17.
a/n; piosenka została napisana przeze mnie (i mean, to tylko tekst), więc proszę o niekopiowanie
i tak w ogóle, to po napisaniu jej ogarnęłam, że przecież ona opisuje moje uczucia do Jeongina, that shit hurts ok
dbajcie o siebie, skarby
***
Stał przed sceną, w ciszy przypatrując się Zoe, która robiła zdjęcia. Oboje byli tu dlatego, że mieli coś zrobić — ona kilka fotografii do gazetki, on zaśpiewać uczniom ostatniej klasy.
Chrząknął, poprawiając marynarkę. Kazano mu przyjść w garniturze, który co prawda wyglądał dobrze, ale zdecydowanie nie należał do najwygodniejszych strojów.
Towarzysząca mu dziewczyna wyglądała z jednej strony zupełnie inaczej, a z drugiej — tak samo, jak ją zapamiętał. Miała na sobie skromną czarną sukienkę, a jej rozpuszczone włosy opadały na ramiona. Wyglądała tak zwyczajnie i jednocześnie tak pięknie, jakby nie potrzebowała niczego, by poprawić swój wygląd.
Jeongin czasami przyłapywał się na tym, że zatrzymywał na niej wzrok kilka sekund dłużej, niż na innych osobach czy przedmiotach.
— Nie stresuj się — powiedziała w pewnym momencie, przestając robić zdjęcia. Patrzyła na niego z delikatnym uśmiechem i nagle złapała jego dłoń, tak samo, jak wtedy przed konkursem. — Dasz sobie radę, w razie czego patrz na mnie, kiedy będziesz śpiewał. Pomyśl, że jestem tam tylko ja i zaśpiewaj tylko dla mnie.
Przytaknął, odwzajemniając uścisk. Potrzebował jej teraz i w duchu był ponownie wdzięczny za to, że była obok. Miał wrażenie, że gdyby nie ona, jego serce przestałoby bić ze zdenerwowania.
W końcu zawołali go na scenę. Wtedy, niczym dziecko, które nie chciało kończyć zabawy, spojrzała na Blake błagalnym wzrokiem.
— Idź — poleciła, jeszcze raz ściskając jego dłoń i uśmiechając się pokrzepiająco. — Dasz radę, Jeongin.
Wziął głęboki wdech, starając się przestać trząść. Stresował się, w końcu zaraz miał wystąpić przed całą salą ludzi. Mimo, że to było jego marzenie, teraz go przerażało. Chciał uciec, schować się gdzieś, zniknąć. Ale jego serce kazało mu zostać, przypominając, że osoba, z myślą o której napisał piosenkę, jeszcze jej nie usłyszała.
To właśnie dlatego stanął na scenie i zaczął śpiewać.
Kiedy chcę zniknąć,
Zmienić się w otaczającą mnie ciemność,
Otwieram oczy i rozglądam się.
Widzę ciebie.
Jesteś jak jasna gwiazda
Rozświetlająca moje nocne niebo.
Lśnisz najjaśniejszym blaskiem,
Którego nie sposób nie zauważyć.
Jego głos był delikatny i uspokajający. Koił duszę, sprawiając, że wszyscy chcieli znaleźć się w ramionach ukochanej osoby.
Łapiesz mnie za rękę
I uśmiechasz się szczerze
Sprawiasz, że jestem gotów ci zaufać
I pokochać całym sercem.
Jesteś jak jasna gwiazda
Rozświetlająca moje nocne niebo.
Lśnisz najjaśniejszym blaskiem,
Którego nie sposób nie zauważyć.
Przymknął oczy, ściskając mocniej mikrofon w trzęsącej się dłoni. Jego serce biło w przyspieszonym tempie, jakby chciało uciec z klatki piersiowej, ale było zbyt słabe, by to zrobić.
Łapiesz mnie za rękę
I wyprowadzasz z ciemności,
W której tkwiłem już tak długo.
Ratujesz mnie swoim blaskiem.
Jesteś jak jasna gwiazda
Rozświetlająca moje nocne niebo.
Lśnisz najjaśniejszym blaskiem,
Którego nie sposób nie zauważyć.
Otworzył oczy i od razu zaczął szukać w tłumie Zoe. Zobaczył ją niedaleko sceny; robiła zdjęcia i co jakiś czas unosiła wzrok znad aparatu. Gdy ich spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się do niej blado.
Pomagasz mi się odnaleźć.
Pomagasz mi zrozumieć, kim jestem.
Sprawiasz, że czuję się wyjątkowy.
Sprawiasz, że czuję się sobą.
Jesteś jak jasna gwiazda
Rozświetlająca moje nocne niebo.
Lśnisz najjaśniejszym blaskiem,
Którego nie sposób nie zauważyć.
Nie odrywał wzroku od dziewczyny; samo patrzenie na nią go uspokajało i sprawiało, że zapominał o otaczającym go tłumie.
Kiedy wszystko inne zawodzi
I mam wrażenie, że zostałem zupełnie sam,
Ty pojawiasz się znikąd
I mówisz, że zawsze jesteś obok mnie.
Jesteś jak jasna gwiazda
Rozświetlająca moje nocne niebo.
Lśnisz najjaśniejszym blaskiem,
Którego nie sposób nie zauważyć.
Jego serce wypełniał spokój. Czuł się lekki jak piórko, jakby wszystkie jego problemy — a nawet wspomnienia o przykrych słowach rówieśników — po prostu zniknęły, wyparowały z pamięci. Jakby to był jeden z tych niewielu momentów, kiedy nie czuł się tu gorszy.
Jesteś moją Gwiazdą Polarną,
Która wskazuje mi drogę.
Jesteś moim kompasem,
Bez którego zgubiłbym się na zawsze.
Jesteś jak jasna gwiazda
Rozświetlająca moje nocne niebo.
Lśnisz najjaśniejszym blaskiem,
Którego nie sposób nie zauważyć.
Wraz z końcem piosenki usłyszał głośne brawa. Ukłonił się kilka razy, oddał mikrofon i szybko zszedł ze sceny. Jego serce dalej waliło jak szalone, a on sam schodził po schodkach chwiejnym i niepewnym krokiem.
Podszedł do Zoe, która dalej uśmiechała się pod nosem i teraz aparat znajdował się w pokrowcu, który miała na ramieniu.
— Dałeś radę — stwierdziła, gdy tylko przed nią stanął. — Jestem z ciebie dumna.
Gdyby światła w pomieszczeniu nie były zgaszone, Blake z pewnością zobaczyłaby rumieńce na jego policzkach.
Nim zdążył podziękować, puścili kolejny utwór. Był spokojny i równie delikatny, co jego piosenka.
— Zatańczysz? — zapytał pod wpływem emocji, które wypełniły to wraz z zakończeniem występu.
Zawsze sądził, że, tańcząc z dziewczyną, będzie czuł się niezręcznie, że nie będzie wiedział, gdzie patrzeć, jak daleko stać. Ale to była Zoe. Miał wrażenie, jakby wszystko było takie, jakie powinno być — tańczył, nie denerwując się, z uśmiechem patrząc w zielone oczy szesnastolatki, które przez brak światła nie miały swojej naturalnej barwy, ale gwiazdy w nich ukryte dalej migotały wesoło.
To był jeden z najpiękniejszych wieczorów w jego życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro