Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13


Zaczynam kaszleć i chwilę potem pluje krwią. Znowu czuje ból brzucha, wszystko mnie boli szczerze. Rozglądam się, nie jestem u siebie w domu, to tylko sen. Oh, szkoda, wielka szkoda. Jednak ucieknę, tak jak w tym śnie, odzyskam wolność, odzyskam. I wrócę do domu.

Spoglądam w górę i próbuję rozwiązać swoje nadgarstki, nie poddam się. Staram się przy tym nie wydać żadnego odgłosu, nie chce żeby mnie przyłapał. Pomału udaje mi się uwolnić jeden. Teraz będzie prościej, mówię w myślach i uwalniam drugi. Tym sposobem mogę ułożyć się wygodniej, jestem prawie pewna, że mój tyłek pękł na 4 kawałki. Muszę jak najlepiej zwiedzić ten dom, żeby uciec

Jakiś czas potem dostrzegam kotka, mojego kotka. Wyciągam do niego rękę a on pomału pochodzi. To znaczy myślę, że to on.  Albo ona. Nie mam pojęcia. Gdy jest już prawie przy mnie drzwi otwierają się z hukiem i znowu ukrywa się w ciemnościach ze strachu. Boi się. Słyszę jak N. H podchodzi do mnie, szykuję się na krzyki, bicie i się nie mylę

-Kto Ci do cholery pozwolił się odwiązać? - szarpie mnie za ramie chcąc uzyskać odpowiedzi, ale jej nie uzyska -Zadałem pytanie! - podnosi mnie w górę i uderza w brzuch.

Upadam na kolana i znowu pluje krwią.

-Odpowiesz wreszcie?! - krzyczy nade mną a ja tylko milczę. Milczę i nie zamierzam przestać -Odebrało Ci mowę? Ciekawie, w takim razie język nie będzie Ci potrzebny hm?-wyciąga coś z kieszeni

-Oopanuj się - mój głos drży

-Uważaj jak do mnie mówisz

-Bo co? Pobijesz mnie? Udusisz?Zgwałcisz? - patrzę mu prosto w oczy tym razem, nie będę okazywała swojego lęku

-Nie tykam takich gówien jak ty - mówi i popycha mnie na ścianę

Zaczyna mi się kręcić w głowie, nie wiem czemu ale widzę go w dwóch osobach. A może jest ich dwóch?Jeden potwór drugi dobry? Nie, na pewno nie, on nie jest dobry. Nawet nie zauważam a go już nie ma w pokoju. Wyszedł zostawiając mnie samą. Popatrzyłam w stronę gdzie ostatnio był Hope, nadal siedzi tam przestraszony. Kolejny raz wyciągam do niego dłoń i przyciągam go do siebie. Chwile poleżał mi na kolanach a potem schował się za moimi plecami. Oh, chciałabym też móc tak się za kimś schować. Schować i uciec. Obejmuje rękoma swoje kolana i opieram na nich głowę. Dopiero wstałam a znowu czuje się wykończona, zasypiam chociaż na chwilę oddalając się od tego wszystkiego.

**

Huk otwieranych drzwi wybudza mnie ze snu. Jeszcze trochę a powstanie tam dziura o ile już nie powstała.

-Mam gościa. Masz się zachowywać i być grzeczna. Na łóżku masz ubranie, za 10 minut widzę Cię na dolę

-Ale.......

-Żadnych ale kurwa. Powiedziałem coś i to zrobisz, inaczej pogadamy inaczej - rzuca oschle i wychodzi znowu trzaskając drzwiami.

Niechętnie wstaje z podłogi i zauważam, że Hope już nie ma tam. Pewnie się ukryła. Powoli podchodzę do łóżka i podnoszę z niego ubrania. Niebieska sukienka... chwila...... taka sama jaką miałam ubraną w śnie.Dość szybko ją ubieram, nie mam pojęcia ile minęło dlatego wychodzę od razu po tym z pokoju. Słyszę głosy dochodzące z dołu i śmiechy. Pomału schodzę po schodach. Wszystko mnie boli, jestem pewna że całe moje ciało jest pokryte siniakami. Wchodzę do pokoju akurat gdy słyszę swoje imię. Od razu widzę jego gościa,dość wysoki mężczyzna i jeszcze bardziej ostrymi rysami twarzy niż blondyn. Ma czarne włosy i dość podobną fryzurę do niego. N. H wskazuje bym usiadła obok niego, jeszcze czego. Może mam jeszcze udawać zakochaną czy uj wie co? Po moim trupie

-Podobna do .. -zaczyna tamten drugi jednak N. H mu przerywa

-Do kogo jestem podobna?

-Nieważne, prosiłem Cię o coś

-Do kogo jestem podobna? Chce wiedzieć! Co tu się dzieje -mówię jednak tamten milczy i patrzy się na blondyna jakby szukał jakiejś odpowiedzi od niego. Panuje nagle cisza

-Błagam, pomóż mi! Uwolnij mnie stąd! Ja chce wrócić do domu

-Natalie

-Proszę -skomle -Zabierz mnie od niego

-Tego już za dużo -N.H wstaje i szarpie mnie za ramie. Ja też się szarpię wskutek czego przerzuca mnie sobie przez ramię. Nie zanosi mnie daleko, rzuca w kuchni o podłogę - Nie sądziłem, że jesteś taką idiotką ale jak widać. Mój gość to James, właściciel kilku burdeli w mieście. Tam chcesz trafić? Proszę bardzo -znowu mnie szarpnął za rękę zmuszając bym wstała po czym popchnął w kierunku salonu.

Zapierałam się nogami jednak to nic nie dawało. W jakie ja gówno się teraz wplątałam

-Jest twoja -rzucił i wyszedł

Chwilę potem przy mnie znalazł się ten mężczyzna a jego wzrok zdawał się mnie rozbierać


-Bardzo ładna dziewczynka, zarobki z Ciebie będą dobre. Na kolana..........

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro