Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

× 29 ×

polecam puścić piosenkę z mediów do rozdziału bo się według mnie idealnie nadaje xx

Strach i niepewność.
To były jedyne uczucia jakie mogła teraz w sobie określić. Jechała kilka godzin po tym jak pociąg ponownie ruszył. Przez całą drogę musiała się trzymać żeby nie spaść ani żeby nikt jej nie zauważył. Przez całą drogę myślała tylko o Newcie. Miała nadzieję, że nie puszczą go tu samego ani oni nie wymyślą żeby ją odbić. Vince nie będzie porywał się na ponowne ryzykowanie jednak po chłopaku mogła się tego spodziewać.
Lek i Newt był w tym momencie najważniejszy. Musiała znaleźć lek. Musiała spróbować pomóc go znaleźć. Musiała ocalić Newta.

- Kiedy w końcu dojedziemy? - zapytał zirytowany mężczyzna.
- Za kilka minut wjedziemy do tunelu prowadzącego do miasta - odpowiedział mu drugi.

Od kiedy zaskoczyli ich, cały pociąg był obstawiony w facetach w kombinezonach. A przynajmniej Clarie zakładała, że to byli sami faceci.
Niedługo po tym jak to usłyszała, nastała ciemność a sam pociąg zwolnił prędkość o parę kilometrów.
Chyba tunel - pomyślała i poluźniła uścisk na rurze.
Policzyła do trzech i puściła się. Szybko przyciągnęła ręce do siebie i zamknęła oczy, mając nadzieję, że nic w nią nie uderzy.
W końcu pociąg ją minął bez szwanku. Powoli wstała z ziemii i się otrzepała z brudu.
Zeszła z torów i powoli zaczęła iść bokiem. Wyjęła z kieszeni zapalniczkę i ją zapaliła a wokół niej pojawił się mały płomyczek, wystarczający żeby mogła cokolwiek widzieć.
Niespodziewanie po chwili usłyszała kroki kilkadziesiąt metrów za nią.
Zgasiła płomień i zaczęła biec przed siebie, jak najciszej potrafiła. Miała nadzieję, że znajdzie cokolwiek. Jak wyjście awaryjne, czy coś w tym stylu.
Jednak nic takiego nie widziała. Panika i adrenalina buzowały jej w żyłach. Jej plan musiał się udać.

- Ktoś tam jest! - usłyszała jeden męski głos a po chwili ich bieg.

Zaczęła biec jak najszybciej potrafiła. Nie mogła dać się złapać. Wyobraziła sobie, że jest w labiryncie a tuż za nią biegnie zgraja buldożerców, które ją zabiją jak tylko złapią.
Nie mogła dopuścić do tego, żeby jej cały plan zakończył się upadkiem. Nie mogła dać się złapać. Nie mogła.
Niespodziewanie tuż koło niej padł strzał. Przestraszona zakryła uszy.

- Stój! - ponownie strzał.

Nie zatrzymała się jednak. Nadal biegła. Nie zatrzymała się ani nie obejrzała się za siebie. Tak jak w labiryncie. Jeśli chciało się z niego uciec tak trzeba było robić.
Biec, nie zatrzymywać się i nie oglądać wstecz. Nie oglądać się wstecz zarówno jak i za przeszłością jak i dosłownie bo nigdy nie było pewne czy nie znajdzie cię buldożerca.
W oddali widziała już cień światła.
W jej głowie pojawiła się iskierka nadziei że zdąży uciec.
Zdążyła ona równie szybko zniknąć jak i się pojawić. Niespodziewanie ktoś skoczył na nią przez co oboje skończyli na ziemi. Zaczęła się szarpać, mężczyzna jednak nadal nie dawał za wygraną i trzymał ją za nogi.
Chwyciła szybko pistolet który miała schowany za pasem i wycelowała w jego strone.

- Puść mnie albo odstrzelę ci głowę! Słyszysz!? - krzyknęła i odbezpieczyła broń.
- Uspokój się dziewczyno! Popikoliło cię?!

Popikoliło? - zapytała sama siebie zdziwiona.
Tylko ludzie że strefy tak mówili. To był ich język który sami sobie wymyślili i ustalili.
Przełknęła gulę w gardle.
Jeszcze ten głos.
To niemożliwe...

- Kim jesteś?! - krzyknęła i trzymała pistolet trzęsącą się ręką koło jego głowy.
- Masz ją? - zapytał mężczyzna, który podszedł do nich z latarką w dłoni.
- Niemożliwe - szepnęła sama do siebie i cofnęła dłoń.
- Tsa... - chłopak wstał i wyciągnął do niej rękę - Cześć Clarie
- To niemożliwe... - szepnęła przerażona i cofnęła się do tyłu.
- Wytłumaczę ci to, ale rusz się. Zaraz będą robić patrol tutaj. Jeśli się na nas natkną to nie będzie miło

Ciężko oddychała a jej serce biło jak szalone. Czuła się jakby miała zaraz dostać ataku paniki jednak wstrzymywała się przed tym. Zabezpieczyła pistolet i spowrotem go schowała za pas. Chwyciła jego dłoń i wstała z ziemii.

- Ja umarłam czy ty jakimś cholernym sposobem żyjesz? - zapytała nadal niedowierzając w to co widzi.
- Raczej to pierwsze, no rusz się

Minął pierwszy miesiąc wakacji, jak tam się czujecie? Jakieś plany na sierpień?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro