Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

× 5 ×

Następnego dnia do labiryntu pobiegli Alby i Minho. Od wejścia trzymałam się daleko jednak obserwowałam je z bezpiecznej odległości. Czekałam aż oni wrócą.
Minęło kilka godzin, potem jeszcze kilka aż w końcu za niecałą godzinę miała się zamknąć brama.
Podeszłam do niej i patrzyłam w dal.
Jednak nie usłyszałam ani zobaczyłam żywej duszy.
Czas mijał. Jeśli nie wrócą w ciągu pół godziny utkną tam u zginą.
Nie mogę stracić kolejnych przyjaciół.
Zrobiłam dwa kroki w stronę labiryntu.

- Gdzie Ty idziesz? - usłyszałam głos Chucka.
- Do labiryntu. Czas im się kończy i jeśli nie wrócą w ciągu pół godziny do zginą
- A jeśli Ty tam wejdziesz i nie zdążysz to też umrzesz. Nie możesz
- Chuck. Nie jestem gotowa na to, żeby stracić kolejnych przyjaciół

Po tych słowach wbiegłam do środka.
Biegłam tak szybko jak mogłam. Co chwila zerkałam na przestarzały zegarek na ręce.
Co raz mniej czasu...
Gwałtownie się zatrzymałam kiedy usłyszałam dziwne odgłosy.
Zbliżyłam się do ściany i zaczęłam iść w tamtym kierunku. Mam nadzieję, że to nie to co myślę. Kiedy wysunęłam głowę zza ściany zobaczyłam Minho ciągnącego za sobą Alby'ego.

- Co się stało?! - krzyknęłam i podbiegłam do nich.
- Dźabnęło go. Musimy stąd szybko iść. On może wrócić.
- Musimy też, dlatego że brama się zamyka za 15 minut, a tyle to tu biegłam
- Jasna cholera. Pomóż mi

Chwyciliśmy czarnoskórego pod ręce i zaczęliśmy iść tak szybko jak się da.
Alby zdecydowanie musi przejść na dietę.
Jest ciężki jak nie wiem!
Co jakiś czas zerkałam na zegarek.
Dziesięć minut. 
Pięć minut.
Widziałam już z daleka bramę.
Kiedy miałam się już zacząć cieszyć, że mam się uda - wrota zaczęły się zamykać.

- Szybko!

Słyszałam krzyki chłopaków ze strefy.
Biegłam już ze łzami w oczach.
Nie zdążymy. Nie ma opcji.
Drzwi się zamkną, my tu utkniemy i zostaniemy zjedzeni przez buldożerców.
Niespodziewanie zobaczyłam postać biegnącą w naszym kierunku.
W ostatniej chwili chłopak wskoczył do labiryntu a wejście do strefy zostało zamknięte.

- Purwa mać! - krzyknął wkurzony Minho.
- Thomas czyś Ty zdurniał?! - opuściłam Alby'ego powoli na ziemię.
- Chciałem wam pomóc
- Pakując się do labiryntu?! Chcesz zginąć czy co?!
- Musimy uciekać stąd - powiedziałam na tyle spokojnie ile mogłam.
- Czemu?
- Nie pytaj tylko chodź!
- A Alby? Nie możemy go tak zostawić
- Jeśli chcemy przeżyć to musimy
- Nie możemy! Ukryjmy go gdzieś
- Niby gdzie?!

Spojrzałam na azjatę.
On ma rację. Nie możemy.
Alby to nasz opiekun i przyjaciel.
Nie można go zostawić nieprzytomnego na oczywistą śmierć z rąk buldożerców.

- Jeśli przez was zginę to was zabije - warknął Minho.

Chwyciliśmy go i podeszliśmy do ściany, która cała była w bluszczu i pnączach.
Przywiązaliśmy Alby'ego do tego jak najmocniej się dało i zaczęliśmy wciągać do góry. W tym czasie zdążyło się już całkowicie ściemnić.
Kiedy już kończyliśmy robotę usłyszeliśmy przerażający odgłos, który znam za dobrze.

- Thomas już!
- Jeszcze trochę!
- Thomas!
- Jeszcze chwila!
- Przepraszam

Minho puścił linę i zaczął biec w przeciwnym kierunku z którego dobiegał przerażający odgłos.

- Thomas już - warknęłam zdecydowanie.

Przywiązaliśmy go i usłyszeliśmy odgłos mechanicznych kroków. Wepchnęłam chłopaka w rośliny i sama w nie weszłam i się skuliłam.  Pokazałam mu że ma być cicho. Wstrzymałam oddech.
Przez haszcze udało mi się ujrzeć najgorszy widok w moim życiu. Wyglądał jak robot, ale miał też trochę mięsa. Kształtem przypominał pająka. Z jego środka wydobywały się mechaniczne odgłosy i syczenie. To coś musi być pół maszyną - pół pająkiem. Po dwóch minutach kroki stały się ledwo słyszalne..
Odetchnęłam z ulgą. Nie wyczuł nas.
Brunet niespodziewanie wyszedł z naszej kryjówki. Wyłoniłam za nim głowę.

- Thomas, co Ty do cholery robisz?
- Musimy znaleźć Minho
- Nie wiemy dokąd pobiegł, labirynt jest duży i jest ciemno. Najbezpieczniej będzie tu zostać
- Buldożerca może wrócić tu
- Tak. I Ty możesz na niego natrafić też jak pójdziesz biegać sobie nocą po labiryncie!
- Pójdę szukać Minho. Zostań tu
- Co?! - krzyknęłam szeptem.

Chłopak zaczął biec.
On jest głupi! Skończony idiota!
Skręcił i straciłam go z zasięgu wzroku.
Cofnęłam się się bluszcz jak najbardziej mogłam i byłam jak najciszej to możliwe.
Po kilku godzinach stresu i siedzenia w jednej pozycji zaczęło wschodzić słońce.
Zerknęłam na zegarek.
Za pół godziny otwierają się wrota.
Już niedużo mnie dzieli.
Udało mi się przeżyć.
Mam nadzieję, że Minho i Thomasowi też.
Minho miał jeszcze szansę bo znał labirynt.
Jednak Thomas... On nie.
Po kilku minutach usłyszałam kroki.

- Odplącz go. Trzymam linę

Wytargałam się z mojej kryjówki.
Azjata już chciał zacząć mnie atakować, ale w ostatniej chwili zobaczył, że to ja.
Spojrzałam na chłopaka stojącego za nim.
Nie wierzę. Ten idiota przeżył.
Kiedy ściagnęliśmy go na dół zaczęliśmy iść w kierunku strefy. Po kilku minutach w końcu tam doszliśmy.  Zobaczyłam chłopaków w strefie zaczynających krzyczeć z radości na nasz widok i karcące spojrzenie Newta. Oberwie nam się.
Świat niespodziewanie zaczął wirować a potem stało się ciemno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro