Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


Pierwsza noc minęła zaskakująco szybko. Miałam dość dziwny sen, którego nie sposób wyjaśnić i nawet tego nie chcę. 


Spoglądam przed siebie i widzę siedzącego na kanapie NH czytającego jakąś książkę. Jestem jak najciszej umiałam, chociaż mam wrażenie, że coś jest nie tak. Słyszę jak ktoś przekręca zamek w drzwiach i wzrok blondyna natychmiast powędrował w tamtym kierunku. Zaraz, przecież ja tu stoję! Czy on mnie nie widzi? Powędrowałam za jego wzrokiem ale nic nie zobaczyłam, fragment korytarza. Jednak stukot butów a dokładnie szpilek wskazywał, że ktoś przyszedł, znowu spojrzałam na blondyna. Znowu był pochłonięty w lekturze. Spodziewał się kogoś? Co tu się dzieje, a no tak, to mój sen. Nim się zorientowałam jakaś blondynka podbiegła do niebieskookiego i usiadła mu na kolanach całując go. Czy wspomniałam już jakie to obrzydliwe? Nie? To wspominam teraz. Teraz to ja skupiłam swój wzrok ale na blondynce. Jest dość niska i strasznie szczupła, przeciwnie do mnie. Miała dość długie włosy identycznego co ja koloru i aktualnie obściskiwała się z mężczyzną. Halo, ja się tu pytam gdzie jest ten facet który tak centralnie się nade mną znęca. Zauważyłam, że o czymś rozmawiali ale nie słyszałam o czym. Co tu się wyprawia. Kobieta zeszła z jego kolan i z uśmiechem przeszła obok mnie i dopiero wtedy zauważyłam jak strasznie była do mnie podobna. Zaraz, czy to ja? Nie, to niemożliwe. Nigdy nie będę w żadnej miłosnej relacji z takim dupkiem. Odwróciłam się w jej kierunku ale wtedy wszystko zniknęło, zrobiło się strasznie ciemno i cicho. W miejscu gdzie nie tak dawno stała blondynka teraz stało coś przerażającego. Nie mam pojęcia co to jest, czym to jest. Wyciągnęło z moim kierunku rękę a ja od razu się cofnęłam wpadając na ścianę za sobą. Zrobiło kilka kroków w przód a ja nie wiem co robić, to coś się zbliża. Podniosło na mnie wzrok i wtedy zobaczyłam jak strasznie jest zmasakrowane jej ciało..... 


Brrrr.... na samą myśl wstrząsam się. Chce o nim zapomnieć i się uwolnić. Hope, bo tak nazwałam kotka, jeszcze spał zwinięty dalej w kulkę. Przez okno wpadały pojedyncze promyki przez co wywnioskowałam, że jest już dzień. Przeżyłam, nadal jest mi zimno czyli nic się nie zmieniło. No może nie jestem już taka sama, ponieważ mam kotka. A podobno zwierzątko to najlepszy przyjaciel człowieka. Korzystając z tego, że piwnica była lepiej oświetlona teraz niż wieczorem postanowiłam sprawdzić co w niej jest. Wstałam, kładąc Hope obok i zaczęłam swój spacer po ciemnym pomieszczeniu. Nie było tak duże jak mi się wydawało mimo to jego spora część była ciemna i niewidoczna. Postanowiłam nie wchodzić zbyt głęboko w ciemność,ponieważ chora noga była moją przeszkodą. Nadal mnie bolała a ból zdawał się wcale nie zmniejszać. Szłam dość powoli, z wiadomego powodu. Z każdym krokiem ból był coraz większy więc z decydowałam się na tym zakończyć moją wędrówkę. Dość szybko wróciłam na materac czego pożałowałam jeszcze szybciej.Spojrzałam na swoją stopę, bandaż był prawie cały przesiąknięty krwią. Czyli skończę swój żywot wykrwawiając się na zimnej podłodze,w zimnej piwnicy a mój oprawca będzie się śmiał nad moimi zwłokami. Czy to nie brzmi cudownie?

-I jak? Zmieniłaś zdanie? -chwilę potem, jakby na zawołanie, do piwnicy wszedł on. Słyszałam jak szuka czegoś na ścianie a potem w pomieszczeniu zapaliło się światło. Widziałam jak wzrokiem szukał mnie a chwile potem wbił wzrok w moją zakrwawioną stopę

-Co zrobiłaś?

-Nic

-Nie kłam

-Chodziłam po pokoju i zaczęła mnie boleć?

-Mhm -podszedł dość szybkim krokiem i podniósł mnie z ziemi. Chwycił mnie na ręce dość boleśnie wbijając przy tym palce w moje żebra. Zaniósł mnie na górę a mnie oślepiło światło. Wow, czy w tej piwnicy serio było tak ciemno? -Przeciążyłaś ją. Nie powinnaś za dużo chodzić, bo po tym jak zbiłaś lampę w mojej sypialni weszłaś w jej potłuczony fragment -zaczął szukając czegoś w apteczce która jakimś cudem znalazła się w komodzie. -Może zapiec -powiedział gdy już znalazł to co szukać a ja tylko przewróciłam oczami

*

-Czujesz się już lepiej? -spytał wchodząc do pokoju z kubkiem czegoś ciepłego. Herbaty, jak podejrzewam.

-Tak -już nawet mam plan ucieczki dodałam w myślach i się uśmiechnęłam. Czas go wprowadzić wżycie -Ou

-Co się stało?

-W piwnicy znalazłam kotka

-Kotka?

-Tak, muszę po niego iść. On tam zamarznie -wstałam i zrobiłam krok w przód na co on mnie zatrzymał

-Jeśli mnie oszukujesz to pożałujesz. Ale pójdę sprawdzić chociaż jestem święcie przekonany, że nie znajdę tam żadnego kotka

-Znajdziesz, przysięgam. W kocu-starałam się brzmieć jak najbardziej prawdziwie chociaż Hope naprawdę była w piwnicy. Jestem jednak pewna, że gdy tylko zobaczy otwarte drzwi, ucieknie przez nie. To bardzo mądre zwierzątko.

-A więc dobrze -powiedział nadal nieufnie i postawił na szafce kubek -Zaraz wrócę -wyszedł z pokoju aja tylko odczekałam aż usłyszę dźwięk przekręcanego zamka.Policzyłam do 5 i ruszyłam biegiem do drzwi. O dziwo klamka ustąpiła i już po chwili wybiegłam na zewnątrz. Biegłam przed siebie na tyle ile pozwalała mi chora stopa, nie patrząc w ogóle w tył. Biegłam w nieznanym sobie kierunku a raczej w kierunku bramy,która była moim otworem do wolności. Chwilę potem usłyszałam krzyki za sobą, krzyki które rozpoznam zawsze.

-Zatrzymaj się!

Ból w stopie nie ustępował ale nawet to mnie nie powstrzyma przed ucieczką. Wspięłam się na bramę i zeskoczyłam z niej. Upadłam na kolana, zdzierając sobie z nich nieco skóry po czym kontynuowałam bieg ku wolności. Biegłam czując, że moje płuca płoną żywym ogniem a obraz przed oczami się zamazuje jednak i to nie zdoła mnie zatrzymać

-Natalie! Powiedziałem coś! Zrób to dla własnego dobra! -usłyszałam coraz bliżej siebie mimo to biegłam

Kilka kroków dalej upadłam a raczej potknęłam się o jakąś gałąź. Nie, to nie może być koniec!Ostatkiem sił podniosłam się i praktycznie czułam jego oddech na plecach

-Złapię Cię i tak. Nie uciekniesz mi-słyszałam tuż obok siebie dlatego postanowiłam schować się za pobliskim drzewem a potem pobiec dalej gdy odejdzie myśląc, że zgubił trop. Starałam się nie wydawać żadnych dźwięków, nie oddychać, wtopić się w korę drzewa. W uszach mi dudniło, nigdy nie przepadałam za bieganiem. Przed oczami miałam lekko zamazany obraz, moje mięśnie jak i płuca paliły się. Stopa również dawała o sobie znać a ja za wszelką cenę walczyłam ze sobą by być cicho, cichutko jak najciszej


-Mam Cię -nagle ni stąd ni zowąd przed oczami pojawił się NH i przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek -Mówiłem, że Cię złapię. Doigrałaś się.....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro