Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

Przez kolejne trzy dni ostro trenowałyśmy do piątkowych zawodów. Robiłyśmy wszystko, aby być w jak najlepszej formie. Trener wyciskał z nas siódme poty i przyznam się, że była w tym też moja zasługa. Jako kapitan miałam swoje obowiązki, między innymi pozytywne nastawienie drużyny i myślę, że dokonałam niemożliwego. Dziewczyny mają w sobie tyle pasji i zadziwiająco dużo energii. Sama jestem zaskoczona ich poczynaniami. Czuję się odpowiedzialna za zespół i wiem, że im się uda osiągnąć to, o co tyle walczyły. Pokazują miłość do siatkówki na każdym kroku. Kochają ten sport i są mega szczęśliwe, kiedy mogą go uprawiać. Te dziewczyny to moja druga rodzina, która kimo wszystko zawsze będzie i nigdy mnie nie opuści. Wiem o tym doskonale i to samo chcę zrobić dla nich.

***

- Jesteśmy! - zawołała Bianca. - O czym chciałaś z nami rozmawiać.

- Siadajcie - poleciłam, a one spełniły moją prośbę. - Jako wasz kapitan mam trochę więcej przywilejów niż reszta drużyny, ale nie tylko. Reprezentuję zespół i dbam o to, aby nic wam nie brakowało. Pomagam trenerowi w podejmowaniu niektórych decyzji, bo wiem, na co każdą z was stać.

- Nie martw się - rzekła Amy. - To że zostałaś kapitanem, niczego nie zmienia.

- I tak Cię kochamy! - dorzuciła Emily.

- Doceniamy to, że chcesz dla nas jak najlepiej, nawet jeśli jesteś wymagająca i czasami niemożliwa - dodała Ana.

- Dziękuję wam - odparłam. - Jesteście kochane.

- Dobra, dobra - spojrzałam na Jess - dosyć tego słodzenia i..

- Mów, po co nas tutaj ściągnęłaś - przerwała jej Bian - albo..

- Okey, okey - uciszyłam ją. - Mam dla was małą niespodziankę.

- Jaką? - zapytała czerwonowłosa.

- Gadałam z dyrektorem - zaczęłam - i załatwiłam nam czas wolny przed meczem.

- To znaczy? - dopytywała się Ana.

- To znaczy, że jutro nie musimy iść do szkoły na zajęcia. Jesteśmy zwolnione, więc..

***

- Ty to masz łeb na karku kapitanie - powiedziała Amy, kiedy wychodziłyśmy z wielkiej sali kinowej.

- I do tego wspaniałe pomysły! - dodała radośnie Bianca.

- Zdarza się - zaśmiałam się i razem z dziewczynami ruszyłyśmy na pyszne desery lodowe.

W kafejce szybko zajęłyśmy stolik. Kiedy usiadłyśmy, rozejrzałam się wokół, ale nie zauważyłam nikogo znajomego. Ahh.. no tak. Przecież są w szkole i nie dostali specjalnego pozwolenia na opuszczenie zajęć.

- Dziękujemy - powiedziałam, gdy otrzymałyśmy nasze zamówienie. - Smacznego drużyno! - i przybiłyśmy się pucharkami.

***

- Dobra dziewczyny - wszystkie na mnie spojrzały. - Pamiętajcie, że nie ważne, co się stanie, nie wolno wam się poddawać, a tym bardziej o tym myśleć, jasne?

- Jak słońce! - zawołały chórem, a ja się uśmiechnęłam.

- Skoro tak, to chodźmy pokazać, na co nas stać! - i po chwili już wiedziałam, że nikt ani nic ich nie powstrzyma w dzisiejszych zawodach.

- Gotowe? - zapytał trener, zagradzając nam drogę, gdy wychodziłyśmy z szatni.

- Gotowe! - odparłam z przekonaniem. - I jestem święcie pewna, że za żadne skarby pana nie zawiedziemy.

- Dobrze - skinął głową z uśmiechem. - A teraz marsz na boisko! I pokażcie, kto tu jest najlepszy!

- Tak jest!

Kiedy wchodziłyśmy na parkiet, nagle poczułam lekko ucisk w żołądku, ale minął tak szybko jak się pojawił.

Co to u licha miało być? Strach? Trema? A może.. Nie, na pewno nie. Albo? Nie. Dzisiaj nic ani nikt nie może mnie rozproszyć. Muszę dać z siebie tysiąc procent i pokazać, że zasługuję na miano kapitana.

Na początku nie szło nam za dobrze. Na pierwszej przerwie technicznej pregrywałyśmy 8:5, na drugiej - 16:12 i już powoli traciłam nadzieję. Trener próbował podnieść nas na duchu. Szczerze mówiąc, za bardzo go nie słuchałam i nie wiem dlaczego, ale zaczęłam rozglądać się po trybunach w poszukiwaniu kogoś, dzięki komu.. Zresztą nieważne. Przecież i tak to się nie stanie. Gdyby chciał, już dawno by mnie znalazł, prawda?

- Sam! - usłyszałam swoje imię i wróciłam do rzeczywistośksiążki

- Co jest?

- Znowu o Nim myślisz? - zapytała Bianca, a ja lekko skinęłam​ głową. - Weź głęboki oddech i pokaż Mu, że poradzisz sobie bez Niego, zgoda?

- Zgoda - odpowiedziałam, lecz nie byłam do końca przekonana.

Po chwili wróciłyśmy na boisko. Tym razem zrobiłam tak, jak poleciła mi szatynka. Wzięłam się w garść i pokazałam, że żaden facet nie przeszkodzi mi wygrać dzisiejszych zawodów. Nie pozwolę na to.

____________

Siemka ludziska! 👋

Jak Wam się podoba rozdział?

Czekam na Wasze komentarze! 😇

Ps. W środę lub czwartek pojawi się mała zapowiedź mojej nowej książki 😱

Nie mogę się już doczekać. A Wy??

Do zobaczenia!

Buziaki 💋💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro