Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Rozglądam się po pomieszczeniu,nie widzę nic. Pomału wstaję, o dziwo nic mnie nie boli. Robię kilka kroków, słyszę głos. Odwracam się jednak za mną nie ma nikogo. Jestem sama. Czuję jednak coś, nie widzę tego ale to czuję. Jakbym była obserwowana. Nie jestem a może jednak jestem? Patrzę na swoje ręce a raczej ich brak. Nie mam ich. Zaczynam krzyczeć, nic nie słyszę, z mojego gardła nie wydobywa się nic. Żaden krzyk, pisk. Nic. Czuję, że się dławię. Otwieram usta by zaczerpnąć powietrza ale zamiast tego wypływa z niego krew. Moje ręce znikają, nogi tak samo. Znikam czując przerażający ból. Duszę się własną krwią nie mogąc nic zrobić. Jej metaliczny smak wywołuje u mnie obrzydzenie. Robi się jaśniej, pojawia się lustro ni stąd ni zowąd. Widzę w nim siebie. A raczej znikającą mnie tuż za mną coś z przerażającym uśmiechem na twarzy

Budzę się z krzykiem i od razu patrzę na swoje ręce. Są całe, jestem cała i dalej leżę na tej zimnej podłodze. Jestem sama, nic się nie zmieniło. Nadal zimno i boleśnie.

Unoszę lekko głowę co spotyka się z kolejną falą bólu. Wokoło mnie jest całkiem sporo krwi, no tak, ten psychopata mnie pobił. A może nie jest psychopatą? Nie, jest nim na 100%. Nieobliczalny, chory i głupi.Czuję, że na policzku mam już całkiem sporego siniaka i pewnie się nie mylę. Na myśl tego wszystkiego znowu zaczynam płakać.Wcale nie jestem silna, jestem słaba. Nie mam już n to siły ale też nie chce się poddać. Chce być wolna, uciec stąd. Może to głupie ale chce do mojej rodzicielki, chce ją przytulić. Czuje się tak dziwnie, zagubiona w tym wszystkim. A czy da się nie być zagubionym w takiej sytuacji? Zaczynam coraz mocniej płakać i słone łzy spływają po moich policzkach aż w końcu kończą swoją wędrówkę spadając na ubrudzoną krwią ziemię. Z pewnością tu umrę, sama samiuteńka. Nagle przypominam sobie o Hope. Moja kotka, moje biedactwo. Jakby tu była za pewnie poczułabym się chociaż odrobinę bezpieczniej, ale jestem sama. Objęłam swoje ramiona i znowu odpłynęłam w krainę snu, snu gdzie byłam bezpieczna.

**

Kolejny raz tego dnia się obudziłam, lecz tym razem przez dudniącą w uszach muzykę. Pochodziła z góry więc N.H pewnie zrobił jakąś imprezę. Albo upił się z jakimiś kolegami. Przeanalizowałam w głowie obie wersje, obie były dla mnie nie korzystne. N.H trzeźwy był niebezpieczny a jaki mógł być pijany? Nie mam ochoty się przekonywać. Może zapomni o mnie i po prostu ominie mnie oglądanie jego pijanego. Taką bynajmniej mam nadzieję. Nadzieja matką głupich, mawiają 

Słyszę jak muzyka cichnie, drzwi wejściowe się zamykają. Zostałam sama z moim pijanym oprawcą. Rewelacyjnie. Modlę się w duchu żeby tu nie przyszedł wtem słyszę jak od klucza drzwi od piwnicy. Dosłownie chwilę potem zostaje przyciśnięta do podłogi i czuje jego usta na swoich. Czuję także zapach alkoholu i papierosów mieszających się ze sobą. Odrażająca mieszanka

Odpycham go od siebie i uderzam w policzek by po chwili czuć jego pięść na swoim w tym samym miejscu. Ciągnie mnie za włosy zmuszając do wstania i znowu przypiera do ściany. Brutalnie trzyma swoje brudne łapska na moich biodrach, płaczę. Nie mogę nic zrobić, szarpię się lecz to na nic. Nic nie zmienia

-Ohh -słyszę jego jęk przy swoim uchu i płaczę coraz bardziej
On chce mnie zgwałcić, pijany i wkurzony. Odpycham go znowu z całej siły i uciekam na drugi kąt pomieszczenia. Chce się w nim ukryć i taką mam nadzieję która zostaje zniszczona gdy zapala światło. W ułamku sekundy lokalizuje mnie wciśniętą w najmniejszy kąt.Podchodzi z głupim uśmieszkiem na twarzy. Wykorzystują chwilę przewagi by rzucić się w kierunku schodów. Jestem prawie na górze gdy czuję szarpnięcie za chorą nogę i ląduje na podłodze.Bezwładnie leżę, próbuję się podnieść. Czuję jego stopę na swoich plecach jak przygniata mnie do podłogi. Brakuje mi tchu, w oczach zbierają się łzy. Przypomina mi się moja wcześniejsza walka o każdy oddech kiedy tak strasznie go wkurwiłam

*Introspekcja *

-A ja mam dość Ciebie. Nienawidzę Cię! Jesteś potworem! Czy ty nie widzisz jakim jesteś dupkiem? Więzisz mnie tutaj jak zwykłą dziwkę, bo co? Bo jesteś niewyżyty? Jesteś chory, powinieneś -nie dał mi dokończyć.Poczułam jego rękę na swoim gardle, która bardzo szybko się zacieśniła odcinając mój dostęp do tlenu. Patrzyłam na niego z uśmieszkiem na twarzy, nie mając najmniejszej ochoty dawać mu powodu do radości. Wpatrywałam się w jego ciemne tęczówki,czyżby pod wpływem złości jego oczy pociemniały? Jego ręka coraz bardziej zacieśniała się na mojej szyi, w moich płucach brakowało tlenu. Próbowałam w jakikolwiek sposób zaczerpnąć powietrza, wziąć chociaż mały łyk tlenu jednak uścisk blokował mi wszystko. Mój wzrok stawał się coraz bardziej rozmyty, z oczu wypływały łzy. On natomiast przyglądał się temu jakby nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Czułam, że tracę siły, moje powieki stawały się coraz cięższe ale mimo to dalej starałam się zaczerpnąć tego co najbardziej potrzebowałam. Czułam, że przegrywam walkę o tlen i wtedy poczułam jak unosi mnie za gardło a po chwili z całej siły rzuca na ścianę.

*Koniec Introspekcji *

Znowu czuję szarpnięcie ale teraz za ramię i jestem zmuszona do ponownego wstania. Chwilę potem przerzuca mnie sobie przez ramię i idzie na górę. Trzyma rękę na moim tyłku, drugą wodząc po udzie. Nie mam siły się wyrywać, to już nic nie zmieni. Widzę jak wchodzi do swojej sypialni i rzuca mnie na łóżko. Od razu siada na moich biodrach i znowu zaczyna całować. Łzy spływają po moich policzkach odpycham go z całych sił i kiedy mi się udaje biegnę do łazienki. Zamykam ją na klucz, lecz to nic nie zmienia i po chwili staje w nich wkurwiony N.H. Cofam się do tyłu trafiając w końcu na wannę. Wanna naprzeciwko drzwi? Serio? A no tak to idiota

-Ode mnie się nie ucieka -odwraca mnie tyłem do siebie i nim zdążę zareagować dociska swoje biodra do mojego tyłka. Tylko nie to. Postanawiam przyjąć inną taktykę i wkładam rękę pomiędzy nas. Zdziwiony pozwala mi na to a ja spokojnie, po głębszym przemyśleniu  uderzam go w najczulszy punt. Słyszę jego krzyk bólu, i dobrze mu tak. Chcę się wyrwać ale nie udaje mi się to


-A więc tak się bawimy -syczy i odkręca wodę. Nie mam pojęcia co zamierza zrobić,dowiaduje się gdy moja głowa zostaje wepchnięta pod wodę. Kolejny raz się duszę, brakuje mi tlenu aż widząc światło,odpływam..........

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro