Rozdział 5
Jakieś 3 miesiące później
- Hej Vic - powiedziała Maja, wchodząc do mojego pokoju. - Gotowa?
- Na co? - co ona znowu wymyśliła?
- Na pierwszy dzień szkoły - spojrzałam na Malwinę, która nagle pojawiła się w drzwiach. - Zapomniałaś?
- Och.. - gdzie ja mam głowę?
- Gdybyś tyle nie myślała o pewnym chłopaku, na bank byś pamiętała - zaśmiała się ta pierwsza, a ja rzuciłam w nią poduszką.
- Hej! - zawołała lekko wkurzona.
- Spokój - Malwina stanęła między nami. - Ubieraj się - zwróciła się do mnie i rzuciła mi żółtą sukienkę. Wzięłam ja i bez gadania się przebrałam. Rozczesałam moje długie brązowe włosy, pociągnęłam rzęsy tuszem i nałożyłam błyszczyk na usta.
- Gotowa - zasalutowałam.
***
- Co macie teraz? - zapytała Malwina.
- Ja mam zajęcia z wokalu - odparłam.
- Ja też - ucieszyła się Maja. - A ty? - zwróciła się do brunetki.
- Perkusja - rzekła i nagle zadźwięczał dzwonek. - Lecę, bo się spóźnię. Na razie - i zniknęła nam z oczu.
- Idziemy? - kiwnęłam głową i po chwili siedziałyśmy już w ławce.
- Witajcie moi drodzy. Nazywam się Paulina Szymkowiak i jestem nauczycielka śpiewu - powiedziała. - W marcu odbędzie się koncert, do którego od dzisiaj będziecie się przygotowywać - że co? - Każdy z was wykona utwór w dowolnym języku wybrany przez siebie - zaczęły się szepty. - Ale to nie wszystko - spojrzałam na nią i kilka osób zrobiło to samo. - Nie tylko zaśpiewacie solo, ale także w duetach, które za chwilę wylosuję - położyła kapelusz na biurku. - A teraz niech każdy napisz swoje imię na kartce i wrzuci do środka.
Gdy wszyscy to uczynili, zaczęło się losowanie. Nauczycielka wyciągnęła pierwszą kartkę.
- Adrian i - poszperała - Anika - mojemu chłopakowi zrzedła mina, bo nie usłyszał imienia swojej dziewczyny.
Pani Szymkowiak wylosowała kolejna kartkę. Spojrzała na nią i wypowiedziała „Victoria". Wstałam i zaczęłam się modlić, aby nie padło na Nicka. Niby o nim zapomniałam, ale nie miałam najmniejszej ochoty z nim pracować.
- Victorio, stworzysz duet z - chwila ciszy - Martą - wszyscy tylko nie ona.
Boże, ta dziewczyna to istne piekło. Już chyba wolałam mojego byłego. No przecież ja się z nią nie dogadam. Ona doprowadzi mnie do szaleństwa i prędzej czy później będę chciała się powiesić albo zastrzelić. A może już to zrobię?
- Proszę, abyście teraz usiedli w wylosowanych przed chwilą parach - powiedziała nauczycielka, wyrywając mnie z zamyślenia - a ja rozdam teksty.
Zrobił się lekki szum w klasie. Chciałam wstać, ale Marta - moja odwieczna rywalka - już siadała obok mnie. Też nie była zachwycona moją obecnością tak samo jak ja jej, no ale cóż. Jak mus to mus. Ukradkiem spojrzałam w kierunku mojej przyjaciółki, które też nie była zadowolona, bo jej partnerem został właśnie Nick. Masakra.
Westchnęłam i spojrzałam na kartkę, którą przed chwilą dostałyśmy. Widniał na niej tekst znanej mi polskiej wokalistki Patrycji Markowskiej pt. „Jeszcze raz". Bardzo lubiłam tę piosenkę, ale i to nie poprawiło mojego humoru. Dobra nieważne. Wzięłam głęboki oddech, nie patrząc na blondynkę i sięgnęłam po papier oraz ołówek. Zaczęłam się zastanawiać jak rozdzielić tekst. Już chciałam zapisać swoje imię przy dwóch pierwszych wersach, ale dziewczyna mnie uprzedziła.
- Lepiej ja zacznę - cos mi mówi, że nie będzie lekko. W sumie jestem całkiem pewna, że to się nie uda.
- A niby dlaczego?
- Bo to ja jestem gwiazdą, a ty byś się tylko zbłaźniła przed całą szkołą - odparła. - I powinnaś być mi za to wdzięczna.
- Słucham?! A niby za co? - jak ona mnie wkurza.
- Za to, że nie będziesz musiała nawet wchodzić na scenę - posłała mi nieszczery uśmiech.
- Ty w ogóle wiesz, co oznacza słowo duet? - zapytałam, ale nie czekałam na jej odpowiedź. - Duet oznacza, że mamy zaśpiewać razem, a nie osobno, kumasz?! - spojrzała na mnie jak na idiotkę. Normalnie już chciałam wygarnąć tej suce wszystko to, co dusiłam od dawna w sobie. Niestety zadźwięczał dzwonek i znowu jej się upiekło.
Z sali wyszłam jako ostatnia, biorąc ze sobą kartkę i chowając ją do torebki. Marta strasznie podbuzowała krew, płynącą w moich żyłach, więc musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza i wyszłam na zewnątrz. Idąc na kolejne zajęcia usłyszałam czyjeś głosy, ale stwierdziłam, że to nie moja sprawa i po prostu poszłam przed siebie.
- Vic! - odwróciłam się.
- Cześć Eve - uśmiechnęłam się. - Co u ciebie? - zapytałam.
- W porządku - odparła. - Idziesz na zajęcia z gry na gitarze?
- Tak - spojrzałam na nią i nagle mnie olśniło. - Gdzie się podziała twoja „przyjaciółka"? - pytając, zakreśliłam dwoma palcami cudzysłów, gdy wypowiedziałam ostatnie słowo.
- Chodzi ci o Martę, prawda? - kiwnęłam głową. - Ona nie lubi brudzić sobie rąk - rzekła. - I ty doskonale powinnaś o tym wiedzieć.
- Tak - powiedziałam bardziej do siebie niż do dziewczyny obok.
- Co się między wami stało? - zapytała nagle.
- Co?
- Widziałam wasze zdjęcie u Marty - zaczęła. - Dwie uśmiechnięte małe dziewczynki na lodowisku - spojrzałam na nią. - Byłyście przyjaciółkami - stwierdziła, a ja tylko lekko kiwnęłam głową. - Co się między wami stało? - ponowiła pytanie.
- Długa historia - powiedziałam w końcu.
- Próbowałyście sobie wszystko wyjaśnić?
- Tak, próbowałam - odparłam. - Ale nic z tego.
- Dlaczego?
- Bo ona jest strasznie uparta i zawsze wszystko musi być po jej myśli - wyjaśniłam. Akurat ty powinnaś o tym doskonale wiedzieć.
- Tak - przytaknęła i na szczęście już o nic nie pytała.
Na zajęciach z gry na gitarze była sama teoria, czyli to, czego najbardziej nie lubiłam. W pewnej chwili poczułam jak powieki mi same opadają, więc położyłam głowę na ławce i odpłynęłam.
___________
I kolejny!
Miłego czytania! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro