Rozdział 2
Głośno przełknęłam ślinę gdy to usłyszałam ale jakiej innej odpowiedzi mogłam się spodziewać? Oddam Ci wolność? Do twojego domu? Na pewno nie. Spojrzałam przez boczną szybę w aucie, zrobiło się ciemno a na niebie są gwiazdy. Zaczynam się coraz bardziej bać gdy opuszczamy granice miasteczka i jedziemy jakąś drogą. Nigdy tu nie byłam. Wszystko się zmienia, boję się. Nawet nie zauważam kiedy cała zaczynam się trząść, moja warga drga a oddech staje się płytszy i krótszy. Co, niestety bądź stety, ulega też uwadze mężczyzny. Staram się opanować ale nie umiem, nie mogę to jest dla mnie za trudne.
-Spokojnie mała -czuję jego dłoń na swoim udzie. Spoglądam na nią przestraszona i po chwili staram się ją z niego strącić ale on tylko wzmacnia nieco uścisk by po chwili zacząć rysować palcem jakieś wzory na mojej skórze. Prawdopodobnie to ma mnie uspokoić ale nie czuję się uspokojona ani na chwilę. Jego dotyk mnie przeraża. -Nie bój się, nic ci się nie stanie
-Oczywiście -parskam a on unosi brew -Za pewnie mnie zgwałcisz od razu jak przyjedziesz pod swój dom, a później będziesz to robił cały czas i traktował jak uległą. Nie jestem nią
-Nie powiedziałem tego
-Ale pewnie chcesz -moja warga znowu zadrżała. Kłopoty kłopoty kłopoty. To właśnie sprowadziłam sobie na głowę. Może on nie miał takich zamiarów i był .. hm.. normalny? Nie, normalni ludzie nie jeżdżą w takie miejsca.
-Chcę żebyś się uspokoiła po pierwsze -czyli wypowiedz będzie ciekawa -Po drugie chce od Ciebie trochę szacunku, bo tego wymaga to, że jestem starszy. A po trzecie lubię jeździć w ciszy -ostatnie powiedział patrząc na mnie gdy akurat staliśmy na czerwonym a ja zaczęłam płakać
Usłyszałam ciche westchnięcie i jak odpina pasy. Czyli mam przerąbane. Spodziewając się kary czy uderzenia zamknęłam oczy jednak poczułam tylko jak przenosi mnie na swoje kolana a potem kładzie rękę na talii
-Przytul się, potrzebujesz tego -powiedział cicho ruszając dalej
-Nie chce, puszczaj mnie! -staram się zejść z jego kolan ale tylko mocniej mnie chwyta boleśnie wbijając palce w żebra na co pisnęłam
-Po prostu zrób to! -unosi głos i widzę na jego szyi żyłę która znika zaraz potem
**
Sama nie wiem kiedy zasnęłam ale obudziło mnie dość głośne otwieranie drzwi. Powoli otworzyłam oczy i zauważyłam, że nie jestem w aucie ani na jakimś łóżku tylko on mnie niesie
-O obudziłaś się -powiedział i zapalił, jak podejrzewam, światło w przedpokoju -Zaniosę Cię do łóżka? -zabrzmiało to nieco jak pytanie
-Nie będę z tobą sypiała
-Oh, nie o to chodziło. Twojego łóżka
-Pomyliłeś domy w takim razie
-To jest twój dom
-Nie! Nie jest! -zrywam się na nogi i wykrzykuje
-Uspokój się -mówi spokojnym tonem
-Nie! Nie masz prawa mnie tu trzymać! Wypuść mnie!
-Uspokój się -powtarza nieco ostrzej
-Wal się
-W tej chwili się uspokój! -mówi a ja milknę -Podejdź do mnie -mówi już spokojniej jednak ja tego nie robię -Powiedziałem coś. Podejdź do mnie proszę
-Nie rób mi krzywdy -mówię błagalnie i podchodzę nieco bliżej -Przepraszam
On natomiast tylko unosi mój podbródek do góry zmuszając bym na niego spojrzała
-Nie chce Ci robić krzywdy, nie bój się. Chodź, pokażę Ci dom -mówi bardzo spokojnym tonem starając się chyba być miły? W każdym razie wydaje mi się to bardzo dziwne -A więc tu jest kuchnia -brawo einsteinie, jak do tego doszedłeś? -tam jadalnia -wskazuje na stół z krzesłami koło wielkich okien. Wow, całkiem tu ładnie gdyby nie fakt że jestem zmuszona tu być.
Kładzie mi dłoń na plecach i prowadzi do kolejnych pokoi, niektóre przy tym omijając
-I to cały dom i tu na razie możesz być tylko proszę, żebyś nie znikała chowając się po kątach
-To jest więzienie
-Bądź co bądź jesteś moja, zaprowadzę cię do siebie
-Co? Nie! Nie chcę spać z tobą! Nie zgadzam się! -wykrzykuje i wyrywam mu się -Zostaw mnie!
-Proszę, uspokój się
-Zostaw mnie! -odpycham go gdy tylko stara się do mnie podejść po czym zostaje przerzucona przez jego ramię
-Chciałem po dobroci, ale nie. Sama tego chciałaś -otwiera jeden z pokoi i wchodzi tam po czym kładzie koło łóżka.
Próbuję wstać, zrobić jakikolwiek ruch, ale po chwili zostaje unieruchomiona jego ręką. Ściąga ze mnie jego marynarkę a ja czuje że moje najgorsze obawy się spełnią. Zaciskam oczy, bojąc się tego co za chwilę nastąpi i słyszę jak coś bierze i po chwili przywiązuje mi ręce do nogi łóżka, a potem stopy razem
-Chciałem tego uniknąć ale jak widać nie mogłem. Dobranoc -wstaje i wychodzi z pokoju zostawiając mnie samą, związaną w pokoju
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro