14
- Mamo! - zawołałam, zamykając drzwi. - Już jestem!
- Cześć kochanie - powiedziała, wchodząc do salonu. - Dobrze, że wróciłaś.
- Czemu? Coś się stało?
- Nie - pokręciła głową. - Chcę Ci tylko kogoś przedstawić.
- Kogo? - zaciekawiłam się.
- Cierpliwości - rzekła. - Zaraz tu będzie - dodała po chwili.
- Nie możesz mi powiedzieć, kto to jest? - poprosiłam. - Wiesz doskonale, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną.
- Niech Ci będzie - hurra! - Jest synem mojej przyjaciółki - podeszła do kanapy - która musiała pilnie wyjechać.
- Dokąd? - usiadłam obok niej.
- Do Australii - pewnie jeździ sobie na kangurach albo karmi te słodziutkie pandy.
- Po co?
- Jako jeden z najlepszych weterynarzy na świecie dostała ciekawą propozycję pracy - przełknęła ślinę. - W Australii doszło do jakiejś dziwnej epidemii i tylko ona, jak twierdzą, może jej zapobiec.
- Niby jak?
- Wiesz kim jest bioenergoterapeuta? - pokręciłam głową.
- Co to ma z tym wspólnego?
- Spokojnie - to najgorsze, co można powiedzieć. Nienawidzę tego słowa. - Bioenergoterapeuta to osoba, która dostała dar od samego Boga - nic mi to nie mówi. - Takie osoby nie potrzebują wielu skąplikowanych badań, aby dowiedzieć się, co danemu człowiekowi dolega. Wystarczy, że do niego podejdzie, dotknie dłonią głowy, brzucha czy innej części ciała i już wie jak mu pomóc, ale nie przepisuje im żadnych leków. Nic z tych rzeczy. Leczy ich za to naturalnymi sposobami.
- I jaki to ma związek z jego mamą?
- Ma i to bardzo duży.
- Nadal nie rozumiem - przyznałam szczerze.
- Jego mama też otrzymała tak dar, ale nie leczy ludzi tylko zwierzęta - wyjaśniła.
- Czyli jest bioenergo coś tam dla zwierząt? - ale to wszystko dziwne.
- Bioenergoterapeutą - poprawiła. - Tak.
- Chyba kumam - powiedziałam. - A nie może on zostać u swojego taty? - zapytałam po chwili.
- Nie.
- Czemu?
- Bo on nie ma ojca.
- Jak to?
- Zmarł, kiedy Matt miał zaledwie trzy latka - o kurczę. Pewnie było mu strasznie, wychowywać się bez ojca. Nie znam go, ale mu współczuję, bo nie wiem jak to jest. Ja od małego miała obojga rodziców, aż do końca tegorocznych wakacji.
- Och - westchnęłam, bo nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć.
- Wcześniej jego mama nie była aż tak znana jak teraz, ale zawsze służyłam jej pomocą, tak samo jak jej rodzice. Niestety w tym momencie nie mogli go do siebie wziąć, a sam nie mógł zostać w domu, więc poprosiła mnie i od dzisiaj będzie mieszkał razem z nami - jupi jej. - Jestem pewna, że się polubicie.
- Pożyjemy, zobaczymy - odparłam i nagle rozległ się znajomy dźwięk. - Pójdę otworzyć - wstałam.
- Nie - mama mnie zatrzymała. - Idź po siostrę - rzekła i poszła w stronę drzwi wejściowych.
- Dzień dobry - usłyszałam czyiś głos, który zapewne należał do nijakiego Matta, gdy zeszłyśmy na dół.
- Witaj - przywitała się mama. - Wchodź - zachęciła.
- Dziękuję - odparł chłopak, zamykając drzwi.
- Dziewczynki - powiedziała nasza rodzicielka, kiedy wróciła do salonu. - Oto nasz nowy współlokator Matt - po chwili do pomieszczenia wszedł znajomy mi już nastolatek.
- Cześć - rzekł.
- Hej - odpowiedziała moja siostra. - Jestem Lily - i dosłownie wskoczyła w jego ramiona. - Fajnie Cię poznać.
- Ciebie też Lily - przytulił ją i postawił na ziemi.
- A to moja druga córka - wskazała na mnie.
- Hej, jestem Matt - wyciągnął do mnie rękę.
- Sam - odparłam chłodno i spojrzałam lodowatym wzrokiem najpierw na jego dłoń, a potem w oczy. Chyba zrozumiał, o co mi chodziło, bo opuścił ją i uśmiechnął się nieśmiało, a ja założyłam ręce na piersi. Ale on ma tupet.
- Sam - odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na mamę. - Matt na pewno chciałby zobaczyć okolicę - moja mama chyba oszalała. - Pokażesz mu?
- Okey - zgodziłam się. Zresztą i tak miałam mu coś do powiedzenia.
***
- Dlaczego mnie okłamałeś? - zapytałam prosto z mostu, gdy byliśmy już daleko od domu.
- Słucham?
- Dlaczego powiedziałeś, że masz na imię Diego? - przystanęłam i czekałam na jego jakąkolwiek reakcję.
- To moje drugie imię - odparł i również stanął w miejscu.
- Dlaczego mnie okłamałeś? - powtórzyłam pytanie.
- Nie okłamałem Cię - taa jasne.
- Czyżby?
- Tak - normalnie miałam wielką ochotę przywalić mu w twarz.
- To dlaczego nie podałeś mi swojego prawdziwego imienia?
- Bo go nie lubię - i to ma być wymówka?
- I to tyle? - spytałam, ale nie odpowiedział. - Przedstawiłeś się drugim imieniem, bo nie podoba Ci się to pierwsze? - myślałam, że przez ten czas wymyśli coś bardziej realnego?
- Tak - i znowu zapadła cisza, którą sama przerwałam.
- Muszę wracać - nie miałam ochoty z nim dłużej gadać, więc po prostu go wyminęłam i skierowałam się w stronę domu.
- Zaczekaj - odwróciłam się o 180 stopni. - Nie chodzi tylko o to, że imię Matt mi się nie podoba - zaczął. - Chodzi też o mojego ojca. On..
- Nie żyje - przytaknął. - Tak wiem.
- Tak - odparł smutno. - Mój tata miał na imię Diego, a ja po nim je odziedziczyłem.
- Spoko - chciałam odejść, ale nagle zaczął mówić.
- Przepraszam, że Cię okłamałem - wyznał szczerze. - Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś Cię spotkam. Wiedziałem, że mama wyjedzie i zamieszkam u jej dobrej przyjaciółki, ale do głowy mi nie przyszło, że znowu Cię zobaczę. Nadal nie wierzę, że jesteś jej córką - zamilkł na chwilę. - Jeszcze raz Cię przepraszam.
- Spoko.
- Na prawdę nie zasługujesz na to, aby ktokolwiek Cię okłamywał.
- Dzięki - uśmiechnął się. Miał na prawdę śliczny uśmiech, ale i tak nie dorównywał Thomasowi. - I przepraszam - bez zastanowienia podeszłam do niego i przytuliłam go.
- Nie ma za co - odwzajemnił uśmiech.
- Gdzie będziesz chodził do szkoły?- zapytałam, odsuwając się od chłopaka.
- Do Lincoln High.
______________
Hej kochani!
Co myślicie o nowym współlokatorze Sam? Dobrze zrobiła wybaczając mu?
Pomiętajcie o pozostawieniu czegoś po sobie 😇
Buziaki! 💋💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro