× 42 ×
Clarie siedziała przez dłuższą chwilę utrzymując kontakt wzrokowy z dziewczyną. Zamrugała oczami energicznie i spojrzała na swoje ręce, które zacisnęła na materiale spodni dresowych, które miała założone.
Ponownie podniosła na nią wzrok.
- Czyli dalej masz zamiar kontynuować na nas testy - bardziej stwierdziła niż zapytała.
Nauczyła się przez te lata, że nikt tak naprawdę kto jest powiązany z DRESZCZem - nie jest dobry. Mogą i mieć słuszny powód jakim jest pożoga - jednak to co robią i robili żeby osiągnąć władzę, znaleźć lek, to wszystko od samego początku nigdy nie szło tak jak iść powinno. Nigdy nie było to dobre w jaki sposób postępowali.
- Owszem. Takie jest nasz zadanie, zadanie DRESZCZu
- Mam nadzieję, że nie wliczasz w to mnie
- Jak najbardziej wliczam
- Nie mam zamiaru przykładać do tego chociażby palca. DRESZCZ zniszczył mi życie
- Uwierz mi, nie tylko Tobie. Mi również. Nastała jednak nowa era dla tej organizacji. Nie tylko dla niej. Dla nas wszystkich
- Gadasz tak jak oni - powiedziała i nalała sobie ponownie szklankę napoju.
Starała się być spokojna, jednak wewnątrz czuła jak ją poniekąd nosi. Nie znała tej kobiety jednak zaczęła przeczuwać, że ona może być nawet jeszcze gorsza niż Ava. Nie wiedziała czego ona może oczekiwać czy spodziewać po niej, miała złe przeczucia co do niej, przeczucia, które nie dawały jej spokoju od samego początku, kiedy kobieta weszła do pomieszczenia.
- Z resztą, jestem pewna, że zmienisz zdanie po tym czego się dowiesz po dłuższej rozmowie ze mną - odparła z tajemniczym uśmiechem na twarzy, który upewnił Clarie w kwestii, że nie można ufać tej kobiecie.
- A to niby czemu?
- Z chęcią to wyjaśnię. Zacznijmy jednak od początku. W końcu, chyba chciałabyś wiedzieć jak tu się znalazłaś? Czy się nie mylę?
Brunetka na jej pytania rozejrzała się po pokoju, w którym się znajdowały.
Tu ją Evelyn miała. Dziewczyna chciała wiedzieć, gdzie jest, ale przede wszystkim co tu robi i jakim cudem jeszcze żyje. Chciała i potrzebowała odpowiedzi. Domyślała się, że są w jakimś budynku DRESZCZu, jednak potrzebowała więcej informacji. Chciała już zacząć planować jak stąd ucieknie. Nie mogła przecież tu zostać a co najważniejsze im pomagać. Nie po tym wszystkim. Zaśmiała się w myślach na myśl, że po raz kolejny w życiu, które pamięta - musi uciekać. Powoli to się stawało nudne dla niej.
Pomyślała o przyjaciołach. Postanowiła, że ich też musi znaleźć, gdziekolwiek są i będą. Może zdążyli uciec już od tej całej resztki świata prowadzonego przez DRESZCZ. Miała przede wszystkim nadzieję, że byli bezpieczni.
- Po twoim zachowaniu i ciszy, wnioskuję że mam rację... No więc pamiętasz co się stało w górach po tym ja Teresa was zdradziła i przyleciał po was DRESZCZ?
- Ta, odbili prawie połowę, dużo rannych i martwych a później sobie odlecieliście a my zaczęliśmy szukać nowego bezpiecznego miejsca. Co to ma do tego? - zapytała i splątała palce i położyła dłonie na kolanach.
- Ma bardzo wiele do tego. Tamtego dnia wcale nie złapali tylko połowy z Was, którzy tam się znajdowali. Wyłapali Was wszystkich i przewieźli tutaj. Ostatnie miesiące, które pamiętasz po tamtym wydarzeniu były zaprogramowanym przez nas snem, w którym byłaś, a właściwie byliście. Wy wszyscy. Połączyliśmy wasze mózgi, was wszystkich i doprowadziliśmy do efektu, że wszyscy mogliście znajdować się w jednym grupowym śnie. Umierając w nim, budziliście się tutaj - Clarie na te słowa wręcz poderwała się i przerwała dziewczynie.
- Newt, czy on...?
Słowo nie przechodziło jej przez gardło. I tak samo wspomnienie - wręcz zatrzymało jej się przed oczami, i nie chciało ruszyć dalej. Jakby miało jej przypominać o tym jak bardzo zawiodła.
Miała nadzieję, że kobieta odpowie, że tak. Że on żyje. Że wszystko było z nim w porządku. Że będzie mogła go jeszcze raz zobaczyć.
Po pytaniu Clarie - na twarz kobiety wpłynął lekki uśmiech, który nie do końca jej się podobał. Czuła, że pod nim kryje się coś nie dobrego, czy też słowa, których nie chciałaby usłyszeć.
- Spokojnie, on żyje. Jednakże...
Jednakże - powtórzyła w myślach. Nie lubiła tego słowa. Tak samo jak ale. Te słowa w połączeniu z tą kobietą, i jej uśmiechem - dawały połączenie, które dziewczynę niepokoiło. Nawet bardzo. Nie wiedziała czego może spodziewać się po nieznajomej.
- Jest chory. Na razie próbujemy utrzymać go przy życiu za pomocą lekarstw testowych, które tylko spowalniają działania wirusa, jednak to tylko kwestia czasu jeśli nie znajdziemy lekarstwa a on stanie się poparzeńcem takim jak inni
- Mówiłaś, że to co się stało po tamtym zajściu na pustyni się nie stało - powiedziała ze złością dziewczyna w głosie i wstała z łóżka.
- Bo się nie stało. Jednak Newt był chory przez ten cały czas. Od samego początku nie był odporny, a kiedy wydostaliście się z labiryntu i zetknęliście się z innymi ludźmi, w tym z zarażonymi. On również został zarażony, a teraz wirus go niszczy i wyżera od środka. Masz jednak okazję go uratować. My mamy okazję go uratować - kobieta była cały czas mówiła pewnym siebie głosem, jakby nie dopuszczała odpowiedzi innej niż : tak, zgadzam się.
Clarie zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że poczuła jak wbija paznokcie w skórę. Miała ochotę udusić tą kobietę na podłodze. W myślach ta wizja nawet się właśnie działa. Musiała jednak się hamować. Jeśli faktycznie ona mówiła prawdę, to brunetka miała okazję znowu spotkać Newta i przyjaciół, a co najważniejsze ich ocalić. Musiała tylko to dobrze rozegrać.
- Zaprowadź mnie do niego, tylko wtedy będę w stanie ci uwierzyć w twoje słowa - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i obserwowała ją z wyczekiwaniem.
- Rozumiem, że w takim razie nie chcesz niczego pierw zjeść - odpowiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Na pewno nie w tym momencie. Pierw chcę zobaczyć Newta
W sumie to dziewczyna była głodna i czuła w środku jak jej żołądek zasysa się do środka jednak, gorsze do zniesienia było uczucie kołatającego serca, które chciało mieć tylko pewność, że chłopak którego kochała - nadal żył i był bezpieczny.
- No cóż, w takim bądź razie nie mam chyba innego wyboru - odparła i zbliżyła swoją kartę do czytnika, po czym drzwi się otworzyły a do środka weszło dwoje ochroniarzy z kajdankami - Ty nie ufasz mi, a ja Tobie. Wiem na co cię stać
Dziewczyna przewróciła oczami jednak dała się zamknąć w kajdanki. Przyjrzała im się na szybko.
- Spróbujesz je zerwać, one kopną cię prądem. Z każdym kolejnym razem co raz mocniej - zapewniła nowa dyrektorka DRESZCZu i ruszyła korytarzem.
- Jakże by inaczej - mruknęła Clarie.
Również zaczęła iść za kobietą a za nią szło dwoje mężczyzn. Nie pamiętała, żeby nosili takie mundurki. Najwidoczniej z przejęciem władzy kobieta musiała pozmieniać wygląd organizacji.
Szli przez białe korytarze, mijając ludzi w kitlach czy co jakiś czas w takich samych strojach jak ta dwójka za nią. W końcu zjechali windą na jedno z najniższych pięter. Przeszli ponownie parę kroków aż zatrzymali się przed białymi rozsuwanymi drzwiami. Zauważyła, że mają ich dość dużo w budynku. A przynajmniej przez te odcinki, które zdążyła zobaczyć.
- Poczekajcie tutaj i nie wpuszczajcie nikogo - powiedziała zdecydowanym głosem po czym weszła do środka.
Brunetka spojrzała na nich, po czym na otwarte drzwi do pomieszczenia. Wzięła głęboki i spokojny wdech po czym weszła do środka. Na środku pomieszczenia było krzesło, w miejscu rąk i nóg znajdowały się pasy, które pewnie miały za zadanie utrzymać kogoś. Koło niego znajdowały się metalowe meble na kółkach, a na nich leżały różne narzędzia lekarskie. Jednak tym, czym najbardziej zwróciło uwagę dziewczyny była szklana ściana. Za nią było widoczne rozwalone rzeczy na podłodze. A w kącie była widoczna skulona postać. Clarie poczuła jak jej serce przyspiesza. W ciągu chwili znalazła się przy niej.
- Zabraliśmy wszystkie możliwe przedmioty, którymi mógłby sobie zrobić krzywdę. Bo już próbował na różne metody - przerwała ciszę Evelyn, która bacznie jej się przyglądała.
Brunetka uklęknęła i oparła jedną dłoń o ścianę. Czuła jak w jej oczach zbierają się łzy. Nie chciała tego dla niego. Nie chciała, żeby to tak wyglądało. Czuła jakby wpadli z deszczu pod rynnę. Czuła, że znowu zawiodła.
Niespodziewanie chłopak zerwał się z ziemi i rzucił się na ścianę, przy której ona była. Krzyknął i zaczął walić rękami o szkło.
Dziewczyna przestraszona o mało nie przewróciła się do tyłu. W ostatniej chwili zdążyły zaprzeć się dłońmi o podłogę.
- Newt - szepnęła z bólem i poczuła jak lecą po jej policzkach łzy - Przepraszam...
Blondyn kiedy ją spostrzegł nieco się uspokoił i ją obserwował przez dłuższą chwilę z lekko otwartymi ustami. Brunetka ponownie przyłożyła dłoń do ściany i bezgłośnie szepnęła "Kocham cię".
Newt po dwóch sekundach zaczął znowu się rzucać i uderzać w szklaną szybę i krzyczał :
- Zabij mnie. Zabij mnie jeśli kiedykolwiek byłaś moją przyjaciółką
Clarie poczuła jak jej serce ponownie się łamie na jego słowa. Pomimo, że nie chciała płakać przy nieznajomej - nie była w stanie powstrzymać łez.
no więc tak....
suprise?
wróciłam z praktyk na początku grudnia, a moi nauczyciele przypomnieli sobie, że w ciągu dwóch tygodni mamy wystawienie ocen i dowalili strasznie dużo prac, bo nie powystawiali ich oczywiście w trakcie semestru, bo po co przecież
no ale, nadeszłam z kolejnym rozdziałem, i postaram się żeby wstawić w tym tygodniu jeszcze jakiś
bardzo ucieszyłam się, kiedy zauważyłam tak dużą aktywność pod ostatnim rozdziałem, i nadal oczywiście się cieszę uwu
teraz odpowiedzi na pytania, które niektórzy z was zadali
1. Czy rozwiniesz teraz bardziej ich relację?
No więc przekonacie się w swoim czasie podczas czytania
2. Czy Newt żyje w tej 4 części?
Właśnie poznaliście na to odpowiedź uwu
3. Do Newta : Kiedy wyznasz Clarie miłość?
Clarie : No właśnie Newt, kiedy wyznasz mi miłość?
Newt : Ehm, no tak. W swoim czasie
4. Do Clarie : Jak się czujesz z tym, że Newt to Inaczej Thomas?
Clarie : Oczywiście na początku byłam nieco zaskoczona tym, jednak cieszę się, że okazało się, że to on. Kocham go
5. Do Clarie : Masz jakieś uczulenie?
Clarie : Z tego co mi wiadomo to raczej nie
6. Do Clarie : Kto jest twoim ulubionym sztamakiem oprócz Newta?
Clarie : Trudne pytanie szczerze mówiąc. Lubię wszystkich bo są dla mnie jak swojego rodzaju rodzina w końcu. Minho, Patelniak, Thomas...
7. Do Clarie : Co myślisz o brwiach Gally'ego?
Clarie : Dziwię się, że jeszcze nie odleciały.
Gally : Ty zdajesz sobie sprawę, że ja tu jestem?
Clarie : Teraz już tak
Gally : Iii?
Clarie : I nadal myślę tak samo
8. Do Gally'ego : Zrobisz coś z brwiami?
Gally : Co wy macie do moich brwi?!
9. Do Jorge : Kim jest dla ciebie Brenda?
Jorge : Jest dla mnie jak córka, której nigdy nie miałem
10. Do Brendy : Kim jest dla Ciebie Jorge?
Brenda : Jest moim najlepszym przyjaciel, ale i tak... Czuję, że jest dla mnie jak ojciec
11. Czy dwa ostatnie rozdziały są wymysłem tej śpiączki?
Nie, nie są. Oni wszyscy byli we wspólnej śpiączce i to co się w niej działo, było po tym kiedy Teresa ich wydała.
wow, no więc to jest oficjalnie najdłuższy rozdział w tej książce
jak macie jakieś pytanka to możecie je śmiało pozadawać
a jak wam minęły te dwa tygodnie? macie jakieś plany na święta?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro