Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

× 15 ×


Wczoraj nic więcej poza rozmową z Mary nic więcej nie robiłam. Kobieta przyprowadziła mnie do namiotu gdzie były cztery inne dziewczyny : Harriet, Sonya, Cleo i Marie. Próbowały ze mną rozmawiać jednak nie miałam za bardzo ochoty na rozmowę z nimi. Musiałam przemyśleć to wszystko. Ostatnie były naprawdę ciężkie. Tęsknię za tymi idiotami. Co jeśli naprawdę nigdy ich już nie zobaczę? 
Nad ranem wyszłam z namiotu i przeszłam się na pobliskie skałki. Było stąd widać całą kryjówkę i wszystko co nas otaczało. Na niebie było widać gwiazdy i powoli wstające słońce. był to chyba jeden z piękniejszych widoków jakie w życiu widziałam. Przynajmniej z tych jakie pamiętałam. 
Siedziałam tak przez jakiś czas aż w końcu przyszła do mnie Sonya. Była mniej więcej mojego wzrostu, miała złote włosy i brązowe oczy. 

- Czyżby był z ciebie poranny ptaszek? - zapytała z uśmiechem na twarzy i usiadła koło mnie. 
- Wręcz przeciwnie, mam po prostu czasami problemy z zasypianiem. Nic wielkiego
- Każdy z nas chyba przez to przechodził. Nawet po wyjściu stamtąd... tamte demony nas prześladują. Duchy zmarłych, buldożercy...
- Też nazywaliście ich buldożercami? - zapytałam zdziwiona. 
- Nazywałyśmy. W labiryncie gdzie byłam, były same dziewczyny no i jeden chłopak - Aris. On niestety został z DRESZCZ-em bo nie został wybrany. Nas odbili kiedy transportowali nas do głównej bazy
- Przykro mi z powodu Arisa 
- Mimo to, nie tracę nadziei, że jeszcze go zobaczę. Ty też nie powinnaś tracić nadziei na to, że spotkasz swoich przyjaciół
- Dziękuję Sonya 
- Nie ma sprawy, jeśli będziesz chciała porozmawiać to zawsze możesz ze mną 
- Dziękuję...
- Chcesz iść z nami dzisiaj na czatowanie? 
- Czatowanie?
- Codziennie kilka osób idzie na czaty koło głównej drogi żeby mieć pewność, że nie idą na nas poparzeńcy czy ludzie od DRESZCZ-u. Jeśli chcesz to możesz iść z nami. Tutaj nie ma nic do roboty w ciągu dnia za bardzo 
- Skoro tak stawiasz sprawę... - wstałam i wyciągnęłam rękę w jej stronę - to z chęcią
- Ale i tak pierw śniadanie 

Sonya była naprawdę miłą dziewczyną. Pomimo, że je nieco trochę zbyłam wczoraj ona i tak przyszła i ponownie próbowała ze mną rozmawiać. Pocieszyła mnie pomimo, że mnie nie znała. I zaprosiła mnie na czaty pomimo, że tego nie musiała robić. Z resztą kto wpuszcza nowego na obserwowanie okolicy. To tak jakby dać nowego na biegacza... Thomas się nie liczy! Thomas to Thomas. I Thomas ostatecznie wyciągnął ich z labiryntu. A  z moim fartem do kryjówki może wślizgnąć się cała armia poparzeńców a ja tego nie zauważę. 

- Okej. No więc Clarie, poznaj Troya, Elisabeth, Julie i Alberta. Ludzie to jest Clarie. Idzie z nami dzisiaj na zwiazdy - powiedziała uśmiechnięta Sonya do ludzi siedzących przy stoliku do którego nas przyprowadziła.
- Miło mi Cię poznać seniorita - powiedział Troy i wyciągnął w moją stronę rękę.
- Ciebie również, ale lepiej nie mów mi seniorita
- Jak sobie życzysz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro