× 37 ×
Minęło zaledwie kilka minut. Było co raz gorzej. Wszędzie wokół panował ogień, ludzie z DRESZCZu, buntownicy, którzy zaczęli rzucać bombami w budynki. Nie zwracali nawet uwagi w jaki rzucają. Czy mieszkalny czy też może biurowy.
Było już dużo ofiar. A co dopiero będzie kiedy to się skończy.
- Gdzie oni są? - zapytała samą siebie przejęta dziewczyna.
- Mam nadzieję, że się ruszą. Nie zostało nam wiele czasu - odparł jej brunet patrząc ze smutkiem na przyjaciela, który wyglądał już jak poparzeniec.
- Newt, jak się czujesz? - zadała kolejne pytanie i uklęknęła przed chłopakiem, który ledwo co oddychał.
Odpowiedziała jej cisza.
- Newt? - powtórzyła i potrząsnęła jego ramionami.
Spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem, za którym kryły się przekrwione oczy. Dziewczyna nawet nie była w stanie rozróżnić jego tęczówek, które najbardziej jej się podobały w jego wyglądzie.
Poczuła się słabo. Pewna jej cząstka gdzieś w środku właśnie się stłukła niczym szkło upuszczone na podłogę.
Oni już nie mieli czasu.
- Nadal tu jesteś, wiem to - położyła dłonie na jego policzkach - dasz radę, obiecałeś mi. Ty nigdy nie łamiesz obietnic. Pamiętasz?
Wydał z siebie dźwięk warknięcia. Niespodziewanie odrzucił ją mocno ręką na ziemię. Dziewczyna upadła i poturlała się po niej. Poczuła krew na dłoniach, która jak miała nadzieję, należała do niej a nie do chłopaka. Podparła się na rękach i spojrzała na przyjaciół którzy obecnie się szarpali.
Bez zastanowienia wstała i pobiegła w ich stronę. Jedynym pomysłem na jakim wpadła, żeby ich rozdzielić było po prostu rzucenie się na Newta.
Po ponownym zderzeniu się z ziemią Clarie próbowała przetrzymać chłopaka spokojnie, jednak ten okazał się być silniejszy i po chwili górował nad nią. Ręce przycisnął do jej gardła przez co brunetce zaczęło brakować powoli oddechu. Próbowała z siebie wydusić jakiekolwiek słowo jednak nie była w stanie. Czuła, że zaraz przestanie oddychać a kiedy tylko zamknie oczy - jej życie się skończy.
Nagle przestała czuć ucisk dłoni chłopaka, a poczuła jedną z nich na policzku. Powoli złapała ją i zacisnęła swoje palce pomiędzy jego palcami.
- Clarie... Prz-przepraszam - przerażony powiedział słabym głosem a z jego oczu poleciało kilka łez.
Nigdy nie chciał skrzywdzić dziewczyny. A tymczasem o mało jej nie zabił.
- Już w porządku Newt... - słowa ledwo przeszły przez jej obolałe gardło.
Chłopak ze smutkiem i żalem spojrzał na Thomasa, który stał trzy metry od nich gotowy rzucić się na niego. Przełknął gulę w gardle i z powrotem przeniósł wzrok na dziewczynę, którą kocha. Zrobi wszystko żeby była bezpieczna. Pocałował ją czule w czoło i obolały wstał z ziemii.
- Dobrze Newt? - zapytał zmartwiony Thomas obserwując przyjaciela.
- Tak, zaraz będzie - odpowiedział po czym rzucił się na bruneta.
- Jeśli kiedykolwiek byłeś moim przyjacielem... Zrozumiesz to...
Ponownie się szarpali. Clarie podparła się dłońmi o ziemię i spojrzała na potyczkę pomiędzy nimi dwoma. Musiała coś zrobić nie mogła tak po prosty na to patrzeć. Niespodziewanie usłyszała strzał.
Przerażona spojrzała na nich. Broń upadła kilka metrów od niej. Krzyknęła i wstała z ziemii jak najszybciej była w stanie. Chwyciła blondyna i upadła z nim na ziemię.
- Newt, Newt proszę cię nie... - szeptała przez płacz i próbowała uciskać ranę.
- Clarie, jest okej...
- Wyjdziesz z tego
- Tak będzie lepiej... Kocham cię, ponad wszystko...
- Newt - szlochała i przytuliła go mocniej do siebie - Nie zostawiaj mnie...
- Zawsze będę przy Tobie - powiedział ostatnimi siły po czym zamknął oczy już zmęczony wszystkim.
- Newt? Newt nie...
Głośno krzyknęła pomimo bólu gardła i zacisnęła dłonie na mokrych od krwi ubraniach chłopaka. Położyła go na ziemi i oparła głowę o jego klatkę piersiową. Nie słyszała już jego spokojnego bicia serca. Nie czuła jego oddechu ani powolnych ruchów klatki piersiowej, które oznaczałyby, że chłopak żyje.
- Obiecałeś - powiedziała z żalem.
Usiadła na ziemii i przyciągnęła go do siebie. Obwinęła ręcr wokół jego szyi i oparła swoje czoło o jego mokre włosy. Zacisnęła mocno powieki, spod których próbowały wydostać się łzy.
Przez myśli zaczęły się przewijać wszystkie wspomnienia z chłopakiem.
Od momentu kiedy wylądowała w labiryncie i akurat on jej pomógł wyjść z pudła - aż do dzisiaj. Do momentu, w którym jeszcze zaledwie parę chwil temu, on wyznał jej swoje uczucia a ona pocałowała go.
To wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej - pomyślała i zacisnęła ręce w pięści.
Niespodziewanie zaczęła słyszeć głos Teresy, która jakimś cudem była słyszalna w całym mieście.
Clarie podniosła wzrok na Thomasa, który obserwował ją przez dłuższą chwilę. Po jego policzkach leciały łzy. Obwiniał siebie o to co się właśnie stało. Obwiniał siebie o wiele rzeczy. Ale o żadną aż tak bardzo tak jak tą teraz. Mógł przecież zatrzymać chłopaka. Bo przecież mięli czas...
Prawda?
Przełknął gulę w gardle i zacisnął dłoń na pistolecie, który trzymał jeszcze przed chwilą jego przyjaciel.
Zamknął powieki, odwrócił się i zaczął iść w stronę najwyższego budynku w mieście.
- Thomas? - zapytała brunetka jednak on już jej nie słyszał.
Delikatnie położyła ciało Newta z powrotem na ziemię. Przez krótką chwilę obserwowała jeszcze jego twarz po czym poczuła dłoń na ramieniu. Kiedy podniosła wzrok, zetknęła się z załamanym wzrokiem Minha.
- Już za późno - szepnęła i powoli wstała z ziemii. Przytuliła azjatę i powoli wysunęła mu z dłoni pistolet.
- Przepraszam Clarie... Powinienem być szybciej, ja... - dziewczyna przerwała mu.
- To nie jest twoja wina Minho... To jest wina tylko tych, którzy nas tu wsadzili - spojrzała na budynek DRESZCZu - Nie mogliśmy już nic zrobić...
- Gdzie Thomas? - zapytała Brenda i podeszła bliżej, chociaż nie była w stanie znieść widoku martwego Newta.
- Zajmijcie się nim. Proszę
- Clarie gdzie idziesz? Gdzie Thomas
- Znajdę go. Dam wam znać przez krótkofalówkę gdzie jesteśmy. Zajmijcie się teraz Newtem... Proszę - spojrzała błagalnym wzrokiem po raz ostatni na przyjaciół po czym tak jak Thomas zaledwie trzy minuty wcześniej zaczęła iść w stronę centrum miasta, gdzie jak miała nadzieję - znajdzie winowajcę, przez którego to wszystko stało się.
W środku czuła jak złość tańczy wraz z jej smutkiem, tworząc czarne obrazy i myśli, które prowadziły ją ku zemście. Zarówno za Newta, jak i za wszystkich innych którzy przeszli takie samo piekło jak on. Za tych, którzy stracili rodziny i przyjaciół. Za wszystkich, których DRESZCZ skrzywdził. Za to wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro