Rozdział 7
***
Pod szkołę Midtown High School podjechał czarny opel Insignia, z którego wysiadły dwie osoby. Mia Stark i Ellie Puth pożegnały się ze swoim tymczasowym szoferem i ruszyły w kierunku wejścia do szkoły. Ellie czuła się niepewnie. Po raz pierwszy zmieniła szkołę. Nikogo tam nie znała oprócz Mii. Nagle młoda Stark złapała Ellie za nadgarstek i pociągnęła w stronę wejścia do szkoły. Mijały przy tym wielu uczniów, wpadały na innych, ale Mia się tym nie przejmowała. Ellie wręcz przeciwnie. Przepraszała każdego, kogo potrąciła. Ona nie była typem osoby, która ma wszystko gdzieś. Była wrażliwa i bardzo łatwo można było ją zranić. Biegły przez szkołę, aż dobiegły pod salę matematyczną. Stark weszła do pomieszczenia i podeszła do brązowowłosego chłopaka w ich wieku. Zawiesiła się mu na szyi i nie chciała puścić.
- Siemasz Pete! - odezwała się brunetka. Chłopak zaśmiał się.
- Cześć Mia! Jak samopoczucie? - zapytał, nie zauważając Ellie.
- A bardzo dobrze ci powiem! Mamy nową mieszkankę wieży! - oświadczyła mu i odeszła kilka kroków w tył. Brunet wstał i odwrócił się w ich stronę. Zauważył młodą Puth i podszedł do niej, wyciągając w jej stronę dłoń.
- Em... Cześć. Jestem Peter Parker. - przedstawił się.
- Ellie Puth... - wymamrotała cicho blondynka, ściskając delikatnie jego dłoń. Sekundę później puściła ją i złapała się za wyprostowany lewy łokieć. Poznając nowych ludzi, była nieśmiała, małomówna, bała się. Kiedy znajomość się rozwinie, staje się pewniejsza, ale tylko trochę. Nigdy nie potrafiła się w pełni rozluźnić przy innych osobach. Zazwyczaj przebywała w samotności w pustym pokoju, albo przebywała z rodzicami.
- Mogę zapytać, czemu mieszkasz w wieży Avengers? - zapytał Peter. Mia strzeliła sobie mentalnego facepalma po usłyszeniu wypowiedzi chłopaka.
- Umm... Powiedzmy, że przez przypadek. - oznajmiła niepewnie Ellie. Nie chciała się tym chwalić. Dla niej nie było to zbyt przyjemne.
- Kretynie, skoro mieszka z nami, to nie uważasz, że powinno z nią być coś nie tak, mogła coś zrobić, albo być z rodziny kogoś z Avengers? - zapytała ironicznie brunetka. Oczywiście nie chciała urazić blondynki, stojącej obok nich, ale nie potrafiła ująć tego w inne słowa. Peter patrzył przez kilka sekund na młodą Puth, aż w końcu nabrał powietrza do płuc, rozumiejąc, co jego przyjaciółka mogła mieć na myśli.
- Masz jakieś specjalne moce? - szept chłopaka dotarł do uszu Ellie, której oczy rozszerzyły się z myślą, że chłopak będzie miał ją za jakiegoś dziwoląga. Nie wiedząc, co robić, spojrzała na swoją nową przyjaciółkę i czekała, aż się odezwie. Mia wyłapując jej spojrzenie, westchnęła i odezwała się.
- Tak, ma specjalne moce, ale to tak jakby rozmowa nie na teraz i nie tutaj. - oznajmiła również szeptem. Peter natychmiastowo zrozumiał, co ma na myśli, więc nic już nie wspomniał na ten temat, dopóki byli w szkole.
- Gdzie jest sekretariat? Chciałabym odebrać plan lekcji, książki i klucz do szafki. - Mia usłyszawszy wypowiedź przyjaciółki chwyciła ją za nadgarstek i pociągnęła ją w nieznaną, młodej Puth, stronę. Parker pobiegł za nimi z chęcią potowarzyszenia im.
Zaledwie po dwóch minutach stali już pod drzwiami sekretariatu szkolnego. Ellie stresowała się, dlatego Mia, jako dobra przyjaciółka i jej tymczasowa szkolna opiekunka, weszła z nią do pomieszczenia, nakazując szatynowi zaczekać na nie na korytarzu.
Dziewczyny zapukały do drzwi i weszły do środka. Na przeciwko drzwi stało duże biutko zapełnione papierami, z boku stał komputer, a w rogu stał stojak na długopisy. Z lewej strony od drzwi stała szafa z różnymi teczkami i dokumentami, zaraz obok stała półka, na której widać było dużą ilość kluczy do szafek. Ogólnie, pomieszczenie przypominało jedno wielkie archiwum. Ellie była na tyle zdenerwowana, że nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Bała się, że jej moc uaktywni się w złym momencie. Czasami, kiedy się denerwowała lub smuciła, wokół niej robiło się chłodno, a z jej ciała wydobywały się mini śnieżynki. Dwa razy taka sytuacja miała miejsce. Raz w przedszkolu, kiedy jeden chłopiec zabrał jej rzecz i nie chciał oddać, a drugi raz po śmierci rodziców. Za pierwszym razem została nazwana dziwadłem przez większość osób z jej grupy. Za drugim razem nikt jej nie widział, dlatego nikt nic nie powiedział.
Mia powiedziała do pani, siedzącej za biurkiem, w jakiej sprawie przyszły. Kobieta wstała od biurka i podeszła do półki z kluczykami.
- Jak się nazywasz, skarbie? - spytała kobieta.
- Ellie Puth... - cichy głos blondynki rozniósł się echem po pomieszczeniu, co świadczyło o akustyce tego pomieszczenia.
- Ile masz lat? - ponownie spytała.
- Um... Piętnaście. - nagle cisza. Głucha cisza. Starsza kobieta nad czymś myślała, Mia nie chciała przeszkadzać, a Ellie zwyczajnie nie wiedziała czy ma coś mówić, czy lepiej siedzieć cicho.
- Dobrze, dam ci kartkę z przedmiotami, a ty wpisz się na te, na które chciałabyś chodzić. Panienka Stark wyjaśni ci, co i jak. - powiedziała kobieta i zaczęła przeglądać kluczyki. Młoda Stark podeszła do biurka, wzięła jeden z długopisów i czekała na kartkę od kobiety. Starsza, wzięła jeden kluczyk, po czym zajrzała do szafy stojącej obok i od razu wyjęła jedną z teczek. Podeszła do dziewczyn i położyła jedną z kartek, które znajdowały się w teczce przed nimi. Były na niej wypisane wszystkie przemioty, jakie były nauczane w Midtown High School. Stark, od razu powiedziała przyjaciółce, jakie przedmioty są dla niej obowiązkowe. Ellie wpisała się na obowiązkowe przedmioty i zaczęła myśleć nad resztą. Krótko potem, jej nazwisko znajdowało się obok nazw kilku przedmiotów. Oddała kartkę kobiecie, która usiadła z powrotem za biurkiem i cofnęła się krok w tył.
- Hmm... No dobrze. Przyjdziesz jutro, będzięsz miała gotowy plan ułożony, klasy będziesz też miała wpisane, gdzie masz jakie lekcje. Jutro też dostaniesz książki, bo dzisiaj nie ma bibliotekarki. Kluczyk do szafki położyłam ci tutaj, tam też masz zapisany numer szafki. Na dzisiaj to wszystko. Jutro przyjdziesz z rodzicem lub opiekunem. Podpiszą wszystkie papiery. Dyrektor też będzie obecny, więc wszystko będzie załatwione. - powiedziała kobieta. Ellie kiwnęła głową i żegnając się szybkim "do widzenia" wyszła z sekretariatu, a za nią Mia.
Peter stojący pod drzwiami, jak ten pies, widząc, że jego przyjaciółka i nowa znajoma wychodzą z pomieszczenia, odepchnął się od ściany, o którą się opierał i stanął przed przedstawicielkami płci pięknej.
- I jak? - zapytał. Był ciekawy, jak przebiegła im rozmowa. Mimo wyostrzonego słuchu, nie słyszał żadnej rozmowy.
- Jutro dostanie plan lekcji. Musi jutro przyjść z rodzicami, żeby wszystko podpisali. - powiedziała za blondynkę Mia.
- A właśnie. Co z twoimi rodzicami? Zgodzili się, abyś mieszkała w wieży? - Ellie spuściła wzrok. Nie lubiła rozmawiać o rodzicach. Dalej bolała ją ich śmierć.
- Moi rodzice nie żyją... - odpowiedziała krótko smutnym głosem Ellie. Peter również poczuł smutek. Wie, jak to jest nie mieć rodziców.
- Przykro mi... Rozumiem, co możesz czuć. Moi rodzice też nie żyją. Mieszkam z ciocią. Wcześniej był jeszcze z nami wujek Ben. Ale on też nie żyje... - głos chłopaka był przygnębiony. Wychowywało go wujostwo. Rodziców prawie nie pamięta. Jego wujek umarł, postrzelony przez złodzieja. Stało się to wtedy, kiedy Peter mógł coś zrobić. Mógł temu zapobiec. W końcu już w tamtym czasie miał swoje moce Spider-mana. Młody Parker w dalszym ciągu obwinia się o śmierć Bena.
Niespodziewanie, Ellie postanowiła się przełamać i przytulić szatyna. Serce biło jej tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z jej piersi. Nie była pewna, czy chłopak ją odtrąci, odwzajemni uścisk, czy zupełnie nic nie zrobi. W końcu Peter rozwiał jej wątpliwości, odwzajemniając niepewnie uścisk. Nigdy wcześniej nie przytulała go żadna dziewczyna oprócz jego cioci. Po krótkiej chwili, podczas której Mia ich obserwowała, ona również dołączyła się do uścisku obejmując ich obu razem. Trwali w uścisku przez jakiś czas, aż Ellie odsunęła się na krok od swoich nowych przyjaciół i uśmiechnęła się do nich delikatnie. Blondynka zaproponowała, by obydwoje oprowadzili ją po szkole. Z nimi dwoma będzie się czuła lepiej niż tylko z jednym. Oboje się zgodzili z uśmiechem, więc kiedy tylko zadzwonił dzwonek sygnalizujący początek lekcji, we trójkę poszli do sali, w której akurat Mia i Petera mieli razem matematykę. Mia i Peter weszli do środka sali i poinformowali nauczyciela, że zostali poproszeni przez nową uczennicę o oprowadzenie jej po szkole. Nauczyciel tylko powiedział, że będą mieli wpisane zwolnienie na wszystkich lekcjach, na których ich nie będzie i żeby niczego sobie nie zrobili. Przyjaciel wyszli uśmiechnięci na korytarz i pociągnęli blondynkę za sobą.
1327 słów
Dziękuję -Little_Ivi- za ponowną pomoc w napisaniu rozdziału.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro