24
Przez kolejne trzy dni ostro trenowałyśmy do piątkowych zawodów. Robiłyśmy wszystko, aby być w jak najlepszej formie. Trener wyciskał z nas siódme poty i przyznam się, że była w tym też moja zasługa. Jako kapitan miałam swoje obowiązki, między innymi pozytywne nastawienie drużyny i myślę, że dokonałam niemożliwego. Dziewczyny mają w sobie tyle pasji i zadziwiająco dużo energii. Sama jestem zaskoczona ich poczynaniami. Czuję się odpowiedzialna za zespół i wiem, że im się uda osiągnąć to, o co tyle walczyły. Pokazują miłość do siatkówki na każdym kroku. Kochają ten sport i są mega szczęśliwe, kiedy mogą go uprawiać. Te dziewczyny to moja druga rodzina, która kimo wszystko zawsze będzie i nigdy mnie nie opuści. Wiem o tym doskonale i to samo chcę zrobić dla nich.
***
- Jesteśmy! - zawołała Bianca. - O czym chciałaś z nami rozmawiać.
- Siadajcie - poleciłam, a one spełniły moją prośbę. - Jako wasz kapitan mam trochę więcej przywilejów niż reszta drużyny, ale nie tylko. Reprezentuję zespół i dbam o to, aby nic wam nie brakowało. Pomagam trenerowi w podejmowaniu niektórych decyzji, bo wiem, na co każdą z was stać.
- Nie martw się - rzekła Amy. - To że zostałaś kapitanem, niczego nie zmienia.
- I tak Cię kochamy! - dorzuciła Emily.
- Doceniamy to, że chcesz dla nas jak najlepiej, nawet jeśli jesteś wymagająca i czasami niemożliwa - dodała Ana.
- Dziękuję wam - odparłam. - Jesteście kochane.
- Dobra, dobra - spojrzałam na Jess - dosyć tego słodzenia i..
- Mów, po co nas tutaj ściągnęłaś - przerwała jej Bian - albo..
- Okey, okey - uciszyłam ją. - Mam dla was małą niespodziankę.
- Jaką? - zapytała czerwonowłosa.
- Gadałam z dyrektorem - zaczęłam - i załatwiłam nam czas wolny przed meczem.
- To znaczy? - dopytywała się Ana.
- To znaczy, że jutro nie musimy iść do szkoły na zajęcia. Jesteśmy zwolnione, więc..
***
- Ty to masz łeb na karku kapitanie - powiedziała Amy, kiedy wychodziłyśmy z wielkiej sali kinowej.
- I do tego wspaniałe pomysły! - dodała radośnie Bianca.
- Zdarza się - zaśmiałam się i razem z dziewczynami ruszyłyśmy na pyszne desery lodowe.
W kafejce szybko zajęłyśmy stolik. Kiedy usiadłyśmy, rozejrzałam się wokół, ale nie zauważyłam nikogo znajomego. Ahh.. no tak. Przecież są w szkole i nie dostali specjalnego pozwolenia na opuszczenie zajęć.
- Dziękujemy - powiedziałam, gdy otrzymałyśmy nasze zamówienie. - Smacznego drużyno! - i przybiłyśmy się pucharkami.
***
- Dobra dziewczyny - wszystkie na mnie spojrzały. - Pamiętajcie, że nie ważne, co się stanie, nie wolno wam się poddawać, a tym bardziej o tym myśleć, jasne?
- Jak słońce! - zawołały chórem, a ja się uśmiechnęłam.
- Skoro tak, to chodźmy pokazać, na co nas stać! - i po chwili już wiedziałam, że nikt ani nic ich nie powstrzyma w dzisiejszych zawodach.
- Gotowe? - zapytał trener, zagradzając nam drogę, gdy wychodziłyśmy z szatni.
- Gotowe! - odparłam z przekonaniem. - I jestem święcie pewna, że za żadne skarby pana nie zawiedziemy.
- Dobrze - skinął głową z uśmiechem. - A teraz marsz na boisko! I pokażcie, kto tu jest najlepszy!
- Tak jest!
Kiedy wchodziłyśmy na parkiet, nagle poczułam lekko ucisk w żołądku, ale minął tak szybko jak się pojawił.
Co to u licha miało być? Strach? Trema? A może.. Nie, na pewno nie. Albo? Nie. Dzisiaj nic ani nikt nie może mnie rozproszyć. Muszę dać z siebie tysiąc procent i pokazać, że zasługuję na miano kapitana.
Na początku nie szło nam za dobrze. Na pierwszej przerwie technicznej pregrywałyśmy 8:5, na drugiej - 16:12 i już powoli traciłam nadzieję. Trener próbował podnieść nas na duchu. Szczerze mówiąc, za bardzo go nie słuchałam i nie wiem dlaczego, ale zaczęłam rozglądać się po trybunach w poszukiwaniu kogoś, dzięki komu.. Zresztą nieważne. Przecież i tak to się nie stanie. Gdyby chciał, już dawno by mnie znalazł, prawda?
- Sam! - usłyszałam swoje imię i wróciłam do rzeczywistośksiążki
- Co jest?
- Znowu o Nim myślisz? - zapytała Bianca, a ja lekko skinęłam głową. - Weź głęboki oddech i pokaż Mu, że poradzisz sobie bez Niego, zgoda?
- Zgoda - odpowiedziałam, lecz nie byłam do końca przekonana.
Po chwili wróciłyśmy na boisko. Tym razem zrobiłam tak, jak poleciła mi szatynka. Wzięłam się w garść i pokazałam, że żaden facet nie przeszkodzi mi wygrać dzisiejszych zawodów. Nie pozwolę na to.
____________
Siemka ludziska! 👋
Jak Wam się podoba rozdział?
Czekam na Wasze komentarze! 😇
Ps. W środę lub czwartek pojawi się mała zapowiedź mojej nowej książki 😱
Nie mogę się już doczekać. A Wy??
Do zobaczenia!
Buziaki 💋💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro