Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

- Aaa..!

- Vic? Vic!

- Obudź się!

Otworzyłam oczy i ujrzałam przerażone twarze moich przyjaciółek.

- Uff.. co za ulga – powiedziała Malwina.

- Co się stało? – przeciągnęłam się. – Co się stało? – zapytałam nieco głośniej.

- Nie wiem. Tak nagle zaczęłaś krzyczeć – odparła Maja. – Śniło ci się coś strasznego? – spojrzała na mnie zmartwiona.

I w tej chwili wszystko sobie przypomniałam.

- Tak – przełknęłam ślinę. – Śniło mi się, że całujemy się z Adrianem, ale nagle jego twarz się rozpłynęła i przekształciła się w oblicze Nicka – mówiąc to, poczułam łzy na policzkach.

- Tylko nie płacz – podała mi chusteczkę. – Dzisiejszy dzień będzie najszczęśliwszy w twoim życiu, więc w tej chwili marsz do łazienki i za 10 minut widzę cię na dole – powiedziała Maja i razem z Malwiną wyszły z mojego pokoju.

***

- No nareszcie – rzekła Maja. – Ile można czekać.

- Dalej Vic, bo się spóźnimy – dodała Malwina.

- Na co? – Boże, co one znowu wymyśliły?

Czekałam na odpowiedź, ale one tylko się uśmiechnęły. Wzięły mnie pod rękę i ruszyłyśmy w nieznane mi miejsce. Jak się później okazało było to tylko pobliskie centrum handlowe.

- Vic, zobacz – spojrzałam w stronę Mai i ujrzałam naprawdę piękną sukienkę. Była wykonana z miękkiego jedwabiu w kolorze od granatu u góry aż po błękit u dołu.

- Idealna – zachwyciłam się.

- Wiedziałam, że ci się spodoba – podała mi ubranie.

- Znasz mnie na wylot – uśmiechnęła się, a ja poszłam do przymierzalni.

- Leży jak ulał – Maja klasnęła w dłonie, kiedy wyszłam zza firanki.

- I podkreśla kolor twoich oczu – dodała Malwina.

***

- Mamy mało czasu, aby zrobić cię na bóstwo – powiedziałam Maja. – Siadaj – przyjaciółka wskazała na krzesło, a ja szybko na nim usiadłam bo byłam pewna, że jak tego nie zrobię, to ona mnie nawet to niego przykuje.

Maja zajęła się moim makijażem, a Malwina włosami. Po jakiejś pół godzinie, a może dłużej, przebrałam się w nową sukienkę i ubrałam do niej niebieskie trampki ze śnieżnobiałymi sznurówkami, które sięgały za kostki.

- Mogę już spojrzeć w lustro? – zapytałam zniecierpliwiona.

- Jeszcze nie – rzekła brunetka, a ja zaczęłam tupać nogą jak małe dziecko, ale ona w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Uśmiechnęła się tylko i nałożyła mi jeszcze trochę błyszczyku na usta. – Gotowe – no nareszcie! – Teraz może zobaczyć nasze dzieło – kiwnęłam głową i podeszłam do lustra. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam w nim nieznajomą dziewczynę. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. Serio wam mówię.

Nagle rozległ się jakiś dźwięk i dopiero po kilku sekundach domyśliłam się.

- Pójdę otworzyć – ruszyłam do drzwi, ale Malwina zagrodziła mi drogę.

- Nigdzie nie idziesz - zagrodziła mi palcem. – Ja otworzę – i zniknęła, zanim spróbowałam chociaż otworzyć usta.

- Cześć – Adrian. – Vic gotowa?

- Prawie – odparła. – Za chwilę zejdzie – i nagle spanikowałam.

- Vic, uspokój się – spojrzałam na przyjaciółkę. – Wszystko będzie dobrze – i mocno mnie do siebie przytuliła. Boże, jak ja ją kocham. – Ja Ciebie też – szepnęła i lekko się odsunęła. – A teraz idź i baw się dobrze.

- Dziękuję – odparłam.

Stanęłam na szczycie schodów, wzięłam głęboki oddech i trzymając się balustrady, zeszłam powoli na dół. Idąc, spojrzałam na Adriana, który stał bez ruchu i patrzył na mnie z szeroko otwartymi ustami.

- Wyglądasz nieziemsko – powiedział, kiedy znalazłam się już naprzeciwko niego.

- To zasługa tych dwóch brunetek – wskazałam na uśmiechnięte dziewczyny i pocałowałam chłopaka w policzek.

- Gotowa? – zapytał.

- Jeszcze jak – uśmiechnęłam się i we dwójkę ruszyliśmy w stronę parku.

Był ciepły jesienny wieczór. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Wkoło mieniły się różnokolorowe liście, a nasze ciała muskał lekki wietrzyk wiejący z północy.

- Jesteśmy prawie na miejscu – powiedział nagle. – Zamknij oczy – zrobiłam to, o co mnie poprosił. – I nie podglądaj – dodał i wziął mnie za rękę. – Ostrożnie – szliśmy tak jeszcze przez chwilę. – Możesz już otworzyć oczy - podniosłam powieki i ujrzałam małą polanę, na której został rozłożony koc, a na nim same pyszności.

- To wszystko dla mnie? – zapytałam i nagle przede mną zmaterializował się Adrian z wielkim bukietem tulipanów we wszystkich możliwych kolorach.

- Oczywiście – uśmiechnął się.

- Są piękne – wzięłam od niego kwiaty. – Dziękuję – odłożyłam je i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Spojrzałam na niego, a on otwierał jakiś pojemnik. Były w nim truskawki w czekoladzie!

- Spróbuj – wyciągnął jedna w moja stronę, a ja ugryzłam kawałek.

- Mm.. pyszna – powiedziałam. – Skąd wiedziałeś?

- Tajemnica – uśmiechnął się zagadkowo. – Masz czekoladę na policzku – moja ręka od razu powędrowała w górę. – Poczekaj – wyciągnął dłoń i starł ją. – Gotowe – zarumieniłam się. – Mam coś jeszcze dla ciebie – wyciągnął jakieś pudełko i usiadł z nim obok mnie. – Proszę – wzięłam je i podniosłam wieczko. Na dnie leżała srebrna bransoletka z serduszkiem.

- Pomożesz mi? – wziął biżuterię i zapiął mi ją na nadgarstku. Lekko musnął moją skórę i odwrócił zawieszkę, aby zobaczyła, co na niej było napisane. – A jak Adrian? – skinął głową i spojrzał mi głęboko w oczy.

- Vic – przełknął ślinę - zostaniesz moją dziewczyną?

___________

Hej kochani!

Dzisiaj przychodzę do was aż z trzema rozdziałami. Miałam trochę czasu (w sumie mam jeszcze ferie) i postanowiłam dodać wszystko, co napisałam. W sumie, co przepisałam, ale nieważne.

No to życzę Wam miłego czytania! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro