× 7 ×
Przez cały wczorajszy dzień unikałam tej dziewczyny jak najbardziej to możliwe.
Nie chciałam ponownie oberwać od niej z czegokolwiek. Do wieczora siedziałam w moim miejscu i rozmyślałam nad tym co się dzieje. Gally ma po części rację.
Dzieje się coś dziwnego. I jeszcze ta karteczka, którą trzymała dziewczyna.
Ona jest ostatnia.
Winda nadal nie zjechała co jest kolejną niepokojącą rzeczą w strefie. Alby nie jest sprawny do zarządzania nami w takiej sytuacji. Po mojej głowie chodzi wiele pytań ale w tej chwili jest tylko jedno na które chce dostać odpowiedź.
Co będzie dalej?
Dzisiaj do labiryntu pobiegli Minho i Thomas. Okazało się, że odwłok pająka w którym znajduje się igła do ukąszenia nas to pewnego rodzaju nadajnik prowadzący do wyjścia. A przynajmniej tak nam się wydaje. Może uda im się coś znaleźć?
Mam taką nadzieję.
Ja przez cały dzisiejszy dzień pomagałam Newtowi w uprawie i zbieraniu roślin.
- Powinnaś do niej zagadać - ponownie zaczął ten temat rudowłosy.
- Mam do niej złe przeczucia, mówiłam Ci
- Nie zmieniaj się w Gally'ego proszę
- Nie zmieniam się w niego
- Yhym
- Nie
- Aha
- Powiedziałam, że nie
Wkurzona chwyciłam trochę błota i umazałam jego twarz w tym.
Przez chwilę stał tak z zaciśniętymi powiekami i zmarszczonym nosem.
Zaczęłam się śmiać. W końcu po minucie tak stania zdjął sobie to z twarzy.
Nim się obejrzałam też miałam błoto na twarzy.
- O ty klumpie
I tak oto zaczęła się jedna z bitw na błoto. Nie jest to pierwsza bitwa na błoto.
W strefie mieszkają sami chłopacy. Znaczy... mieszkali. Teraz pojawiła się jeszcze ta dziewczyna. Ja wcześniej nie brałam po prostu w nich udziału.
Zabawnie to się obserwowało z perspektywy osoby trzeciej. Brakowało tylko popcornu.
Po kilku minutach przestaliśmy. Byłam cała w błocie.
Wzięłam jakąś szmatkę i wytarłam twarz.
Poszłam się umyć w budzie - coś co ma imitować łazienkę.
Przebrałam się też w czyste ubrania, czyli - szarą koszulkę na ramiączkach, krótkie zielone spodenki i białą bluzę ze starego, cienkiego, szmacianego materiału.
Kiedy wyszłam małego budynku wpadłam na brunetkę.
- Oh, przepraszam... ty jesteś...
- Dziewczyną. Tak. Do tej pory byłam jedyną. Jestem Clarie
- Teresa
- Cóż. Witaj w strefie - uśmiechnęłam się i ją minęłam.
Moja intuicja podpowiada mi, że jest z nią coś nie tak.
Wcale nie jestem zazdrosna, po prostu mam takie przeczucie.
Zarówno w sercu jak i w głowie.
- Mamy to! Mamy! - usłyszałam radosny głos Minho.
Chłopcy podbiegli do mnie.
- Co macie? - zapytałam i zmarszczyłam brwi.
- Znaleźliśmy wyjście!
Przepraszam, że krótki i przepraszam, że jest do bani.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro