Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

× 4 ×

Otworzyłam oczy i zobaczyłam ten sam widok co zawsze. Drzewa a nad nimi niebo. 
Wstałam leniwie z hamaka i założyłam buty. 
Wczoraj świeży sobie przypomniał swoje imię. Ma na imię Thomas.
Nie dziwię się że sobie przypomniał skoro Galli go powalił tak mocno na ziemię. 
Ale odkryliśmy nowy skuteczny sposób przypominania sobie swoich imion.
Idź do Galliego on pomoże.
Zdecydowałam wczoraj wieczorem, że pobiegnę z chłopakami. Z Benem i Minho.
Chwyciłam mój pas i przełożyłam go przez ramiona. Włosy spięłam w kucyk.
Gotowa pobiegłam do chłopaków którzy czekali już pod bramą.

- Jesteś pewna? - zapytał Minho.
- Tak, jestem gotowa
- Okej, to biegniemy

Wbiegliśmy do labiryntu.
Praktycznie przez całą drogę milczeliśmy. Nagle droga się rozwidliła.

- Rozdzielamy się? - zapytał Zart.
- Nie jestem pew... - przerwałam Minho. 
- Okej, w razie co wiemy co robić tak? - zapytałam i zaczęłam iść w kierunku jednego z rozwidleń
- Tak 
- To za dwie godziny najpóźniej spotykamy się tutaj - powiedziałam i zaczęłam biec przed siebie.

Biegłam prostą ścieżką przed siebie.  Mury były znajome i obrośnięte bluszczem.
Te same korytarze po przestawiane każdej nocy, każdego tygodnia i miesiąca.
Ciekawa jestem co jest za murami, za labiryntem. 
Nagle usłyszałam krzyk Zarta tuż nie daleko mnie.
Szybko zaczęłam biec w jego kierunku. Kiedy skręciłam wpadłam na Minho. 

- Też to słyszałeś?
- Tak... i ani trochę mi się to nie podoba...
- Szybko chodź on tam poszedł - wskazałam na drogę. 

Znowu ruszyliśmy i po paru minutach go znaleźliśmy.
 
- Ugryzło go... - wskazałam na jego ramię.
- Idź po Albiego... tylko szybko - powiedział poważnie i zaczął byle jak opatrywać mu ranę.

Nie odpowiedziałam tylko pędziłam przez labirynt do strefy. Wybiegłam przez wrota i zaczęłam szukać Alby'ego.  Wpadłam do domu narad.

- Alby! Ben został ugryziony
- Jak to?! W dzień?!
- Tak, szybko chodź
- Jest w labiryncie?
- Tak  

Wyszliśmy z prowizorycznego budynku i pobiegliśmy w kierunku łam do labiryntu. Gdy dobiegliśmy na miejsce gdzie ich zostawiłam leżał tam tylko nie przytomny azjata. 
Zaczęłam nim trząść. 

- Minho!  Minho! Minho do purwy nędzy wstawaj! - krzyknęłam.
- Co...? Moja głowa...
- Minho... gdzie on jest...? - zapytałam opanowanym głosem.

Pov. Thomas

Idź po nawóz... idź po nawóz...
Chcesz pomóc? Idź po nawóz. A inaczej nie mogę pomóc? Nie idź po nawóz.
Jestem tu drugi dzień a już zaczynam sam ze sobą gadać...
Nachyliłem się nad małym strumykiem. Uh... super.
Podniosłem na chwilę wzrok.
- Zart... wystraszyłeś mnie. Co... - nie pozwolił mi dokończyć.
- Widziałem cię...
- Co o czym ty...?  
- Widziałem cię, to twoja wina! - krzyknął i zaczął podchodzić co raz bliżej.
- Zart uspokój się...

W ciągu sekundy się na mnie rzucił.
Leżał na mnie  i próbował mnie dusić.
Chwyciłem za jakąś czaszkę i uderzyłem Bena tym w głowę.  On odsunął się na bok a ja zacząłem szybko biec przez las

- Pomocy! - krzyczałem z całych sił. 

Nagle się potknąłem i stoczyłem się z górki. Czy tu wszędzie muszą być porozstawiane te głupie kamienie?!

Pov. Clarie

Weszłam z chłopakami do strefy. 
- Clarie zaprowadź Minho do Plastra. Ja spróbuję znaleźć Zarta

Przytaknęłam głową a nagle z lasu wybiegł Thomas a za nim pędził ugryziony chłopak.

- Tam jest! Thomas uważaj! - krzyknęłam, ale było za późno.

Chłopacy szybko zareagowali i odsunęli Zarta od Thomasa. 
Chwycili go mocno za ręce i zaczęli ciągnąć w kierunku klatki.
Spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłam chęć mordu.

- To też twoja wina! Słyszysz Clarie?! Twoja też! Zabiję cię! Zabiję! 

Zrobiłam dwa kroki do tyłu. Pomimo, że stoi daleko to i tak uderzyły mnie jego słowa.
George mówił tak samo przed śmiercią... 
Odprowadziłam przyjaciela do Plastra a potem poszłam się wyciszyć moje miejsce. 
Praktycznie nikt tu nie zagląda.
Usiadłam na ziemi i patrzyłam się pustym wzrokiem w kamień przede mną.
Prowizoryczny grób, który zrobiłam George'owi po jego śmierci.

- To przeze mnie - szepnęłam sama do siebie.

Może gdybym nie powiedziała, że się rozdzielamy to by do tego nie doszło.

- Clarie, wszystko w porządku? - usłyszałam głos Newta.
- Tak jasne...
Usiadł koło mnie.
- Nie potrafisz kłamać
- Potrafię ale za długo się znamy
- Będzie dobrze
- Oboje wiemy że nie będzie... jak to możliwe że dozorcy wyszli w ciągu dnia? Przecież oni nigdy nie wychodzili a teraz nagle im się zachciało wychodzić. Tak samo było z Georgem
- Nie wiem ale Alby jutro idzie sprawdzić to z Minho

Nic nie odpowiedziałam tylko patrzyłam się w grób. Chwycił mnie za rękę i się uśmiechnął. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro