Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15


Następnego ranka obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju, niechętnie otworzyłam jedno oko i zobaczyłam otwarte okno. Zaraz?! Otwarte?! To moja szansa na ucieczkę, uda się, tym razem się uda.

 W ułamku sekundy wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do okna. Wychyliłam się przez nie, oceniając odległość od ziemi. Na moje oko jakieś 9 stóp.  Nie było aż tak wysoko jakby mogło się wydawać, ale jednak. Wdrapałam się na parapet i przełożyłam jedną nogę. Jej, już pół wolności, chwilę potem drugą i znowu spojrzałam w dół.  W tej samej chwili poczułam jak coś wciąga mnie z powrotem do pokoju, zupełnie  jak lalkę Barbie. Spojrzałam w jego oczy, wkurzone oczy, zapowiada się ciekawy dzień

-Serio myślałaś, że dasz radę uciec? - syknął w moją stronę

-Nie myślałam ...

-No właśnie!

-Ja to wiem, ucieknę i nigdy w życiu nie zobaczysz mnie ponownie na oczy -odparłam pewna siebie czekając na atak z jego strony. Jednak to nie nastąpiło. Dziwne czy dziwne?

Za to w jego oczach był gniew przemieszany z czymś czego nie potrafiłam rozszyfrować. Z czymś dziwnym. Spojrzałam ponownie na okno, cóż raz kozie śmierć. Korzystając z jego nieuwagi pobiegłam przed siebie i wskoczyłam na parapet by po chwili wyskoczyć przez okno, a raczej spróbować. W ostatniej chwili jego ręce znowu wciągnęły mnie do środka.

-Nigdzie. Nie. Pójdziesz -wyraźnie zaakcentował każde słowo i przerzucił mnie sobie przez ramię

Chwilę później rzucił mnie na łóżko a sam podszedł do okna. Zamknął je z hukiem aż szyby zadrżały, a wraz z nimi ja. Wyjął z nich klamki i opuścił na chwilę pokój by wrócić zaraz potem z kratami. Serio? Musiał wyjąć te głupie klamki? Włożył je z powrotem i znowu otworzył okna. Włożył w nie kraty i przykręcił po czym znowu je zamknął. Założył jakąś blokadę na klamki i z uśmiechem zwycięstwa spojrzał w moim kierunku. O nie, ja jeszcze wygram. Spojrzałam na okno, teraz to już totalnie wygląda jak jakaś klatka, brakuje jeszcze zamiast ścian kratek tylko. Słyszałam jak sięga po coś i chwilę potem chwycił mój jeden nadgarstek zwracając tym samym moją uwagę. Wyszarpnęłam go w tej samej chwili czego się nie spodziewał.

-Wal się -warknęłam pełna złości. Złości, która w ułamku sekundy pojawiła się we mnie i nie chciała mnie opuścić.  Nowa wola walki

Rzuciłam się do okna i zaczęłam za nie szarpać próbując je otworzyć. Nic. Chwyciłam jakiś wazon i rzuciłam nim z impetem w okno, wazon roztrzaskał się na drobne kawałeczki a okno ani drgnęło. Chwyciłam kolejną rzecz i znowu rzuciłam nią w okno, bez żadnego efektu. Zaczęłam uderzać rękoma w okno i wtedy poczułam szarpnięcie za rękę. W ciągu sekundy zaliczyłam bliskie spotkanie z podłogą i poczułam chłodny metal na swoich nadgarstkach. Wtem cała złość ze mnie uleciała, nie czułam nic. Zamiast krzyczeć milczałam wsłuchując się w ciszę panującą w pomieszczeniu

-Możesz mi wytłumaczyć co to do cholery było? -usłyszałam nad uchem jego głos. Teraz to on był wkurzony. Jednym ruchem podniósł mnie i znowu pchnął na łóżko. Milczałam, po prostu milczałam a przez mój mózg przeszło otępienie. Tak jakbym nie mogła nic zrobić. Kilka kosmyków włosów spadło mi na czoło. Patrzyłam na jakiś nie określony punkt w oddali jakbym chciała tam coś wypatrzyć chociaż sama nie wiedziałam co. Nie patrzyłam na niego.

Poczułam jak delikatnie odgarnia włosy z mojej twarzy i przybliża się

-Jesteś moja -wyszeptał i tak samo szybko opuścił pokój zostawiając mnie w nim samą

Oparłam się plecami o ścianę i przymknęłam oczy. Nie jestem jego i nigdy nie będę. Niech nawet sobie tego nie wyobraża, bo tak się nigdy nie stanie. Chociaż kto tam wie co on ma w tej swojej porąbanej główce. Pieprzony Pan i Władca się znalazł, jeszcze czego. Uwolnię siebie i Hope. A właśnie, gdzie jest ten kot. Od ranka go nie widziałam.

Zaczęłam się rozglądać, szukając wzrokiem kotki. Nigdzie jej nie dostrzegłam co było zadziwiające. Hope nigdy się nie ruszała stąd zbytnio i siedziała głównie w swoim kącie, który teraz był całkowicie pusty

-Kici kici Hope, kici kici

Nadal nic. A jeśli? Nie, on jej nic nie zrobił, to nie możliwe. A może jednak? Nie. Nie. Nie. Na pewno nie. Zaczęłam się nad tym zastanawiać, przecież Hope była zamknięta w piwnicy, zostawiona na pewną śmierć. Po moim policzkach spłynęło kilka łez tworząc mokry szlak. Nie, on jej nie zabił. Nie, tylko nie to

-Tak się chciałeś zemścić!? Zabijając niewinne zwierzątko!? Ty bydlaku! Ona Ci nic nie zrobiła! Nienawidzę Cię! Mogłeś zabić mnie a nie ją! -usłyszałam kroki zbliżające się dość szybko do mojego więzienia i Pan i Władca wszedł do pokoju, lustrując wzrokiem go dopóki nie znalazł mnie na łóżku. Nie kontrolowałam już swoich łez, po prostu płakałam

-Ona była taka mała a ty ją zabiłeś! Czemu!?  Chciałeś się zemścić na mnie!?

-O czym ty mówisz? - w takim samym tempie jak wszedł do pokoju podszedł bliżej mnie

-O mojej Hope, zabiłeś ją! Zabiłeś! Nienawidzę Cię

-Nikogo nie zabiłem

-To gdzie jest kotka

-Na pewno gdzieś jest, pewnie poszła zwiedzać dom, znajdzie się

-Nie kłam! Kłamiesz! Zrobiłeś jej coś! -zaczęłam się dusić łzami, on kłamie. Na pewno jej coś zrobił.

-Nie kłamię - usiadł obok mnie- uspokój się proszę, wdech i wydech

-Kłamiesz! Nie ma jej! Zrobiłeś jej coś! -dalej krzyczałam aż brakowało mi tchu. Poczułam jak przyciąga mnie do siebie i obejmuje

-Shhhh, nic się nie dzieje -usłyszałam brzdęk kluczyka i moje ręce były wolne. Za pewnie żebym mogła się przytulić, niedoczekanie jego. Zamiast tego zaczęłam go okładać pięściami a potem wybiegłam z pokoju i zaczęłam się rozglądać

-Gdzie ukryłeś jej ciało!? Gdzie!-krzyczałam dalej płacząc i nagle poczułam jedną rękę na swoich biodrach, unieruchamiającą mnie, a drugą z jakimś kawałkiem tkaniny na ustach i nosie. Zaczęłam jeszcze bardziej się szarpać i wyrywać, powstrzymując przy tym oddech ale jego ucisk nie zelżał


-Po prostu weź oddech, spokojnie,  oddychaj -z braku tlenu wzięłam jeden i sekundy potem poczułam jak moje nogi robią się jak z waty a przed oczami miałam czarne cienie........


Cześć. Jak pewnie zauważyliście ostatnio nieco słabo było z rozdziałami, strasznie przepraszam, nauka wzywała. Któryś już raz przepraszam za coś i strasznie źle się z tym czuje, jak najgorsza autorka świata. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał no i to chyba tyle. 

P.S.: Uśmiech? :) 

Nxxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro