20.
a/n; mam wrażenie, że od pisania ostatniej notki na koniec opowiadania minęło milion lat. chcę Wam przede wszystkim podziękować za samo przeczytanie "Never be alone" — to opowiadanie zajmuje szczególne miejsce w moim sercu i należy do moich ukochanych perełek
dziękuję też za gwiazdki i komentarze, miło było patrzeć, jak coś po sobie zostawiacie
jak oceniacie to opowiadanie? podobało się Wam?
uważajcie na siebie i bądźcie zdrowi, take care guys x
ps. w urodziny Hyunjina (20 marca, piątek) ruszam z publikacją "Hold me" — ff o hyuninach (będą też trzy side shipy). może ktoś się skusi
***
Jeongin oddychał spokojnie, patrząc na majaczące w oddali morze i słońce, które powoli chyliło się ku horyzontowi. Nie mógł uwierzyć, że miesiąc minął tak szybko i że właśnie znajdował się w parku w Los Angeles. Wrócił z Korei trzy dni temu i spodziewał się, że będzie bardzo tęsknił, ale... z jakiegoś powodu nie doskwierało mu to aż tak bardzo. Może po prostu zaakceptował fakt, że tak już musi być?
Pokręcił głową. Teraz było coś innego, o czym powinien myśleć. Jego serce zaczynało powoli bić coraz mocniej, a oddech przyspieszać. Martwił się, że nie przyjdzie, że ten miesiąc był zbyt długi, by mogła na niego zaczekać, że znalazła sobie innego przyjaciela, że...
Nagle ktoś przeskoczył ławkę i usiadł na niej, a Yang ze zdziwienia prawie spadł na ziemię.
— Myślałeś, że nie przyjdę? — zapytała z rozbawieniem Zoe, uśmiechając się do niego szeroko.
— Może przez chwilę — przyznał szczerze. — Ale potem przypomniałem sobie, że ty zawsze przychodzisz.
Na chwilę zapadła między nimi cisza. Siedemnastolatek ukradkiem zerkał na swoją towarzyszkę. Miała rozpuszczone włosy i tak samo lśniące zielone oczy, jak je zapamiętał. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Tęsknił za nią i nie wiedział, czy byłby w stanie powiedzieć jej, jak jest piękna, nie tylko w środku, ale też na zewnątrz. Lubił tak określać czyjeś piękno — patrząc na to, co mógł zobaczyć i na to, co niewidoczne. Dla niego prawdziwie piękne osoby nie miały tylko ładnej twarzy.
— Jak było w Korei? — spytała w końcu, przerywając milczenie.
W ten sposób zmusiła go do opowieści o całym miesiącu spędzonym w Busan. Gdy opowiadał o tym, jak poszedł z Hyunjinem do klubu karaoke, nie mogła się powstrzymać przed powiedzeniem, że jest zazdrosna, bo też chciałaby usłyszeć, jak śpiewa inne piosenki. Mówił też o zachodach słońca, które widzieli na plaży i przez to Zoe stwierdziła, że muszą kiedyś razem pojechać do Korei.
— Nie mam nic przeciwko — stwierdził. — Oh, i mam dla ciebie prezent.
— Prezent? — zdziwiła się, patrząc, jak wyjmuje małe pudełeczko z plecaka, który ze sobą wziął.
— Yhm — mruknął, otwierając pudełko, żeby zaraz podsunąć je pod nos dziewczyny. — Nigdy nie zauważyłem, żebyś jakiś miała, więc pomyślałem, że może mogłabyś nosić ten ode mnie...
— Śliczny — szepnęła Zoe, wyjmując delikatnie naszyjnik i uważnie go oglądając. — Czemu gwiazdka? — zapytała, wskazując na malutką zawieszkę.
Jeongin poczuł, że jego policzki robią się czerwone.
— Jesteś moją Gwiazdą Polarną — zaczął, spuszczając głowę. — Wskazujesz mi drogę, gdy wszystko inne zawodzi. I nawet kiedy cię nie widzę, tak jak nie możemy dostrzec gwiazd w ciągu dnia, ty zawsze jesteś obok.
Dzięki tobie już nie czuję się samotny.
Szesnastolatka nic nie odpowiedziała, tylko z nieśmiałym uśmiechem na ustach odgarnęła jasne włosy i zapięła łańcuszek na szyi. Zaczynał się powoli zastanawiać, czy nie zrobił czegoś źle, ale sekundę potem poczuł delikatny pocałunek na policzku.
Potrzebował kilku chwil, żeby to do niego dotarło i wtedy dotknął palcami miejsca, w którym jeszcze niedawno znajdowały się usta Blake.
— Co, mam cię pocałować gdzieś indziej? — spytała, unosząc brew do góry i nie mogąc powstrzymać śmiechu. Jednak kiedy siedemnastolatek spojrzał na nią ze śmiertelną powagą, speszyła się trochę i uniosła ręce w geście poddania się. — Spokojnie, tylko żartowałam.
Odwrócił głowę w drugą stronę, żeby nie mogła zobaczyć wyrazu jego twarzy.
— Nie miałbym nic przeciwko temu, żebyś nie żartowała — mruknął cicho, bardziej do siebie niż do niej, mając nadzieję, że go nie usłyszała.
Usłyszała. I potrzebowała chwili, by przetrawić tę informację, mrugając ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
— Jeongin — powiedziała w końcu. — Spójrz na mnie.
Po kilku prośbach udało jej się go przekonać. Z początku nawet nie chciał o tym myśleć, łzy zaczynały pojawiać się w jego oczach, bo wiedział, że wszystko zepsuł, że znowu zostanie tutaj sam...
Ale kiedy spojrzał na Zoe z miną zbitego szczeniaka, nie zdążył nawet spróbować coś powiedzieć, bo dziewczyna złapała go za podbródek, nachyliła się i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.
Nie spodziewał się tego, ale przez jego głowę przeszła myśl, że nie miał nic przeciwko takim niespodziankom. Uśmiechnął się, wywołując ten sam grymas szczęścia u dziewczyny. Całowali się przez chwilę, dopóki nie oderwali się od siebie i nie spojrzeli sobie w oczy.
— Teraz lepiej? — zapytała, dalej będąc bardzo blisko, dzięki czemu mógł poczuć jej ciepły oddech na policzkach.
— Yhm — przytaknął nieśmiało i objął ją ramionami, przyciągając do siebie bliżej.
I siedzieli tak przez kilkanaście minut, a słońce już prawie zaszło. Na niebie zaczynały migotać pierwsze gwiazdy, które miały zdobić je tej nocy, ale Jeongin wiedział, że najjaśniejsza z nich znajduje się w jego ramionach i w jego sercu bijącym teraz spokojnym rytmem po raz pierwszy od bardzo dawna.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro