Rozdział 19
Moje ciało przeszywał ból, który potęgował się gdy tylko otworzyłam oczy. Definitywnie spanie na podłodze w piwnicy nie należy do najwygodniejszych i nigdy nie będzie należało. Tym bardziej gdy leżysz skatowana przez jakiegoś debila, który ma jakąś pierdoloną potrzebę dominacji
*Introspekcja *
-Co mówiłaś?-powiedział pewny siebie a jego szczęka nadal była zaciśnięta
-Dość, ty ...ty decydujesz o wszystkim -wyszeptałam wykończona. Czułam, ze nie zniosę już więcej tej kary, moja skóra paliła, a momentami miałam wrażenie że pęka.
-Masz coś do dodania? Myślę, że mi się coś należy -powiedział triumfując i gdy milczałam uderzył mnie jeszcze raz
-Przepraszam! Przepraszam, nie bij mnie błagam. To boli
Po jego postawie widziałam jak strasznie chce mnie upokorzyć. Upokorzyć i odebrać resztki mojej godności. Stał nadal z uniesionym pasem,gotowy do dalszej kary gdy ja płakałam z bólu. Mój ból i łzy go cieszyły
-Iiii?
-Jestem twoja - wyszeptałam nie mając już siły na nic, poddałam się i upadłam całkowicie na podłogę
-Grzeczna dziewczynka -wsunął pasek w spodnie, czułam jego wzrok na sobie
*Koniec Introspekcji *
Na samo wspomnienie znowu na moich policzkach pojawiły się łzy,zaczęły skapywać na podłogę. Za jakie grzechy mnie to spotyka.Już bym wolała żeby mnie zabił, nie cierpiałabym tak jak teraz.Podniosłam swój wzrok do miejsca gdzie ostatnim razem znalazłam Hope, teraz byłam tu totalnie sama. Sama, samiuteńka w ciemnym,zimnym pomieszczeniu. Moje obolałe ciało było niezdolne do niczego innego prócz bezwładnego leżenia na podłodze. Podłożyłam jedną rękę pod głowę ocierając przy tym usta z zaschniętej krwi i oddając się szlochowi. Nie przejmowałam się tym, że jestem głośno. Płakałam bo tego potrzebowałam.
*On *
Siedziałem w swoim gabinecie cały czas obserwując jak śpi niespokojnie. Nie ruszała się za dużo ale co jakiś czas wzdrygała się. Później obudziła się i chwilę leżała bezruchu jakby coś ją zatrzymało i tylko po ruchu jej klatki piersiowej wiedziałem,że oddycha. Minęło kilka minut gdy znowu zaczęła się niespokojnie ruszać, najpierw chorą nogą by po chwili jej ciało zaczęło się trząść. Widziałem jak cierpi a powodem tego byłem ja. I tylko i wyłącznie ja. Jednak w chwili gdy zadawałem jej ból myślałem tylko i wyłącznie o swojej furii i złości skierowanej wprost w kierunku tej drobnej blondynki.
Nigdy w moich celach ani zamiarach nie było tak podporządkować ją sobie ale najwyraźniej tylko w ten sposób mogę dojść do jakiegokolwiek panowania nad nią i jej charakterem. Była niesforna i chamska, miała silny charakter i wielką wolę walki i przetrwania. A przecież ja nie chciałem jej zabić, nie chciałem jej skrzywdzić. Po prostu straciłem trochę nad sobą panowanie i kiedy je odzyskałem, było za późno. Spojrzałem jeszcze raz na ekran, nic się nie zmieniło. Natalie nadal leżała co jakiś czas się trzęsąc, zasnęła. Wpatrywałem się tak w nią kilka minut gdy usłyszałem miauczenie. Spojrzałem w kierunku otwartych drzwi i zauważyłem tam tego jej kota. Jak ona miała na imię... em.....a tak, Hope. Dość dziwne imię, ale to był jej kot więc mogła sobie wybrać. Nadal nie mam pojęcia skąd ten futrzak się znalazł w piwnicy, nie ma opcji by dostał się tam z zewnątrz prosto do niej a wątpię bym go wpuścił przez przypadek. Cóż, widocznie tak miało być i jakimś magicznym sposobem zwierzak się tam znalazł a teraz patrzył na mnie przenikliwym wzorkiem.
-Jesteś głodny co maluchu? -spytałem i wstałem od komputera.Nadal nic się nie zmieniło, Natalie spała już nieco spokojniej.Zszedłem na dół a to małe szło za mną, słyszałem odgłos odbijanych jego pazurków od podłogi. Wszedłem do kuchni i nalałem mu trochę mleka w miseczkę. Położyłem ją na podłodze
-Smacznego
Hope niepewnie podeszła do niej, zupełnie jak Natalie do zupy kilka dni temu. Na samą myśl od razu się spiąłem. Nie musiałem jej wpychać tej zupy a jednak to zrobiłem. Nie mogła nie jeść, musi jeść. Nie może umrzeć, nie pozwolę na to. Wróciłem do swojego gabinetu i dalej wpatrywałem się w ekran. Natalie nadal spała w tej samej pozycji a może nawet trochę bardziej skulona. Taka delikatna i drobna. Przestała drżeć, może również przestanie się buntować. Tak byłoby lepiej i dla mnie i dla niej. A przede wszystkim dla niej. Nie mogłem dłużej patrzeć jak leży na tej podłodze, niech mnie licho, trudno. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. Prosto do pomieszczenia w którym leżała blondynka. Kucnąłem obok niej i wziąłem z jej policzka przyklejone włosy. Płakała, płakała przez Ciebie dupku coś we mnie krzyczało. Dotknąłem go delikatnie, ścierając z niego resztę łez i wtedy otworzyła oczy. Odsunęła się ode mnie momentalnie i z przerażeniem patrzyła na to co robię. Wyciągnąłem w jej kierunku dłoń jednak odepchnęła mnie od siebie i odsunęła się jeszcze bardziej. Patrzyłem jak całe jej ciało się spina a w oczach znowu zbierają łzy. Mimo tego nadal udawała silną, silną mimo tego, że taka nie była
-Czego chcesz
-Po prostu przyszedłem
-Wcale nie! Jestem pewna że nie! -wykrzyczała a ja miałem ochotę przyznać jej rację ale zamiast tego moja ręka spotkała się z jej policzkiem. Kurwa, znowu ją uderzyłem.
Spoglądałem, jakby w zwolnionym tempie, jak chwyta się na niego iw pomieszczeniu roznosi się szloch. Jej małe ciało drży i chwilę potem czuje jej rękę na swoim policzku. Wtedy zbiera się we mnie furia
-Nie waż się na mnie podnosić nigdy więcej ręki! -potrząsam jej ramionami a ona tylko przerażona kiwa głową na tak.
Zanim zdążę zrobić jakąś głupotę, wychodzę z pokoju i trzaskam drzwiami.........
Wróciłam!!!!!! Niedługo święta? Czujecie to? Ja wprawdzie ich nie obchodzę zbytnio ale mimo to już czuję zapach pierników. Pieczecie? Robicie? Cokolwiek, cieszę się, że ktoś tu jest i to czyta. Miłego dnia ♥♥♥♥
Nxxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro