× 24 ×
- Coś między wami jest - powiedziała zdecydowanie Harriet wykłócając się z Clarie.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, między nami nie - czarnoskóra przerwała jej.
- Okej to co do niego czujesz?
- W sensie? - zapytała nie rozumiejąc o co jej chodzi.
Brązowooka przewróciła oczami i odwróciła twarz dziewczyny w stronę chłopaka, który stał kilkanaście metrów od nich, rozmawiając o czymś z Thomasem.
- Co czujesz jak na niego patrzysz?
Dziewczyna głębiej zastanowiła się nad jej słowami, a potem skupiła się na chłopaku. Newt był dla niej jak przyjaciel. Od zawsze. W sumie od kiedy trafiła do strefy. Był jej najlepszym przyjacielem zaraz za George'm do którego zaczęła coś czuć a on nie długo później umarł. Właśnie dlatego nie była przekonana do tego, żeby zakochiwać się w kimkolwiek.
- Nawet jeśli, to nie ma znaczenia. Kochać kogoś w takim momencie jest złym pomysłem - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i ruszyła w stronę plaży.
- A to niby czemu? - zapytała i zaczęła iść przed nią tyłem.
- Co będzie jeśli złapie nas DRESZCZ? Co jeśli któreś z nas zachoruje i umrze lub stanie się poparzeńcem? Co wtedy? Będę miała mu strzelić w głowę?
- Clarie, miłość jest ciężka bez względu na to w jakich czasach my żyjemy. Z resztą przypominam Ci, że niedługo odbijemy waszego kolegę, paru innych i uciekniemy stąd w cholerę gdzie nikt nas nie dosięgnie. Ani DRESZCZ, ani żaden wirus świrus
Brunetka parsknęła śmiechem na jej ostatnie dwa słowa. Przez ostatnie kilka miesięcy zbliżyły się z dziewczyną do siebie. Można powiedzieć, że stały się przyjaciółkami.
- Muszę to wszystko przemyśleć. Z resztą nie powiedziane jest, że akcja się powiedzie
- Argh Clarie! - jęknęła dziewczyna i uderzyła się w czoło.
- Tak?
- Czasami za dużo myślisz wiesz?
- Trooochę. Pójdę się przejść, wrócę na kolacje
Weszła na piasek i podeszła do wody. Szła wzdłuż lini brzegowej, więc co jakiś czas czuła na swoich stopach przyjemną wodę. Po kilku minutach zatrzymała się i usiadła obserwując zachód słońca co oznaczało, że właśnie spóźniała się na kolację.
Nagle usłyszała dziwny skrzyp. Kiedy podniosła wzrok zobaczyła blondyna.
- Aż tak bardzo spóźniłam się na kolację, że po mnie przyszedłeś? - zapytała zdziwiona i zaczęła nerwowo bawić się palcami.
- Trochę. Z resztą sam chciałem się przejść. Zobaczyć zachód słońca - powiedział a po chwili usiadł koło niej.
- Zawsze wolałeś zachody słońca w strefie niż wschody
Prawie każdego wieczoru widziała Newta siedzącego gdzieś, zawsze wpatrzonego w słońce zachodzące za murami. Po zniknięciu słońca, kiedy nastawała ciemność dziewczyna widziała często smutek w jego oczach, że musiał tu nadal siedzieć i męczyć się. Nawet po tamtym wypadku nie mógł biegać co chyba jeszcze bardziej go dobijało i sprawiało, że czuł się mniej ważny w Strefie.
- Tak jakoś - mruknął i podparł się po bokach rękami.
- Wiem dlaczego, nie siedzimy z nimi. Nie musisz udawać
- Trochę się zmieniło od wtedy
Chłopak oderwał wzrok od lini horyzontu i spojrzał na dziewczynę.
- Zależy jakie masz pojęcie słowa trochę
- Ogej, trochę bardzo
- W końcu wydostaliśmy się z labiryntu dzięki Thomasowi... ma zdecydowanie dobre przemówienia. Musi mnie tego nauczyć
- Racja - przyznał rozbawiony - ale wiesz co? Od kiedy się pojawił miałem przeczucie, że on nas z tego wyciągnie i że możemy mu ufać. Nawet jeśli później dowiedzieliśmy się, że pracował dla DRESZCZu
- Z czegoś to zaufanie wynikało, może przed tym wszystkim przyjaźniłeś się z nim? Sama nie wiem
- Myślisz, że my znaliśmy się przed labiryntem? W sensie ja i ty?
Dziewczyna zmarszczyła brwi i spojrzała na niego.
- Możliwe. Wszyscy byliśmy trzymani przez DRESZCZ, było nas więcej. Pytanie tylko czy rozmawialiśmy ze sobą - powiedziała zamyślona.
Sama była tego ciekawa. Może pewnego dnia kiedy odzyskają pamięć dowiedzą się tego? O ile do tego w ogóle dojdzie. W końcu raz na jakiś czas ona sama ma jakieś prześwity pamięci, głównie w postaci snów. Nie była nawet pewna czy chce odzyskać pamięć sprzed labiryntu, obawiała się, że tam mogą być równie bolesne wspomnienia.
Z zamyślenia wyrwał ją Newt, który niespodziewanie zaczął ją łaskotać.
- Chyba zapomniałeś, że to na mnie nie działa
- Tu może nie, ale tu już tak
Chłopak niekontrolowane zaczął ją łaskotać w jednym jej czułym punkcie, który znajdował się pod kolanem.
- Newt przestań... Newt... Newt proszę... Ja zabiję Cię później za to!
Po kilku chwilach chłopak przestał i wstał rozbawiony z ziemii.
- Nie da się Ciebie brać na poważnie kiedy śmiejesz, a tak nawiasem mówiąc śmiech, to podobno zdrowie - powiedział i zaczął iść w kierunku budynków.
Clarie wytarła policzki mokre od łez i chwyciła za jedną jego nogę, i pociągnęła do siebie przez co chłopak wylądował znowu na piasku.
Przygwoździła go swoim ciałem do ziemi.
- Jedz za karę piach sztamaku
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro