prawda? - zapytała drżącym głosem jasnooka.

- Tak, wiem, ale to jego ostatnia szansa. Powiem o tym reszcie, jeszcze dzisiaj, ale proszę. Kiedy tylko się tu zjawi, nie denerwuj go, nie prowokuj i może nie przebywaj zbyt często w jego towarzystwie. - polecił mężczyzna.

- Zgoda. Kiedy tu będzie? - zaciekawiła się dziewczyna.

- Jutro. - rzucił krótko.

- Dobra... Jak będę mogła w czymś pomóc, to daj znać. Z chęcią pomogę. A teraz idź i przekaż nowinę reszcie. - powiedziała i uśmiechnęła się do blondyna, po czym wyszła z jego pokoju i skierowała się do swojej sypialni.

2650 słów

Urodzinowy rozdział Auuu!!!
Kto nie daje gwiazdki ten nie pije Auuuauuuauuu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro