Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

-Okej, zgadzam się. Wejdę do tej waszej kołyski. - oznajmiłam patrząc Bruce'owi prosto oczy.

-Świetnie! Przekażę wiadomość reszcie. - rzekł zadowolonym głosem po czym ruszył w kierunku wyjścia.

-Poczekaj! - zawołałam, powodując, że się zatrzymał. - Mógłbyś tu wszystkich zawołać? Chciałabym powiedzieć im o mojej mocy. - Banner skinął głową i przyłożył dwa palce do prawego ucha.

-Tony, tu Banner. Zwołaj wszystkich i przyjdźcie do naszej pacjentki. Ja przygotuję kołyskę. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Ja natomiast uśmiechnęłam się sama do siebie i czekałam, aż przyjdą. W międzyczasie myślałam, czy im to powiem, pokażę, a może to i to. Gdy tak sobie rozmyślałam, do pomieszczenia weszli Avengersi. Spojrzałam na ich poważne miny z przestrachem w oczach. A co jeśli mnie jednak zamkną? Jeśli będą na mnie eksperymentować?

-Więc? Chciałaś coś? - spytał Stark. Spuściłam wzrok na moje kolana i zaczęłam się bawić palcami u rąk. Nagle poczułam jak materac ugina się z mojej prawej strony. Spojrzałam w tamtą stronę i zauważyłam Thora. Blondyn położył swoją wielką dłoń na moim drobnym ramieniu. Uśmiechnęłam się w jego stronę czując dziwny przyrost pewności siebie. Skierowałam swój wzrok ponownie na Mścicieli. Uniosłam dłoń i skupiłam się.

-Chciałam wam coś pokazać. Chciałam być z wami szczera... - mruknęłam i sprawiłam, że wokół mojej dłoni zalśniły maleńkie śnieżynki. Z tych śnieżynek uformowałam średniej wielkości śnieżkę. Avengersi patrzyli na mnie w głębokim skupieniu. Uniosłam drugą dłoń na tyle, ile pozwalał mi ból i zrobiłam to samo. Następnie zacisnęłam dłonie i wszystko co stworzyłam zniknęło.

-Już wiecie. Nie chciałam żebyście dowiedzieli się poprzez badania... I w sumie namówił mnie do tego Pan Thor. - Tu spojrzałam na wymienionego, który pod wpływem mojego wzroku uśmiechnął się.

-Thor, wiedziałeś o tym? - oburzył się Steve. - Dlaczego nic nie powiedziałeś?

-Wiedziałem, ale musiałem dowiedzieć się kilku rzeczy. - odparł bóg piorunów.

-Dobrze, więc co teraz? - zapytałam niepewnie.

-Teraz zabierzemy cię do kołyski, a później do Fury'ego. Przesłucha cię, następnie zastanowimy się, co z tobą zrobić. - oznajmił spokojnie Stark. Serce zabiło mi szybciej, a oddech przyśpieszył na myśl o przesłuchaniu.

-Ale ja nic złego nie zrobiłam! Nikogo nie skrzywdziłam! Po co to całe przesłuchanie?! Jestem niewinna! Jestem niegroźna! Jestem potulna jak baranek! Uwierzcie mi! - w moich oczach zalśniły łzy.

-Nie będzie przesłuchania. - usłyszałam czyiś twardy głos od strony wejścia. Skierowałam swój wzrok w tamtą stronę i moim oczom ukazał się wysoki, czarnoskóry, łysy mężczyzna z czarną przepaską na lewym oku. Odsunęłam się trochę na łóżku w obawie, że ten człowiek może być niebezpieczny. - Sprawdziłem jej akta w chwili, gdy przekroczyła próg Avengers Tower. Jarvis przeskanował jej twarz i odnalazł odpowiednie akta, które przejrzałem i można powiedzieć, że wiem o tobie wszystko panno Ellie Puth. Ani razu nie podpadła Pani policji. Jest Pani czysta, więc dopóki nie stanowi Pani zagrożenia dla mieszkańców, będzie Pani mieszkać w Avengers Tower pod nadzorem agentów i Avengersów. Jeżeli tylko zdarzy się coś, co może zagrozić zdrowiu bądź życiu ludzi w tej wieży, zostanie Pani zabrana do jednej z celi na Helicarrierze. Rozumiemy się? - ja i wszyscy Avengersi patrzyliśmy na poważnego czarnoskórego ze szczerym zdziwieniem. Ja byłam w szoku, bo byłam pewna, że mnie zamkną i przesłuchają, a reszta, pewnie jest w szoku, bo będę z nimi mieszkać. Czekaj... Będę mieszkać z Avengers w ich wieży. Co?!

-Jak to będę mieszkać z Avengers w ich wieży?! - zapytałam oburzona. A gdzie tu moja decyzja?

-Właśnie! Jak to będzie z nami mieszkać?! Przecież to moja wieża, a nie twoja Fury! Nie możesz sobie decydować, kto będzie tu mieszkać, a kto nie! - zdenerwował się Stark. Więc, ten facet, nazywa się Fury. Yhm. Dobrze wiedzieć.

-Właśnie, że mogę, ponieważ jestem twoim szefem i masz się mnie słuchać Stark. - powiedział twardym głosem Fury.

-Umm.. Przepraszam Panie Fury, ale gdzie tu MOJA decyzja? Może ja nie chcę mieszkać z Avengers, tylko chce wrócić do mojego przytulnego małego mieszkanka? - ciemnoskóry spojrzał na mnie jednym okiem.

-Pani, nie ma tutaj nic do gadania. No chyba, że woli Pani celę na Helicarrierze, ale tam nie będzie tak przytulnie jak tutaj. - wytrzeszczyłam oczy, gdy uświadomiłam, że nie pozwolą mi wrócić do mojego mieszkanka. Ech... Życie jest czasami okrutne...

-W takim razie, wolę wieżę! Obiecuję, że będę grzeczna! - uśmiechnęłam się uroczo. Dziwiło mnie tylko to, czy inni mają coś przeciwko temu. Bo, jakby nie patrzeć, oni też tutaj mieszkają...

-Skoro sprawa wyjaśniona, wyślę kogoś po Pani rzeczy, a w tym czasie, kołyska jest gotowa do użycia Stark. Można zacząć regenerację. - po tych słowach, jednooki wyszedł z pomieszczenia, a ja chciałam wstać, żeby pójść do tego miejsca z tą całą kołyską.

-Ej, ej, ej! Co ty robisz? - w jednej chwili próbowałam wstać, a w drugiej stał przedemną Stark razem z Thorem i Czarną Wdową.

-Chciałabym wstać, żeby pójść do tej kołyski, która nie wiem gdzie jest. A co? - kątem oka widziałam jak łucznik strzela facepalma i śmieje się pod nosem, lecz zignorowałam to.

-Dasz radę, bez wylewu krwi? - na pytanie Wdowy, wzruszyłam ramionami. Nie mam pojęcia co będzie za pięć minut. Nikt tego nie wie. Wszystko może się zdarzyć.

-Poczekaj. Odepnę ci te wszystkie kable, nie kable i możemy iść. - skinęłam głową i patrzyłam co robi Stark. Kiedy byłam wolna, z małą pomocą Thora i Wdowy usiadłam i wstałam z łóżka. Po krótkiej chwili, dosłownie kilku sekundach od wstania, poczułam mocne ukłucie w brzuchu. Na chwilę stanęłam w miejscu i zaczęłam głęboko oddychać. Thor, najwidoczniej widząc to, postanowił, że weźmie mnie na ręce. Gdy leżała tak na jego rękach, kłucie w brzuchu, na moment zrobiło się mocniejsze, przez co odrobinę się skrzywiłam z bólu, ale później przeszło i już było normalnie. Thor ruszył i szedł tak za resztą ze mną na rękach. Mimowolnie, położyłam głowę na jego klatce piersiowej i wtuliłam się w niego.

-Dziękuję... - wyszeptałam cicho przymykając oczy. Przez uchylone powieki zdołałam dojrzeć twarz Boga piorunów, który delikatnie się uśmiecha. Poczułam, że wzmocnił uścisk, dzięki czemu, czułam się dużo pewniej w jego ramionach. Czułam również, jak mięśnie w jego obu rękach napinają się wzmacniając uścisk. - Nie jestem za ciężka?

-Skądże. Jesteś leciutka niczym piórko. Mógłbym rzec, że jesteś nawet zbyt lekka, jak na zdrową i silną kobietę. - jego głos również zamienił się w szept. Na wzmiankę o tym, że jestem zbyt lekka, wzdrygnęłam się nieco. W przeszłości walczyłam z dosyć dużą niedowagą. Trochę udało mi się przybrać w na wadzę, ale nie ważne jakbym się teraz nie starała, więcej przytyć nie mogę. Chociaż to chyba dobrze. Wolę być chuda jak patyk, niż gruba i tłusta jak świnia... Zamknęłam oczy wtulając się bardziej w klatkę piersiową Avengera i można powiedzieć, że lekko przysypiałam. Wbrew pozorom Asgardczyk był bardzo wygodny, a delikatne kołysanie podczas drogi ułatwiało zasypianie. W tej chwili czułam się jak malutkie kilku miesięczne dziecko, które matka usypia w swoich ramionach kołysząc się delikatnie. Nim się zorientowałam, byliśmy w kolejnym pomieszczeniu, w którym przesiadywały dwie osoby. Bruce Banner i jakaś kobieta, z wyglądu przypominającą mi chinkę, lub japonkę. Thor położył mnie w jakiejś okrągłej maszynie. Odszedł kilka kroków, a owa maszyna zamknęła się i jakieś światła zaczęły się świecić najpierw na czerwono, a później na zielono. Wspominałam, że mam klaustrofobię? Nie? To teraz już tak. Zaczęłam szybciej oddychać. Nie powiem, liczyłam, że ta kołyska wygląda jak prawdziwa kołyska, ale w większej wersji. Automatycznie zaczęłam się rozglądać. Wokół mnie, były tylko metalowe ścianki maszyny. Serce przyśpieszyło swoją pracę. Czułam się jakby w maszynie robiło się coraz mniej miejsca. Jakby tlemu było coraz mniej. Coraz mniej dźwięków do mnie docierało. Obraz przed oczami, kręcił się i rozmazywał. Nagle to co było nademną otworzyło się, a przy mnie pojawił się Banner ze Starkiem. Coś do mnie mówili, ale nie wiem co. Wszystkie dźwięki były jakby zmieszane i niewyraźne. Nie jestem pewna co się dokładnie stało, ale po chwili, jakby zaczęłam się uspokajać, a wszystko inne zaczęło wracać do normy. Widziałam, jak Banner bierze od tej kobiety jakąś strzykawkę. Wokół mnie automatycznie zrobiło się chłodniej, a wokół moich palców zaczęły tworzyć się śnieżynki. Jakby moja moc, chciała mnie chronić. Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po włosach.

-Hej, spokojnie. Nic się nie dzieje. - usłyszałam czyiś głos. Na pewno nie był to Stark, Banner, Wdowa, ani Thor. Spojrzałam na osobę, która głaskała mnie po włosach. Tą osobą okazała się być w brązowowłosa kobieta, która wyglądała na mniej więcej w moim wieku. Ewentualnie, mogła być trochę starsza.

-Kim jesteś? - spytałam drżącym głosem.

-Mam na imię Wanda. Spokojnie. Nic się nie dzieje. Jesteś bezpieczna. - niepewnie skinęłam głową w geście zrozumienia. - Masz klaustrofobię. Bruce będzie musiał podać Ci narkozę, żebyś przespała całe leczenie. Niestety, ale zamknięcie kołyski jest konieczne, żeby wszystko się udało. Nic ci nie będzie. Obiecuję Ci to. - jej głos był dziwnie uspokajający.. Ponownie skinęłam głową, tym razem w geście zgody. Patrzyłam cały czas w jej oczy, kiedy poczułam ukłucie w ramię. Niemalże od razu senność poskromiła mój umysł i zmusiła mnie do zamknięcia oczu. Przed zaśnięciem, usłyszałam jeszcze słowa "Możemy zaczynać". Potem, nastała ciemność i głucha nicość...

Słowa rozdziału: 1462

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro