Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

× 3 ×


Teraźniejszość.

Otworzyłam oczy. Nie jestem w labiryncie? Niestety nadal tu jestem i nadal to nie sen.
Wstałam z hamaka. Poszłam od razu na spacer do lasu.
Można powiedzieć że pogodziłam się ze śmiercią Georga.
Jednak był moim przyjacielem.
Nie dam rady zapomnieć o nim z dnia na dzień. Potrzebuje czasu. 
Tak samo jak na wyjście z tego labiryntu. Pewnego dnia już mnie tu nie będzie i pogodzę się w stu procentach z jego śmiercią.

- Dobra.. kolejna próba...

Tym razem mam na sobie ochraniacze. Może mniej zaboli. Ostatnio jak spadłam skręciłam sobie kostkę. Nie chce znowu siedzieć przez ponad dwa tygodnie w hamaku.
Mocno trzymałam się liny.
Może teraz się uda...
Wypuściłam powietrze  z płuc i zaczęłam powoli się wspinać.


Pov. Newt

- Nigdy nie wychodź poza mur ani nie próbuj jasne? - skończyłem mój monolog w stronę nowego który pobiegł w stronę wejścia do labiryntu bo myślał że stąd ucieknie.
Ale przyznam... biega bardzo szybko. Przez chwilę myślałem że bedzie biegaczem... do chwili w której nie zarył o ziemię. To musiało boleć...  
Trochę mi się przypomniała sytuacja z tym jak Clarie próbowała na samym początku wbiec do labiryntu a ja musiałem ją złapać bo kamienie jej nie zatrzymały.
Właśnie... nie widziałem jej dzisiaj.
Ciekawe gdzie jest.

- Ogej... ale ty wiesz że ktoś próbuje to zrobić za mnie ? - zapytał i wskazał ręką na mur za mną. Obróciłem się zdziwiony. Wytężyłem wzrok.
- Clarie...
Czy ją pogięło?
- Newt poszukasz Chucka... ? - zapytał Alby.
- Tak...
Powiedziałem ale w rzeczywistości pobiegłem do dziewczyny.

Pov. Clarie

Dobra teraz bluszcz. Jedna ręka druga...
- Czy ciebie pogięło? - usłyszałam z dołu głos Newta.
- Ciebie też miło widzieć - odparłam.
- Clarie złaź za nim znów ci się coś stanie!
- Nic mi się nie stanie
- Oboje wiemy że tak
Spojrzałam na niego z góry.
- Wyglądasz stąd jak mrówka - zaśmiałam się.
- Clarie złaź !
- Już - powiedziałam a po chwili zaczęłam schodzić na dół. 
- Masz zakaz włażenia tam - powiedział i założył ręce na klatce piersiowej. 
- I tak zrobię po swojemu
- Jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie włożyć cię do dziury...
- No potrafisz przekonać człowieka...

I tak tam znowu wejdę. Zawsze robię po swojemu.
Ostatnio to moje zajęcie. Boję się wejść do labiryntu po sytuacji z Georgem. Jak przetrawię tę sytuację to może wrócę do biegania w labiryncie. Na razie... sobie odpuszczam.

- Kto dzisiaj pobiegł? - zapytałam.
- Minho i Ben, może ty pobiegniesz jutro?
- Może... - westchnęłam - gdzie ten nowy?
- Skąd wiesz że jest już nowy?
- Bo dzisiaj jest dzień przywozu
- No tak - zaśmiał się - pewnie gada teraz z Albim... właśnie!miałem iść po Chucka! Zapomniałem! Do później! 

I znikł. Spojrzałam na wierzę obserwacyjną. Stał na niej Alby wraz z jakimś chłopakiem. To jest zapewne ten nowy. Poszłam do mojego hamaka. Zdjęłam rękawiczki i położyłam je pod nim.
Miałam trochę poprzecierane ręce.
Poszłam do Plastra.
- Hejka Jeff masz jakieś jeszcze bandaże? - zapytałam wchodząc.
- Tak mam jeszcze twój poprzedni - uśmiechnął się lekko - siadaj
Wskazał na łóżko koło niego.
Usiadłam posłusznie a on zaczął mi zakładać bandaż.
- Ostatnio zbyt często u mnie bywasz - stwierdził.
- Wydaje ci się
- Musisz na siebie uważać - i skończył.
- Postaram się, nie obiecuję, i dziękuję
Uśmiechnęłam się i wybiegłam od Plastra przy okazji na kogoś wpadając. O. Nowy.

- Hejka, jestem Clarie. Niestety jedyna dziewczyna w strefie - podałam mu rękę.
- A ja...
- Nie pamiętasz?
- Nie...
- Spokojnie, nie długo sobie przypomnisz - uśmiechnęłam się pocieszająco - już sobie zdążyłeś coś zrobić że idziesz do Plastra?
- Trochę mnie kostka boli bo się potknąłem o kamienie gdy biegłem
- Uciekałeś przed chłopakami? - zapytałam.
- Em... tak...
- Też tak zareagowałam. Dobra to ja muszę już iść, do wieczora Greenie


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro