Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

– Dobierzcie się w pary i każdy po trzydzieści brzuszków – rozbrzmiał głos wuefisty.

Po ogromnej hali rozniosły się westchnięcia zmęczonych szkołą uczniów.

– Co tak wzdychacie? Ja też nienawidzę tej roboty! – oburzył się mężczyzna. – No co tak stoicie? Ruszcie się! – krzyknął, kiedy nikt się nie poruszył.

Uczniowie w ciszy zaczęli wykonywać polecenie nauczyciela. Ellie wraz z Mią siedziały na trybunach i oglądały, jak ich przyjaciele ćwiczą.

Peter, tak jak na każdym wychowaniu fizycznym był w parze ze swoim najlepszym przyjacielem, Nedem Leedsem. Odeszli kilka kroków na bok w mniej zaludnione miejsce. Parker położył się na podłodze, podkulił kolana i ręce ułożył zaraz za uszami. Ned natomiast klęknął zaraz przed kolanami szatyna i położył swoje dłonie na stopach przyjaciela, po czym oparł się na nich, a brązowowłosy zaczął robić brzuszki. Rytmicznie podnosił tułów tak, że jego wyrzeźbiona klatka piersiowa dotykała przez koszulkę jego kolan, by po sekundzie opuścić go i powtórzyć czynność. Jego wzrok skierowany był na brunetę siedzącą na trybunach. Jego ciemne oczy uważnie lustrowały młodą Stark. Odkąd córka Tony'ego doszła do Midtown High, dostał zadanie obserwowania jej na terenie szkoły i kiedy tylko mógł, też poza nią. W razie problemów miał wkroczyć i wyciągnąć dziewczynę z tarapatów. 

– Stary, jaka jest ta nowa? Podobno oprowadzałeś ją po szkole – odezwał się Ned. Peter nie odwrócił wzroku od dziewczyny, jednak uważnie słuchał przyjaciela.

– Mówisz o Ellie? Miła z niej dziewczyna – stwierdził Parker, po czym zbliżył się do otyłego chłopaka i ściszył głos. – W sekrecie ci powiem, że jest nową mieszkanką Avengers Tower i ona też posiada specjalne moce – wyszeptał.

W oczach Leedsa można było zobaczyć podekscytowanie. 

– Nie gadaj! – głos Neda był cichszy niż wcześniej, jednak nie można było nazwać go szeptem. Starał się nie mówić zbyt głośno. Wiedział, że szkoła to nie najlepsze miejsce na takie rozmowy, jednak czasami po prostu nie mógł się powstrzymać. Nie chciał jednak, by ktoś poznał sekret jego przyjaciela. Dlatego też pilnował się, by niczego nie wygadać osobom trzecim.

– Super, nie? – Peter wrócił do robienia ćwiczenia, przenosząc na chwilę wzrok na twarz przyjaciela. Na twarzach obydwu uformował się szeroki uśmiech.

Tymczasem, Ellie i Mia siedzące na trybunach w ciszy obserwowały ćwiczących chłopców. Tak się złożyło, że w czasie, kiedy chłopcy mieli wychowanie fizyczne, one miały okienko, więc postanowiły przeznaczyć czas wolny na oglądanie, jak chłopcy się ruszają. Przy okazji zawsze mogą porozmawiać na tematy, których jeszcze nie omówiły. 

Z samego rana, Clint tak jak powiedział dnia poprzedniego, przyjechał do Midtown jako opiekun Ellie. Podpisał z nią wszystkie podane mu dokumenty, po czym postanowił zwiedzić miejsce nauczania młodej Puth. Dziewczyna pokazała mu, gdzie ulokowana została jej szafka, oraz przepisała dla niego jej plan zajęć. Po tym Barton postanowił się już zbierać, choć stwierdził, że i tak nie mają nic ciekawego do roboty. 

– Dobrze, teraz Flash i Ned wybiorą drużyny do gry w koszykówkę – zarządził wuefista, a wymienieni uczniowie podeszli do niego. – Ned, zaczynaj.

– Peter – szatyn z uśmiechem podszedł do przyjaciela i zaczął doradzać mu, kogo powinien wybrać, by ich drużyna miała jakieś szanse z Thompsonem. 

Nie minęły dwie minuty, a drużyny były już wybrane. Siły były mniej więcej wyrównane. Drużyna Neda mogłaby wygrać dzięki Peterowi, jednak on wiedział, że nie może używać swoich mocy, by wygrać mecz w koszykówkę. Źle by się z tym czuł.

Drużyna Flasha ubrała zielone koszulki, by zawodnicy przypadkiem nie pomylili swoich drużyn. Nauczyciel wziął jedną piłkę do kosza i przywołał do siebie po jednym zawodniku z obu drużyn. Flash i Peter, którego jego koledzy wręcz wypchali naprzód, podeszli do nauczyciela i ustawili się. Czarnowłosy z wrednym uśmieszkiem i kpiną w oczach, gdyby tylko nauczyciel nie stał pomiędzy nimi, zacząłby obrażać Parkera, jednak wolał sobie nie robić kłopotów. Nie chciał marnować czasu na spotkania z dyrektorem lub nauczycielem.

Mężczyzna gwizdnął i wyrzucił piłkę wysoko w górę. Obydwoje uczniowie wyskoczyli, jednak to Flash dosięgnął piłkę i wypchał ją w stronę swoich kolegów z drużyny. 

– Ellie, kibicujemy drużynie Neda, co nie? – zapytała młoda Stark, jakby to było oczywiste.

– Jeszcze się pytasz? – na twarzy obu dziewczyn pojawiły się uśmiechy i już po chwili można było usłyszeć głośne wsparcie dla drużyny Neda.


***


– Pete idziesz z nami, czy wracasz do domu? 

Peter spojrzał na przyjaciółki i uśmiechnął się delikatnie.

– Chciałbym, ale obiecałem cioci, że zrobię po szkole zakupy na jutro, a poza tym mieliśmy wybrać się dzisiaj do kina na jakiś film akcji – oznajmił szatyn i złapał się za lewy bok.

– Dalej boli? – zmartwiła się Puth.

Podczas gry w kosza, Flash postanowił nie być taki łaskawy i wręcz staranował Parkera, gdy ten miał piłkę. Wbiegł w niego, uderzając barkiem w lewy bok szatyna.

– Tak, ale nie martw się. Jutro nawet siniaka nie będzie – machnął lekceważąco ręką i pożegnał się z przyjaciółkami, by ruszyć z Nedem w stronę sklepu spożywczego.

Ellie pomachała chłopcom na pożegnanie i spojrzała na brunetkę. Dziewczyna zaciskała mocno zęby i pięści w złości, a z jej oczu ciskały pioruny. Jeszcze nigdy nie była taka wściekła na Thompsona. Obiecała sobie, że nie puści mu tego płazem. Do głowy wpadł jej szatański pomysł, który ma zamiar zrealizować.

– Chodźmy już, Happy czeka – oznajmiła Stark i razem z blondynką ruszyły do czarnego samochodu. 

Mia otworzyła tylne drzwi za siedzeniem pasażera i weszła do środka, od razu przesuwając się na drugie siedzenie. Zaraz za nią do samochodu weszła Ellie. Zapięły pasy, a przyjaciel Tony'ego ruszył.

– Jak było w szkole dziewczynki? – zapytał, chcąc przełamać ciut niezręczną ciszę. Czuł w kościach, że coś się wydarzyło i chciał się dowiedzieć co.

– Jak zawsze – odparła wymijająco Mia, spoglądając przez okno na przechodniów.

– Moim zdaniem było ciekawie. Tak naprawdę to mój pierwszy dzień w tej szkole – cichy głos Puth przebił się przez ciężką atmosferę w pojeździe.

– A jak ci się podoba szkoła? 

– Jest piękna. Coś mi mówi, że będzie mi tutaj bardzo dobrze. Zdobyłam już nawet nowego przyjaciela – pochwaliła się blondynka.

– Poważnie? Kto to jest? Jest dla ciebie miły? – wypytywał mężczyzna, kierując swój wzrok na odbicie dziewczyny w lusterku.

– Peter Parker i jest bardzo miły – odpowiedziała z uśmiechem, a Happy westchnął ciężko. 

Zielonooka nie miała pojęcia o co chodzi. Spojrzała na młodą Stark. Ta wyraźnie czując jej wzrok na sobie, odwróciła się twarzą w jej stronę.

– Odkąd Peter dostał numer do Happy'ego, ciągle do niego pisze lub wydzwania i Happy ma tego powoli dosyć – wyjaśniła ze złośliwym uśmiechem, kierując swój wzrok na kierowcę.

– Ah, rozumiem. Ale Peter to naprawdę miły chłopak – mówiła dziewczyna.

– Tak, wiem. Czasami aż zbyt miły... – wymamrotał pod nosem i więcej się nie odezwał. Resztę drogi do wieży przebyli w przyjemnej ciszy.

***

W tym samym czasie Peter razem z Nedem szli w stronę sklepu spożywczego. Rozmawiali na temat budowy nowej Gwiazdy Śmierci w mieszkaniu Leedsa. 

Otyły chłopak był bardzo podekscytowany tym, że będzie mógł złożyć z przyjacielem nową budowlę z filmów Star Wars. 

W pewnym momencie rozmowa zeszła na moce chłopaka i jego życie Spider-mana. Leeds był zaciekawiony tym, jak jego przyjaciel daje radę chodzić do szkoły, ratować mieszkańców i znajdywać jeszcze czas na dodatkową naukę oraz czas wolny. To było dla niego nie do pojęcia.

– Stary, jak ty znajdujesz na to wszystko czas? 

– A no wiesz... To wszystko dzięki organizacji, staram się organizować sobie czas na wszystko – wyjaśnił po krótce szatyn. – Co prawda nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy będę musiał stać się Spider-manem w ciągu dnia, ale zazwyczaj staram się z tym szybko uwinąć, żeby nie marnować czasu później.

– Woah, ja bym tak nie potrafił. Szacun dla ciebie Pete – powiedział z wyraźnym podziwem w głosie Ned.

Nagle znikąd usłyszeli krzyki i dźwięk rozbijanego szkła. Peter poczuł mrowienie na karku. Pajęczy zmysł dawał o sobie znać. 

– Ned! Na ziemię! – krzyknął i popchnął przyjaciela tak, by oboje leżeli na ziemi. Wtedy zaraz nad ich głowami przeleciał samochód. Parker podniósł szybko głowę i rozejrzał się dookoła. Wyraźnie widział i czuł, że auto, które miało ich przygnieść, za chwilę wybuchnie. – Ned, szybko! – złapał przyjaciela za ręke i pociągnął go w stronę najbliższego zaułku, gdzie wybuch ich nie dosięgnie. 

Wbiegli do jednego z zaułków i kucnęli kilka metrów od wejścia. Zaledwie trzy sekundy później, usłyszeli głośny dźwięk wybuchu i poczuli wyraźny wstrząs. Peter zdjął swój plecak i zaczął zdejmować swoje ubrania. W tamtej chwili nie liczyło się dla niego, czy ktoś go zauważy. Ludzie byli w niebezpieczeństwie. 

Rozebrał się do bokserek i wyjął z plecaka czerwono-niebieski strój. Szybko włożył go na siebie i nacisnął pająka na klatce piersiowej, by strój się dopasował. Włożył maskę, a plecak podał przyjacielowi, który oniemiały oglądał tylko poczynania superbohatera.

– Ned, słuchaj. Weź mój plecak i uciekaj jak najszybciej do mojego domu. Powiedz cioci, że pan Stark mnie wezwał i musiałem tam natychmiast pójść, dobra? – poinstruował chłopaka Spider-man.

– Aha... – wymamrotał oniemiały brunet, kiwając nieprzytomnie głową.

– Ned! Skup się! 

– Ah, jasne! Już biegnę! Uważaj na siebie! – powiedział i zgodnie ze swoimi słowami, zaczął biec w stronę mieszkania jego przyjaciela.

Parker natomiast  wystrzelił pajęczynę w stronę jednej z lamp ulicznych i ruszył w stronę, skąd przyleciało wcześniej auto.



Słowa: 1517

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro