Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23

Spojrzał na mnie unosząc brew, za pewnie nie rozumiał o co mi chodzi.

-W co chcesz grać? -zmierzył mnie wzrokiem a potem moją twarz jakby szukał w niej odpowiedzi

-W pytania, wiesz, 5 pytań na które musimy odpowiedzieć.

-Gdzie jest haczyk? -uniósł tym razem drugą brew

-Nie ma, po prostu chce chociaż trochę Cię poznać -odpowiedziałam jak najbardziej naturalnie chociaż tak najbardziej miałam w głowie kompletnie inny plan. Chciałam wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji

-No .. -zawahał się przy tym chwilę.Kurdę, a jeśli się nie zgodzi -Okey, ale ty też musisz na wszystkie odpowiedzieć. Bez kłamstw. -podkreślił ostatnie słowo a ja pokiwałam głową -Salon?

-Może być -tym razem sama zdecydowałam się iść przed nim. Postawiłam jednym słowem wszystko na jedną kartę, albo wygram albo przegram.

Weszłam pierwsza do salonu i usiadłam po turecku na jednej części czekając chwilę na niego. Wszedł do pomieszczenia chwilę po mnie i usiadł na fotelu naprzeciwko.

-Zacznij -powiedziałam licząc na to,że ostatnie słowo będzie należało do mnie. I o dziwo nie spierał się z tym tylko od razu zadał swoje pierwsze pytanie

-Zamierzasz jeszcze uciekać?

Przełknęłam ślinę, no tak, zaczął od grubej rury

-Tak, zamierzam

-Czemu?

-To już drugie pytanie, moja kolej.Czemu akurat ja?

-Nie wiem, nie umiem Ci odpowiedzieć. Po prostu wybrałem Ciebie, bo zrobiło mi się Ciebie szkoda -Serio? Jemu szkoda mnie? No chyba on sobie teraz stroi ze mnie żarty -I stwierdziłem, że muszę Ciebie mieć. Dlatego kupiłem Ciebie od razu, przypływ czego tam. Czemu zamierzasz jeszcze próbować uciekać? -i ponowił swoje pytanie, nie to, że bałam się go. Nie chciałam powiedzieć za dużo bo wtedy wszystko pójdzie się pierdolić

-Bo to nie jest mój dom? Czuje się tu jak ptak w jakiejś pieprzonej klatce. To nie jest mój dom i nigdy nie będzie. Chce wrócić do domu, do mamy, do sióstr. Nie chcę tu być

-Masz siostry? -i znowu to zrobił. Oh serio czy on nie rozumie? Jest taki głupi czy ciekawski?

-Czy wtedy serio miałeś ochotę mnie zgwałcić?

-Byłem pijany, nie mam pojęcia co mnie opętało. Chciałem zejść tylko sprawdzić czy wszystko z tobą dobrze, czy nic Ci nie jest, ale wtedy zobaczyłem Ciebie taką piękną i nie potrafiłem się powstrzymać. Ja naprawdę tego nie chciałem, nigdy nikogo nie zgwałciłbym. Jeszcze ty wyglądałaś całkowicie jak Elizabeth i .... to wszystko -uciął nagle jakby chciał pominąć ten temat. Elizabeth, wyglądałaś całkowicie jak Elizabeth. Czyli to musi być ta dziewczyna ze zdjęcia, to musi być ona. Elizabeth -Opowiedz coś o swoich siostrach

-Um.... Mam dwie młodsze siostry. Olivie, ma 15 lat i 4 letnią Rose. Rose jest chroniona, ja i Olivia niestety nie. Tak strasznie mi ich brakuje, nie chcę by Olivie spotkał taki sam los. Nie chce by trafiła na jakiegoś szaleńca,nie chce by cierpiała. To nadal moja mała siostrzyczka, to wszystko jest powalone. Cała ta sytuacja jest chora -po moich policzkach zaczęły spływać łzy

Schowałam twarz w ręce, nie chciałam tego pokazać. Usłyszałam jak wstaje, za pewnie chce sobie iść. W sumie to nawet lepiej. Niespodziewanie usiadł obok i mnie przytulił

-Już, spokojnie. Jestem pewny, że wszystko będzie dobrze. Chcesz z nimi porozmawiać? -jego pytanie totalnie zbiło mnie z tropu. Że co? On proponuje mi rozmowę z bliskimi po tym jak powiedziałam mu że ucieknę? Po tym jak próbował mnie zabić? On serio jest chory psychicznie

-Serio mogłabym? -spojrzałam na niego

-Tak, ale pod jednym warunkiem. Rozmowa będzie na głośniku no i będę przy niej obecny. Zresztą żaden krzyk, płacz ani nic w tym rodzaju nie przyniosłoby żadnego skutku. No chyba, że kary. Zrozumieliśmy się?

Pokiwałam tylko głową czując, że to jakakolwiek szansa. A raczej duża szansa. On wyjął z kieszeni telefon i mi go podał

-Ale... my nie mieliśmy w domu telefonu, nie mam jak zadzwonić tam -oddałam mu telefon i na niego spojrzałam. Zmarszczył brwi jakby analizował czy czasem go nie kłamię. No dobrze, mieliśmy jakiś telefon w domu, jednak większość czasu leżał nie podłączony ze względu na ciągle rosnące rachunki.

-Dobrze więc, możemy tam pojechać.Ale nie dzisiaj -dodał szybko a mój entuzjazm jakby uciekł- jeśli będziesz grzeczna to pojedziemy do twojego domu. Zasady również ustalimy, mam nadzieję, że się rozumiemy pod tym względem

Znowu pokiwałam głową, to daje jeszcze większe możliwości tylko, że przedtem musiałam być grzeczna. A raczej taką udawać. Dawało mi to również więcej czasu na przemyślenie mojej ucieczki, przecież on może próbować coś zrobić moim bliskim. Nie mogę uciec sama, musimy uciec wszyscy. Nie zostawię ich tu

-Kontynuujemy? -Spytał wracając do naszej gry. Czyli jest strasznie ciekawski

-Yhym, jak masz na imię? Bo nazwisko już znam. N.H skrót imienia i nazwiska. Skoro H to Horan to masz na imię?

-Mądra jesteś i spostrzegawcza.Jestem pod wrażeniem. No okey, skoro już wiesz tyle to chyba mogę Ci powiedzieć. Niall. Zaufasz mi kiedyś?


-Nie wiem, nie mam pojęcia. Boje się, że mnie zranisz, skrzywdzisz bardziej niż dotychczas. Ja nie chcę tego. Kim jest Elisabeth? -zadałam pytanie ucinając temat i poczułam jak cały się spina, zapowiada się ciekawa burza......

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro