Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20


– W takim razie odwołam wszystkie najbliższe spotkania. Idź, sprawdź, co z Mią – mówiąc to, Pepper, z telefonem w ręce, skierowała się do winy, gdzie wcześniej udała się Alishia. 

Tony ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy kiwnął głową, wziął głęboki oddech i wszedł do sali, gdzie Bruce badał Mię.  W środku zastał Bruce'a, stojącego z notesem nad łóżkiem jego córki. Co kilka sekund spoglądał w stronę łóżka, na którym leżał Peter, dzięki czemu Tony zorientował się, że jest to ta sama sala, a następnie wracał wzrokiem do Mii i swojego notesu.

Monitor, na którym pokazana była praca serca młodej Stark, wskazywał jedynie, że dziewczyna miała trochę przyśpieszony puls. Jednak nie było to zagrażające jej życiu. Oddychała samodzielnie, co przyniosło miliarderowi niewielką ulgę. W nadgarstek miała wbitą igłę, będącą częścią kroplówki. Na palcu wskazującym lewej ręki miała założony pulsoksymetr, mierzący jej saturację.

Podszedł do bruneta i ze zmartwieniem w głosie spytał się, co dolega jego córce. Chciał wiedzieć, musiał wiedzieć, co jej jest, czy zagraża to jej życiu, czy z tego wyjdzie i dlaczego tak jest. Był świadomy tego, że Mia nie chorowała często, zazwyczaj było to delikatne przeziębienie, składające się jedynie z kataru. Wiedział również, że jeśli Mia chorowała już na coś poważniejszego, jak na przykład grypa, angina lub jelitówka, znosiła to naprawdę źle. Zastanawiało go, czy już wcześniej tego dnia źle się czuła, a jeśli tak, czemu wyszła z wieży? Czemu nic nie powiedziała? Czy było to możliwe, żeby poczuła się gorzej w ciągu dnia, kiedy już opuściła wieżę? Na tyle źle, że aż straciła przytomność? 

– Z tego, co zauważyłem, Mia ma dosyć wysoką gorączkę. Jest na pewno zmęczona, jej organizm jest zmęczony, źrenice reagują z niewielkim opóźnieniem, brzuch ma miękki... Jak sam widzisz, praca serca, ciśnienie, saturacja, wszystko w porządku – mówił, wskazując po kolei na swój notes, ciało nastolatki i monitor stojący obok jej łóżka. – Mógłbym powiedzieć, że objawy ma podobne do Petera, jednakże u niego ta gorączka była znacznie wyższa i zagrażała jego życiu. U Mii na szczęście nie jest tak poważnie.

Stark odetchnął z ulgą, słysząc, że życiu jego córki nic nie zagraża. A przynajmniej nie licząc wszystkich wrogich mu osób, które chcą w jakiś sposób się na nim zemścić, bądź zniszczyć mu życie.

– Powinna wyzdrowieć w przeciągu tygodnia, oczywiście o ile jest to zwykła choroba. Nie jestem pewny, kiedy się obudzi, jednak jeśli wszystko pójdzie dobrze, za dzień, może dwa, powinna być przytomna, jej organizm powinien się zregenerować do tego czasu na tyle, by mogła kontaktować.

– Nawet nie wiesz Bruce, jak się cieszę, że to słyszę – odetchnął ponownie Tony. Opadł na krzesełko, stojące zaraz obok łóżka brunetki i oparłszy zgiętą rękę na swoim udzie, położył czoło na wyprostowanej dłoni, kierując wzrok najpierw na swoją córkę, a następnie na doktora. – Skoro już tu jestem, to co z Peterem? 

– Zdaje się, jakby wszystko wróciło już do normy, gorączka całkowicie mu spadła, teraz tylko jego organizm również powinien się zregenerować i może jutro pod wieczór się obudzi się, ewentualnie pojutrze w ciągu dnia i może tym razem będzie kontaktował. Dobrze, że zasnął te dwie godziny po tym, jak się obudził, podczas snu, szybciej się zregeneruje. Mam wrażenie, że cokolwiek mu dolegało, wykończyło jego organizm na tyle, że nawet jego moce tu zbyt wiele nie pomogą, tak jakby ich działanie regeneracyjne zostało osłabione – oznajmił Bruce, podchodząc tym razem do młodego Parkera. 

– Będziemy musieli się temu bliżej przyjrzeć. Masz jeszcze jego krew sprzed tego całego zamieszania, prawda? – zapytał Stark, podnosząc się z krzesła.

– Mam, będziemy mogli porównać jego krew sprzed dwóch tygodni, z okresu, tych kilku dni, kiedy tu leżał i zaraz pobiorę mu krew ponownie, zobaczymy, co się zmieniło i w jakim stopniu – rzekł, łapiąc za jedną ze strzykawek.

– Ach, no to bierzmy się do roboty, nie ma co zwlekać – stwierdził Stark, zabierając od Bannera strzykawkę i wyjmując z jednej z wielu szafek gazę razem z płynem dezynfekującym.


***


W czasie kiedy Mia walczyła na mieście z własnym organizmem, do Ellie zadzwonił Ned, zdobywszy jej numer poprzez stalking, z pytaniem, czy nie wpadłaby do niego, by odebrać coś dla Petera. W normalnych okolicznościach zostawiłby to w domu nastolatka lub zadzwoniłby do jego ciotki, jednak było to powiązane z jego "pracą" jako Spider-Man, więc wolał nie ryzykować, że wyda sekret przyjaciela jego ciotce. Mógłby również zadzwonić do ich przyjaciółki, Mii, jednak ona nie odbierała od niego telefonu. Sam nie mógł tego dostarczyć chłopakowi, gdyż ten leżał w skrzydle szpitalnym Avengers Tower, gdzie wątpił, że by go wpuścili, a nawet jeśli, musiał zająć się jego dziadkami, którzy w dalszym ciągu chorowali i zaczynało go to martwić. Dlatego też pozostało mu jedynie poprosić ich nową przyjaciółkę o pomoc w dostarczeniu nowego elementu wyposażenia bohatera, którego przeznaczeniem było pomóc mu w ratowaniu ludzi. 

– Pewnie, za niedługo będę – zgodziła się bez wahania Puth, po zdobyciu adresu chłopaka.

– Super! Można powiedzieć, że życie mi ratujesz! – zaśmiał się nastolatek, po czym pożegnał się i rozłączył.

Ellie od razu zapisała sobie jego numer w kontaktach, by na przyszłość wiedzieć, że to jest jej nowy przyjaciel, a następnie, nie zmieniając ubrań, wyszła ze swojego pokoju, w którym chwilę wcześniej odpoczywała. Energicznym krokiem szła przez korytarz, rozmyślając, co Ned mógł przygotować dla Petera. W jej głowie pojawiały się najróżniejsze obrazy tego, jak to mogło wyglądać. Podekscytowanie wypełniło jej serce, które zabiło mocniej, na wyobrażenie różnych mniejszych i większych dodatków niczym ze świata science-fiction. Cichy chichot wbrew jej woli wydobył się z jej gardła, kiedy akurat wchodziła do salonu. 

W samym salonie była jedynie Wanda, która siedziała na kanapie i oglądała wiadomości, w których prezenterka opowiadała o sytuacji gospodarczej w Ameryce. Ciemnowłosa, usłyszawszy cichy chichot, zwróciła swoją uwagę na nastolatkę i z ciepłym uśmiechem przywitała się z nią.

– Coś się wydarzyło, że jesteś taka szczęśliwa? Czyżby coś z Thorem? – zapytała, uśmiechając się złośliwie, przypomniawszy sobie o sytuacji, która wydarzyła się, zanim ona, Clint i Ellie pojechali na szczepienie dziewczyny. 

Na twarz blondynki wstąpił niewielki rumieniec, przyozdobiony malutkimi śnieżynkami, na wspomnienie tamtej chwili. 

– Nic się nie wydarzyło – burknęła, nadymając policzki. – Ned zadzwonił, że ma coś dla Petera i poprosił, żebym to odebrała i mu przekazała, kiedy się obudzi. Właśnie idę do niego, może złapię jakiś autobus, czy coś – oznajmiła, wskazując palcem w stronę windy. 

– Raczej nikt z nas cię teraz nie podwiezie, ja nie mam prawa jazdy, a reszta jest zajęta swoimi sprawami lub treningiem – zamyślenie w głosie Maximoff wyraźnie wskazywało, że nie chciała, by Puth jechała gdzieś autobusem sama i zastanawiała się, czy jest ktoś, kto mógłby się z nią wybrać do Queens. Sama by pojechała z dziewczyną, jednak zanim Clint udał się na trening z Romanoff, prosił ją, żeby nie wychodziła nigdzie, jeśli żadne z nich z nią nie będzie. 

– To nic, mogę sama pojechać, to tylko na chwilę, nie zajmie mi to długo – stwierdziła Ellie, chcąc już wychodzić, by nie kłopotać innych. Nie widziała problemu w podróżowaniu autobusem samej, nie raz już to robiła, więc była już przyzwyczajona i obeznana.

– A gdzie to się moja droga Ellie wybiera? – wesoły, niski głos rozległ się od strony windy, która chwilę wcześniej otworzyła się i przybyły usłyszał jej ostatnią wypowiedź. 

Obie dziewczyny spojrzały w kierunku windy i dojrzały wysokiego blondyna, zmierzającego w ich stronę. Szeroki uśmiech gościł na jego twarzy, w dłoni dzierżył swój młot. Na lewym policzku widniała mała szrama, zabarwiona na czerwono od krwi, która rozmazana najpewniej poprzez przetarcie ją dłonią, zostawiła blady ślad wokół rany. Ubrany był w swój strój z Asgardu, jednak miał zdjętą peleryną, która swobodnie wisiała na jego przedramieniu, przyciśnięta delikatnie do przykrycia jego torsu. Na jego czole widniały kropelki potu, a cała jego twarz świeciła się, przyozdobiona delikatnym rumieńcem. Zarówno Ellie, jak i Wanda wywnioskowały, że dopiero wrócił z treningu. 

Wanda, przyzwyczajona do widoku Asgardczyka w jego stroju z jego krainy, nie poczuła tego samego ciepła w sercu, które zabiło mocniej, co Ellie, która po raz pierwszy widziała Odynsona w takim wydaniu bez towarzyszących jej żadnych negatywnych emocji. Charakterystyczny ścisk w brzuchu oraz błysk w oczach mówił jej o jednym, jednak ona wypierała się tego. Chciała się tego wypierać. Przy okazji dotarło do niej, jak mężczyzna ją określił. "Moja droga Ellie". Te trzy słowa sprawiły, że jej żołądek zrobił obrót o 360 stopni, a w klatce piersiowej poczuła narastające ciepło, wynikające z przyśpieszonego krążenia krwi w jej żyłach, spowodowane szybszym biciem serca. Na policzkach pojawił się jej spory rumieniec, któremu jak zawsze towarzyszyły śnieżynki, jedne większe, drugie mniejsze. Przełknęła głośno ślinę, czując narastającą gulę w gardle, uniemożliwiającą jej sprawne odezwanie się.

Maximoff domyślając się, co dzieje się z dziewczyną, wstała i podeszła do niej, kładąc dłonie na jej ramionach i opierając się na niej delikatnie. Swoją głowę umieściła nad jej lewym ramieniem, przykrytym dłonią brunetki i z ciepłym uśmiechem odezwała się.

– Nasza mała Ellie właśnie wybierała się do przyjaciela ze szkoły odebrać coś dla Petera.

– Oh, a gdzie macie ten przyjaciel mieszka? Mogę cię podrzucić, jak polecimy, w mig będziemy na miejscu, a przy okazji będziesz mogła zobaczyć widoki, które muszę przyznać, zapierają dech w piersi – stwierdził, wskazując swoim młotem na widok za dużym oknem balkonowym. – Chociaż osobiście wolę krajobrazy Asgardu, Midgard też jest niczego sobie. W czasie mojego pobytu tutaj zdążyłem poznać już naprawdę wiele pięknych miejsc zadziwiająco podobnych do tych z mojego domu.

Kiedy Thor pogrążył się w zadumie, Wanda uniosła kolano, szturchając nastolatkę w pośladki, po czym szepnęła jej na ucho, by coś powiedziała i nie bała się. Blondynka spojrzała na nią z błyszczącymi oczami, na co ta ruchem głowy wskazała na Asgardczyka, zachęcając ją przy tym do odezwania się. Zielonooka przełknęła głośno ślinę i wzięła głęboki wdech. Wypuściła powietrze i skierowała swój wzrok z powrotem na mężczyznę.

– Chciałabym kiedyś zobaczyć twój dom – powiedziała zgodnie z prawdą, wyrywając blondyna z zamyślenia. – Może mógłbyś mnie kiedyś zabrać do Asgardu i oprowadzić w miarę możliwości?

– Pewnie! Kiedyś na pewno cię zabiorę do Asgardu, ojciec nie powinien mieć z tym problemu – oznajmił i zadowolony zbliżył się do obu dziewczyn.

– No, więc Thorze, pozwolisz, że zabiorę twoją pelerynę, a ty weź Ellie i lećcie do Queens, do tego jej przyjaciela – mówiąc to, Wanda zbrała z rąk mężczyzny czerwony materiał, jedną ręką przytulając go do swojej piersi, a drugą, popychając Puth w ramiona Odynsona. – Przypilnuj jej, żeby się tam nie zgubiła!

Po tych słowach kobieta ulotniła się z pomieszczenia, zostawiając pozostałą dwójkę samym sobie. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, prawie zatracając się w nich tak, jak miało to miejsce przed szczepieniem dziewczyny, jednak szybko się otrząsnęli, przypominając sobie, co mieli zrobić.

– No to trzymaj się mocno i nie puszczaj, żebyś mi tylko nie wyleciała z rąk – powiedziawszy to, objął jedną ręką ciasno talię dziewczyny, przyciskając ją mocno do swojego torsu i unosząc ją trochę, by mogła spokojnie otoczyć jego szyję ramionami z pewnością, że będzie to mocny chwyt i nie puści go kilkaset metrów nad twardą ziemią.

Upewniwszy się, że dziewczyna mocno się go trzyma, wzbił się w powietrze i wyleciał z wieży przez okno balkonowe, rozbijając przy tym po raz kolejny szkło. Prędkość z jaką wylecieli w górę przeraziła początkowo nastolatkę. Wzmocniła uścisk, przylegając mocniej do ciała boga piorunów. Zacisnęła mocno oczy, a z jej gardła wydobywał się długi, głośny krzyk, tłumiony przez wiatr. Zimno, jakie panowało w powietrzu, przyprawiało ją o gęsią skórkę. Pod wpływem prędkości z jaką lecieli, jej włosy falowały za nią na wietrze, wpadając na ramię Odynsona. 

Minęła chwila nim zabrakło jej głosu do krzyku, a jej gardło sprzeciwiało jej się, wyraźnie zdarte od tak głośnego krzyczenia. Jednak mimo początkowej paniki, postanowiła otworzyć oczy, przypomniawszy sobie słowa jej towarzysza o widokach, jakie widuje podczas latania nad miastem. Uniosła najpierw jedną powiekę z lekkim trudem przez wciąż odczuwany strach, a kiedy zobaczyła fragment zbroi Thora, uniosła drugą powiekę. Nie rozluźniając uścisku, uniosła delikatnie wzrok, napotykając oślepiające światło, jakie dawało słońce. Odwróciła wzrok i spojrzała w bok. Nie lecieli na wysokości ponad najwyższego budynku w mieście, tylko pośród wyższych wieżowców. Szybsze bicie serca dziewczyny, uspokoiło się i zwolniło. Wiatr uderzał w jej oczy, które z tego powodu łzawiły, ograniczając jej widoczność. Mimo to, widok jaki ujrzała znad ramienia boga utrwalił się w jej umyśle.

Nim się spostrzegła, już stali twardo na ziemi, a cudowne widoki zniknęły, zastąpione prostymi kamiennymi budynkami mieszkalnymi, jak i różnymi sklepami, a całość udekorowana była drzewami rosnącymi między chodnikami a ulicą. Ellie rozejrzała się zdezorientowana, nie wiedząc, w której części Queens się znajduje, jednak po chwili ujrzała charakterystyczny dla niej sklep, który zdążyła już odwiedzić kilka razy, odkąd zamieszkała z Avengersami.

– To gdzie mieszka ten twój przyjaciel? – pytanie Thora dotarło do uszu blondynki, a kiedy zrozumiała, o co zapytał mężczyzna, zaczęła się rozglądać, wyciągając jednocześnie telefon z na szczęście zapinanej bluzy, którą miała przewiązaną w pazie.

Dziewczyna sprawdziła adres, który zapisała w notatkach w telefonie i podała go bogowi. Ten zastanowił się przez chwilę i rozejrzał w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku, mówiącego mu gdzie są. Zorientowawszy się w jakim miejscu się znajdują, złapał nastolatkę za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę przeciwną do wejścia do sklepu, który dziewczyna rozpoznała. Szli kilka minut szybkim tempem chodnikiem, mijając przy tym wiele bloków mieszkalnych. Młoda Puth rozglądała się dookoła, lustrując swoimi zielonymi oczami okolicę, by wiedzieć, na następny raz, którędy mniej więcej powinna podążać, jeśli będzie tam sama.


***


Słowa: 2224

Chciałam zrobić dłuższy rozdział, ale wyniósl by on mnie 3000 słów, gdzie te 800 mogę spokojnie wpierdzielić w następny i będzie to mniej więcej połowa rozdziału, więc wiecie. Nie przesadzajmy z długością, bo jeszcze się na tym przejedziemy. Ogólnie miałam spory problem ze skróceniem tego do odpowiedniego momentu z tych 3000 słów, żeby nie było tych słów zbyt mało, ale mam nadzieję, że zakończenie nie jest zjebane. 

Połowa chyba rozdziału jest z Ellie i Thorem, więc mam nadzieję, że się wam podoba :) 

Buźka ;^

Rozdział niesprawdzany


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro