Rozdział 3
Obudziło mnie otwieranie drzwi. Tylko po co on je zamknął skoro i tak mnie związał? Chyba nigdy przedtem nie spałam tak źle. Spojrzałam na swoje ręce i zauważyłam że sznur odcisnął się na nich. -Dzień dobry -usłyszałam nad swoją głową -Jak się spało?
Nie odpowiedziałam na nie
-Zadałem pytanie
-Źle,niewygodnie
-Mogłaś spać bez tego jeśli byłabyś grzeczna -postawił coś na łóżku i zaczął odwiązywać moje ręce -Mam nadzieję że teraz będziesz grzeczna -zrobił to samo z nogami i posadził na łóżku
Wziął sobie krzesło które dopiero zauważyłam i usiadł na przeciwko.
-Ustalimy sobie coś. Masz mnie słuchać i być grzeczna
-Nie będę uległą
-Nie przerywaj proszę. Zacznijmy od tego jak masz na imię, hm? -uniósł brew
-Natalie
-Dobrze,Natalie. Przeniosłem ci kanapki, pewnie jesteś głodna
-No co ty, nie wiedziałam
-Co powiedziałaś?
-Tak,jestem trochę
-Dobrze.Mam dla ciebie też ubranie na zmianę, podejrzewam że najpierw chcesz się ubrać. Chodź- Wstał czekając aż zrobię to samo a później, idąc cały czas za mną, zaprowadził do łazienki i dał ubrania. Jedno dobre, wzięłam je i weszłam do środka mając nadzieje na jakąkolwiek możliwość ucieczki
*On*
Weszła do łazienki bez słowa a ja widziałem od razu że coś knuje.Stanąłem przed drzwiami i spokojnie czekałem. Nie chce jej karać, ale też nie chce sam stracić życia. Nie zamierzam też jej wykorzystywać chociaż muszę przyznać że gdy tylko zobaczyłem ją w tym namiocie, ubraną w to przezroczyste coś sam miałem namiot.Jest zdecydowanie ładna i szczupła. Delikatna ale pociągająca. Po prostu wyjątkowa.
-Natalie?-mówię po chwili. Już powinna wyjść -Natalie. Natalie! Natalie,zaraz wyważę te drzwi Sekundę potem otwierają się i wychodzi z nich ubrana.
-Słucham
-Miałam problem z zdjęciem tamtego
-Nie kłam -nie kłamie
-Wracamy-pokazuje jej gestem ręki że ma iść pierwsza i idę za nią.Wygląda tak cholerę dobrze w tych spodniach że mam ochotę je ...nie Horan, stop. Myśl tym u góry a nie na dole
*Ona*
Szłam do pokoju modląc się by nie odkrył co rzeczywiście robiłam.Miałam wrażenie że od razu wiedział gdy tylko powiedział, że kłamie. Starałam się jak najlepiej zapamiętać drogę lecz chyba mi nie wyszło -tu -otwiera drzwi które minęłam chwilę temu a ja tylko przytakuje -zjedz i bądź grzeczna -wychodzi od i zamyka je. Wcale nie mam zamiaru jeść i od razu zaczynam się rozglądać. Na samym początku zauważam okno ale bez klamki.
-Kurcze-powiedziałam cicho i zaczęłam dalej rozglądać się po pokoju
Nagle spostrzegłam coś wystającego zza szafy. Podeszłam do niej i ją otworzyłam lecz była pusta i był tam tylko kurz i pajęczyny. Czy on tu sprząta w ogóle? Zamknęłam drzwi z powrotem i wpadłam na inny pomysł. Odsunę ją. Chyba nie będzie zły za 'mały remont'?Tak to wytłumaczę. Podeszłam do niej z jednej strony i zaczęłam ją odsuwać. Nie wydawała się być taka ciężka jednak była i przesuwanie jej po cichu zdawało się zajmować bardzo dużo czasu i szło powolnie jak nic innego. W duchu się modliłam, żeby nie wszedł teraz a jeszcze bardziej by nie odkrył co robiłam w łazience. Po kilku minutach szafa była kawałek przesunięta a ja starałam się ją odepchnąć dalej
-Może ci pomóc? -usłyszałam nagle nad uchem i aż podskoczyłam ze strachu
-Nnie
-A może jednak? Ta szafa wydaje się być ciężka. Miałaś być grzeczna -jego oczy z jasnych zrobiły się ciemniejsze
-Chciałam to przesunąć bo stoi w złym miejscu
-Kłamiesz!W łazience też nabroiłaś! Czemu nie zaczniesz się słuchać?!Może to cię czegoś nauczy! -podszedł do łóżka a ja nie wiedziałam o co mu chodzi Usiadł na nim -Zapraszam-powiedział ostrzegawczym tonem -dostaniesz karę
-Nie
-To nie było pytanie! W tej chwili -krzyknął
Niepewnie podeszłam do niego a on od razu przełożył mnie przez swoje kolana i zsunął nieco moje spodnie
-Teraz dostaniesz 10 razy i masz liczyć. Każda pomyłka a będzie od nowa...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro