Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Otworzyłam drzwi i ujrzałam swoją szaloną rodzinkę. Pierwsza odezwała się moja starsza siostra.

- Wow! – od razu mnie uściskała. – Vic – odsunęła się – to było niesamowite! – i znowu oplotła ramionami moje ciało.

- Jesteś świetna – powiedziała mama, gdy Sara w końcu zabrała swoje łapy.

- Masz ogromny talent – dodał tata.

- Teraz musisz wystąpić – wykrzyknął Kamil, podskakując.

- Wcale nie – odparłam i próbowałam zamknąć drzwi, ale mój kochany braciszek mi nie pozwolił. Mogłam się tego spodziewać.

- A my się wszystkim zajmiemy – spojrzałam na siostrę.

- Sara i Ty przeciwko mnie? – zapytałam, a ona tylko się zaśmiała. No tak. Bierze stronę Kamila, bo w końcu są bliźniakami.

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz – posłała mi promienny uśmiech. – A Kamil ma rację – normalnie zaraz ją uduszę. – Nie możesz zaprzepaścić takiego talentu, więc zaśpiewasz w piątek.

- Nie róbcie mi tego – błagałam i nawet chciałam upaść przed nimi na kolana.

- Za późno. Wszystko już postanowione – znowu mnie uściskała. – Możesz się zacząć przygotowywać, bo zaśpiewasz właśnie tę piosenkę.

- Ale.. – popatrzyłam na Kamila, a potem na Sarę.

- Żadnego ale, siostra – potargał mi włosy. – Zaśpiewasz i koniec! – i już wiedziałam, że nie mam wyjścia. Jak moje kochane rodzeństwo sobie coś postanowi to tak musi być. Nikt ani nic ich nie odwiedzie od tego głupiego pomysłu. Zostaje mi tylko schować się pod łóżko, ale nawet oni potrafiliby siłą mnie zaciągnąć na scenę. Niestety, gdy połączą swoje siły, są niezwyciężeni. Normalnie masakra.

Obudziłam się o wiele za wcześnie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 6:23. Próbowałam jeszcze na pół godziny zasnąć, ale nie udało mi się, więc zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Rozebrałam się, weszłam do kabiny i po chwili ciepły strumień wody oplótł całe moje ciało i chociaż na parę minut mogłam zapomnieć o tym występie.

Gdy wróciłam do pokoju, ubrałam błękitne rurki, czarną bokserkę i mój ulubiony beżowy bawełniany sweter z wielkim czerwonym sercem z napisem „Kochaj mnie" i stanęłam przed lustrem. Ten komplet idealnie do siebie pasował. Odeszłam od wielkiej szyby i usiadłam przy toaletce. Sięgnęłam po tusz, pociągnęłam nim rzęsy i uśmiechnęłam się do własnego odbicia.

Wychodząc z pomieszczenia, wzięłam torbę i ruszyłam na śniadanie. W kuchni jednak nikogo nie zastałam, więc zajrzałam do lodówki i postanowiłam zrobić kanapki. Kiedy skończyłam, wstawiłam wodę na herbatę albo kawę i usłyszałam czyjeś kroki.

- Cześć Vic.

- Hej mamo.

Po chwili wyłączyłam wodę, a do kuchni wszedł tata. Porwał jedną kanapkę i tyle go było widać.

- Co tak pachnie? – zapytała Sara, wchodząc do pomieszczenia. Od razu spojrzała na talerz i wzięła jedną kromkę z dodatkami. Razem z mamą dołączyłyśmy do niej. Po zjedzeniu spojrzałam na zegarek – 7:21. Szybko posprzątałam po sobie, a brunetka ruszyła moim śladem.

- Kamil! – krzyknęła mama, gdy poszłyśmy założyć buty. – Masz 5 minut!

- Już biegnę! – odkrzyknął i zbiegając ze schodów o mało, co z nich nie spadł. Dosłownie wparował do kuchni, porwał jedną kanapkę i włożył ją sobie całą do ust.

Kiedy byłyśmy już gotowe, wyszłyśmy na zewnątrz, nie czekając na niego.

- Kamil, uwa.. – ale było już za późno.

- Ej – wrzasnął.

- Próbowałyśmy – niestety nie udało nam się dokończyć, bo nagle się roześmiałyśmy na jego widok.

- To nie jest śmieszne – powiedział Kamil i próbował wstać, ale coś mu nie szło. – Czemu tu jest tak ślisko? – zapytał wkurzony już nie na żarty. Spojrzałyśmy po sobie z Sarą i w końcu pomogłyśmy mu wstać, cały czas powstrzymując się od śmiechu.

***

Przed wejściem do budynku pożegnałam się z rodzeństwem i pobiegłam do moich przyjaciółek. Nagle straciłam grunt pod nogami. Nie poczuła twardej nawierzchni tylko czyjeś silne ramiona.

- Uważaj – uśmiechnął się przystojniak. – Nie zawsze będę w pobliżu, aby nad Tobą czuwać.

- Czyżby? – droczyłam się. – To nie jesteś moim aniołem stróżem?

- A chciałabyś, abym nim był? – zapytał, patrząc mi głęboko w oczy.

- Może – i jak na zawołanie zarumieniłam się.

Po chwili chłopak postawił mnie na ziemi.

- Dziękuję – pocałowałam go w policzek i odeszłam. – Hej dziewczyny – pomachałam do nich na powitanie. Napotkałam wzrok Majki, który mówił „Pogadamy ja będziemy same", a ja skinęłam głową, co mogła zauważyć tylko ona.

- Hej – odparły jednocześnie. Nagle za nimi zauważyłam Adriana, podeszłam do mojego chłopaka i pocałowałam go w usta. Chyba go tym zaskoczyłam, ale bez wahania odwzajemnił pocałunek.

- Kto to był? – zapytał, gdy oderwaliśmy się od siebie.

- Znajomy – odpowiedziałam na jego pytanie. Niestety mi nie uwierzył. Mówiąc krótko – był strasznym zazdrośnikim.

***

- O Vic – odwróciłam głowę na dźwięk mojego imienia. – Szukałam Cię.

- Hej Maja – uściskałam przyjaciółkę. – Nie zauważyłam Cię.

- Właśnie widzę – uśmiechnęła się. – Co jest?

- Nic takiego – odparłam. Cholera, znowu ten wzrok.

- Och, Vic – spojrzała mi w oczy. – Mnie nie oszukasz.

- Chodzi o tego bruneta – szepnęłam w końcu.

- Tego przystojniaka o zielonych oczach? – kurde, usłyszała, ale i tak pewnie by w końcu to ze mnie wyciągnęła, więc tylko kiwnęłam głową. – I co z nim? Zaprosił Cię na randkę?

- Nie – spuściłam wzrok. – Po prostu nie mogę przestać o nim myśleć – powiedziałam i od razu pożałowałam tych słów.

- Och, Vicki – nie znosiłam, kiedy tak do mnie mówiła. – Jesteś w nim zakochana – spojrzałam na nią wymownie.

- Co? Nie.

- Jakoś Ci nie wierzę – położyła mi rękę na ramieniu. – Nie musisz udawać.

- Ja wcale nie udaję.

- Widzę jak na niego patrzysz i jak on patrzy na Ciebie.

- Ale.. – nie pozwoliła mi dokończyć.

- Przestań – przerwała mi, a ja popatrzyłam na moje buty. – Vic, spójrz na mnie – zrobiłam to niechętnie. – A teraz się skup – skinęłam głową. – Kochasz Adriana? – o co jej do cholery chodzi?

- Co to za niedorzeczne pytanie?

- Po prostu odpowiedz.

- Tak, kocham Adriana – powiedziałam w końcu, bo nie mogłam znieść jej spojrzenia.

- Jesteś w nim zakochana? – czy ona na głowę upadła, zadając mi te głupie pytania, które w ogóle z niczym nie miały związku. – Vic – spojrzałam w jej błękitne oczy – jesteś zakochana w Adrianie?

- Ja.. ja.. – normalnie zaniemówiłam. – Nie wiem – szepnęłam.

- Widzisz?

- Niby co?

- A to, że nagle pojawił się pewien chłopak i od razu zawrócił Ci w głowie.

- Wcale nie – odparłam natychmiast, ale po tym co usłyszałam, nie byłam już tak bardzo pewna moich słów.

- Czyżby? – wiem, że powtarzam to po raz kolejny, ale nienawidzę tego spojrzenia i tego, że tak doskonale mnie zna i moje uczucia. Normalnie wie o mnie więcej niż ja sama. Tak na pewno powinno być?

______________

Witam!

A jednak się udało! Taki tam mały prezent na te dzisiejsze walentynki <3

Życzę miłego czytania :*

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro