Rozdział 15
Następnego ranka obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju, niechętnie otworzyłam jedno oko i zobaczyłam otwarte okno. Zaraz?! Otwarte?! To moja szansa na ucieczkę, uda się, tym razem się uda.
W ułamku sekundy wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do okna. Wychyliłam się przez nie, oceniając odległość od ziemi. Na moje oko jakieś 9 stóp. Nie było aż tak wysoko jakby mogło się wydawać, ale jednak. Wdrapałam się na parapet i przełożyłam jedną nogę. Jej, już pół wolności, chwilę potem drugą i znowu spojrzałam w dół. W tej samej chwili poczułam jak coś wciąga mnie z powrotem do pokoju, zupełnie jak lalkę Barbie. Spojrzałam w jego oczy, wkurzone oczy, zapowiada się ciekawy dzień
-Serio myślałaś, że dasz radę uciec? - syknął w moją stronę
-Nie myślałam ...
-No właśnie!
-Ja to wiem, ucieknę i nigdy w życiu nie zobaczysz mnie ponownie na oczy -odparłam pewna siebie czekając na atak z jego strony. Jednak to nie nastąpiło. Dziwne czy dziwne?
Za to w jego oczach był gniew przemieszany z czymś czego nie potrafiłam rozszyfrować. Z czymś dziwnym. Spojrzałam ponownie na okno, cóż raz kozie śmierć. Korzystając z jego nieuwagi pobiegłam przed siebie i wskoczyłam na parapet by po chwili wyskoczyć przez okno, a raczej spróbować. W ostatniej chwili jego ręce znowu wciągnęły mnie do środka.
-Nigdzie. Nie. Pójdziesz -wyraźnie zaakcentował każde słowo i przerzucił mnie sobie przez ramię
Chwilę później rzucił mnie na łóżko a sam podszedł do okna. Zamknął je z hukiem aż szyby zadrżały, a wraz z nimi ja. Wyjął z nich klamki i opuścił na chwilę pokój by wrócić zaraz potem z kratami. Serio? Musiał wyjąć te głupie klamki? Włożył je z powrotem i znowu otworzył okna. Włożył w nie kraty i przykręcił po czym znowu je zamknął. Założył jakąś blokadę na klamki i z uśmiechem zwycięstwa spojrzał w moim kierunku. O nie, ja jeszcze wygram. Spojrzałam na okno, teraz to już totalnie wygląda jak jakaś klatka, brakuje jeszcze zamiast ścian kratek tylko. Słyszałam jak sięga po coś i chwilę potem chwycił mój jeden nadgarstek zwracając tym samym moją uwagę. Wyszarpnęłam go w tej samej chwili czego się nie spodziewał.
-Wal się -warknęłam pełna złości. Złości, która w ułamku sekundy pojawiła się we mnie i nie chciała mnie opuścić. Nowa wola walki
Rzuciłam się do okna i zaczęłam za nie szarpać próbując je otworzyć. Nic. Chwyciłam jakiś wazon i rzuciłam nim z impetem w okno, wazon roztrzaskał się na drobne kawałeczki a okno ani drgnęło. Chwyciłam kolejną rzecz i znowu rzuciłam nią w okno, bez żadnego efektu. Zaczęłam uderzać rękoma w okno i wtedy poczułam szarpnięcie za rękę. W ciągu sekundy zaliczyłam bliskie spotkanie z podłogą i poczułam chłodny metal na swoich nadgarstkach. Wtem cała złość ze mnie uleciała, nie czułam nic. Zamiast krzyczeć milczałam wsłuchując się w ciszę panującą w pomieszczeniu
-Możesz mi wytłumaczyć co to do cholery było? -usłyszałam nad uchem jego głos. Teraz to on był wkurzony. Jednym ruchem podniósł mnie i znowu pchnął na łóżko. Milczałam, po prostu milczałam a przez mój mózg przeszło otępienie. Tak jakbym nie mogła nic zrobić. Kilka kosmyków włosów spadło mi na czoło. Patrzyłam na jakiś nie określony punkt w oddali jakbym chciała tam coś wypatrzyć chociaż sama nie wiedziałam co. Nie patrzyłam na niego.
Poczułam jak delikatnie odgarnia włosy z mojej twarzy i przybliża się
-Jesteś moja -wyszeptał i tak samo szybko opuścił pokój zostawiając mnie w nim samą
Oparłam się plecami o ścianę i przymknęłam oczy. Nie jestem jego i nigdy nie będę. Niech nawet sobie tego nie wyobraża, bo tak się nigdy nie stanie. Chociaż kto tam wie co on ma w tej swojej porąbanej główce. Pieprzony Pan i Władca się znalazł, jeszcze czego. Uwolnię siebie i Hope. A właśnie, gdzie jest ten kot. Od ranka go nie widziałam.
Zaczęłam się rozglądać, szukając wzrokiem kotki. Nigdzie jej nie dostrzegłam co było zadziwiające. Hope nigdy się nie ruszała stąd zbytnio i siedziała głównie w swoim kącie, który teraz był całkowicie pusty
-Kici kici Hope, kici kici
Nadal nic. A jeśli? Nie, on jej nic nie zrobił, to nie możliwe. A może jednak? Nie. Nie. Nie. Na pewno nie. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, przecież Hope była zamknięta w piwnicy, zostawiona na pewną śmierć. Po moim policzkach spłynęło kilka łez tworząc mokry szlak. Nie, on jej nie zabił. Nie, tylko nie to
-Tak się chciałeś zemścić!? Zabijając niewinne zwierzątko!? Ty bydlaku! Ona Ci nic nie zrobiła! Nienawidzę Cię! Mogłeś zabić mnie a nie ją! -usłyszałam kroki zbliżające się dość szybko do mojego więzienia i Pan i Władca wszedł do pokoju, lustrując wzrokiem go dopóki nie znalazł mnie na łóżku. Nie kontrolowałam już swoich łez, po prostu płakałam
-Ona była taka mała a ty ją zabiłeś! Czemu!? Chciałeś się zemścić na mnie!?
-O czym ty mówisz? - w takim samym tempie jak wszedł do pokoju podszedł bliżej mnie
-O mojej Hope, zabiłeś ją! Zabiłeś! Nienawidzę Cię
-Nikogo nie zabiłem
-To gdzie jest kotka
-Na pewno gdzieś jest, pewnie poszła zwiedzać dom, znajdzie się
-Nie kłam! Kłamiesz! Zrobiłeś jej coś! -zaczęłam się dusić łzami, on kłamie. Na pewno jej coś zrobił.
-Nie kłamię - usiadł obok mnie- uspokój się proszę, wdech i wydech
-Kłamiesz! Nie ma jej! Zrobiłeś jej coś! -dalej krzyczałam aż brakowało mi tchu. Poczułam jak przyciąga mnie do siebie i obejmuje
-Shhhh, nic się nie dzieje -usłyszałam brzdęk kluczyka i moje ręce były wolne. Za pewnie żebym mogła się przytulić, niedoczekanie jego. Zamiast tego zaczęłam go okładać pięściami a potem wybiegłam z pokoju i zaczęłam się rozglądać
-Gdzie ukryłeś jej ciało!? Gdzie!-krzyczałam dalej płacząc i nagle poczułam jedną rękę na swoich biodrach, unieruchamiającą mnie, a drugą z jakimś kawałkiem tkaniny na ustach i nosie. Zaczęłam jeszcze bardziej się szarpać i wyrywać, powstrzymując przy tym oddech ale jego ucisk nie zelżał
-Po prostu weź oddech, spokojnie, oddychaj -z braku tlenu wzięłam jeden i sekundy potem poczułam jak moje nogi robią się jak z waty a przed oczami miałam czarne cienie........
Cześć. Jak pewnie zauważyliście ostatnio nieco słabo było z rozdziałami, strasznie przepraszam, nauka wzywała. Któryś już raz przepraszam za coś i strasznie źle się z tym czuje, jak najgorsza autorka świata. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał no i to chyba tyle.
P.S.: Uśmiech? :)
Nxxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro