Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Pod powiekami zbierały mi się łzy, czułam, że to koniec. Czy ja serio muszę być taką idiotką?! Czułam jego dłonie, które brutalnie chciał wepchnąć pod moją sukienkę,  błagam tylko nie to. James który jeszcze chwilę temu wydawał się całkiem przystojny, teraz był obrzydliwy. Po nieudanej próbie wepchnięcia języka w moje gardło zaczął mnie obmacywać jak zbok. Nie, on był zbokiem. Jego jedna ręka ściskała moje udo jadąc nią coraz wyżej, a druga przyciągała mnie do jego ciała. Czułam jego oddech na swojej szyi i jeszcze większe obrzydzenie.  Odpychałam go z całej siły, ale jakie miałam szanse w kimś wyższym i silniejszym. Przypierał mnie mocno do ściany co jakiś czas próbując pocałować, jednak starałam się tego uniknąć. 

-Puść ją -usłyszałam głos N. H i w myślach mu dziękowałam. Dłoń Jamesa była już tuż przy linii moich majtek i dosłownie w ostatniej chwili mnie uratował przed tym 

-Jeszcze chwilę temu chciałeś mi ją oddać

-To było chwilę temu i nie, nie oddałbym Ci jej - powiedział i mnie odciągnął od niego. James wydawał się zmieszany

-Ym... jakbyś zmienił zdanie to zadzwoń, niezła jest - powiedział i wyszedł.

Spuściłam głowę na dół oczekując krzyków czy czegoś podobnego. Nic takiego jednak nie nastąpiło, tylko przyciągnął mnie bardziej do siebie tuląc lekko

-Zrobił Ci coś? - przejechał palcem po mojej dłoni a ja tylko się wzdrygnęłam. Przed oczami miałam cały czas czarnowłosego - Natalie, zrobił Ci coś?

-Nie -powiedziałam krótko, nie chciałam drążyć tego tematu

-Dobrze

-Dobrze? Chwilę temu sam rzuciłeś mnie w jego obleśne ramiona doskonale wiedząc, że będzie chciał mnie zgwałcić a teraz dobrze? -odepchnęłam jego rękę zaskakując nas oboje

-Nie rzuciłem Cię w jego ramiona, nie pozwoliłbym żeby Ci coś zrobił

-Bo Ci uwierzę -rzuciłam i poszłam na górę

**

Siedziałam kolejną godzinę sama na górze, no może nie całkiem sama, bo z Hope. Mały kochany sierściuch leżał aktualnie na moich nogach zaliczając kolejną drzemkę. Chciałabym też tak żyć sobie, wolna, kiedy chcieć spać, tak spokojnie. Podrapałam go lekko za uszkiem, odkryłam, że to najbardziej lubi. Pewnie nie długo zrobi się głodny, muszę mu załatwić jakieś jedzenie. Niech sobie ten dupek głodzi mnie, ale nie pozwolę głodzić bezbronnego kotka. Swoją drogą nadal nie mam pojęcia jakim cudem znalazł się w tej głupiej i zimnej piwnicy

-No co maluszku -spojrzałam w jego hipnotyzujące oczka -Jesteś taki cudowny, jedyny, który mnie kocha -wyszeptałam i kolejny raz  na niego spojrzałam. Sprawiał, że czułam się bezpieczniej 

Ten zaś znowu zwinął się w kłębek i poszedł spać. Też przymknęłam oczy, by po chwili zostać zbudzona przez skrzypienie drzwi. Głupie drzwi

-Co to jest

-To? -wskazałam na kotka -Kotek, mówiłam Ci przecież, że jest w piwnicy

-Tak, zanim próbowałaś uciec. Co on tu robi -czyli zapowiada się kłótnia. Ehh... jak ja go nienawidzę. Z najmniejszej rzeczy potrafi zrobić kłótnię

-Jest sobie -pogłaskałam go za uszkiem a on zamruczał

W ułamku sekundy zanim zdążyłam zareagować N. H podszedł i go podniósł

-I co zwierzaku się tak na mnie patrzysz -nie, tylko nie to.

Szybko wstałam i wzięłam przestraszonego Hope z jego rąk. Przytuliłam go do siebie, szczelnie osłaniając rękoma. Nie pozwolę by coś mu się stało, ani teraz ani nigdy

-Rzuć mną o ścianę a nie nim, on jest taki malutki -przymknęłam oczy przygotowując się na cios

-Nie rzucę nim o ścianę, ani tobą. Tak w ogóle to kotka

-Skąd to wiesz

-No wiesz... płeć męska zaopatrzona jest w coś - poruszył brwiami

-Jesteś zboczony, fuuj - odepchnęłam od siebie te myśli i wróciłam na łóżko. Hope znowu zasnęła sobie na moich nogach, czyli to dziewczynka

-Obrażasz się za prawdę?

Poczułam jak materac się pod nim ugina, więc musiał usiąść obok. Czy on nie rozumie, że nie chce jego obecności? Chce żeby mnie traktował jak powietrze, nie, chce wolności i ją zdobędę

-Natie - że jak do mnie powiedział?? – przecież powiedziałem samą prawdę no. Pani w szkole nie uczyła ona rządach męskich i damskich? -powiedział a ja od razu zrobiłam się czerwona

*Introspekcja *

-Przyszedł czas na rozdział o rozmnażaniu, zaczniemy od męskich, chyba nie macie nic przeciwko ?- na słowa nauczycielki cała klasa zaczęła cicho się śmiać - Co was śmieszy? Przecież to normalne narządy! Otwórzcie książki na stronie 126

Nauczycielka w średnim wieku wstała zza swojego biurka a wszyscy momentalnie poczerwienieli

-Co was tak zawstydza? Bananek?-powiedziała a wtedy już nikt nie krył swojego śmiechu

*Koniec introspekcji *

-Uczyła -powiedziałam nadal się czerwieniąc 

-No właśnie, to czemu się obrażasz?

-Ten temat jest głupi

-Nie jest, kiedyś go polubisz - czy on serio nie wyczuł, że chciałam uciąć ten temat? Serio? Jest aż taki głupi? 

-Dobra, skończmy ten temat

-Dla Ciebie się dopiero zaczyna

-Zostawisz mnie wreszcie samą? Chce pobyć sama do cholery

-Nie przeklinaj, dobranoc

Wstał i opuścił pokój. Chwilę potem usłyszałam jak go za klucza, no cóż nic nowego. Położyłam się obok Hope i przymknęłam oczy. Kotka natychmiast się wtuliła we mnie a ja czułam jaka jest cieplutka. Moje kochane zwierzątko


-Dobranoc maluszku -pogłaskałam ją ostatni raz dzisiaj i poszłam w jej ślady. W kierunku Morfeusza i jego krainy przepięknych snów................

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro