Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

– Tato! 

Mia z przyśpieszonym oddechem wbiegła do pokoju swojego ojca, który na jej krzyk poderwał się gwałtownie z łóżka i zaspany spojrzał na nią.

– Co się stało Kruszyno? – zapytał ospały. Przetarł oczy dłonią, chcąc odpędzić sen.

– Tato chodź szybko, proszę! – krzyknęła, a jej głos zaczął się powoli łamać. Złapała ojca za rękę i próbowała go pociągnąć za sobą. 

Tony już wiedział, że coś się stało. Jego córka nie zachowywała się tak z byle powodu. Podniósł się więc szybko z łóżka i pozwolił się prowadzić córce.

– Idź do mojego pokoju, tylko szybko! Ja idę po Bruce'a! – oznajmiła mu i pobiegła dalej. 

Stark zgodnie z tym, co powiedziała Mia, pobiegł w stronę jej pokoju. Z pokoi, które mijał wyglądali obudzeni krzykami dziewczyny Avengersi. Wyraźnie było widać ich niezadowolenie z powodu pobudki prawie o czwartej nad ranem. Nie wiedzieli, co się działo, jednak podążali wzrokiem i chwilę później za samym Starkiem, chcąc dowiedzieć się, co było takie ważne, że musieli tak wcześnie wstać.

Brunet dobiegł do pokoju córki i wszedł do środka. Zamarł na krótką chwilę, widząc Petera całego czerwonego i spoconego, leżącego na ziemi i klęczącą przy nim Ellie, schładzającą czoło nastolatka za pomocą swoich mocy. Szybko otrząsnął się z szoku i również uklęknął przy szatynie. Od młodej Puth dowiedział się w skrócie, co się stało. Parker miał niebezpiecznie wysoką gorączkę. 

Tony przeanalizował szybko sytuację.

– Jarvis, powiedz Bannerowi, żeby od razu skierował się do skrzydła szpitalnego! – powiedział do sztucznej inteligencji.

Pochwycił nastolatka w ramiona i wstał na równe nogi.

– Ellie, idziesz ze mną, musisz go na bieżąco schładzać, dopóki nie zatrzymamy jakoś rosnącej temperatury w jego ciele – oznajmił dziewczynie i razem wręcz wybiegli z pomieszczenia. – Trzymaj się młody, wytrzymaj... – wyszeptał do nieprzytomnego chłopaka. 

Kilka minut później we trójkę wbiegli do skrzydła szpitalnego, gdzie czekali na nich Bruce razem ze zmartwioną i wystraszoną Mią. Miliarder położył szybko nastolatka na jednym z łóżek i odsunął się, pozwalając dostać się do niego Bannerowi i samemu zmierzając do półek z najróżniejszymi lekami, kupnymi jak i tymi stworzonymi i przetestowanymi przez doktor Cho oraz Bannera. 

Dorośli robili wszystko w biegu. Sprawdzanie objawów, pobieranie krwi, podawanie leków i dzielenie się informacjami. Dwie nastolatki będące z nimi w jednym pomieszczeniu były zagubione i wystraszone. Nie miały pojęcia, co się dzieje z ich przyjacielem. W końcu, po kilku dłużących się minutach zapadła decyzja wezwania doktor Cho w nadziei, że pomoże im rozwiązać problem i uzdrowić młodego bohatera.

– Bruce, skontaktuj się z doktor Cho, ja tu zostanę i poczekam na ciebie –  oznajmił Stark, na co drugi mężczyzna bez wahania się zgodził i ruszył do innego pomieszczenia.

Iron Man podszedł do nastolatek, siedzących przy łóżku chłopaka podpiętego do kroplówek z maską tlenową na twarzy i usiadł po drugiej stronie łóżka. Spojrzał na blade twarze dziewczyn i westchnął głęboko.

– Przejdzie mu. Zaufajcie mi – rzekł mężczyzna, łapiąc szatyna za dłoń. – Ellie, musisz tutaj przy nim siedzieć i go schładzać, dopóki nie przyjdzie doktor Cho. Wiem, że możesz być zmęczona, ale jesteś potrzebna Peterowi. To mu pomaga, wiesz o tym, prawda? 

Blondynka nie odpowiedziała, jedynie skinęła głową, oddychając głęboko i skupiając się na tym, by przypadkiem nie zamrozić chłopakowi całkiem głowy. 

– Tato... – zaczęła cicho Mia. – Co mu jest? Dlaczego tak nagle dostał takiej gorączki? Czemu ona ciągle rośnie? – pytała zdezorientowana.

– Nie wiemy jeszcze, co mu jest. Jednak... – przerwał na chwilę. Czy mógł im to powiedzieć? Czy powinien im to mówić? Może to będzie dobry wybór. – Kilka dni temu razem z Bruce'em pobraliśmy mu krew i kiedy zaczęliśmy ją badać, wykryliśmy w niej nieznaną nam substancję. Czarne cząsteczki jakby mieszały się z jego krwinkami, zarażając go czymś, tylko nie jesteśmy w stanie stwierdzić czym, ani co to w ogóle było.  Możliwe, że to jest przyczyną jego stanu, ale żeby mieć większą pewność, będziemy musieli jeszcze raz zbadać jego krew.

Po tych słowach w pomieszczeniu zapadła cisza. Obie dziewczyny wpatrywały się w filantropa zszokowane. Nie wiedziały, co mają o tym myśleć. 

Przez następne kilka minut cała trójka siedziała przy nieprzytomnym chłopaku w ciszy. Czekali na Bannera oraz Doktor Cho. Mieli szczerą nadzieję, że kobieta zdoła pomóc Peterowi i ten szybko wyzdrowieje. 

W pewnym momencie, przez drzwi wszedł Bruce, a za nim Natasha, Thor, oraz Steve. Towarzysząca doktorowi trójka Avengers potrzebowała dowiedzieć się, co się stało. Czemu zostali obudzeni tak wcześnie rano przez krzyki Mii i dlaczego chwilę później Tony biegł przez wieżę z Parkerem w ramionach i Ellie u boku. Nie było to normalne nawet dla nich.

– Doktor Cho powinna przybyć w ciągu godziny, w tym czasie musimy zrobić wszystko, żeby temperatura ciała Petera nie wzrastała – oznajmił, podchodząc do bruneta.

Stark skinął głową i spojrzał porozumiewawczo na młodą Puth. Ta zrozumiała przekaz, mówiący, że przez tę godzinę nie może opuszczać boku szatyna nawet na chwilę i musi go ochładzać za pomocą swojej mocy. Wiedziała, że jest w stanie to zrobić. Może i nie znała ich wszystkich długo, ale dali jej nowy dom, dzięki nim ma nowych przyjaciół i nie musi martwić się o pieniądze.

Powinnam chyba dać znać szefowej, że więcej nie przyjdę do kawiarni pracować. 

Kawiarnia, w której blondynka wcześniej pracowała, sąsiadowała z jej starą szkołą. Pracowała tam głównie w wakacje, by jej rodzice nie musieli wydawać na nią tylu pieniędzy. Zdarzało jej się mieć swoje wymysły i zachcianki i zazwyczaj nie były one tanie. Może i jej rodzice ich wszystkich nie spełniali, ale starali się dawać córce to, czego chciała. Dlatego też w pewnym momencie, kiedy jej ojciec powiedział jej, że nie mogą wydawać pieniędzy na głupoty, ponieważ zwolnili go z jego pierwszej, dobrze płatnej, pracy, ona postanowiła zatrudnić się na okres wakacji w kawiarni. Nie dostawała za to dużych pieniędzy, ale to, co dostawała, odkładała i zbierała dalej. Trwało to przez okres dwóch lat, zanim jej rodzice zginęli. Po tym incydencie pomagała tam codziennie po szkole, żeby mieć za co żyć. Nie było jej łatwo, ale dawała radę. 

W pewnym momencie poczuła, że ktoś kładzie dłoń na jej ramieniu. Spojrzała na właściciela dłoni i ujrzała długie blond włosy oraz jasne niebieskie oczy wpatrujące się w nią z troską. Poczuła, jak jej serce przyśpiesza. Z tej perspektywy, mężczyzna wydawał jej się jeszcze przystojniejszy niż normalnie.

– Jak się czujesz Ellie? – zadał pytanie gromowładny. Jego łagodny głos, przyprawiony o charakterystyczną chrypkę po przebudzeniu odbijał się echem w jej głowie. Dreszcz przebiegł jej po plecach.

– Dobrze się czuję. Mogę tu zostać, wy możecie wracać do spania. Jest czwarta rano – oznajmiła cicho dziewczyna, spuszczając wzrok. Kilka pojedynczych pasemek jej jasnych włosów opadły jej na czoło, zasłaniając w pewnej części jej pole widzenia i łaskocząc ją w nos. Dmuchnęła w nie, chcąc je zduchmnąć ze swojego nosa. 

– Nie myślisz, chyba że będziemy mogli teraz spokojnie spać, kiedy nasz młody pająk leży tutaj nieprzytomny. Zostanę z tobą, dopóki nie przyjdzie doktor Cho. Ktoś musi pilnować, żebyś przypadkiem nie zasnęła, prawda? – zaśmiał się dwa razy* blondyn, odgarniając włosy z twarzy Ellie. 

– Gołąbeczki, wy tam nie romansujcie – odezwała się Romanoff – Poromansujecie sobie, kiedy Peterowi nie będzie grozić śmierć.

Na jej słowa, początkowo Puth się zarumieniła, jednak kiedy usłyszała, że Peter może umrzeć, natychmiast zbladła.

– Jak to śmierć? – zapytała drżącym głosem Mia, która blada bardziej niż blondynka, nie mogła przyjąć tego do wiadomości.

– Wciąż nie wiemy, co mu jest. Jedynym objawem, który zaobserwowaliśmy, jest naprawdę wysoka gorączka, która sama w sobie, jeśli wzrośnie, może go zabić. Do tego jeszcze te dziwne czarne cząsteczki w jego krwi nie są czymś, co znamy. Nigdy nie mieliśmy z tym do czynienia i nie wiemy, co mogą mu zrobić, jeśli się tego szybko nie pozbędziemy, a jakby tego było mało, nie mamy pojęcia, jak je usunąć – powiedział Bruce. Nie chciał tego mówić, ale sytuacja nie prezentowała się zbyt dobrze. Wszyscy musieli być świadomi tego, co może nastąpić, jeśli nic się nie poprawi. 

W pomieszczeniu ponownie zapanowała cisza. Nieważne jak bardzo nie chcieli, musieli przyjąć do wiadomości to, co właśnie im powiedział Bruce. 

W grobowej ciszy trwali na tyle długo, by Cho zdążyła dotrzeć do wieży i pojawić się w skrzydle szpitalnym, pokierowana przez Jarvisa. Weszła szybkim krokiem do pomieszczenia ze sporą walizką w prawej dłoni. Bez zbędnych rozmów, podeszła do łóżka, na którym leżał jej pacjent i zaczęła sprawdzać jego stan. Poprosiła Puth, by zdjęła rękę z jego czoła, by ta mogła sprawdzić temperaturę. Pomimo tego, że jej wyraz twarzy się nie zmienił, zszokowało ją to, jak gorące jest czoło chłopaka. Sprawdziła reagowanie źrenic szatyna na światło i przez chwilę zdawało jej się, że się przewidziała. Przez krótki moment była w stanie zobaczyć czarne żyły przemieszczające się po gałce ocznej nastolatka, jednak szybko one zniknęły. Po zakończeniu wszystkich czynności, które mogła w tamtej chwili wykonać, by sprawdzić stan Parkera, poprosiła, by Ellie jeszcze przez moment ochładzała go, natomiast resztę osób, poza Tonym i Bannerem, wyprosiła z pomieszczenia, by im nie przeszkadzali. 

– Mogłabym zerknąć na jego krew? – spytała, otrzymując natychmiastową, pozytywną odpowiedź. 

Dostała do ręki dwie probówki. Jedną ze świeżo pobraną krwią i drugą sprzed kilku dni. Kobieta od razu przysiadła do mikroskopu i zaczęła przyglądać się przez obiektyw wyglądowi krwi Spider-mana.

***

– I jak? – zapytała od razu Mia, kiedy Ellie tylko wyszła ze skrzydła szpitalnego. Martwiła się o swojego przyjaciela. Musiała dowiedzieć się, co z nim będzie. Czy wyzdrowieje, czy może opuści ich świat.

Blondynka pokręciła głową. Spojrzała brunetce w oczy, która widząc to, miała w głowie jedną, okropną myśl.

– Nie wiem... – oznajmiła, na co młoda Stark poczuła małą ulgę. – Pani doktor sprawdzała jego krew przez chyba kilka minut, potem o czymś rozmawiali, wstrzyknęli mu coś, przykleili mu coś do czoła i powiedzieli, żebym wyszła i odpoczęła.

Głos zielonookiej się załamywał. Czy naprawdę jej nowy przyjaciel, z którym przyjaźni się kilka dni umrze? 

– A co z jego gorączką? Nie będzie wzrastać? – zaniepokoiła się Mia.

– Nie wiem, powiedzieli, że narazie nie jestem potrzebna, więc chyba trochę się unormowało lub znaleźli sposób, żeby inaczej go schładzać – odpowiedziała, podchodząc do ściany i zsuwając się po niej, siadając ostatecznie na podłodze. Jej przyjaciółka zrobiła to samo obok niej i teraz siedziały obok siebie w ciszy, wpatrując się w biały sufit.

Pozostali Avengersi wrócili na piętro mieszkalne, prawdopodobnie przekazać innym zdobyte informacje. 

Obie dziewczyny wiedziały, że prędko nie zasną. Wiedziały również, że będą musiały coś powiedzieć cioci Petera. Kobieta musiała wiedzieć, że Peter nie wróci raczej szybko do domu, ale nie chciały przekazywać jej tego samego, co powiedział im Banner. Były świadome tego, że May bardzo kochała swojego bratanka i ciężko by zniosła fakt, że mógłby umrzeć tak wcześnie. Z tego, co Mia wiedziała, Parker jeszcze nie powiedział swojej cioci o byciu Spider-manem, ale wiedziała też, że od dłuższego czasu się do tego przymierzał. Wolała, żeby starsza kobieta dowiedziała się o tym od niego, niż od osób trzecich. Tak byłoby jej zdaniem lepiej.

– Co cię łączy z Thorem? – nagłe pytanie padło z ust ciemnowłosej.

– Hę?! – zaskoczona Ellie spojrzała na przyjaciółkę, nie wierząc, jakie pytanie właśnie jej zadała. – Co masz na myśli? 

– Dobrze się dogadujecie. Jesteście przyjaciółmi? – dopytała niezrażona reakcją zielonookiej.

– Nie wiem, czy można to nazwać przyjaźnią. Krótko się znamy i nie rozmawiamy zbyt dużo, wiesz o tym – odpowiedziała niemrawo. Zgięła nogi w kolanach i przysunęła sie do swojej klatki piersiowe, by oprzeć na nich podbródek.

– Ze mną też nie znasz się długo, ale się przyjaźnimy – rzekła, dalej dociekając, ciemnooka.

– Ale my rozmawiamy praktycznie cały czas, odkąd się poznałyśmy. Z Thorem rozmawiałam tylko kilka razy – mówiła dalej blondynka, czując się nieswojo w tym temacie.

– W sumie racja, ale zawsze można to zmienić. Widzę, jak zdarza ci się na niego patrzeć. Jak na Boga! – zaśmiała się cicho Stark. 

Mały uśmiech wstąpił na twarz Puth.

– Jakby na to nie spojrzał, jest bogiem – stwierdziła fakt, kierując swój wzrok z powrotem na sufit. – Poza tym, uratował mnie. Gdyby nie on albo byłabym martwa, albo porwana i przetrzymywana cholera wie gdzie. 

– Jest twoim bohaterem.

– Tak... Wszyscy Avengersi są moimi bohaterami. Wy wszyscy daliście mi nowy dom. Dzięki wam, nie muszę martwić się o pieniądze, ani o wyżywienie. Dziękuję wam, nigdy nie zdołam się wam odwdzięczyć – uśmiechnęła się promiennie, czując łzy napływające jej do oczu.

– Oj stara... 


***

Słowa: 2026

*chodziło mi to takie "Haha"

Rozdział niesprawdzany

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro