Rozdział 4
- Aaa..!
- Vic? Vic!
- Obudź się!
Otworzyłam oczy i ujrzałam przerażone twarze moich przyjaciółek.
- Uff.. co za ulga – powiedziała Malwina.
- Co się stało? – przeciągnęłam się. – Co się stało? – zapytałam nieco głośniej.
- Nie wiem. Tak nagle zaczęłaś krzyczeć – odparła Maja. – Śniło ci się coś strasznego? – spojrzała na mnie zmartwiona.
I w tej chwili wszystko sobie przypomniałam.
- Tak – przełknęłam ślinę. – Śniło mi się, że całujemy się z Adrianem, ale nagle jego twarz się rozpłynęła i przekształciła się w oblicze Nicka – mówiąc to, poczułam łzy na policzkach.
- Tylko nie płacz – podała mi chusteczkę. – Dzisiejszy dzień będzie najszczęśliwszy w twoim życiu, więc w tej chwili marsz do łazienki i za 10 minut widzę cię na dole – powiedziała Maja i razem z Malwiną wyszły z mojego pokoju.
***
- No nareszcie – rzekła Maja. – Ile można czekać.
- Dalej Vic, bo się spóźnimy – dodała Malwina.
- Na co? – Boże, co one znowu wymyśliły?
Czekałam na odpowiedź, ale one tylko się uśmiechnęły. Wzięły mnie pod rękę i ruszyłyśmy w nieznane mi miejsce. Jak się później okazało było to tylko pobliskie centrum handlowe.
- Vic, zobacz – spojrzałam w stronę Mai i ujrzałam naprawdę piękną sukienkę. Była wykonana z miękkiego jedwabiu w kolorze od granatu u góry aż po błękit u dołu.
- Idealna – zachwyciłam się.
- Wiedziałam, że ci się spodoba – podała mi ubranie.
- Znasz mnie na wylot – uśmiechnęła się, a ja poszłam do przymierzalni.
- Leży jak ulał – Maja klasnęła w dłonie, kiedy wyszłam zza firanki.
- I podkreśla kolor twoich oczu – dodała Malwina.
***
- Mamy mało czasu, aby zrobić cię na bóstwo – powiedziałam Maja. – Siadaj – przyjaciółka wskazała na krzesło, a ja szybko na nim usiadłam bo byłam pewna, że jak tego nie zrobię, to ona mnie nawet to niego przykuje.
Maja zajęła się moim makijażem, a Malwina włosami. Po jakiejś pół godzinie, a może dłużej, przebrałam się w nową sukienkę i ubrałam do niej niebieskie trampki ze śnieżnobiałymi sznurówkami, które sięgały za kostki.
- Mogę już spojrzeć w lustro? – zapytałam zniecierpliwiona.
- Jeszcze nie – rzekła brunetka, a ja zaczęłam tupać nogą jak małe dziecko, ale ona w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Uśmiechnęła się tylko i nałożyła mi jeszcze trochę błyszczyku na usta. – Gotowe – no nareszcie! – Teraz może zobaczyć nasze dzieło – kiwnęłam głową i podeszłam do lustra. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam w nim nieznajomą dziewczynę. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. Serio wam mówię.
Nagle rozległ się jakiś dźwięk i dopiero po kilku sekundach domyśliłam się.
- Pójdę otworzyć – ruszyłam do drzwi, ale Malwina zagrodziła mi drogę.
- Nigdzie nie idziesz - zagrodziła mi palcem. – Ja otworzę – i zniknęła, zanim spróbowałam chociaż otworzyć usta.
- Cześć – Adrian. – Vic gotowa?
- Prawie – odparła. – Za chwilę zejdzie – i nagle spanikowałam.
- Vic, uspokój się – spojrzałam na przyjaciółkę. – Wszystko będzie dobrze – i mocno mnie do siebie przytuliła. Boże, jak ja ją kocham. – Ja Ciebie też – szepnęła i lekko się odsunęła. – A teraz idź i baw się dobrze.
- Dziękuję – odparłam.
Stanęłam na szczycie schodów, wzięłam głęboki oddech i trzymając się balustrady, zeszłam powoli na dół. Idąc, spojrzałam na Adriana, który stał bez ruchu i patrzył na mnie z szeroko otwartymi ustami.
- Wyglądasz nieziemsko – powiedział, kiedy znalazłam się już naprzeciwko niego.
- To zasługa tych dwóch brunetek – wskazałam na uśmiechnięte dziewczyny i pocałowałam chłopaka w policzek.
- Gotowa? – zapytał.
- Jeszcze jak – uśmiechnęłam się i we dwójkę ruszyliśmy w stronę parku.
Był ciepły jesienny wieczór. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Wkoło mieniły się różnokolorowe liście, a nasze ciała muskał lekki wietrzyk wiejący z północy.
- Jesteśmy prawie na miejscu – powiedział nagle. – Zamknij oczy – zrobiłam to, o co mnie poprosił. – I nie podglądaj – dodał i wziął mnie za rękę. – Ostrożnie – szliśmy tak jeszcze przez chwilę. – Możesz już otworzyć oczy - podniosłam powieki i ujrzałam małą polanę, na której został rozłożony koc, a na nim same pyszności.
- To wszystko dla mnie? – zapytałam i nagle przede mną zmaterializował się Adrian z wielkim bukietem tulipanów we wszystkich możliwych kolorach.
- Oczywiście – uśmiechnął się.
- Są piękne – wzięłam od niego kwiaty. – Dziękuję – odłożyłam je i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Spojrzałam na niego, a on otwierał jakiś pojemnik. Były w nim truskawki w czekoladzie!
- Spróbuj – wyciągnął jedna w moja stronę, a ja ugryzłam kawałek.
- Mm.. pyszna – powiedziałam. – Skąd wiedziałeś?
- Tajemnica – uśmiechnął się zagadkowo. – Masz czekoladę na policzku – moja ręka od razu powędrowała w górę. – Poczekaj – wyciągnął dłoń i starł ją. – Gotowe – zarumieniłam się. – Mam coś jeszcze dla ciebie – wyciągnął jakieś pudełko i usiadł z nim obok mnie. – Proszę – wzięłam je i podniosłam wieczko. Na dnie leżała srebrna bransoletka z serduszkiem.
- Pomożesz mi? – wziął biżuterię i zapiął mi ją na nadgarstku. Lekko musnął moją skórę i odwrócił zawieszkę, aby zobaczyła, co na niej było napisane. – A jak Adrian? – skinął głową i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Vic – przełknął ślinę - zostaniesz moją dziewczyną?
___________
Hej kochani!
Dzisiaj przychodzę do was aż z trzema rozdziałami. Miałam trochę czasu (w sumie mam jeszcze ferie) i postanowiłam dodać wszystko, co napisałam. W sumie, co przepisałam, ale nieważne.
No to życzę Wam miłego czytania! :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro