× 40 ×
Cztery miesiące dziewczynie spłynęły całkiem szybko. Przez jej nieobecność pojawiło się dużo rzeczy do załatwienia, jednak ostatecznie udało się jej wszystko załatwić. Wywiązała się także z umowy, której jednym z warunków było opublikowanie na jej kanale, recenzji zachęcającej ludzi do gry w MAZE RUNNER.
Camille była całkiem znaną, od ponad dwóch lat YouTuberką. Jej konto było jednym wielkim misz maszem wszystkiego. Jednak to dzięki czemu wybiła się były gry. Z czasem na jej koncie pojawiały się recenzje, nie tylko z gier, wszelakiego rodzaju vlogi a z czasem nawet przełamała się i zaczęła wstawiać covery piosenek. Nie lubiła się ograniczać w żadnej rzeczy. Wolała być wolną osobą, z wieloma zainteresowaniami, tak żeby jak najmniej się nudzić.
A teraz w końcu po ponad pół roku mogła odwiedzić dziadków w Londynie. To oni ją wychowywali po śmierci jej ojca. Umarł na białaczkę, gdy ta miała cztery latka. Matka zostawiła ich zaraz po jej urodzeniu. Jak mówiła babcia - była za głupia i nie dojrzała na bycie matką. Miała dziewiętnaście lat kiedy Camille przyszła na świat. Pomimo czasu dziewczyna pamięta zapewnienia ojca, że ta ich kochała.
- Tato... Mama odeszła od nas przeze mnie?
- Nie skarbie coś ty. Kochała ciebie
- To czemu odeszła?
- To skomplikowane, ale obiecuję, że kiedyś ci wytłumaczę
Ostatecznie wytłumaczył jej to dziadek kiedy miała dwanaście lat.
Była wdzięczna mu za jego wsparcie
i za to jak delikatnie starał się jej to wytłumaczyć.
Jej myśli rozproszyły się wraz z przyjazdem metra, do którego wsiadła. Nie zauważyła żadnych wolnych miejsc, więc po prostu chwyciła się rury. Wyjęła z kieszeni telefon a w plecaku zaczęła szukać za słuchawkami. Kiedy pociąg niespodziewanie zahamował, telefon wypadł z jej dłoni i zderzył się z ziemią a ona niemal na kogoś wpadła.
Westchnęła i w duszy modliła się żeby nie był stłuczony. Schyliła się by podnieść telefon. W tym samym czasie jakiś chłopak pomyślał o tym samym. Podał go w jej stronę.
- Dziękuję - powiedziała po czym podniosła na niego wzrok - Newt? - szepnęła nie dowierzając.
- Tak - uśmiechnął się lekko - Nie pierwsza zadajesz to pytanie w ostatnim czasie. Mam na imię Thomas i robię za wizerunek Newta w grze
- Oh no tak. Przepraszam - niezręcznie odwróciła wzrok.
Momentalnie jej się zrobiło głupio. Nawet nie wiedziała jakimi jeszcze słowami mogła go przeprosić.
- Za dużo grałam w nią ostatnio i po prostu...
- Udało ci się ją zdobyć na przedsprzedaży? - zapytał domyślając się.
- Coś w ten deseń. Byłam testerem - przyznała i schowała telefon do kieszeni.
- Oh. I jak ci szło?
- Całkiem nieźle. Dotarłam do Ostatniego Miasta - zauważyła, że pociąg powoli zatrzymuje się na stacji.
- A jaką postacią grałaś?
- Clarie. Przepraszam, ale to moja stacja. Miło było cię poznać - powiedziała szybko, uśmiechnęła się i wyskoczy z metra zanim ludzie zaczęli wpychać się do środka.
Jak mogła od razu nie poznać Thomasa Sangstera. Przecież to na nim został oparty wygląd Newta. Tak samo jak z innymi postaciami. Było jej strasznie głupio. Mentalnie uderzyła się w czoło, zdając sobie sprawę jak długo będzie ją to prześladować.
Wyszła z metra i ruszyła spacerem ulicą aż w końcu doszła do domu dziadków.
- I jak złotko, udało ci się znaleźć prezent dla twojej przyjaciółki? - zapytała jej babcia zauważając Camille wchodzącą do kuchni.
- Niekoniecznie to co bym chciała, jednak uważam, że to też się jej spodoba - przyznała i zalała kubek z herbatą, która specjalnie na nią czekała.
- Na pewno jej się spodoba - odparł dziadek dla otuchy.
- Cóż, mam taką nadzieję - uśmiechnęła się w ich stronę.
- W ogóle Cami martwimy się o ciebie. Znowu dzisiaj krzyczałaś w nocy. Co się dzieje?
- Nic takiego. Po prostu koszmary mnie ostatnio nachodzą
- Jesteś pewna, że nic? Nie miałaś takich koszmarów od śmierci ojca
- Wszystko w porządku, naprawdę. Nie potrzebnie się martwicie. Zwykłe koszmary - zapewniła i rozsiadła się wygodniej w fotelu.
Tak naprawdę tym co się jej śniło była śmierć Newta na zmianę z tym, że została sama w labiryncie i ścigali ją buldożercy. Rozważała opcję zapisania się do psychologa, który być może przepisze jej jakieś tabletki uspokajające czy też nasenne.
Koszmary męczyły ją od ukończenia gry i nie chciały jej opuścić.
***
Przytuliła po raz ostatni dziadka i jeszcze raz w ciągu dnia babcię. W końcu nadszedł dzień wylotu. Nie lubiła pożegnań z nimi.
- Obiecaj, że przylecisz do nas na święta. I napiszesz tylko jak dolecisz na miejsce - powiedziała starsza kobieta poprawiając kolejny raz płaszcz dziewczyny.
- Myślałam, że to jest oczywiste - zaśmiała się i obdarowała ich uśmiechem.
- Pisz jak najczęściej
- Będę pisać tak często, że wasza skrzynka tego nie utrzyma a listonosz w końcu się poirytuje, że tak często do was będzie musiał przychodzić
- Eloise pozwól w końcu jej wejść na to lotnisko. Ma odlot za godzinę a musi jeszcze przejść przez odprawę - odezwał się mężczyzna w stronę żony.
- No w porządku, w porządku - przewróciła oczami i posłała wnuczce uśmiech - leć już w takim razie bo jak jeszcze raz cię przytulę to nie wypuszczę
- Do zobaczenia w takim razie
- Miłego lotu Cami
Dziewczyna weszła w końcu do środka dużego budynku po czym rozejrzała się wokół. Kiedy zamierzała ruszyć dalej w stronę odpraw jej telefon niespodziewanie zadzwonił. Zmarszczyła brwi kiedy zauważyła nieznajomy numer telefonu.
- Tak słucham? - zapytała nieco zdziwiona.
- Um, Hej Camille. Tutaj Thomas
- Thomas? - zapytała jeszcze bardziej zdziwiona.
- Ten z metra, którego nazwałaś Newtem
- Skąd masz mój numer telefonu?
- Mam swoje kontakty. Pomyślałem czy nie chciałabyś może umówić się na herbatę czy kawę?
- Oh. Chcieć bym chciała, jednak obecnie jestem na lotnisku. Wracam do domu - odparła zakłopotana zastanawiając się o jakie kontakty mu chodziło.
- Czyli nie za szybko zawitasz z powrotem w Londynie - domyślił się.
- Niestety dopiero na święta
- Na którym lotnisku jesteś?
- Londyn Wschód? Skąd takie pytanie? - ruszyła z walizką w stronę barierki.
- Za ile masz samolot?
- Czemu zadajesz takie pytania?
- Po prostu odpowiedz
- Za pięćdziesiąt cztery minuty. Chyba nie chcesz... - nim zdążyła dokończyć chłopak przerwał jej.
- Będę w ciągu dwudziestu. Max dwudziestu pięciu. Proszę poczekaj na mnie tam
- Ale - chłopak ponownie jej przerwał tym razem rozłączając się.
Camille totalnie zdezorientowana przyglądała się telefonowi nie wiedząc nawet o co chodzi. Skąd chłopak wziął jej numer i czemu tu tak szybko przyjedzie. Czemu mu tak bardzo zależy na spotkaniu z nią.
Próbowała wybrać do niego numer jednak on nie odebrał na co przewróciła oczami bo domyśliła się, że zrobił to specjalnie. Spojrzała na tablicę odlotów i jeszcze raz na telefon. Zagryzła wargę po czym usiadła na ławeczce i zacisnęła dłonie na rączce od walizki.
Czekała co chwila nerwowo spoglądając na tablicę odlotów obserwując zmieniające się cyferki.
Minął czas, który chłopak zapowiedział a jej się skracał czas do odlotu. Przemyślała wszystko w głowie po czym wstała z ławki i zaczęła iść w stronę barierki.
- Camille! - krzyknął chłopak na co dziewczyna odwróciła się. Podbiegł i zatrzymał się tuż przed nią nieco zdyszany.
- Więc? Czemu tak bardzo chciałeś się ze mną spotkać?
- Ja... jestem Newt
- Chciałeś się ze mną spotkać, żeby mi wypominać to, że nazwałam cię imieniem postaci z gry? - zapytała i podniosła jedną brew do góry.
- Nie. Nie rozumiesz. Ja byłem Newtem. Nie tylko mój wizerunek stał się nim. Ja się nim stałem. To ze mną grałaś wtedy przez te kilka tygodni
Dziewczyna otworzyła usta lekko zaskoczona i zaniemówiła. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa. Nie wiedziała co powiedzieć czy jak zareagować. W końcu po dłuższej chwili zamknęła usta i przełknęła gulę w gardle. Nie pewnie wyciągnęła dłoń w stronę jego policzka i go pogładziła a on delikatnie chwycił jej dłoń.
- To wszystko co było w grze... - zaczęła ale chłopak ponownie w ciągu dzisiejszego dnia jej przerwał.
- To było fikcją. Wiem. Ale... to co... To co było między nami nie było ustawiane. Pamiętasz ostatnie minuty gry? - zapytał z nadzieją przyglądając się bacznie jej twarzy - To zabrzmi totalnie idiotycznie, ale zakochałem się w tobie. W tym jaką osobą jesteś, to wszystko co nam się wtedy stało może i było tylko iluzją, grą jednak doprowadziło do tego, że mam do ciebie uczucia, których nigdy wcześniej nie miałem. Do nikogo
- Thomas
- Tak. Powiedziałem to na głos i to brzmi totalnie idiotycznie - odsunął się od niej i przeczesał włosy ręką.
- Nie brzmi. Posłuchaj... Jesteś jedyną rzeczą o jakiej jestem w stanie myśleć od skończenia gry i nie ma dnia, w którym nie myślę o Tobie i o tym wszystkim co tam się stało
- Chcesz powiedzieć, że - tym razem dziewczyna mu przerwała.
- Też się w tobie zakochałam Thomas - przyznała z lekkim uśmiechem na twarzy.
Po tych słowach na jego twarz wkradł się również uśmiech. Podszedł bliżej do dziewczyny i ją pocałował w usta, a brunetka oddała pocałunek.
Po chwili się od siebie odsunęli uśmiechnięci. Camille spojrzała na tablicę odlotów.
- Chciałabym jeszcze porozmawiać, ale...
- Wiem. Idź już za nim samolot ci przeze mnie ucieknie
Przytuliła się do niego a na jej twarz automatycznie wpłynął jeszcze większy uśmiech. Tęskniła za tym.
Nie dowierzała w ostatnie kilka minut, które się właśnie stały. Nie czuła takiej radości od dłuższego czasu.
- Daj znać jak bezpiecznie wylądujesz w Stanach w porządku?
- Nie ma sprawy
- Kocham cię - pocałował ją w czoło i odsunął się.
- Ja ciebie też - puściła jego dłoń i przeszła w końcu przez barierkę.
Odwróciła się jeszcze raz i spojrzała na chłopaka uśmiechniętego od ucha do ucha. Na taki widok na jej twarz wpłynął ponownie uśmiech.
Może ich uczucie zrodziło się w grze i przez grę, jednak przetrwało tak wiele aż do tego momentu. Pokazało to, że prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszystko, a jeśli ktoś jest sobie faktycznie przeznaczony, to ich ścieżki i tak się spotkają żeby ostatecznie stworzyć jedną wspólną.
poczekajcie na jeszcze jeden rozdział
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro