× 41 ×
Dziewczyna otworzyła oczy a biel ją wręcz uderzyła, więc z powrotem je zamknęła. Czuła jak ciężko jest jej oddychać, czuła coś nałożonego na twarzy co chyba było jakąś maską. Próbowała podnieść rękę, żeby to zdjąć jednak jej wszystkie mięśnie były ospałe i nie chciały się ani trochę ruszyć czy jej posłuchać. Rozglądała się zaspanymi oczami wokół próbując dostrzec jak najwięcej szczegółów jednak wszystko wydawało się nadal nieostre. Jej oddech przyspieszył.
Nie wiedziała co się dzieje.
Niebo? Nie. To na pewno nie to.
Udało jej się przychylić lekko głowę. Wszystko było prawdziwie, nieskazitelnie białe. Meble, ściany, sufit, podłoga a nawet ubrania na niej. Nie lubiła tego koloru. Kojarzył jej się z DRESZCZem. Otworzyła szerzej oczy.
To przecież nie było możliwe.
Ona nie mogła przeżyć tamtego upadku. Nie mogła...
Co się tutaj do cholery dzieje.
DRESZCZ wtedy też upadł. Nie możliwe było, żeby ona czy ta organizacja przetrwała tamtą noc.
Chciała zacząć krzyczeć, żeby ktoś tu przyszedł i jej wszystko wyjaśnił jakim cholernym cudem ona tu się znalazła i jak ona jeszcze żyje, jednak w gardle czuła suchość i nie była w stanie odezwać się wręcz słowem.
Zaczęła analizować wszystkie możliwe opcje. Zaczęła brać nawet pod uwagę już nawet niebo, w którego istnienie wątpiła od kiedy znalazła się w labiryncie. W końcu gdyby istniał Bóg, to nie pozwoliłby, żeby tak naprawdę dzieci przechodziły przez takie piekło. Chyba, że to było jakąś karą za to wszystko. Tylko czemu płaciły za to niczemu winne dzieciaki?
Kolejną opcją na jaką obstawiała, było to, że umarła a teraz jest w jakiejś poczekalni i czeka na kolejne życie? Czy wolne ciało? Pamiętała, że było na to jakieś konkretne słowo.
Rebracja? Arnacja?
Nie, nie, nie.
Irnacja? Też nie. Na pewno nie. Zbyt głupio to brzmi. Ah tak!
Reinkarnacja.
To chyba tak było?
Brawo Clarie. Gadasz sama ze sobą, głowie. Nowy poziom samotności czy?
Westchnęła i spróbowała ponownie poruszyć ręką, jednak udało jej się tylko palcami. Uznała to za całkiem niezły początek.
Chciała się móc w pełni poruszyć i sprawdzić co było dalej za drzwiami. Ale przede wszystkim chciała wiedzieć jak się tu znalazła skoro w każdym możliwym pojęciu słowa "umrzeć", umarła. Zagryzła wargę.
Chciało jej się pić, strasznie jej się chciało pić.
Miała nadzieję, że ktoś zaraz na prawdę tu przyjdzie, wyjaśni jej to i da wielką butlę wody.
A może to był sen?
I byłam w śpiączce?
To by wszystko wyjaśniło.
A przy najmniej większość.
Ale wtedy by się okazało, że to wszystko się nie stało.
Ta myśl ją nawet nieco zasmuciła. Może i żyła w postapokaliptycznym świecie, gdzie są zombie, a wirus jest praktycznie nie do zatrzymania. Wizja jednak życia bez przyjaciół, tych wszystkich rzeczy które ledwo wspólnie przeżyli, a co najważniejsze bez Newta - ani trochę się jej nie podobała.
Newt.
Zaczęła zastanawiać się, czy może skoro ona przeżyła, to czy on może również jest żywy.
Ponownie spróbowała poruszyć ręką. Tym razem udało jej się tylko do nadgarstka. Zaczęła przeklinać w myślach wszystko co możliwe, a przede wszystkim DRESZCZ.
Niespodziewanie drzwi do pomieszczenia rozsunęły się. Do środka weszła młoda kobieta, niewiele starsza od niej, a tuż za nią troje lekarzy. Zakładała, że to byli oni po tym, że mięli założone białe kitle.
Od razu podeszli do niej i zaczęli spisywać coś z jakiegoś komputera za nią. Blondynka natomiast stała w bezpiecznej odległości za nimi i bacznie obserwowała wszystko co się dzieje. Żadne z nich nie odezwało się nawet słowem, co Clarie uznała za dosyć dziwne. No i nie kulturalne oczywiście. Jeden z mężczyzn przetrzymał dziewczynie dłoń i wstrzyknął jej jakąś substancję pod skórę. Chciała jakoś zareagować, jednak nie miała nawet jak.
Zacisnęła wkurzona pięści. Nie lubiła jak ktoś ją kłuje igłami, zwłaszcza bez jej zgody. Spojrzała na niego zabójczym wzrokiem mając nadzieję, że mężczyzna go zauważy.
Tak jednak się nie stało. Po tym jak oni spisali wszystko co potrzebowali - wyszli z pomieszczenia zostawiając obie kobiety same.
Dziewczyna przyglądała się jej. Kobieta była dość niska, nieco niższa od niej, miała szare oczy, mały, nieco haczykowaty nos na którym było parę piegów, oraz dosyć bladą cerę.
Drzwi do pomieszczenia ponownie się rozsunęły a przez nie wjechała nieco już starsza kobieta z wózkiem, na którym znajdowało się jedzenie, oraz co najbardziej brunetce rzuciło się w oczy - napój koloru pomarańczowego.
Chciała się tego bardzo napić. Chciała się czegokolwiek napić.
- Śmiało Clarie. To dla Ciebie - powiedziała kobieta i podsunęła jej wózek koło łóżka. Miała całkiem miły dla ucha głos. - To co ci wstrzyknął tamten lekarz powinno już pobudzić twoje mięśnie wystarczająco, żebyś mogła wstać i się napić i coś zjeść. Widzę, że zdajesz sobie sprawę z tego, więc albo czujesz mrowienie w okolicy kręgosłupa i przy najmniejszym ruchu czujesz jeszcze większe, albo udajesz, że nie zadziałało żebym się zbliżyła, a ty mogła mnie zaatakować. Tą drugą opcję całkowicie odradzam. Za ścianą znajdują się ochroniarze. Jeśli usłyszą najmniejszy hałas czy niepokojący dźwięk - wejdą tu. Czy to zrozumiałe?
Clarie uznała, że jej miły głos nie pasuje do niej jako osoby. Już poczuła, że kobieta jest sprytna, przebiegła i lubi stawiać na swoim.
Dziewczyna usiadła, zdjęła maskę tlenową z twarzy i przyjrzała się dokładniej jedzeniu, po czym spojrzała na nią. Wskazała palcem na siebie a po chwili na nią.
- Nie znasz mnie, więc nie masz powodów by mi ufać. Jednak jesteś głodna i spragniona. Nie masz zbyt dużego wyboru - odpowiedziała rozumiejąc jej znak.
Spuściła wzrok na jedzenie i na dzbanek z sokiem. Zawahała się, jednak nalała go trochę do szklanki i wypiła w dwie sekundy. Poczuła ulgę i słodki posmak pomarańczy w ustach.
Nalała kolejne dwa razy i równie szybko je wypiła. Zdecydowała, że spróbuje coś do niej powiedzieć.
- Kim... kim ty jesteś? - zapytała przyglądając się jej twarzy.
Nie znała jej.
Nie pamiętała jej.
Nie wiedział kim ona może być. A co najważniejsze, nie wiedziała czy może jej wierzyć czy nie.
- Jesteś pewna, że przed odpowiedzią nie wolałabyś czegoś jeszcze zjeść?
- Chcę odpowiedzi - powiedziała bez zastanowienia nie spuszczając wzroku z blondynki.
- W porządku. W takim razie mam na imię Evelyn Anders i jestem nową dyrektorką DRESZCZu.
Dziewczyna na te słowa szerzej otworzyła oczy. Tego z całą pewnością się nie spodziewała.
Skoro ona żyła to czy Ava też nie powinna żyć? Zmarszczyła brwi.
- Co z Paige?
- Zabiłam ją. Tak jak radę - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic - Stwarzali problemy i spowalniali zdecydowanie proces znalezienia lekarstwa
nie, nie misie
to jeszcze nie koniec tej historii
no więc na wstępie powiem, że chcę wam bardzo podziękować za ostatnio zwiększoną aktywność, a zwłaszcza za komentarze. nawet nie wiecie jak miło mi się robi czytając je 💜💜💜
ale przechodząc do sedna.
czwartą część więźnia planowałam od samego początku tej książki. oczywiście z racji, że piszę ją już dwa lata to przez ten czas w mojej głowie przewinęło się wiele myśli i pomysłów odnośnie rozdziałów a przede wszystkim zakończenia.
ostatnie dwa rozdziały, które przeczytaliście były jednym z alternatywnych zakończeń tej książki. to, które będzie teraz będzie tym prawidłowym zakończeniem książki. stwierdziłam, że wrzucę wam alternatywne zakończenie dla takiej odskoczni i wiem jak niektórym z was (m. in. też mnie xD) zależało na jakimś wątku clarie i newta, więc stwierdziłam, że je opublikuje.
na samym początku miałam zupełnie inną wizję zakończenia tej książki, jeśli chcielibyście zobaczyć również to zakończenie - dajcie znać w komentarzach a zobaczymy, być może po tym zakończeniu, napiszę jeszcze jedno zakończenie, ciekawa jestem jak tamto wam by przypadło do gustu
jeszcze raz chcę wam podziękować za komentarze, gwiazdki, nawet wyświetlenia. bardzo mnie to motywuje, a przede wszystkim potrafi sprawić, że mój dzień stanie się naprawdę lepszy i od razu uśmiech wpływa na moją twarz (co jest rzadkością, bo zazwyczaj mam poważny wyraz twarzy)
dziękuję nawet jeśli przeczytałeś tą notkę pod tym rozdziałem
na stan obecny - 24.11.20 - mamy 13.7k wyświetleń i 810 głosów
zobaczymy ile będzie w nowym roku, na który nie mogę się doczekać, bo ten jakoś nie należał do najlepszych.
a wy? jakie macie odczucia co do tego roku i następnego?
jeśli macie jakieś pytanka do mnie czy też do bohaterów to śmiało zadawajcie, z chęcią na nie poodpowiadam x
miłego dnia/wieczora
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro